No ze szkoły, którą już zmieniłem (przymus od górny), ale mówię ogólnie o sytuacji, gdzie zawsze gdziekolwiek już nie pójdę coś się nie udaje. Pomimo moich jak najlepszych szczerych chęci
Za dużo planujesz i wtedy jak coś nie wyjdzie, to jesteś rozczarowany. Poza tym, może za dużo oczekujesz od ludzi.
Ja, jak organizuję jakąś małą imprezkę, piszę do około 3-4 razy więcej ludzi niż się spodziewam, że na niej będzie. Inni mają różne plany, zawiechy, swoje problemy itp.
Co do samej zabawy-bądźmy szczerzy, 9 na 10 imprez jest takich, że zastanawiasz się, dlaczego w ogóle wyszedłeś z domu. Ale ta jedna rekompensuje ci pozostałe.
Natomiast jeśli chodzi o to, że odczuwasz ulgę, gdy wyjście nie wypala, to bardzo dobrze cię rozumiem. Oczywiście są ludzie i sytuacje, których tak lubię, że jest odwrotnie, ale generalnie gdzieś w głębi lepiej się czuję we własnym towarzystwie. Niestety, coś wewnątrz w nas potrzebuje ludzi i tu leży nasza tragedia.
Co do książki "Sekret" to mam mieszane uczucia. Na poziomie psychologicznym ok, ale ten poziom magiczny, hmm. Polecam "Klucz do sekretu" J.Vittae, prezentujący ograniczenia psychologiczne, przez które techniki zawarte w sekrecie mogą nie działać i jak je obejść.
Mniej więcej wiem, co czujesz tyle, że u mnie jest tak, że nawet z przyjaciółmi mi się nie chce wychodzić, czasem żałuję, że ich zaprosiłam albo, że to ja do nich idę. Po prostu nie chce mi się mentalnie. A potem okazuje się, że świetnie się bawiłam- w końcu to ludzie, którzy rozumieją mnie bez słów.
Zawsze męczyły mnie takie wyjścia przez to, że byłam jedyna niepijąca... I krzywo się na mnie patrzyli i zupełnie odechciało mi się- poza tym rozmawianie o kretynizmach zawsze mnie nudziło. Lubię rozmowy o niczym, ale nie o durnych rzeczach.
Teraz mam swoją grupę ludzi, znamy się tyle samo, jedziemy na tym samym wózku (ten sam kierunek) i jakoś robi się fajnie.
Czasem trzeba znaleźć swoich ludzi. Ja długo męczyłam się z pewną dziewczyną, którą bardzo lubiłam, ale była z innej bajki.
Moja rada:
Nie rób nic na siłę, ale postaraj się czasem gdzieś iść. Nie myśl za dużo, nie planuj- może zaplanować swoje gesty i zachowania, ale nie cudze. Wizualizacja to dobre narzędzie, ale jeśli chodzi O MNIE, a nie o moje otoczenie. Pamiętaj, że zmieniając siebie zmieniasz nastawienie innych i też masz wpływ na wiele rzeczy.
I nie myśl tyle o gestach, idź z prądem i dobrze się baw. Ja też lubiłam swój pokój i kocham go do tej pory, ale już w nim nie mieszkam a obecny mnie męczy i duszę się w nim- mając do wyboru niewolę i duchotę a ludzi, wybrałam to drugie- i nie żałuję.
Nie dałam Ci rady i znowu pisałam o sobie, taki egocentryzm, ale myślę sobie, że ciężko podać suchą radę... W momencie kiedy znajdziesz 'swoich' będziesz chciał z nimi spędzać czas