29 Paź 2009, Czw 16:43, PID: 183572
Co robić, kiedy nauczyciel podważa autorytet psychologa?
Może przybliżę konkrety.
Jestem w 2 kl. LO. Od gimnazjum trudzę się z fs, tak więc moje świadectwo na koniec gim nie wyglądało najlepiej. Nie dostałam się do wymarzonej szkoły średniej, trafiłam na tę z ostatniego miejsca w moim prywatnym rankingu i do tego na nieodpowiedni profil, gdyż taki tylko tam jest. W pierwszej klasie, w pierwszym semestrze było ok. Bardzo dobre oceny, normalna lub w miarę normalna frekwencja. W drugim semestrze się to nieco zmieniło, moja fobia się najwyraźniej nasiliła. Przez to wszystko na koniec roku miałam przeprawę z kilkoma nauczycielami, skończyło się na egzaminie kwalifikacyjnym z jednego przedmiotu. Miałam świetną wychowawczynię, która rozumiała problem, i która bardzo mi pomogła. Niestety, na ten rok mam nową wych., która mnie już uczyła w I klasie. I tu jest problem.
Rok szkolny zaczął się dobrze, bez żadnych kłopotów. Jeśli miałam jakieś opuszczenia, to był to jeden dzień w tygodniu. Niestety, w ubiegłym tygodniu złapała mnie jakaś paskudna grypa. Przeleżałam tydzień w łóżku. Ten tydzień też przesiedziałam w domu, bo po prostu bałam się iść do szkoły. I tutaj zaczynają się kłopoty. Moja rodzicielka dostała telefon od wych, która jej zakomunikowała, że ona tak w ogóle, nawet pomimo zaświadczenia od psychologa, który ma bardzo dobrą renomę, nie wierzy w moją fobię. A dlaczego? A np. dlatego, że wie, że chodzę na mecze, a gdybym faktycznie miała fs, to unikałabym większych skupisk ludzi. Pomijam już fakt, że na tych meczach będzie góra z 80-100, a ja wiem, że wszyscy obserwują mecz. Poza tym to część mojej terapii. Kobieta nie miała nigdy styczności z psychologią, nie wie kompletnie nic, nie pomęczyła chyba nawet wujka Google, żeby się czegoś o fs dowiedzieć, a wysuwa swoje teorie. W zeszłym roku, gdy jeszcze moją wych nie była, zaproponowała, żebym dostała nauczanie indywidualne i obstaje przy tym do teraz, gdy dobrze wie, że moja psycholog jest temu przeciw, bo zamknę się w domu już zupełnie i zrobi się ze mnie roślinka.
Nie mam zielonego pojęcia, co mam robić. Kobieta zdaje się być nieugięta, chce podjąć jakieś konkretne kroki, co konkretnie to nie wiem, ale podejrzewam kuratora, wyrzucenie ze szkoły, powtarzanie roku... Rodzice chodą poddenerwowani, mama jest wzywana w poniedziałek do szkoły. Nie jest za ciekawie.
Co robić?
Może przybliżę konkrety.
Jestem w 2 kl. LO. Od gimnazjum trudzę się z fs, tak więc moje świadectwo na koniec gim nie wyglądało najlepiej. Nie dostałam się do wymarzonej szkoły średniej, trafiłam na tę z ostatniego miejsca w moim prywatnym rankingu i do tego na nieodpowiedni profil, gdyż taki tylko tam jest. W pierwszej klasie, w pierwszym semestrze było ok. Bardzo dobre oceny, normalna lub w miarę normalna frekwencja. W drugim semestrze się to nieco zmieniło, moja fobia się najwyraźniej nasiliła. Przez to wszystko na koniec roku miałam przeprawę z kilkoma nauczycielami, skończyło się na egzaminie kwalifikacyjnym z jednego przedmiotu. Miałam świetną wychowawczynię, która rozumiała problem, i która bardzo mi pomogła. Niestety, na ten rok mam nową wych., która mnie już uczyła w I klasie. I tu jest problem.
Rok szkolny zaczął się dobrze, bez żadnych kłopotów. Jeśli miałam jakieś opuszczenia, to był to jeden dzień w tygodniu. Niestety, w ubiegłym tygodniu złapała mnie jakaś paskudna grypa. Przeleżałam tydzień w łóżku. Ten tydzień też przesiedziałam w domu, bo po prostu bałam się iść do szkoły. I tutaj zaczynają się kłopoty. Moja rodzicielka dostała telefon od wych, która jej zakomunikowała, że ona tak w ogóle, nawet pomimo zaświadczenia od psychologa, który ma bardzo dobrą renomę, nie wierzy w moją fobię. A dlaczego? A np. dlatego, że wie, że chodzę na mecze, a gdybym faktycznie miała fs, to unikałabym większych skupisk ludzi. Pomijam już fakt, że na tych meczach będzie góra z 80-100, a ja wiem, że wszyscy obserwują mecz. Poza tym to część mojej terapii. Kobieta nie miała nigdy styczności z psychologią, nie wie kompletnie nic, nie pomęczyła chyba nawet wujka Google, żeby się czegoś o fs dowiedzieć, a wysuwa swoje teorie. W zeszłym roku, gdy jeszcze moją wych nie była, zaproponowała, żebym dostała nauczanie indywidualne i obstaje przy tym do teraz, gdy dobrze wie, że moja psycholog jest temu przeciw, bo zamknę się w domu już zupełnie i zrobi się ze mnie roślinka.
Nie mam zielonego pojęcia, co mam robić. Kobieta zdaje się być nieugięta, chce podjąć jakieś konkretne kroki, co konkretnie to nie wiem, ale podejrzewam kuratora, wyrzucenie ze szkoły, powtarzanie roku... Rodzice chodą poddenerwowani, mama jest wzywana w poniedziałek do szkoły. Nie jest za ciekawie.
Co robić?