16 Mar 2021, Wto 21:33, PID: 839245
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 16 Mar 2021, Wto 21:35 przez Alexander Guard.)
Borykam się z dylematem wewnętrznym, na jakie zajęcie postawić: techniczne czy artystyczne. Jak dotąd jedno z drugim się przeplatało, ale w efekcie donikąd mnie to nie prowadzi. Mam manualne skłonności majsterkowe i plastyczne, ostatnio jednak oglądanie dzieł sztuki wielkich artystów (czytanie o nich, a nawet pisanie interpretacji) zupełnie skradło mi duszę. I do pewnego czasu zainteresowanie to stanowiło sposób radzenia sobie z rodzajem klaustrofobii, jaką zacząłem odczuwać przez obostrzeniowe zamykanie się wszystkiego i wszystkich (jednym fobikom jest może to na rękę, ale ja osobiście wolę, gdy wszystko tętni życiem, nawet jeśli sam czaję się po kątach). Ale w pewnym momencie, jako osoba niezmiernie żywotna i aktywna, zacząłem tracić cierpliwość co do tego, jak dalece to wszystko przygasło. Wkradły się też wątpliwości w sens tego, co robię; a z mego tropienia dzieł, prądów i nurtów w sztuce, szczególnie w rzeźbie, zaczął się rodzić pomysł własnego blogu o tej tematyce. Ale co jeśli w czasach, w jakich martwimy się czy będziemy mieli pracę, ostatnią rzeczą, jaką by się ktoś interesował, był mój blog z fotografiami i opisami rzeźb? A w okolicy wspomnianego na początku majsterkowania, techniki, leży obszar działalności, w którym życie tętni pełną parą i zawsze będzie. Mogą zamknąć fabryki zwykłych przedmiotów, bo ja wiem, czajników, ale nigdy nie przymkną życia, które wre na produkcji przemysłu zbrojeniowego, militariów. Tak bardzo chcę, żeby wszystko wróciło do życia i znów nim tętniło, i jakaś część mnie mówi mi, że jedynie wojsko nie zgodzi się na zamknięcie swej działalności, gdyż armie świata muszą nieustannie się prześcigać w rośnięciu w siłę. I tak bardzo nie chcę i nie wyobrażam sobie dłuższego życia w ucisku. Naprawdę, nie odpowiada mi życie w społeczeństwie, które przysnęło i nic się nie dzieje. Jeśli dojdzie do sytuacji, w której nie będzie już żadnego "ruchu", nie chcę pluć sobie w brodę, że właśnie zespół techników pracuje nad ćwiczebnym przelotem myśliwca F-35, który trasę z Warszawy do Katowic wykona w 5 minut, spektakularne tysiące km nad moją głową, a ja nawet o tej niesamowitości nie wiem, bo właśnie siedzę na fotelu w klapkach i oglądam film, w którym INNI zdobywają świat. I nawet nie prowadzę bloga o sztuce, bo na ten ładny, bez reklam, skąd miałbym w zablokowanych czasach jakiekolwiek pieniądze - niepewna bardzo perspektywa. Ale też zdałem sobie sprawę, że może już nie będzie powrotu do zwiedzania szlaków pasjonującej mnie sztuki, bo będzie presja na pełne oddanie się sprawie armii (bo jak się gdzieś chce dostać, to trzeba stanąć na głowie, żeby ten cel osiągnąć, a nie wrócić do domu). I gdy tak o tym pomyślę, z jakim zwiedzaniem sztuki się żegnam, aż wybucham dzisiaj co jakiś czas płaczem. To jednak wciąż dylemat... A może ktoś z Was mnie bardziej widzi po którejś z tych stron? Jak włączyłem sobie to krótkie nagranie kameralnych arkad, mieszczących te przepiękne posągi, to po prostu... ...plan mój z tym przegrywa. I nie wiem.