09 Cze 2020, Wto 17:26, PID: 822686
Nie byłam pewna, gdzie dodać ten wątek, ale koniec końców myślę, że to się skupia nawet nie tyle na odczuciach co do studiów, a raczej na tym, co z nimi robi moja choroba. Z depresją nawracającą zostałam zdiagnozowana z dwa, trzy lata temu (pewna nie jestem, mam problemy z pamięcią). Jak wiadomo, ma ona różne efekty na różne aspekty życia. Ale myślę, że ze studiami jest u mnie najgorzej. Z pierwszego wyboru zrezygnowałam przez psychikę w kawałkach. Potem znalazłam dobrego terapeutę, dorabiałam, następnie "z dwojga złego" poszłam na inny kierunek. Ale oczywiście choroba tak po prostu sobie ze mnie nie wyjdzie tylko dlatego, że ja tego chcę. Nie umiem znaleźć motywacji do nich. Im dalej w to idę, tym mniej mnie obchodzi, co zdam, a z czego oblewam. Kiedyś byłoby to dla mnie nie do pomyślenia. Perfekcja w nauce była dla mnie świętością- pierwsza wchodziłam, ostatnia wychodziłam, po prostu podobało mi się poszerzanie zakresu wiedzy. Uwielbiałam dowiadywać się nowych rzeczy. A teraz patrzę na siebie, kompletnie olewającą powagę wszystkiego i zastanawiam się, kim ja właściwie jestem i co ja robię na uczelni. Tym bardziej mi z tym źle, że mowa o jednej z tych lepszych (mieszkam w Poznaniu i "chodzę" na zajęcia na UAM), więc wychodzi, że marnuję okazję. Wykładowcy są super i ludzie przyjaźni. A jednak czuję, że jestem tam taką czarną plamą na kartce. Ewidentnie nie pasuję. I nie mam pojęcia, co robić. Nie umiem znaleźć sił i jakiegoś takiego kopa to ogarnięcia się. Jakbym walczyła ściągana kotwicą pod wodę. Patrzę też sobie na innych studentów i wszyscy nawiązują przyjaźnie, faktycznie się uczą, chodzą na imprezy. Żyją takim studenckim życiem, jakie ja sobie wyobrażałam. Po prostu żyją normalnie. A ja mam ochotę zniknąć, tak ogółem. Ponoć mogłabym zgłosić się do takiego specjalisty na wydziale. Poradził mi go jeden z profesorów, bo tak jak ukrywam raczej przed innymi moją depresję (czy raczej nie mówię do końca, jak się naprawdę czuję z tym wszystkim), to miałam pecha, że złapał mnie raz atak paniki i ten wykładowca to widział. Także no, jestem w czarnej dziurze, nie wiem jak wyjść. Przepraszam, że tekst taki porozwalany na wszystkie strony, ale po prostu piszę, co akurat mi wpadnie do głowy. Chciałam to gdzieś wyrzucić.