28 Paź 2020, Śro 17:57, PID: 831022
Jako że to mój pierwszy post to serdecznie Was Jeżyki witam,
Zacznę od malutkiego streszczenia
10 lat temu miałem depresje, fobie społeczna, 2 próby samobójcze i 3 miesiące w szpitalu. Generalnie nie widziałem dla siebie przyszłości w świecie...
Poszedłem do pracy, potem dostałem awans, potem zostałem tam szkoleniowcem(fobik społeczny) a teraz 2 firmy później jestem managerem na pół europy w globalnym korpo-fajnie. Prowadziłem szkolenia dla setek ludzi, przeprowadziłem setki spotkań, na całym świecie. - moje życie wygląda troszkę jak w filmie "up in the air", też dom widywałem głównie w weekendy. Zero problemów z relacjami, bo mało kiedy trwały więcej niż tydzień.
I o dziwo zawsze to ja prowadziłem rozmowy, to ja nadawałem im ton, i zawsze byłem tylko chwalony w sposób w jaki wszystko się udawało, a na szkolenia jestem dedykowanym komandosem.
Zawsze uśmiechnięty, żartujący, zabawny, pomocny.
Prywatnie też, jestem najzabawniejszą i najciekawszą osoba na każdej imprezie. Najbardziej pomocnym i odanym przyjacielem. Zawsze potrafię się z każdym porozumieć, widze że ludzie bardzo lubią spędzać ze mną czas.
Okazało się że to czego czegoś nauczyłem się po to by móc tylko funkcjonować w społeczeństwie pozwoliło mi się w nim bardzo rozwinąć.
Tylko z czym problem?
Nie potrafię się do nikogo zbliżyć. Jeśli ktokolwiek chce się do mnie zbliżyć to automatycznie uciekam. I nie mówię już tutaj nawet o związkach, jeszcze dochodzę do siebie po moim ostatnim. Nie mam najmniejszego problemu wejść do grona 20 osób i zrobić show, dać się każdemu polubić i "zaprzyjaźnić" , ale tylko na najbliższe kilka dni. Mam problem z wejściem do żabki gdzie obsługa mnie juz zna i zwyczajnie zagaduje. W gronie swoich ziomeczków jestem na troszkę specjalnych zasadach, lubią spędzać ze mną czas, ale praktycznie nic o mnie nie wiedzą, nigdy nie pytali, albo ja nigdy nie mówiłem.
Mam problem z tym żeby wyjść na piwo z ludźmi z pracy, których nomen-omen kocham całym sercem.
i nie mam problemów żeby sie uśmiechnąć i powiedzieć najzabawniejszy żart wieczoru, ale mam problem żeby ten mój uśmiech był szczery. I tylko ja o tym wiem, bo bo w tej chwili nie mam człowieka tak bliskiego któremu potrafiłbym z tym wszystkim zaufać.
Walczę ze sobą , jak każdego dnia, od lat. I nie wiem po co w sumie nawet tutaj wchodziłem, i tak przestraszę się Was jeśli tylko spróbujecie podejść: Ale chciałem zebrać w jednym miejscu kilka myśli, zrobić bilans tego co mam i tego czego jeszcze nie mam.
Trzymajcie się cieplo.
Zacznę od malutkiego streszczenia
10 lat temu miałem depresje, fobie społeczna, 2 próby samobójcze i 3 miesiące w szpitalu. Generalnie nie widziałem dla siebie przyszłości w świecie...
Poszedłem do pracy, potem dostałem awans, potem zostałem tam szkoleniowcem(fobik społeczny) a teraz 2 firmy później jestem managerem na pół europy w globalnym korpo-fajnie. Prowadziłem szkolenia dla setek ludzi, przeprowadziłem setki spotkań, na całym świecie. - moje życie wygląda troszkę jak w filmie "up in the air", też dom widywałem głównie w weekendy. Zero problemów z relacjami, bo mało kiedy trwały więcej niż tydzień.
I o dziwo zawsze to ja prowadziłem rozmowy, to ja nadawałem im ton, i zawsze byłem tylko chwalony w sposób w jaki wszystko się udawało, a na szkolenia jestem dedykowanym komandosem.
Zawsze uśmiechnięty, żartujący, zabawny, pomocny.
Prywatnie też, jestem najzabawniejszą i najciekawszą osoba na każdej imprezie. Najbardziej pomocnym i odanym przyjacielem. Zawsze potrafię się z każdym porozumieć, widze że ludzie bardzo lubią spędzać ze mną czas.
Okazało się że to czego czegoś nauczyłem się po to by móc tylko funkcjonować w społeczeństwie pozwoliło mi się w nim bardzo rozwinąć.
Tylko z czym problem?
Nie potrafię się do nikogo zbliżyć. Jeśli ktokolwiek chce się do mnie zbliżyć to automatycznie uciekam. I nie mówię już tutaj nawet o związkach, jeszcze dochodzę do siebie po moim ostatnim. Nie mam najmniejszego problemu wejść do grona 20 osób i zrobić show, dać się każdemu polubić i "zaprzyjaźnić" , ale tylko na najbliższe kilka dni. Mam problem z wejściem do żabki gdzie obsługa mnie juz zna i zwyczajnie zagaduje. W gronie swoich ziomeczków jestem na troszkę specjalnych zasadach, lubią spędzać ze mną czas, ale praktycznie nic o mnie nie wiedzą, nigdy nie pytali, albo ja nigdy nie mówiłem.
Mam problem z tym żeby wyjść na piwo z ludźmi z pracy, których nomen-omen kocham całym sercem.
i nie mam problemów żeby sie uśmiechnąć i powiedzieć najzabawniejszy żart wieczoru, ale mam problem żeby ten mój uśmiech był szczery. I tylko ja o tym wiem, bo bo w tej chwili nie mam człowieka tak bliskiego któremu potrafiłbym z tym wszystkim zaufać.
Walczę ze sobą , jak każdego dnia, od lat. I nie wiem po co w sumie nawet tutaj wchodziłem, i tak przestraszę się Was jeśli tylko spróbujecie podejść: Ale chciałem zebrać w jednym miejscu kilka myśli, zrobić bilans tego co mam i tego czego jeszcze nie mam.
Trzymajcie się cieplo.