20 Kwi 2008, Nie 18:51, PID: 20460
Nikt z moich najbliższych nie wiem, że mam fs. Ani mama, ani przyjaciele. Nikt…Kiedy trafiłam na to forum zaczęło mi to ciążyć…pewnie dlatego, że wcześniej miałam jeszcze nadzieję, że to może nie to, a tak potwierdziły się moje najgorsze przypuszczenia.
Od tego momentu strasznie chodziłam struta... Koleżanka pytała, co mi jest, ale ja nie byłam w stanie jej powiedzieć. Momentalnie łzy napływały mi do oczu i jakaś gula stawała w gardle. Nie mogłam…nie wiem, czego się boję…najgorsze jest to, że inna moja znajoma zwierzyła mi się ze swoich problemów. Powiedziała, że chodzi na terapię i że jest lepiej (nie jest chora na fs). Ja nie potrafię jej tego powiedzieć, a ona wie, że coś jest nie tak. Nie chcę żeby pomyślała sobie, że jej nie ufam…a może właśnie tak jest?...
Zastanawiałam się jak by to było, gdyby ktoś wiedział. Chyba najbardziej boję się litości…nie wiem dlaczego, ale tak właśnie sobie to wyobrażam, że stoję np. na środku grupy czytając jakiś referat, a ona sobie myśli: „Biedna to przez tą fobię tak się denerwuje. To straszne”. Boję się, że od momentu jak ktoś się o tym dowie, nie będzie mnie traktował normalnie. Jak będą chcieli iść na piwo w większym gronie to już nie będą pytać „Idziesz z nami?” tylko „Jesteś w stanie iść z nami? Bo jak nie, nie będę nalegać. Rozumiem, że możesz się bać”. I mimo, że nie mam już większego problemu wyjść z większą grupą na piwo to zacznę go mieć na nowo…
A mama? Jej to już w ogóle boję się powiedzieć. Sama leczyła się na nerwicę lękowo-depresyjną po śmierci taty, a teraz to… Jej jedyna córka…jakby mało miała problemów...znowu zacznie szukać winnych…nie chcę żeby wiedziała. Czy wasi rodzice, przyjaciele wiedzą? Nie chodzi mi o wypisanie sobie na czole „mam socjofobię”, ale czy w ogóle komuś powiedzieliście i czy Wam to pomogło? Jak te osoby zareagowały? Wspierały was, czy wręcz przeciwnie, odsunęły się od was?
Przepraszam jeśli post o takiej tematyce już się pojawił. Przyznaje, wszystkich nie czytałam…
Od tego momentu strasznie chodziłam struta... Koleżanka pytała, co mi jest, ale ja nie byłam w stanie jej powiedzieć. Momentalnie łzy napływały mi do oczu i jakaś gula stawała w gardle. Nie mogłam…nie wiem, czego się boję…najgorsze jest to, że inna moja znajoma zwierzyła mi się ze swoich problemów. Powiedziała, że chodzi na terapię i że jest lepiej (nie jest chora na fs). Ja nie potrafię jej tego powiedzieć, a ona wie, że coś jest nie tak. Nie chcę żeby pomyślała sobie, że jej nie ufam…a może właśnie tak jest?...
Zastanawiałam się jak by to było, gdyby ktoś wiedział. Chyba najbardziej boję się litości…nie wiem dlaczego, ale tak właśnie sobie to wyobrażam, że stoję np. na środku grupy czytając jakiś referat, a ona sobie myśli: „Biedna to przez tą fobię tak się denerwuje. To straszne”. Boję się, że od momentu jak ktoś się o tym dowie, nie będzie mnie traktował normalnie. Jak będą chcieli iść na piwo w większym gronie to już nie będą pytać „Idziesz z nami?” tylko „Jesteś w stanie iść z nami? Bo jak nie, nie będę nalegać. Rozumiem, że możesz się bać”. I mimo, że nie mam już większego problemu wyjść z większą grupą na piwo to zacznę go mieć na nowo…
A mama? Jej to już w ogóle boję się powiedzieć. Sama leczyła się na nerwicę lękowo-depresyjną po śmierci taty, a teraz to… Jej jedyna córka…jakby mało miała problemów...znowu zacznie szukać winnych…nie chcę żeby wiedziała. Czy wasi rodzice, przyjaciele wiedzą? Nie chodzi mi o wypisanie sobie na czole „mam socjofobię”, ale czy w ogóle komuś powiedzieliście i czy Wam to pomogło? Jak te osoby zareagowały? Wspierały was, czy wręcz przeciwnie, odsunęły się od was?
Przepraszam jeśli post o takiej tematyce już się pojawił. Przyznaje, wszystkich nie czytałam…