21 Cze 2009, Nie 3:45, PID: 158480
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21 Cze 2009, Nie 4:08 przez Kawałek_Kulki.)
Dzisiaj po raz kolejny uświadomiłam sobie to co myślę już od dawna, a mianowicie że przyczyną większości problemów na świecie jest brak miłości. I sprawa z fobią ma się chyba zupełnie podobnie... Tak sobie przeglądałam posty na forum, czytałam w dziale 'przyczyny' fobii o tym co przykrego znosiliśmy jako dzieci często ze strony rodziców i chciałam się podzielić tą refleksją w osobnym temacie.
W życiu fobicy (i nie tylko) doświadczają różnych przykrości, ale chyba najbardziej bolą te, których doświadczamy ze strony najbliższych. Ci, którzy powinni być dla nas kochający, wyrozumiali, troskliwi, którzy powinni pomagać nam budować poczucie własnej wartości, uczyć radzić sobie z problemami, wspierać w trudnych chwilach... często są gdzieś daleko, są nieobecni albo zachowują się niestety zupełnie inaczej. Nie będę analizować dlaczego tak jest, bo pewnie gdyby postawić tych rodziców w roli dzieci i przyjrzeć się ich rodzicom - oni doświadczali tego samego. Ale czy tak musi być? Czy taki łańcuszek błędów popełnianych przez rodziców, które kontynuują później ich dzieci... czy nie da się tego jakoś przerwać?
Czy dzieci które wychowują się w zdrowej i kochającej się rodzinie mogą cierpieć na coś takiego jak fobia społeczna? Nie sądzę. Ale mogę się mylić i jeśli tak jest to proszę o szybkie wyprowadzenie mnie z błędu Czy z takiej kochającej się rodziny może 'wyjść' jakiś kryminalista/gwałciciel/dyktator? Nie sądzę! Nie żebym zaraz chciała fobików wsadzić do jednego wora z kryminalistami... chcę tylko wyrazić swoją opinię że dużo cierpienia, problemów, złych wzorców, krzywdy, wynosimy niestety właśnie z domu. Nie zawsze tak jest. Jednak prawdą jest, że człowiek buduje swoje poczucie wartości już od najmłodszych lat a mały człowiek jest jak plastelina - jest bardzo podatny na wpływ otoczenia a rodzice (jacy-by-oni-nie-byli) są dla każdego malucha autorytetem i wzorcem niepodważalnym. Rodzice kształtują dziecko w taki czy inny sposób. I niestety od tego zależy w głównej mierze jakie to dziecko będzie w dorosłym życiu. Od razu zaznaczam że jestem daleka od tego żeby przyjąć postawę zrzucania winy na rodziców i zakładania że niczego nie da się już zmienić. Wierzę że wszystko można zmienić bo to wszystko siedzi w nas i nasza przyszłość jest w naszych rękach. Chce tylko uwypuklić problem nierównych szans. To, że dzieci które pochodzą z patologicznych rodzin, albo takich w których nie ma miłości mają trudniej w życiu już na starcie.
Znam ludzi, którzy są pewni siebie, zdrowi emocjonalnie, mają wysokie poczucie własnej wartości, osiągają sukcesy w życiu prywatnym i zawodowym, chociaż patrząc z boku wcale nie mają jakichś silnych podstaw do tego żeby tak było. Wiecie czemu to zawdzięczają? W bardzo wielu przypadkach ‘wynieśli to z domu’. Znam chłopaka który pochodzi z małego miasteczka, nie jest żadnym przystojniakiem, nie szasta pieniędzmi a jest bardzo towarzyski, nie ma kompleksów, dziewczyny za nim szaleją i twierdzą że „on ma to coś”, bo chłopak szanuje siebie i sam myśli o sobie w kategoriach „mam to coś!”. Zastanawiałam się długo skąd u niego takie duże poczucie własnej wartości, ta pewność siebie, atrakcyjność towarzyska? Zrozumiałam wszystko gdy poznałam jego rodziców, siostrę i posiedziałam chwilkę w jego domu. Jego rodzice pomimo swoich lat wręcz tryskali młodością. Widać było że się kochają. Swoją miłość przelewali na dzieci. Siedziałam u tego kolegi w domu i aż nie chciało mi się stamtąd wychodzić tak było miło. Ten ojciec dał swojemu synowi poczucie, że jest kimś, że jest kochany, że jest prawdziwym facetem i że niczego mu nie brakuje. Jakiego to musi dawać życiowego kopa? Przypomina mi się scena gdy starsza siostra tego kolegi właśnie wychodziła z domu i ‘odstrzeliła się’ w kieckę. Usłyszała od ojca że „wygląda pięknie, jak księżniczka”. I to było szczere, choć dziewczyna nie należała do najpiękniejszych, ale ten ojciec tak ją właśnie postrzegał! Dziewczyny, czy nie marzyłyście w dzieciństwie żeby być księżniczkami dla swoich ojców? Czy nie chciałybyście dla waszych córek takiego ojca, który będzie nosił je na rękach i ofiarował im ‘gwiazdki z nieba’? Mi jako małej dziewczynce cholernie tego brakowało. Czy mały mężczyzna nie wolałby usłyszeć od ojca że jest dzielnym rycerzem a nie ‘mamisynkiem’? Które określenie częściej padało z ust waszych ojców drodzy Panowie? Czy będziecie tak kiedyś mówić do swoich dzieci wiedząc jaką to wam wyrządziło krzywdę? Czy wiecie do czego zmierzam?
