19 Mar 2010, Pią 15:33, PID: 199320
Witam wszystkich forumowiczów.
Jestem tu nowa, patrząc na wasze wypowiedzi niemal natychmiast miałam chęć wypowiedzenia się. Mam problemy podobne do waszych, z którymi walczę już od dawna.
Mój problem zaczął się od tego, że mam tak zwane drżenie samoistne czyli niezależnie od tego czy jestem spokojna czy zdenerwowana to drżą mi dłonie tylko nasilenie tego drgania uzależnione jest od mojego nastroju. Więc już w liceum miałam problem bo jak miałam coś przy kimś pisać to nie byłam w stanie utrzymać długopisa w ręku. Potem doszło jeszcze załatwianie spraw różnych urzędach bankach itp. Zawsze był to niesamowity stres natłok różnyc myśli i tylko chęć zapadnięcia się pod ziemię. Jakoś przez to wszystko przeszłam chodziłam od lekarza do lekarza ale pomocy konkretnej nie uzyskałam a jeden pan doktor nawet miał dobry powód do żartów z mojej osoby i to doprowadziło do tego że już chyba żadnego z tym problemem nie odwiedzę.
Mimo to jestem dziś męzatką i matką, mój sposób na drżenie rąk to praca nad samą sobą, nie unikanie stresujących mnie momentów np. ostatnio byłam poproszona na matkę chrzestną no takich rzeczy się nie odmawia no i podjełam walkę ze swoim umysłem wmawiałm sobie samej że to przecież nic takiego normalna sprawa podpisać się tylko jeden raz tak zwyczajnie no i przeżyłam jakos to poszło i nawet byłam z siebie dumna tak naprawdę i to jest mój sposób. Sposób ten spowodował że mogę w tej chwili nawet normalnie pracować bo już raz przez to się z pracy zwolniłam.
I teraz sedno sprawy - jak juz poczułam że sobie z tym radzę to pojawiło się coś innego. Mam natrętne myśli o przyszłości (wiem że to niezależne odemnie) a dokładnie o tym że będzie jakas wojna jeden wielki armagedon. Zatracam się w tych myślach wyobrażam sobie jakieś sceny straszne, nie moge nad tym zapannowac łapie doła. Nie mogę normalnie funkcjonować boję się że zaraz cos sie wydaży- mam świadomość że to jeden wielki bezsens ale to jest silniejsze odemnie. I druga sprawa jestem osobą wierzącą a nawet praktykującą i ostatnio nachodzi mnie taka myśl: sa dowody na to że Bóg istnieje no i że istnieję cywilizacja pozaziemska no i teraz tak: a jeżeli to kosmici nas stworzyli i zgóry wiedząc założyli że ludzie z zasady będą musieli w coś wierzyć to niech to będzie jakiś kult, religia no i jak ci ludzie sobie już wymyślą (oni czyli kosmici nam oczywiście podsuną w kogo wierzyć) i te wszystkie objawienia które były na ziemi to np. hologramy które nam kosmici emituję a nasza cywilizacja to ich jeden wielki eksperyment i jak stwierdzą że będzie odpowiedni moment to nas o tym poinformują.
Paranoja jakaś, czy uważacie że moja podświadomość specjalnie tak zadziałała bo z koro na jednym polu się nie udało to spróbowała na drugim nie potrafię rozgryźć sama siebie.
Jestem tu nowa, patrząc na wasze wypowiedzi niemal natychmiast miałam chęć wypowiedzenia się. Mam problemy podobne do waszych, z którymi walczę już od dawna.
Mój problem zaczął się od tego, że mam tak zwane drżenie samoistne czyli niezależnie od tego czy jestem spokojna czy zdenerwowana to drżą mi dłonie tylko nasilenie tego drgania uzależnione jest od mojego nastroju. Więc już w liceum miałam problem bo jak miałam coś przy kimś pisać to nie byłam w stanie utrzymać długopisa w ręku. Potem doszło jeszcze załatwianie spraw różnych urzędach bankach itp. Zawsze był to niesamowity stres natłok różnyc myśli i tylko chęć zapadnięcia się pod ziemię. Jakoś przez to wszystko przeszłam chodziłam od lekarza do lekarza ale pomocy konkretnej nie uzyskałam a jeden pan doktor nawet miał dobry powód do żartów z mojej osoby i to doprowadziło do tego że już chyba żadnego z tym problemem nie odwiedzę.
Mimo to jestem dziś męzatką i matką, mój sposób na drżenie rąk to praca nad samą sobą, nie unikanie stresujących mnie momentów np. ostatnio byłam poproszona na matkę chrzestną no takich rzeczy się nie odmawia no i podjełam walkę ze swoim umysłem wmawiałm sobie samej że to przecież nic takiego normalna sprawa podpisać się tylko jeden raz tak zwyczajnie no i przeżyłam jakos to poszło i nawet byłam z siebie dumna tak naprawdę i to jest mój sposób. Sposób ten spowodował że mogę w tej chwili nawet normalnie pracować bo już raz przez to się z pracy zwolniłam.
I teraz sedno sprawy - jak juz poczułam że sobie z tym radzę to pojawiło się coś innego. Mam natrętne myśli o przyszłości (wiem że to niezależne odemnie) a dokładnie o tym że będzie jakas wojna jeden wielki armagedon. Zatracam się w tych myślach wyobrażam sobie jakieś sceny straszne, nie moge nad tym zapannowac łapie doła. Nie mogę normalnie funkcjonować boję się że zaraz cos sie wydaży- mam świadomość że to jeden wielki bezsens ale to jest silniejsze odemnie. I druga sprawa jestem osobą wierzącą a nawet praktykującą i ostatnio nachodzi mnie taka myśl: sa dowody na to że Bóg istnieje no i że istnieję cywilizacja pozaziemska no i teraz tak: a jeżeli to kosmici nas stworzyli i zgóry wiedząc założyli że ludzie z zasady będą musieli w coś wierzyć to niech to będzie jakiś kult, religia no i jak ci ludzie sobie już wymyślą (oni czyli kosmici nam oczywiście podsuną w kogo wierzyć) i te wszystkie objawienia które były na ziemi to np. hologramy które nam kosmici emituję a nasza cywilizacja to ich jeden wielki eksperyment i jak stwierdzą że będzie odpowiedni moment to nas o tym poinformują.
Paranoja jakaś, czy uważacie że moja podświadomość specjalnie tak zadziałała bo z koro na jednym polu się nie udało to spróbowała na drugim nie potrafię rozgryźć sama siebie.