03 Sty 2010, Nie 21:36, PID: 191961
To moja największa szkolna zmora. W podstawówce byłem bardzo aktywny, jak nauczyciel zapytał "kto umie rozwiązać zadanie X dostanie piątkę" byłem zawsze pierwszy do odpowiedzi. Jednak zbyt duże wymagania rodziców spowodowały, że jak nie dostałem piątki, ale chociażby czwórkę, to w domu była awantura, nierzadko lanie. Spowodowało to że czułem coraz większy stres przy odpowiadaniu, bałem się że nie dostanę piątki, zawiodę rodziców i jeszcze oberwę. Po pewnym czasie przestałem się zgłaszać w obawie dostania czwórki zamiast piątki. Potem już nic się nie zgłaszałem, po prostu zbytnio się bałem, a pytanie przez nauczyciela powodowało u mnie zawsze stres. Mijały lata, aż do teraz, do 3 liceum. Kiedy jestem pytany to po prostu umieram. Najgorzej jest przed pytaniem kiedy wiem że ono będzie, kiedy mam akurat zły dzień to po prostu umieram. Czuję jakbym miał dostać skrętu kiszek. Jak już zostanę zapytany to odpowiadam normalnie i zwykle udaje mi się powiedzieć wszystko co umiem. Nie oznacza to że lęk mnie opuszcza, może trochę spada bo dochodzi do skupienia się nad odpowiedzią. Czasami wydaje mi się jakby część mojego mózgu po prostu się wyłączała (odpowiedzialna za lęk), a pozostawała tylko ta która umożliwi mi składną odpowiedź. Po odpowiedzi jeśli dostane ocenę co najmniej dopuszczającą opadam na ławkę jak odurzony i po pewnym czasie zapominam nawet co dostałem.
Co mogę z tym zrobić? Jakaś terapia? Leki na uspokojenie i branie ich w dniu planowanego pytania? Czy po prostu olać to i pomęczyć się jeszcze te 4 miesiące do matury? Chociaż potem studia i nie wiem jak to będzie...
Co mogę z tym zrobić? Jakaś terapia? Leki na uspokojenie i branie ich w dniu planowanego pytania? Czy po prostu olać to i pomęczyć się jeszcze te 4 miesiące do matury? Chociaż potem studia i nie wiem jak to będzie...