21 Paź 2010, Czw 15:00, PID: 226081
Witam wszystkich.
Udało się. Fobii nie mam. Ani społecznej, ani żadnej innej. Udało mi się radykalnie obniżyć poziom lęku i wreszcie zdobyć upragnione poczucie bezpieczeństwa. Zawsze i w każdej sytuacji. No może w prawie każdej :-D Zajęło mi to coś koło roku walki ze swoimi demonami. Co mi pomogło najbardziej? Hm, chyba... strach. Strach, że to już koniec. Że jeśli się nie zmienię, to stoczę się na samo dno. Teraz nie mogę uwierzyć, że mogłem być tak głupi. Że mogłem się bać ludzi. Ludzi, którzy mnie nie krzywdzili; którzy chcieli się ze mną zaprzyjaźnić. O, właśnie kolega ze Świnoujścia zadzwonił i pyta czy wybiorę się na mecz Lecha Poznań z Manchesterem City 4 listopada. Poważnie to rozważam, zobaczę tylko czy będzie mi się chciało. A kiedyś czułbym, że nie mogę... Czułbym jakiś irracjonalny lęk. Nigdy właściwie nie byłem na meczu, więc prawdopodobnie pojadę. W końcu wiem, że będę się tam dobrze bawić :-) I to bez względu na to, czy się to innym podoba czy nie... W ten weekend jadę do Łodzi, w następny do Krakowa. A w zeszły weekend byłem w Warszawie. Hm, w Poznaniu jeszcze nie byłem... Aha, w tym roku byłem jeszcze nad morzem - w Gdyni na festiwalu Heineken i w górach, w Ustrzykach Dolnych na kursie instruktora szachowego. I jeszcze w kilku innych mniejszych miastach. Wszędzie spotkałem ciekawych ludzi. Dogadałem się bez większego problemu. Nie musiałem wiele mówić, wystarczyło słuchać. Tylko laski mi się nie udało żadnej poderwać Tego mi się jeszcze nie udało nauczyć. Ale wszystko przede mną... A wcześniej... bałem się wyjść z domu. A tak w ogóle to mi się nudzi w domu. Mam tyle książek, które chciałbym przeczytać. Od jakiegoś czasu mi się chce czytać!! W listopadzie wracam do Londynu do pracy. Właściwie nie chcę, ale trzeba zarabiać na siebie jeśli można. Od roku nie pracuję i tylko wydaję. Znajomy ma w Londynie restaurację i załatwił mi pracę. Z wyspy św. Heleny jest :-D Mam koleżankę z Londynu, która pracuje jako stewardessa i co weekend do Singapuru lata. Wow, zazdroszczę jej. Ta to się nie boi :-D W Argentynie była na wczasach. Ale właściwie to ja domator jestem. Lubię być w domu. Ale musiałem do ludzi wyjść, żeby ich poznać i przekonać się, że nie są tacy groźni. Większość przynajmniej. Najgorsze jest to, że dalej nie mam przyjaciół :-( Ale teraz się z tym dobrze czuje :-D W końcu najlepszego przyjaciela już znalazłem i lepszego nie znajdę. Jest przy mnie cały czas. To ja nim jestem. Przy nim czuję się bezpiecznie. Nie jest doskonały. Popełnia mnóstwo błędów i denerwuje mnie czasami. Ale mu przebaczam. W końcu nie mam nikogo innego, kto by mnie pocieszał, zachęcał i rozweselał mnie. A jak dba o mnie. Każe mi chodzić wcześnie spać i pozwala mi spać do późna rano. A jak mi się śpi dobrze :-) Najchętniej bym z łóżka nie wychodził, ale trzeba się też pobawić trochę. W końcu życie to zabawa. Na dobrą sprawę jest tym, czym chcesz, żeby było, jeśli tylko się nie boisz stawić mu czoła.
W życiu najważniejsza jest pasja. Trzeba robić coś co się lubi. Najlepiej, żeby było to coś, co pomaga innym ludziom. W końcu jesteś tyle wart, ile możesz z siebie dać innym. A to znaczy, że trzeba przestać się bać. Przestać unikać życia i zacząć żyć tak, by inni byli nam wdzięczni.
Najbardziej żal mi wrażliwych udzi, którzy chcieliby coś z siebie dać światu, a nie mogą, bo blokuje ich lęk. Lęk przed życiem. Duński filozof Søren Kierkegaard powiedział: Do tego, żeby żyć zwyczajnie, trzeba mieć wiele odwagi. Odwagi by wziąć odpowiedzialność za swoje życie i uczynić z niego coś wartościowego. Trzeba żyć, a nie tylko istnieć (Plutarch).
