29 Kwi 2019, Pon 10:56, PID: 790516
Witajcie od grudnia chodzę na terapię. Terapia odbywa się co tydzień,jest ona w ramach funduszu. Ucieszyłam się jak pewnego razu zadzwonił do mnie telefon z informacją,że zwolniło się miejsce i od przyszłego tygodnia mogę rozpocząc terapie. Byłam wdzięczna ,że nie muszę za nią płacić a jednocześnie walczyć o siebie i w zaciszu gabinetu,poukładać sobie w głowie swoje życie.. [Depresja,lęki społeczne,niska samoocena] Może na początku w to wierzyłam,ale im dłużej chodzę na tą terapię to mam mieszane uczucia. Słowa terapeutki specjalnie na mnie nie wpływają,rozmowa z tą panią jest monotonna, nie czuję specjalnej poprawy. Tymczasem czuje,że ta terapia stoi w miejscu. Pani mówi banalne rzeczy typu ''Nikt nie jest idealny'' , 'Powinna pani zaakceptować siebie,mniej skupiać się na przeszłości,tylko na teraźniejszosci'', ''Za bardzo pani sobie dobiera do głowy rózne rzeczy,które niekoniecznie muszą być prawdą''. Oczywiście stara się mnie słuchać,angażować się,ale mam mieszane uczucia co do przebiegu tej terapii..Może przesadzam?Tak samo ,gdy mówie,że nie potrafie stworzyć zadnej relacji z mezczyzną,że odczuwam lęk do płci męskiej,zapytała tylko ''dlaczego'' i dalej nie wałkowaliśmy tego tematu. Jestem osobą mało asertywną,mam chwile zwątpienia... Co jej powiedziec? by nie urazic?
Powiedziałam,że chciałabym być pewniejsza siebie,po jakimś dłuższym monologu ,stwierdziła,że za dużo od siebie wymagam,że nigdy nie bede duszą towarzystwa,ale nie ma w tym nic złego.. Na ostatniej sesji powiedziala,że zmienilam sie wizualnie ''w sensie takim,że na początku jak przychodziłam to miałam taką kamienną sztywną twarz,bez emocji,i to bylo widać,że trzesą mi sie rece i sie denerwuje,ale teraz już jest lepiej..[dobrze wiedzieć] ..Potem rozmawialismy jeszcze o mojej mamie alkoholiczce,powiedziałam,że ona w przciwinstwie do mnie była,towarzyska i otwarta,a pani zasugerowała,że może dlatego,że piła...ekhm [24h/7 , nie chodzila pijana] więc troszkę taka sugestia z jej strony mnie zabolała. Do tego opowiadam,ze mam słabe relacje z rodzenstwem,zwlaszcza starszym bratem,który mnie wyzywa i bluźni w moim kierunku. Wspominałam kilka razy w tym na ostatnim spotkaniu,że brat krytykuje mój wygląd,mówi,że jestem brzydka, tępa,głupia .. Pani powiedziała,żeby iść wtedy na spacer,i nie brac do siebie tego,oznajmiła,że brat może mieć problemy z akceptacją siebie,dlatego znalazł sobie ''worek treningowy'' czyli mnie.. Jestem niedowartościowana... Pani nic nie powiedziała,że to co mówi brat jest nieprawdą,nie dodała mi otuchy nie wytrąciła mnie z przekonania,że nie jetem brzydka,że nie jestem tępa..Skoro nawet nigdy skomentowała tego,ani nie zanegowała słów brata skierowanych do mnie,to znak,że może faktycznie jestem taka jak brat mówi. Wiem,że muszę zaakceptować siebie,ale jak???
''Czy ja przesadzam,? Co sądzicie o przebiegu mojej terapii ? Czy ja przesadzam?
Powiedziałam,że chciałabym być pewniejsza siebie,po jakimś dłuższym monologu ,stwierdziła,że za dużo od siebie wymagam,że nigdy nie bede duszą towarzystwa,ale nie ma w tym nic złego.. Na ostatniej sesji powiedziala,że zmienilam sie wizualnie ''w sensie takim,że na początku jak przychodziłam to miałam taką kamienną sztywną twarz,bez emocji,i to bylo widać,że trzesą mi sie rece i sie denerwuje,ale teraz już jest lepiej..[dobrze wiedzieć] ..Potem rozmawialismy jeszcze o mojej mamie alkoholiczce,powiedziałam,że ona w przciwinstwie do mnie była,towarzyska i otwarta,a pani zasugerowała,że może dlatego,że piła...ekhm [24h/7 , nie chodzila pijana] więc troszkę taka sugestia z jej strony mnie zabolała. Do tego opowiadam,ze mam słabe relacje z rodzenstwem,zwlaszcza starszym bratem,który mnie wyzywa i bluźni w moim kierunku. Wspominałam kilka razy w tym na ostatnim spotkaniu,że brat krytykuje mój wygląd,mówi,że jestem brzydka, tępa,głupia .. Pani powiedziała,żeby iść wtedy na spacer,i nie brac do siebie tego,oznajmiła,że brat może mieć problemy z akceptacją siebie,dlatego znalazł sobie ''worek treningowy'' czyli mnie.. Jestem niedowartościowana... Pani nic nie powiedziała,że to co mówi brat jest nieprawdą,nie dodała mi otuchy nie wytrąciła mnie z przekonania,że nie jetem brzydka,że nie jestem tępa..Skoro nawet nigdy skomentowała tego,ani nie zanegowała słów brata skierowanych do mnie,to znak,że może faktycznie jestem taka jak brat mówi. Wiem,że muszę zaakceptować siebie,ale jak???
''Czy ja przesadzam,? Co sądzicie o przebiegu mojej terapii ? Czy ja przesadzam?