18 Wrz 2020, Pią 22:39, PID: 828632
Cześć, nie widzę takiego wątku więc założyłem swój. Rzadko piszę na forum i ostatnio nawet rzadko przeglądam, ale muszę się czymś podzielić bo nie wytrzymam. Może ktoś ma podobnie i pomoże. U lekarzy i w szpitalu byłem wielokrotnie. Stwierdzone zaburzenia schizotypowe (albo schizoidalne, nie pamiętam już) i właśnie zaburzenia obsesyjno kompulsywne. Mnie dotyczą same obsesje. Od 15 lat zmagam się z [size=small]agresywnymi, brutalnymi [/size]niekontrolowanymi myślami. Gdzieś już chyba to opisywałem ale nie mogę znaleźć. W skrócie myślę o okaleczaniu siebie i innych różnymi przedmiotami niekoniecznie do tego przeznaczonymi. Widelec też się nada. Do tej pory były to myśli nie skierowane w stronę konkretnych osób. Teraz wszystko nabrało na silę i głównymi ofiarami są moi bliscy. Rodziców jeszcze mogę znieść jakby to nie brzmiało, brata z żoną też. Ale ostatnio mojemu bratu urodziła się córeczka. Nie chcę już opisywać obrazowo o co chodzi, bo policja przyjedzie na forum. Jeszcze na początku przygody z zaburzeniami znalazłem dobrą poradę w internecie. Jak ktoś się zmaga z podobnymi problemami to z chęcią poradzę. Niestety u mnie już przestały działać te tricki. Małej brata unikam jak ognia, a jak już muszę się spotkać to myśli mnie odcinają od rzeczywistości. Pojawia się takie dziwne uczucie drapania w gardle ( nie wiem jak to przedstawić). Ani razu nie trzymałem jej na rękach. Mój post może wam się wydawać bezosobowy i całkiem chłodno napisany, ale tak naprawdę piszę to roztrzęsiony i zapłakany. Nie wiem co mam robić. Ile to będzie trwać. Boję się opowiedzieć o tym lekarzom. Właściwie to nikomu tego nie mówiłem. Gdzieś przeczytałem, że istnieje coś takiego jak nerwica kontrastowa ( nie wiem czy to naukowe określenie), ale polega na tym, że nawiedzają nas myśli konkretnie przeciwne do naszego systemu wartości. Chyba tylko to mnie trzyma przy życiu. Już nie wiem co więcej napisać to skończę.