Udało się. Fobii nie mam. Ani społecznej, ani żadnej innej. Udało mi się radykalnie obniżyć poziom lęku i wreszcie zdobyć upragnione poczucie bezpieczeństwa. Zawsze i w każdej sytuacji. No może w prawie każdej :-D Zajęło mi to coś koło roku walki ze swoimi demonami. Co mi pomogło najbardziej? Hm, chyba... strach. Strach, że to już koniec. Że jeśli się nie zmienię, to stoczę się na samo dno. Teraz nie mogę uwierzyć, że mogłem być tak głupi. Że mogłem się bać ludzi. Ludzi, którzy mnie nie krzywdzili; którzy chcieli się ze mną zaprzyjaźnić. O, właśnie kolega ze Świnoujścia zadzwonił i pyta czy wybiorę się na mecz Lecha Poznań z Manchesterem City 4 listopada. Poważnie to rozważam, zobaczę tylko czy będzie mi się chciało. A kiedyś czułbym, że nie mogę... Czułbym jakiś irracjonalny lęk. Nigdy właściwie nie byłem na meczu, więc prawdopodobnie pojadę. W końcu wiem, że będę się tam dobrze bawić :-) I to bez względu na to, czy się to innym podoba czy nie... W ten weekend jadę do Łodzi, w następny do Krakowa. A w zeszły weekend byłem w Warszawie. Hm, w Poznaniu jeszcze nie byłem... Aha, w tym roku byłem jeszcze nad morzem - w Gdyni na festiwalu Heineken i w górach, w Ustrzykach Dolnych na kursie instruktora szachowego. I jeszcze w kilku innych mniejszych miastach. Wszędzie spotkałem ciekawych ludzi. Dogadałem się bez większego problemu. Nie musiałem wiele mówić, wystarczyło słuchać. Tylko laski mi się nie udało żadnej poderwać Tego mi się jeszcze nie udało nauczyć. Ale wszystko przede mną... A wcześniej... bałem się wyjść z domu. A tak w ogóle to mi się nudzi w domu. Mam tyle książek, które chciałbym przeczytać. Od jakiegoś czasu mi się chce czytać!! W listopadzie wracam do Londynu do pracy. Właściwie nie chcę, ale trzeba zarabiać na siebie jeśli można. Od roku nie pracuję i tylko wydaję. Znajomy ma w Londynie restaurację i załatwił mi pracę. Z wyspy św. Heleny jest :-D Mam koleżankę z Londynu, która pracuje jako stewardessa i co weekend do Singapuru lata. Wow, zazdroszczę jej. Ta to się nie boi :-D W Argentynie była na wczasach. Ale właściwie to ja domator jestem. Lubię być w domu. Ale musiałem do ludzi wyjść, żeby ich poznać i przekonać się, że nie są tacy groźni. Większość przynajmniej. Najgorsze jest to, że dalej nie mam przyjaciół :-( Ale teraz się z tym dobrze czuje :-D W końcu najlepszego przyjaciela już znalazłem i lepszego nie znajdę. Jest przy mnie cały czas. To ja nim jestem. Przy nim czuję się bezpiecznie. Nie jest doskonały. Popełnia mnóstwo błędów i denerwuje mnie czasami. Ale mu przebaczam. W końcu nie mam nikogo innego, kto by mnie pocieszał, zachęcał i rozweselał mnie. A jak dba o mnie. Każe mi chodzić wcześnie spać i pozwala mi spać do późna rano. A jak mi się śpi dobrze :-) Najchętniej bym z łóżka nie wychodził, ale trzeba się też pobawić trochę. W końcu życie to zabawa. Na dobrą sprawę jest tym, czym chcesz, żeby było, jeśli tylko się nie boisz stawić mu czoła.
W życiu najważniejsza jest pasja. Trzeba robić coś co się lubi. Najlepiej, żeby było to coś, co pomaga innym ludziom. W końcu jesteś tyle wart, ile możesz z siebie dać innym. A to znaczy, że trzeba przestać się bać. Przestać unikać życia i zacząć żyć tak, by inni byli nam wdzięczni.
Najbardziej żal mi wrażliwych udzi, którzy chcieliby coś z siebie dać światu, a nie mogą, bo blokuje ich lęk. Lęk przed życiem. Duński filozof Søren Kierkegaard powiedział: Do tego, żeby żyć zwyczajnie, trzeba mieć wiele odwagi. Odwagi by wziąć odpowiedzialność za swoje życie i uczynić z niego coś wartościowego. Trzeba żyć, a nie tylko istnieć (Plutarch).