24 Sie 2023, Czw 11:49, PID: 871079
(21 Sie 2023, Pon 20:28)AnnaMatka napisał(a): Przyjęło się, że jak pada hasło "miłość", w pierwszym skojarzeniu myślimy o miłości romantycznej. I tak też będzie w wypadku mojego postu (aczkolwiek nie obędzie się bez nawiązań do innych rodzajów miłości).
Nie bujajmy za wysoko w obłokach, tylko otwarcie przyznajmy, że jeśli ktoś przez etap dzieciństwa i dorastania przechodził w środowisku przyjaznym do życia, to po prawidłowym obcowaniu z mamą, tatą, potem z koleżeństwem, tak ukształtowana osoba nie powinna napotkać na większy problem na kolejnym etapie życia, którym jest miłość (chyba, że ma zaburzenie wrodzone). Prawdopodobnie nie będzie też odczuwać palącej potrzeby odpowiadania na pytanie, czym jest miłość, zajęta zbytnio randkowaniem. I będzie uważała, że ją i drugą osobę połączyła miłość, choć to nie działa tak. Skoro więc już pisać na jakiś temat, to dostarczyć sobie odpowiedź na pytanie, co łączy ludzi (żeby coś z tego mieć dla siebie).
Tak więc, w miejsce określenia "miłość romantyczna" lepiej wstawić określenie "relacja romantyczna", żeby stworzyć miejsce dla rzeczy takich, jak interes, obok miłości. Mam jakiś w końcu interes w tym, aby być z tą konkretną osobą. Nie łudźmy się, że nikomu o nic nie chodzi... Gdy dany zestaw cech mnie w drugim człowieku urzeknie, wtedy zakochuję się w nim pomału. Lecz to interesy nas mogą połączyć, a miłość pojawia się jako druga (co nie urąga jej wartości ani niezaprzeczalnemu pięknu). Bezinteresownie to ja kocham swe dziecko. Jak będzie w przedszkolu, jeszcze przez jakiś czas będzie się bezinteresownie bawiło z innymi dziećmi, one z nim. Ale już w szkole pojawią się pierwsze wymagania od rówieśników. W okresie dorastania - od pierwszej miłości, większe (poprzeczka rośnie). Jednak pierwszej miłości wystarczy powłóczyć się po mieście, parku czy pójść do kina. W dorosłym życiu już trzeba spełnić więcej wymagań. Mamy do siebie interes niezły, a całą relację romantyczną sprowadzamy do uczucia miłości... W efekcie, żyjemy w urojonym świecie, zwiedzeni wzniosłymi hasłami.
Nie chcę jednak relacji romantycznej w żadnym razie umniejszyć, miłość stawiając w niej na drugim miejscu po przyziemnym interesie. W końcu, jak mawiał Max Stirner:
JA wolę liczyć na interesowność niż na (...) miłosierdzie, litość itd. Interesowność wymaga wzajemności, nie ma tu nic za darmo, trzeba ją zdobywać, kupić. A jak mam nabyć dla siebie ów miłosierny uczynek? Wszystko zależy od tego czy mam akurat do czynienia z 'Życzliwym’. Miłosierny uczynek można jedynie wyżebrać: przez mój godny pożałowania wygląd, przez to, iż potrzebuję pomocy, przez mą nędzę i moje cierpienie. Co za nędza, co za żebranina przyjmować datki nie mogąc się odwzajemnić.
Rozwiniesz, co rozumiesz pod pojęciem ,,interes''?