05 Paź 2019, Sob 19:15, PID: 806918
Od czasu do czasu zdarzają mi się sytuacje, gdy z powodu lęków unikam czynności, które z perspektywy niefobika wydają się banalne. I potem muszę się jakoś z tego wytłumaczyć. Dlaczego tego uniknąłem? Co w tym strasznego, lol? Teoretycznie mógłbym powiedzieć wprost, że mam problemy natury lękowej, mam fobię, boję się ludzi albo od razu wyjechać z jakąś klasyfikacją DSM itp.. Ale to jednak bardzo osobiste, krępujące, no i też związane z pewnym wstydem z uwagi na niezrozumienie czy wręcz czasami stygmatyzację osób z takimi przypadłościami. Nigdy nie wiadomo na kogo się trafi, nie oceni się czyjejś empatii taksując wzrokiem. Wobec tego uciekam się do różnych eufemizmów, mniej bezpośrednich określeń. Przykładowo: że jestem nieśmiały, czasami dodaję, że "chorobliwie" bądź "patologicznie", ale to już ryzykowne. Ostatnio ktoś zauważył mój lęk i powiedziałem, że jestem "społecznie nierozwinięty"... Stąd moje pytanie: Czy macie podobne sytuacje i jakich używacie wtedy określeń, w jakiego gatunku bawełnę owijacie swoje problemy, gdy nie chcecie, bądź nie możecie mówić o tym wprost?
Oczywiście, czasami można też skłamać, typu, że nie załatwiłem czegoś, bo zapomniałem, a nie dlatego, że się bałem (czego? lol). Tyle, że po pierwsze, jestem beznadziejnym kłamcą. A po drugie, jak powiedział Mark Twain, "Jeśli mówisz prawdę, nie musisz niczego pamiętać".
Oczywiście, czasami można też skłamać, typu, że nie załatwiłem czegoś, bo zapomniałem, a nie dlatego, że się bałem (czego? lol). Tyle, że po pierwsze, jestem beznadziejnym kłamcą. A po drugie, jak powiedział Mark Twain, "Jeśli mówisz prawdę, nie musisz niczego pamiętać".