02 Cze 2018, Sob 17:28, PID: 748644
Cześć. Długo mnie tu nie było, ponad miesiąc lub dwa. Nie bez przyczyny przez ten okres ani razu nie odpaliłam laptopa. Mam nadzieję, że osoby, którym nie dałam znać o swoich zamiarach nie obraziły się na mnie. Nie chciałam się do tego przygotowywać, jak to najczęściej mam w zamiarach zanim zrobię cokolwiek, a pójść na żywioł i sprawdzić jak sobie poradzę. Przez ten okres wzięłam się w garść w celu walki ze swoją depresją i stanami lękowymi. Nadejście wiosny i lepszej pogody sprzyja ku temu doskonale, a czytanie książki na łonie natury wpływa nie tylko pozytywnie na kondycję naszych zwojów mózgowych, ale też na całe ciało łaknące ogromnych dawek witaminy D3.
Pewnego deszczowego wieczoru natknęłam się na działo autora, Jarosława Gibasa - "Motocyklizm". Książka tłumacząca czym jest mindfullness i jak się przekłada na nas w chwili prowadzenia motocykla. Tytuł wydawał mi się bardzo "kołczowy", jak jakiś kolejny nowy twór mówców motywacyjnych zza oceanu. Postanowiłam ją kupić, no bo "motocyklizm" i "mindfullness" w tytule - what the fuck? - no i cena była spoko.
Po ukończeniu tej książki i nabraniu odpowiedniej wiedzy, a przede wszystkim przełożenia słowa "mindfullness" na naszą polską "uważność", zainteresowała mnie tytułowa literatura Ronalda Siegela.
Z każdym przeczytanym rozdziałem spróbowałam nowych technik praktykowania uważności (formalnego i nieformalnego), a przede wszystkim dzięki tej książce dowiedziałam się, że trening można skomponować wprost pod słabości, z które chcemy w sobie ujarzmić. Mi zależało głównie na pozbyciu się stereotypu, że każdy człowiek żyje z nastawieniem aby robić mi na przekór (ocenianie) oraz ze stanami stricte lękowymi sprowadzających mnie na drogę depresji (np. paranoje).
Niestety bardzo rzadko mam czas na stosowanie formalnej praktyki medytacyjnej, ale książka w bardzo dobry sposób tłumaczy jak sobie radzić w chwili gdy zaczyna brać nad nami górę nasz umysł. Obecnie wiem, że wszystko dookoła jest rzeczywistością, a lęki są tylko wytworem naszego umysłu, z którymi można sobie poradzić skupiając się na doznaniach płynących z rzeczywistości tu i teraz.
Pozytywne efekty jakie dało mi stosowanie praktyki nieformalnej (i w ramach możliwości formalnej) to:
- pogodzenie się z przeszłością
- nie patrzenie wstecz z sentymentalnym ciężarem w sercu
- umiejętność lepszego reagowania w sytuacjach spontanicznych (dokonywanie lepszych wyborów)
- odchodząca w niepamięć anhedonia i cieszenie się z małych rzeczy (np. z grilla z rodziną, z którą nie zawsze było kolorowo)
- łatwiejsze przyjmowanie porażek i nieobarczanie się nimi (czyli tzw. "cóż, stało się, żyje się dalej")
- lepszy wgląd w swoje uczucia do innych
- łatwiej jest mi się skupić na tym, co robię w danej chwili
O tym, że zmieniło się moje podejście do ludzi i życia zauważyły osoby z mojej rodziny, znajomi z pracy i pracodawca. Swoich ostępów nie uważam jako chwilowej euforii wywołanej nowym sposobem radzenia sobie z lękiem, ponieważ euforii... nie odczuwam. I to także mnie cieszy, ponieważ tak jak przygnębienie, euforia towarzyszyła mi często i była krótkotrwała. Obecnie jest radość oraz zadowolenie.
Oczywiście to, co powyżej napisałam, jest moim osobistym doświadczeniem. Praktyka uważności i medytacja mogą zależeć od osoby i stopnia rozwoju jej depresji i stanów lękowych. Jeśli jest ktoś, kto pod kilku lat nie wychodzi z domu z powodu lęku przed ludźmi, to pierw powinien się zgłosić do dobrego specjalisty. Nie zawsze jesteśmy sobie w stanie pomóc sami. Na szczęście w większości nasz stan umysłu i psychiki zależy od nas, często wystarczy CHCIEĆ, bo bez tego nawet na kibelku nic z nas nie wyjdzie.
