30 Paź 2021, Sob 15:12, PID: 849777
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 30 Paź 2021, Sob 15:13 przez Dalinar.)
Witam wszystkich Jestem na tym forum od niedawna. Piszę ten wątek, bo potrzebuje rady , motywacji ? sam nie wiem a może po prostu potrzebuje się wygadać czy poczuć się zrozumiany.
Fobię społeczną mam od przedszkola. Byłem prześladowany przez grupkę dzieciaków. Cały rok to był jeden wielki koszmar, do dzisiaj mam negatywne wspomnienia z tamtego okresu .Do szkoły szedłem z płaczem. Rodzice zgłaszali sytuacje nauczycielce ale nic z tym robiła, bo to tylko dzieci, przecież sobie krzywdy nie zrobią Skończyło się na tym ,że dla własnego dobra musiałem powtarzać rok. Przez resztę edukacji było mi wstyd ,że "nie zdałem" w przedszkolu. Kolejna klasa okazała lepsza, miałem się z kim bawić itp, ale czułem nieufność . W klasie 1-3 okazało , że się jąkam. O dziwo nikt się nie śmiał, ale pytali czemu mówię inaczej itp. Czułem się jak klaun, więc prawie się nie odzywałem. W dodatku nauczyciele uważali mnie za kretyna, bo musiałem zostawać po szkole w tzw. kozie mimo ,że wszystko doskonale rozumiałem. W klasie 4-6 wreszcie mogłem pokazać ,że nie jestem idiotą. Z najgorszego ucznia stałem się najlepszym. Co roku średnia powyżej 5. Do dzisiaj pamiętam dumę z szóstki z matematyki. Wszystko było by fajnie, gdyby nie fakt , że znowu stałem się obiektem kpin i znów zostałem sam. Z roku na rok było coraz gorzej. Na szczęście nie wychodziło to nigdy poza żarty według nich niewinne, ale cóż czasami słowo też rani. Ponadto przestałem akceptować swój wygląd. Zauważyłem ,że wyglądam młodziej od rówieśników, którzy byli przecież ode mnie młodsi a w dodatku niższy
Idąc do liceum postanowiłem się zmienić. Liczyłem na nowy początek, wybrałem gorsze liceum byle tylko mnie nikt tam nie znał.
Przestałem się uczyć , nie miałem problemu , aby pójść na wagary. Stopnie nadal mimo to miałem dobre, ale udało mi się zerwać z łatkę kujona. Udało mi się zaprzyjaźnić z osobą będącą na szczycie w "łańcuchu pokarmowym". Do dziś się dziwię, że mi się to udało. To był pierwszy i jedyny raz kiedy zagadałem do kogoś pierwszy. Zazwyczaj czuje ,że się wtedy narzucam. Można powiedzieć ,że przez resztę klasy zostałem z automatu zaakceptowany. Nikt nie miał problemu, aby ze mną rozmawiać, usiąść w ławce, byłem zapraszany na wszelkie imprezy, jeździłem na wycieczki szkolne itp. Nadal miałem problemy z mówieniem w grupie, z wystąpieniami publicznymi , ale nikt się nie śmiał, więc lęki stopniowo opadały. Jąkanie też prawie znikło. Można powiedzieć ,że 3 lata liceum, to najlepszy okres w moim życiu, ale nadal czułem pewną nieufność tym bardziej ,że wobec pewnej dziewczyny, która nie miała tyle szczęścia byli wyjątkowo podli. Potrafiłem się godzinami zastanawiać np. czemu dziewczyna z którą prawie nie rozmawiałem dała mi odpowiedzi na sprawdzian od tak bezinteresownie. Nie uwierzycie do jakich wniosków czasami dochodziłem Nie potrafiłem rozmawiać z dziewczynami czułem się zbyt dziecinnie. Bałem się nawet iść po dowód osobisty, bo przecież wyglądam jak dziecko. Do dziś pamiętam sytuacje w której pewna dziewczyna próbowała ze mną rozmawiać przez pół godziny a ja się się przez cały czas zastanawiałem czego ona kur** chce xd. Potem chciała nawet numer telefonu, podałem jej fałszywy ,bo doszedłem do wniosku , że robi sobie ze mnie żarty, mimo ,że byliśmy do siebie podobni . Oboje wyglądaliśmy jakbyśmy się urwali z podstawówki . Potem czułem się podle
Po liceum poszedłem na studia. Sądziłem ,że już będzie tylko lepiej. Kolega chciał abyśmy poszli razem ,ale wybrałem własną drogę . Czułem za bardzo od niego zależny, że go wykorzystuje . Żałuje tego do dziś, bo nie dałem rady sam w nowym mieście . Z nikim nie udało mi się zaprzyjaźnić , czułem się samotny, prawie z nikim nie rozmawiałem . Fobia wróciła ze zdwojoną siłą. Ni byłem się wstanie nawet skupić na zajęciach. Po pół roku wróciłem do domu, gdzie tkwię po dziś dzień. Przestałem utrzymywać kontakty ze znajomymi z liceum, bo było mi wstyd . Zresztą większość i tak wyjechała.
