18 Sty 2020, Sob 22:14, PID: 814325
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18 Sty 2020, Sob 22:18 przez Hedera203.)
Cześć!
Jestem nowa na forum i przeglądam sobie różne wątki, czytam różne wpisy. I powiem Wam, że nurtuje mnie jedna myśl. Ale zanim do niej przejdę, chcę powiedzieć, że około 3 lat temu psychiatra stwierdził u mnie depresję i zaburzenia osobowości. Przepisał leki antydepresyjne i uspokajające, które miały być pomocą doraźną w stanach lękowych. Brałam je około roku, po tym czasie odstawiłam, ponieważ nie widziałam żadnych pozytywnych efektów. Jedyne, co zauważyłam, to to, że leki mogą te złe emocje zagłuszyć, ale nie usuną w cudowny sposób ich źródła.
A moje pytanie jest takie: jaka różnica jest w tym, jaką diagnozę postawi nam lekarz? Jaka różnica jest w tym, że usłyszy się "zaburzenia schizoidalne" czy "osobowość narcystyczna"? Czy usłyszy się od osoby wykształconej i kompetentnej "depresja", "shizofrenia" czy "choroba dwubiegunowa"? Jasne, możnaby powiedzieć, że "to tylko terminy, którymi posługują się specjaliści" i że "czuję, że coś jest nie tak, a gdy dowiem się, w jaki sposób dokładnie jestem zaburzony, łatwiej będzie dojść do normy". Część tych zaburzeń też ma podobno podłoże neurologiczne. Okej. Ale czy słysząc diagnozę nie jest tak, że automatyczne utożsamiamy się z nią? Nie myślimy już o sobie jako sobie a jako "osobie z zaburzeniami", "osobie cierpiącej na schizofrenię"? Czy nie łatwiej i skuteczniej byłoby pomyśleć "po co komplikowac? Proste pytanie i prosta odpowiedź. Jaki jest problem? - tworzenie relacji. Jak mogę sobie naprawdę pomoc? - przełamywać lęki, codziennie, nie uciekając od żadnych sytuacji. Nawet tych, niosących ze sobą wizje prawdziwych katastrof". Czy nie jest trochę tak, że całą tą wiedzą na temat zaburzeń psychicznych "zapychamy" swój czas i tłumimy poczucie winy za to, że zamiast skupić się na pracy i wychodzeniu z dołka wciąż szukamy nowych terminów, z którymi w jakiś sposób się identyfikujemy i którymi się bardziej lub mniej świadomie usprawiedliwiamy?
To się napisałam. xd Nie jestem pewna, czy aby na pewno w dobrym miejscu napisałam i czy nie plotę trzy po trzy
Jestem nowa na forum i przeglądam sobie różne wątki, czytam różne wpisy. I powiem Wam, że nurtuje mnie jedna myśl. Ale zanim do niej przejdę, chcę powiedzieć, że około 3 lat temu psychiatra stwierdził u mnie depresję i zaburzenia osobowości. Przepisał leki antydepresyjne i uspokajające, które miały być pomocą doraźną w stanach lękowych. Brałam je około roku, po tym czasie odstawiłam, ponieważ nie widziałam żadnych pozytywnych efektów. Jedyne, co zauważyłam, to to, że leki mogą te złe emocje zagłuszyć, ale nie usuną w cudowny sposób ich źródła.
A moje pytanie jest takie: jaka różnica jest w tym, jaką diagnozę postawi nam lekarz? Jaka różnica jest w tym, że usłyszy się "zaburzenia schizoidalne" czy "osobowość narcystyczna"? Czy usłyszy się od osoby wykształconej i kompetentnej "depresja", "shizofrenia" czy "choroba dwubiegunowa"? Jasne, możnaby powiedzieć, że "to tylko terminy, którymi posługują się specjaliści" i że "czuję, że coś jest nie tak, a gdy dowiem się, w jaki sposób dokładnie jestem zaburzony, łatwiej będzie dojść do normy". Część tych zaburzeń też ma podobno podłoże neurologiczne. Okej. Ale czy słysząc diagnozę nie jest tak, że automatyczne utożsamiamy się z nią? Nie myślimy już o sobie jako sobie a jako "osobie z zaburzeniami", "osobie cierpiącej na schizofrenię"? Czy nie łatwiej i skuteczniej byłoby pomyśleć "po co komplikowac? Proste pytanie i prosta odpowiedź. Jaki jest problem? - tworzenie relacji. Jak mogę sobie naprawdę pomoc? - przełamywać lęki, codziennie, nie uciekając od żadnych sytuacji. Nawet tych, niosących ze sobą wizje prawdziwych katastrof". Czy nie jest trochę tak, że całą tą wiedzą na temat zaburzeń psychicznych "zapychamy" swój czas i tłumimy poczucie winy za to, że zamiast skupić się na pracy i wychodzeniu z dołka wciąż szukamy nowych terminów, z którymi w jakiś sposób się identyfikujemy i którymi się bardziej lub mniej świadomie usprawiedliwiamy?
To się napisałam. xd Nie jestem pewna, czy aby na pewno w dobrym miejscu napisałam i czy nie plotę trzy po trzy