Książkę polecam osobom w depresji, stanach lękowych, w chwilowym kryzysie oraz chcącym poradzi sobie z nałogiem.
Zostawiam ten post dla Was. Zróbcie z nim co chcecie, decyzja należy do Was.
Pozdrawiam cieplutko
Pewnego deszczowego wieczoru natknęłam się na działo autora, Jarosława Gibasa - "Motocyklizm". Książka tłumacząca czym jest mindfullness i jak się przekłada na nas w chwili prowadzenia motocykla. Tytuł wydawał mi się bardzo "kołczowy", jak jakiś kolejny nowy twór mówców motywacyjnych zza oceanu. Postanowiłam ją kupić, no bo "motocyklizm" i "mindfullness" w tytule - what the fuck? - no i cena była spoko.
Po ukończeniu tej książki i nabraniu odpowiedniej wiedzy, a przede wszystkim przełożenia słowa "mindfullness" na naszą polską "uważność", zainteresowała mnie tytułowa literatura Ronalda Siegela.
Z każdym przeczytanym rozdziałem spróbowałam nowych technik praktykowania uważności (formalnego i nieformalnego), a przede wszystkim dzięki tej książce dowiedziałam się, że trening można skomponować wprost pod słabości, z które chcemy w sobie ujarzmić. Mi zależało głównie na pozbyciu się stereotypu, że każdy człowiek żyje z nastawieniem aby robić mi na przekór (ocenianie) oraz ze stanami stricte lękowymi sprowadzających mnie na drogę depresji (np. paranoje).
Niestety bardzo rzadko mam czas na stosowanie formalnej praktyki medytacyjnej, ale książka w bardzo dobry sposób tłumaczy jak sobie radzić w chwili gdy zaczyna brać nad nami górę nasz umysł. Obecnie wiem, że wszystko dookoła jest rzeczywistością, a lęki są tylko wytworem naszego umysłu, z którymi można sobie poradzić skupiając się na doznaniach płynących z rzeczywistości tu i teraz.
Pozytywne efekty jakie dało mi stosowanie praktyki nieformalnej (i w ramach możliwości formalnej) to:
- pogodzenie się z przeszłością
- nie patrzenie wstecz z sentymentalnym ciężarem w sercu
- umiejętność lepszego reagowania w sytuacjach spontanicznych (dokonywanie lepszych wyborów)
- odchodząca w niepamięć anhedonia i cieszenie się z małych rzeczy (np. z grilla z rodziną, z którą nie zawsze było kolorowo)
- łatwiejsze przyjmowanie porażek i nieobarczanie się nimi (czyli tzw. "cóż, stało się, żyje się dalej")
- lepszy wgląd w swoje uczucia do innych
- łatwiej jest mi się skupić na tym, co robię w danej chwili
O tym, że zmieniło się moje podejście do ludzi i życia zauważyły osoby z mojej rodziny, znajomi z pracy i pracodawca. Swoich ostępów nie uważam jako chwilowej euforii wywołanej nowym sposobem radzenia sobie z lękiem, ponieważ euforii... nie odczuwam. I to także mnie cieszy, ponieważ tak jak przygnębienie, euforia towarzyszyła mi często i była krótkotrwała. Obecnie jest radość oraz zadowolenie.
Oczywiście to, co powyżej napisałam, jest moim osobistym doświadczeniem. Praktyka uważności i medytacja mogą zależeć od osoby i stopnia rozwoju jej depresji i stanów lękowych. Jeśli jest ktoś, kto pod kilku lat nie wychodzi z domu z powodu lęku przed ludźmi, to pierw powinien się zgłosić do dobrego specjalisty. Nie zawsze jesteśmy sobie w stanie pomóc sami. Na szczęście w większości nasz stan umysłu i psychiki zależy od nas, często wystarczy CHCIEĆ, bo bez tego nawet na kibelku nic z nas nie wyjdzie.
Książkę polecam osobom w depresji, stanach lękowych, w chwilowym kryzysie oraz chcącym poradzi sobie z nałogiem.
Zostawiam ten post dla Was. Zróbcie z nim co chcecie, decyzja należy do Was.
Pozdrawiam cieplutko