Wiem ,że muszę coś zmienić. Mam czas do 30 na zmianę swojego życia , później czeka mnie wegetacja.
Próbowałem zrobić prawo jazdy , ale trafiłem na podłego nauczyciela . Przez 30h słuchałem jak "moje" pokolenie jest słabe , nic nie umie , o bez stresowym wychowaniu itp. nie próbowałem go wyprowadzać z błędu, że nie mam 18 lat Na dzień dobry dostałem opieprz ,że nie potrafiłem mu wytłumaczyć jak ma do mnie dojechać. Byłem tak zestresowany , że nic mi nie szło a jego teksty o tym ,że on chce żyć nie pomagały Jeździć się nauczyłem, ale prawo jazdy nie zdałem. Po 9 próbach się poddałem. Nie byłem w stanie opanować stresu. Raz jeden usłyszałem, że wracamy. Byłem tak szczęśliwy a jednocześnie stres sięgną zenitu , że minutę później przejechałem na czerwonym świetle. Próbowałem dostać się na staż, ale się nie udało. Poznałem tam jedynie dziewczynę w której się po raz pierwszy w życiu zakochałem tylko dlatego ,że raczyła ze mną porozmawiać, była miła, ładnie się uśmiechała i opowiedziała ,że czuje samotna i prawie z domu nie wychodzi. Żałuje ,że ją poznałem, bo na samą myśl o niej czuje pustkę i mam stany depresyjne.
Zapisałem się do szkoły policealnej głównie, dlatego ,że ona również miała zamiar. Niestety pomyliłem szkoły
Prawda jest taka ,że powinienem na razie poszukać sobie jakiejś pracy ,ale nie potrafię się przełamać . Czuję paniczny lęk, każdego dnia odkładam ten dzień. Nie potrafię napisać cv , bo w gruncie rzeczy nie mam co tam wpisać , nawet nie wiem co odpowiedzieć na rozmowie na pytanie co pan robił przez ostatnie kilka lat. Przeglądając ogłoszenia mam wrażenie ,że do żadnej się nie nadaje. Do prac czysto fizycznych obawiam się ,że mnie wyśmieją. W dodatku w co drugim ogłoszeniu widnieje: umiejętność pracy w grupie, łatwość w nawiązywaniu kontaktów itd. Kompletnie nie potrafię się przełamać .
ps Dziekuję , jeśli ktoś to przeczytał i przepraszam za styl, ale mój mózg od dawna już nie pracuje jak należy Mam wrażenie, że z dnia na dzień robię się coraz głupszy
Fobię społeczną mam od przedszkola. Byłem prześladowany przez grupkę dzieciaków. Cały rok to był jeden wielki koszmar, do dzisiaj mam negatywne wspomnienia z tamtego okresu .Do szkoły szedłem z płaczem. Rodzice zgłaszali sytuacje nauczycielce ale nic z tym robiła, bo to tylko dzieci, przecież sobie krzywdy nie zrobią Skończyło się na tym ,że dla własnego dobra musiałem powtarzać rok. Przez resztę edukacji było mi wstyd ,że "nie zdałem" w przedszkolu. Kolejna klasa okazała lepsza, miałem się z kim bawić itp, ale czułem nieufność . W klasie 1-3 okazało , że się jąkam. O dziwo nikt się nie śmiał, ale pytali czemu mówię inaczej itp. Czułem się jak klaun, więc prawie się nie odzywałem. W dodatku nauczyciele uważali mnie za kretyna, bo musiałem zostawać po szkole w tzw. kozie mimo ,że wszystko doskonale rozumiałem. W klasie 4-6 wreszcie mogłem pokazać ,że nie jestem idiotą. Z najgorszego ucznia stałem się najlepszym. Co roku średnia powyżej 5. Do dzisiaj pamiętam dumę z szóstki z matematyki. Wszystko było by fajnie, gdyby nie fakt , że znowu stałem się obiektem kpin i znów zostałem sam. Z roku na rok było coraz gorzej. Na szczęście nie wychodziło to nigdy poza żarty według nich niewinne, ale cóż czasami słowo też rani. Ponadto przestałem akceptować swój wygląd. Zauważyłem ,że wyglądam młodziej od rówieśników, którzy byli przecież ode mnie młodsi a w dodatku niższy
Idąc do liceum postanowiłem się zmienić. Liczyłem na nowy początek, wybrałem gorsze liceum byle tylko mnie nikt tam nie znał.
