14 Lis 2009, Sob 13:14, PID: 185630
Przed każdym kołem/repetą/zaliczeniem przeżywam koszmar. Boję się otworzyć książkę, zacząć się uczyć. Przeraża mnie myśl że czegoś nie zrozumiem, że jest to zbyt trudne, że jestem zbyt głupia. Potrafię cały weekend uciekać od tego. Najczęściej objadam się, oglądam telewizję aby o tym zapomnieć. Nawet ja się uczę cały czas coś podjadam, instynktownie próbuje skojarzyć naukę z czy przyjemnym. Przez naukę wpadłam w kompulsywne jedzenie, z próbami wymiotowania. Niestety studiuję taki kierunek który nie pozwala na załamania, bo może to skończyć się zawaleniem roku. To powoduje że jeszcze bardziej się boję. Tym razem czeka mnie szczególnie ważna repeta obliczeniowa czego szczególnie nie lubię, strach jest silniejszy niż zwykle. Od dwóch dni piję zomiran w dużych dawkach, jestem na wpół przytomna, czas mija a ja nie mogę zacząć się uczyć. Swangoz częściej myślę o dziekance, znalezieniu pracy i leczeniu. Boję się jednak że przyjdzie taki czas że będę winić się za tą decyzję, będzie mi się wydawało że źle zrobiłam. tak jest z KAŻDĄ moją decyzją, nie potrafię ich podejmować.... Drugą sprawą jest to że dostaje stypendium naukowe, które miałam przeznaczyć na leczenie, gdy wezmę dziekankę przepadnie w tym roku.... Pomimo problemów bardzo dobrze się uczę, ale to wygląda w ten sposób: dwa dni paniki, szprycowania się lekami jak mam, objadania, płaczu, a potem okres kiedy nie wiem skąd to się wzięło, jest ok. Całe swoje studenckie życie spędzam na panice, myśleniu o uczeniu, w końcu na nauce. Nie robię nic innego. Wykańcza mnie to. Jestem do tego zbyt ambitna albo nic albo wszystko....Mam w środę wizytę u psychiatry ale do tego czasu będę przeżywała koszmar Ma ktoś podobny problem, jak sobie z tym poradził? PROSZĘ O POMOC!