Nie chce obarczyć teraz całą winą za nasze życiowe niepowodzenia i fobie naszych staruszków. Ważne jest żebyśmy wiedzieli, że to nie my ponosimy całą odpowiedzialność za nasze problemy. I warto zastanowić się czy chcemy aby nasze problemy były powielane przez nasze dzieci? Możemy budować dla naszych dzieci ‘cywilizację miłości’ już dzisiaj… podejmując właściwe życiowe decyzje i kształtując naszą przyszłość, przyszłość naszych dzieci
Odpowiedzialni ludzie, którzy biorą się za budowanie związków czy zakładanie rodzin powinni zastanowić się nad tym czy naprawdę chcą mieć dzieci i podjąć w tej kwestii świadomą decyzję. Jeśli tak to należałoby się jakoś do tego rodzicielstwa przygotować. Znaleźć odpowiedniego partnera dla swoich przyszłych dzieci. Kobietę, która będzie dobrą matką. Mężczyznę, który będzie dobrym ojcem. Tak wiele dzieci jest zbyt wcześnie ‘wywoływanych’ na świat. Kiedy ich rodzice sami są jak dzieci – niedojrzali emocjonalnie i kompletnie niegotowi na rodzicielstwo! Warto zastanowić się jakimi chcemy być rodzicami dla naszych pociech? Jak nauczymy je patrzeć na świat? Jakiego stosunku do ludzi je nauczymy? Jakie wartości im przekażemy? Warto mieć świadomość że to z jakim człowiekiem zwiążemy się dziś może mieć konsekwencje jaka przyszłość czeka naszą rodzinę. To z jakim chłopakiem idziemy do łóżka może mieć kolosalne znaczenie dla naszych dzieci… Zanim dwoje ludzi zdecyduje się na dziecko warto żeby najpierw zbudowali dobre relacje między sobą – wierność, zaufanie, zrozumienie, wsparcie, szacunek i miłość, którą będą w stanie obdarować swoje dzieci. Pięknie jest gdy miłość małżeńska jest najważniejsza w rodzinie. Ona powinna być silniejsza niż miłość rodzicielska. Gdy tak jest nigdy tej drugiej nie zabraknie…
Ok. Na tym skończę mojego posta. Kto doczytał do końca to składam gratulację za wytrwałość. Sama się dziwię tą ilością słów, które napisałam, ale temat wydaje mi się bardzo ważny. Z własnego doświadczenia wiem jak bardzo brakowało mi (i nadal brakuje) miłości w domu i jak bardzo boli gdy patrzy się na rodziców którzy się już nie kochają, nie szanują, awanturują i mają niezdrowe relacje. I dlatego to wszystko napisałam. Chciałam się tym z Wami podzielić. Często myślę o tym jak chcę żeby wyglądała moja przyszła rodzina i zrobię wszystko, żeby moje dzieci miały lepiej niż miałam ja, żeby przerwać ten łańcuszek błędów powielanych w mojej rodzinie.
Ciekawa jestem Kochani czy ktoś z Was ‘wyrósł’ w domu pełnym ciepła, miłości, wzajemnej akceptacji, szacunku? Może moja teoria wtedy upadnie Tak czy inaczej zachęcam do dyskusji!
p.s. Inspiracją do tego posta była też w dużej mierze piosenka Maleo Reggae Rockers "Żyję w tym mieście" Jak się tak wsłuchać w tekst (szczególnie ta wstawka tego dzieciaka) to ona mówi właśnie o ważnych wartościach i składnia do refleksji. W ogóle Dariusz Malejonek z MRR jest dla mnie 'guru' nie tylko w kwestii muzyki ale też na tym polu rodzicielskim
O rodzicielstwie, wychowywaniu dzieci i o tym, że "pegagogika końca XIX wieku i początku XX wieku umożliwiła ludobójstwo" więcej do poczytania w artykule: http://www.wprost.pl/ar/13167/Hartowanie-dzieci/ .