Przestałem się uczyć , nie miałem problemu , aby pójść na wagary. Stopnie nadal mimo to miałem dobre, ale udało mi się zerwać z łatkę kujona. Udało mi się zaprzyjaźnić z osobą będącą na szczycie w "łańcuchu pokarmowym". Do dziś się dziwię, że mi się to udało. To był pierwszy i jedyny raz kiedy zagadałem do kogoś pierwszy. Zazwyczaj czuje ,że się wtedy narzucam. Można powiedzieć ,że przez resztę klasy zostałem z automatu zaakceptowany. Nikt nie miał problemu, aby ze mną rozmawiać, usiąść w ławce, byłem zapraszany na wszelkie imprezy, jeździłem na wycieczki szkolne itp. Nadal miałem problemy z mówieniem w grupie, z wystąpieniami publicznymi , ale nikt się nie śmiał, więc lęki stopniowo opadały. Jąkanie też prawie znikło. Można powiedzieć ,że 3 lata liceum, to najlepszy okres w moim życiu, ale nadal czułem pewną nieufność tym bardziej ,że wobec pewnej dziewczyny, która nie miała tyle szczęścia byli wyjątkowo podli. Potrafiłem się godzinami zastanawiać np. czemu dziewczyna z którą prawie nie rozmawiałem dała mi odpowiedzi na sprawdzian od tak bezinteresownie. Nie uwierzycie do jakich wniosków czasami dochodziłem Nie potrafiłem rozmawiać z dziewczynami czułem się zbyt dziecinnie. Bałem się nawet iść po dowód osobisty, bo przecież wyglądam jak dziecko. Do dziś pamiętam sytuacje w której pewna dziewczyna próbowała ze mną rozmawiać przez pół godziny a ja się się przez cały czas zastanawiałem czego ona kur** chce xd. Potem chciała nawet numer telefonu, podałem jej fałszywy ,bo doszedłem do wniosku , że robi sobie ze mnie żarty, mimo ,że byliśmy do siebie podobni . Oboje wyglądaliśmy jakbyśmy się urwali z podstawówki . Potem czułem się podle
Po liceum poszedłem na studia. Sądziłem ,że już będzie tylko lepiej. Kolega chciał abyśmy poszli razem ,ale wybrałem własną drogę . Czułem za bardzo od niego zależny, że go wykorzystuje . Żałuje tego do dziś, bo nie dałem rady sam w nowym mieście . Z nikim nie udało mi się zaprzyjaźnić , czułem się samotny, prawie z nikim nie rozmawiałem . Fobia wróciła ze zdwojoną siłą. Ni byłem się wstanie nawet skupić na zajęciach. Po pół roku wróciłem do domu, gdzie tkwię po dziś dzień. Przestałem utrzymywać kontakty ze znajomymi z liceum, bo było mi wstyd . Zresztą większość i tak wyjechała.
Wiem ,że muszę coś zmienić. Mam czas do 30 na zmianę swojego życia , później czeka mnie wegetacja.
Próbowałem zrobić prawo jazdy , ale trafiłem na podłego nauczyciela . Przez 30h słuchałem jak "moje" pokolenie jest słabe , nic nie umie , o bez stresowym wychowaniu itp. nie próbowałem go wyprowadzać z błędu, że nie mam 18 lat Na dzień dobry dostałem opieprz ,że nie potrafiłem mu wytłumaczyć jak ma do mnie dojechać. Byłem tak zestresowany , że nic mi nie szło a jego teksty o tym ,że on chce żyć nie pomagały Jeździć się nauczyłem, ale prawo jazdy nie zdałem. Po 9 próbach się poddałem. Nie byłem w stanie opanować stresu. Raz jeden usłyszałem, że wracamy. Byłem tak szczęśliwy a jednocześnie stres sięgną zenitu , że minutę później przejechałem na czerwonym świetle. Próbowałem dostać się na staż, ale się nie udało. Poznałem tam jedynie dziewczynę w której się po raz pierwszy w życiu zakochałem tylko dlatego ,że raczyła ze mną porozmawiać, była miła, ładnie się uśmiechała i opowiedziała ,że czuje samotna i prawie z domu nie wychodzi. Żałuje ,że ją poznałem, bo na samą myśl o niej czuje pustkę i mam stany depresyjne.
Zapisałem się do szkoły policealnej głównie, dlatego ,że ona również miała zamiar. Niestety pomyliłem szkoły
Prawda jest taka ,że powinienem na razie poszukać sobie jakiejś pracy ,ale nie potrafię się przełamać . Czuję paniczny lęk, każdego dnia odkładam ten dzień. Nie potrafię napisać cv , bo w gruncie rzeczy nie mam co tam wpisać , nawet nie wiem co odpowiedzieć na rozmowie na pytanie co pan robił przez ostatnie kilka lat. Przeglądając ogłoszenia mam wrażenie ,że do żadnej się nie nadaje. Do prac czysto fizycznych obawiam się ,że mnie wyśmieją. W dodatku w co drugim ogłoszeniu widnieje: umiejętność pracy w grupie, łatwość w nawiązywaniu kontaktów itd. Kompletnie nie potrafię się przełamać .
ps Dziekuję , jeśli ktoś to przeczytał i przepraszam za styl, ale mój mózg od dawna już nie pracuje jak należy Mam wrażenie, że z dnia na dzień robię się coraz głupszy