14 Gru 2010, Wto 18:12, PID: 231835
Czy też czujecie lęk przed wyjazdami i unikacie ich. U mnie ten problem był całe życie tylko z różnym nasileniem np. w czasach szkoły podstawowej mogłem sam chodzić po mieście i jakoś specjalnie nie czułem lęku, ale wyjazd np. na kolonie, jak rodzice chcieli mnie wysłać, budził u mnie lęk i nigdy nie chciałem jechać. Problem ten nasilił się kiedy byłem w gimnazjum i liceum - doszło do tego, że bałem się nawet opuszczać dom, a nawet pokój. Chodziłem tylko do szkoły i z powrotem, bo to była rutynowa codzienna droga do przejścia, ale pójście np. do sklepu jeśli tego nie planowałem było dla mnie straszne. Kiedy szedłem na studia bałem się jak to będzie z jeżdżeniem autobusem na drugi koniec miasta - umierałem ze strachu. Po jakimś czasie się jednak oswoiłem i dzisiaj mogę spokojnie i bez nerwów przejść się po całym mieście. Unikam jednak wychodzenia wieczorami - po 20.00 - 21.00. Dalej mam jednak problem z dłuższymi wyjazdami. Jeśli jadę z kimś to jest ok., ale jak mam jechać sam to kaszana - strach bierze górę. Ogólnie w ciągu swojego życia nie wyjeżdżałem dalej niż na 150 - 200 km od domu, nad morzem, ani w górach nigdy nie byłem, poza domem , na wyjeździe, spałem tylko raz - i to jak byłem w zerówce. Dla mnie to poważny problem - nie mogę się udzielać na kółkach studenckich, chociaż bym chciał, bo to wiąże się z wyjazdami konferencyjnymi, nie mogę się z nikim spotykać, bo jak wiadomo życie towarzyskie rozkwita w nocy a ja wtedy nie wychodzę z domu, bo się boję. Raz w życiu spotykałem się przez pewien czas z dziewczyną - byliśmy parą, ale ona mieszkała poza miastem, a poza tym lubiła podróżować. Ja nie mogłem ani do niej pojechać, ani nigdzie jej zabrać. Wstydziłem się jej powiedzieć o tym, że ja po prostu się boję, dlatego zerwałem z nią (najgorsze było to, że wclae nie chciałem, ale musiałem, bo ona naciskała, żebym przyjechał do niej na świeta, bo chciała mnie przedstawic rodzicom. Próbowałem jej delikatnie powiedzieć, że nie lubie wyjazdów i że nie znam drogi i wolałbym żeby ona pojechała ze mną, ale ona uznała, że się wymiguje - dla niej było chyba nie pojęta, że można bać się wyjazdu na ok. 80 km.). Ten mój problem zawsze utrudniał życie towarzyskie. Zawsze musiałem kłamać kiedy znajomi chwalili się swoimi podróżami. Wymyślałem historie, ze niby byłem w Atenach, Syrakuzach itd. - dużo czytam więc łatwo szło mi wymyślanie takich historyjek. Zawsze miałem kompleks na tym punkcie Chciałbym zaznaczyć, że w poradni młodzieżowej stwierdzono mi, że jestem neurotykiem i introwertykiem i zalecano terapie, ale się nie leczyłem - bałem się tam chodzić. Mam 22 lata i boję się, że ngdy nie będęnormalny
PS. Dla tych, którzy mają podobny problem mogę na pocieszenie podać historię cesarza rzymskiego Justyniana I, który zdradzał objawy agorafobii - po opuszczeniu swojej rodzinnej wioski i przyjechaniu do Konstantynopola nie opuszczał go praktycznie do śmierci - nawet w okresie rewolucji Nika nie uciekł ze stolicy, jedynie jako starzec wyjechał raz na pielgrzymkę. Jak widać nie trzeba być podróżnikiem, żeby zapisać się w historii. Tym pozytywnym akcentem chciałbym zakończyć. Mam nadzieje, ze podzielicie się swoimi opiniami jeśli też macie podobne problemy.
PS. Dla tych, którzy mają podobny problem mogę na pocieszenie podać historię cesarza rzymskiego Justyniana I, który zdradzał objawy agorafobii - po opuszczeniu swojej rodzinnej wioski i przyjechaniu do Konstantynopola nie opuszczał go praktycznie do śmierci - nawet w okresie rewolucji Nika nie uciekł ze stolicy, jedynie jako starzec wyjechał raz na pielgrzymkę. Jak widać nie trzeba być podróżnikiem, żeby zapisać się w historii. Tym pozytywnym akcentem chciałbym zakończyć. Mam nadzieje, ze podzielicie się swoimi opiniami jeśli też macie podobne problemy.