W życiu fobicy (i nie tylko) doświadczają różnych przykrości, ale chyba najbardziej bolą te, których doświadczamy ze strony najbliższych. Ci, którzy powinni być dla nas kochający, wyrozumiali, troskliwi, którzy powinni pomagać nam budować poczucie własnej wartości, uczyć radzić sobie z problemami, wspierać w trudnych chwilach... często są gdzieś daleko, są nieobecni albo zachowują się niestety zupełnie inaczej. Nie będę analizować dlaczego tak jest, bo pewnie gdyby postawić tych rodziców w roli dzieci i przyjrzeć się ich rodzicom - oni doświadczali tego samego. Ale czy tak musi być? Czy taki łańcuszek błędów popełnianych przez rodziców, które kontynuują później ich dzieci... czy nie da się tego jakoś przerwać?
Czy dzieci które wychowują się w zdrowej i kochającej się rodzinie mogą cierpieć na coś takiego jak fobia społeczna? Nie sądzę. Ale mogę się mylić i jeśli tak jest to proszę o szybkie wyprowadzenie mnie z błędu Czy z takiej kochającej się rodziny może 'wyjść' jakiś kryminalista/gwałciciel/dyktator? Nie sądzę! Nie żebym zaraz chciała fobików wsadzić do jednego wora z kryminalistami... chcę tylko wyrazić swoją opinię że dużo cierpienia, problemów, złych wzorców, krzywdy, wynosimy niestety właśnie z domu. Nie zawsze tak jest. Jednak prawdą jest, że człowiek buduje swoje poczucie wartości już od najmłodszych lat a mały człowiek jest jak plastelina - jest bardzo podatny na wpływ otoczenia a rodzice (jacy-by-oni-nie-byli) są dla każdego malucha autorytetem i wzorcem niepodważalnym. Rodzice kształtują dziecko w taki czy inny sposób. I niestety od tego zależy w głównej mierze jakie to dziecko będzie w dorosłym życiu. Od razu zaznaczam że jestem daleka od tego żeby przyjąć postawę zrzucania winy na rodziców i zakładania że niczego nie da się już zmienić. Wierzę że wszystko można zmienić bo to wszystko siedzi w nas i nasza przyszłość jest w naszych rękach. Chce tylko uwypuklić problem nierównych szans. To, że dzieci które pochodzą z patologicznych rodzin, albo takich w których nie ma miłości mają trudniej w życiu już na starcie.
Znam ludzi, którzy są pewni siebie, zdrowi emocjonalnie, mają wysokie poczucie własnej wartości, osiągają sukcesy w życiu prywatnym i zawodowym, chociaż patrząc z boku wcale nie mają jakichś silnych podstaw do tego żeby tak było. Wiecie czemu to zawdzięczają? W bardzo wielu przypadkach ‘wynieśli to z domu’. Znam chłopaka który pochodzi z małego miasteczka, nie jest żadnym przystojniakiem, nie szasta pieniędzmi a jest bardzo towarzyski, nie ma kompleksów, dziewczyny za nim szaleją i twierdzą że „on ma to coś”, bo chłopak szanuje siebie i sam myśli o sobie w kategoriach „mam to coś!”. Zastanawiałam się długo skąd u niego takie duże poczucie własnej wartości, ta pewność siebie, atrakcyjność towarzyska? Zrozumiałam wszystko gdy poznałam jego rodziców, siostrę i posiedziałam chwilkę w jego domu. Jego rodzice pomimo swoich lat wręcz tryskali młodością. Widać było że się kochają. Swoją miłość przelewali na dzieci. Siedziałam u tego kolegi w domu i aż nie chciało mi się stamtąd wychodzić tak było miło. Ten ojciec dał swojemu synowi poczucie, że jest kimś, że jest kochany, że jest prawdziwym facetem i że niczego mu nie brakuje. Jakiego to musi dawać życiowego kopa? Przypomina mi się scena gdy starsza siostra tego kolegi właśnie wychodziła z domu i ‘odstrzeliła się’ w kieckę. Usłyszała od ojca że „wygląda pięknie, jak księżniczka”. I to było szczere, choć dziewczyna nie należała do najpiękniejszych, ale ten ojciec tak ją właśnie postrzegał! Dziewczyny, czy nie marzyłyście w dzieciństwie żeby być księżniczkami dla swoich ojców? Czy nie chciałybyście dla waszych córek takiego ojca, który będzie nosił je na rękach i ofiarował im ‘gwiazdki z nieba’? Mi jako małej dziewczynce cholernie tego brakowało. Czy mały mężczyzna nie wolałby usłyszeć od ojca że jest dzielnym rycerzem a nie ‘mamisynkiem’? Które określenie częściej padało z ust waszych ojców drodzy Panowie? Czy będziecie tak kiedyś mówić do swoich dzieci wiedząc jaką to wam wyrządziło krzywdę? Czy wiecie do czego zmierzam?
