03 Sty 2021, Nie 0:24, PID: 834418
Źle czuję się z tym że odcinam się od dobrych ludzi. Miałem fajną klasę w technikum, gimnazjum i byłem nawet lubiany. Jak zawsze omijałem szerokim łukiem spotkania towarzyskie, przez ten strach. Koniec etapu w życiu = koniec z wówczas poznanymi ludźmi.
Dręczy mnie też poczucie winy... w technikum tj. mówiłem - byłem w miarę lubiany. Jeden kolega z klasy miał problemy przez takiego klasowego skur**syna, z którym z resztą się dogadywałem (żeby przeżyć). Wychodziłem z domu, zakładałem "maskę" i byłem inną osobą - dogadywałem się nawet z ludźmi z którymi nie chciał bym się dogadywać. Nawet nie próbowałem obronić tego kolegi. Sam doświadczyłem przemocy, uważam że mam dobrze rozwiniętą empatię, uważam że byłbym zdolny nawet mu wyje*ać jak by było trzeba (oczywiście dostał bym wpier**l, ale co tam). Chociaż i tak by to nic nie zmieniło, byłbym tylko kolejnym kozłem ofiarnym, a jemu bym nie pomógł. Bez sensu. Brzmię jak jakiś harcerzyk. I tak mam poczucie winy.
Dzięki za przeczytanie moich wypocin. Nie wiem co to miało wnieść.
Dręczy mnie też poczucie winy... w technikum tj. mówiłem - byłem w miarę lubiany. Jeden kolega z klasy miał problemy przez takiego klasowego skur**syna, z którym z resztą się dogadywałem (żeby przeżyć). Wychodziłem z domu, zakładałem "maskę" i byłem inną osobą - dogadywałem się nawet z ludźmi z którymi nie chciał bym się dogadywać. Nawet nie próbowałem obronić tego kolegi. Sam doświadczyłem przemocy, uważam że mam dobrze rozwiniętą empatię, uważam że byłbym zdolny nawet mu wyje*ać jak by było trzeba (oczywiście dostał bym wpier**l, ale co tam). Chociaż i tak by to nic nie zmieniło, byłbym tylko kolejnym kozłem ofiarnym, a jemu bym nie pomógł. Bez sensu. Brzmię jak jakiś harcerzyk. I tak mam poczucie winy.
Dzięki za przeczytanie moich wypocin. Nie wiem co to miało wnieść.