21 Kwi 2022, Czw 20:15, PID: 857458
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21 Kwi 2022, Czw 20:17 przez Pandady.)
Jestem na etapie gdzie chyba "pogodziłem się" z tym jak wygląda moje życie(w wieku 20 lat miałem całkiem inną wizję, która przez kilkanaście potknięć i błędów życiowych wpędziła mnie w depresję).
Stary kawaler po 30 nie mogący pochwalić się praktycznie niczym.
Ot. zwykły nieudacznik mieszkający w domu rodzinnym z kiepską pracą i starym samochodem -> idealny kandydat na męża xD.
No właśnie....
Jeden dobry przyjaciel którego znam od dziecka i to by było w zasadzie na tyle.
Do tego dochodzi charakter introwertyczny, który w dzisiejszych czasach nie jest pożądany.
Najbardziej w tym wszystkim boli mnie brak drugiej połówki, bo 30 lat to nie jest dobry wiek na poznanie kogoś -> może i by był gdyby mój status społeczny, finansowy był na zdecydowanie wyższym poziomie :<.
Nawet próbowałem kogoś poznać na portalach randkowych ale spełzło to na niczym.
Parę wymienionych wiadomości z dziewczynami i kontakt albo się urywał albo kasowały konta -> ciekawe ile z nich było prawdziwych.
Dzień jest jak deja vu czyt. praca, dom i tak w kółko gdzie gdy wychodzę z domu to staram się być szczęśliwy ale jak wracam ogarnia mnie marazm i smutek.
Zazdroszczę tym którzy stworzyli szczęśliwe związki i korzystają z życia , bo też bym tak chciał ale wiem że nigdy tego nie zaznam.
Smutne ale prawdziwe.
Stary kawaler po 30 nie mogący pochwalić się praktycznie niczym.
Ot. zwykły nieudacznik mieszkający w domu rodzinnym z kiepską pracą i starym samochodem -> idealny kandydat na męża xD.
No właśnie....
Jeden dobry przyjaciel którego znam od dziecka i to by było w zasadzie na tyle.
Do tego dochodzi charakter introwertyczny, który w dzisiejszych czasach nie jest pożądany.
Najbardziej w tym wszystkim boli mnie brak drugiej połówki, bo 30 lat to nie jest dobry wiek na poznanie kogoś -> może i by był gdyby mój status społeczny, finansowy był na zdecydowanie wyższym poziomie :<.
Nawet próbowałem kogoś poznać na portalach randkowych ale spełzło to na niczym.
Parę wymienionych wiadomości z dziewczynami i kontakt albo się urywał albo kasowały konta -> ciekawe ile z nich było prawdziwych.
Dzień jest jak deja vu czyt. praca, dom i tak w kółko gdzie gdy wychodzę z domu to staram się być szczęśliwy ale jak wracam ogarnia mnie marazm i smutek.
Zazdroszczę tym którzy stworzyli szczęśliwe związki i korzystają z życia , bo też bym tak chciał ale wiem że nigdy tego nie zaznam.
Smutne ale prawdziwe.