Nie chce obarczyć teraz całą winą za nasze życiowe niepowodzenia i fobie naszych staruszków. Ważne jest żebyśmy wiedzieli, że to nie my ponosimy całą odpowiedzialność za nasze problemy. I warto zastanowić się czy chcemy aby nasze problemy były powielane przez nasze dzieci? Możemy budować dla naszych dzieci ‘cywilizację miłości’ już dzisiaj… podejmując właściwe życiowe decyzje i kształtując naszą przyszłość, przyszłość naszych dzieci
Odpowiedzialni ludzie, którzy biorą się za budowanie związków czy zakładanie rodzin powinni zastanowić się nad tym czy naprawdę chcą mieć dzieci i podjąć w tej kwestii świadomą decyzję. Jeśli tak to należałoby się jakoś do tego rodzicielstwa przygotować. Znaleźć odpowiedniego partnera dla swoich przyszłych dzieci. Kobietę, która będzie dobrą matką. Mężczyznę, który będzie dobrym ojcem. Tak wiele dzieci jest zbyt wcześnie ‘wywoływanych’ na świat. Kiedy ich rodzice sami są jak dzieci – niedojrzali emocjonalnie i kompletnie niegotowi na rodzicielstwo! Warto zastanowić się jakimi chcemy być rodzicami dla naszych pociech? Jak nauczymy je patrzeć na świat? Jakiego stosunku do ludzi je nauczymy? Jakie wartości im przekażemy? Warto mieć świadomość że to z jakim człowiekiem zwiążemy się dziś może mieć konsekwencje jaka przyszłość czeka naszą rodzinę. To z jakim chłopakiem idziemy do łóżka może mieć kolosalne znaczenie dla naszych dzieci… Zanim dwoje ludzi zdecyduje się na dziecko warto żeby najpierw zbudowali dobre relacje między sobą – wierność, zaufanie, zrozumienie, wsparcie, szacunek i miłość, którą będą w stanie obdarować swoje dzieci. Pięknie jest gdy miłość małżeńska jest najważniejsza w rodzinie. Ona powinna być silniejsza niż miłość rodzicielska. Gdy tak jest nigdy tej drugiej nie zabraknie…
Ok. Na tym skończę mojego posta. Kto doczytał do końca to składam gratulację za wytrwałość. Sama się dziwię tą ilością słów, które napisałam, ale temat wydaje mi się bardzo ważny. Z własnego doświadczenia wiem jak bardzo brakowało mi (i nadal brakuje) miłości w domu i jak bardzo boli gdy patrzy się na rodziców którzy się już nie kochają, nie szanują, awanturują i mają niezdrowe relacje. I dlatego to wszystko napisałam. Chciałam się tym z Wami podzielić. Często myślę o tym jak chcę żeby wyglądała moja przyszła rodzina i zrobię wszystko, żeby moje dzieci miały lepiej niż miałam ja, żeby przerwać ten łańcuszek błędów powielanych w mojej rodzinie.
Ciekawa jestem Kochani czy ktoś z Was ‘wyrósł’ w domu pełnym ciepła, miłości, wzajemnej akceptacji, szacunku? Może moja teoria wtedy upadnie Tak czy inaczej zachęcam do dyskusji!
p.s. Inspiracją do tego posta była też w dużej mierze piosenka Maleo Reggae Rockers "Żyję w tym mieście" Jak się tak wsłuchać w tekst (szczególnie ta wstawka tego dzieciaka) to ona mówi właśnie o ważnych wartościach i składnia do refleksji. W ogóle Dariusz Malejonek z MRR jest dla mnie 'guru' nie tylko w kwestii muzyki ale też na tym polu rodzicielskim
O rodzicielstwie, wychowywaniu dzieci i o tym, że "pegagogika końca XIX wieku i początku XX wieku umożliwiła ludobójstwo" więcej do poczytania w artykule: http://www.wprost.pl/ar/13167/Hartowanie-dzieci/ .