14 Mar 2011, Pon 14:17, PID: 243582
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14 Mar 2011, Pon 14:19 przez frezja.)
Mając FS trudno mi określić co może znaczyć taka sytuacja, i jak to interpretować, więc powiedzcie sami.
Jakiś czas temu dostałam zaproszenie od jednego znajomego do knajpy, (on ma dziewczynę, więc to nie jest kwestia spraw płciowych, tylko po prostu znajomości). Nie znam go zbyt dobrze, powiedzmy że jest jakimś tam znajomym z przeszłości. Miało też być parę jego znajomych osób. Więc pomyślałam, ok czemu nie, zobaczymy co będzie.
Z nim nie widziałam się już jakiś rok czasu, więc w sumie trochę wody upłynęło i mieliśmy o czym pogadać - ja w każdym razie nastawiłam się pozytywnie. Przyszliśmy mniej więcej w podobnym czasie, a na miejscu była już jakaś tam jego koleżanka. No więc siadamy do stolika, przedstawiamy się i zaczyna się rozmowa. On rozmawia z nią w najlepszego, ja siedzę obok i trochę dziwnie się czuję. Zagaduję go o coś tam, ale rozmowa i tak w sumie odbywa się między nimi. Wtrącam coś tam żeby jakoś zaznaczyć siebie że tam jestem. I tak rozmowa toczy się przez pierwsze 15 minut. Spodziewałam się czegoś mniej więcej: "o cześć! co u ciebie słychać? kopę czasu się nie widzieliśmy, opowiadaj!" a było mniej więcej, on rozmawia z kimś innym i gdzieś po dłuższym czasie zagaduje, ale w sumie to nie jest bardzo zaitneresowany, tylko tak o. Więc... po kiego ja tam wogóle mam być? ?
Jak to rozumieć, myślę, jak się kogoś zaprasza kogo się nie widziało to chce się z nim rozmawiać, zwłaszcza jak ta osoba nie zna praktycznie nikogo z towarzystwa. Potem przyszło parę innych osób i w sumie każdy rozmawiał o jakiś duperelach, jakoś tam wgryzałam się w tematy i potem było w miarę ok.
Co mam na myśli, nie chciałam dać się zażenować tym marnym startem spotkania, dużo wysiłku mnie to kosztowało, ale tu nie o to chodzi. Nie rozumiem intencji takiej osoby, nie wiem jak to odczytać i czy to jest normalne. Z mojej perspektywy uważałabym to za nieuprzejme i sama nie zrobiłabym tak wobec zaproszonej osoby, nawet jeśli to nie jest nikt bardzo dla mnie ważny. Ale może ludzie bez FS tak nie myślą i inaczej patrzą na te sprawy. Nie mam pojęcia. W każdym razie, mimo że później na tym spotkaniu atmosfera była przyjemna, to jakoś nie mam ochoty tego powtarzać, znowu być świadkiem siebie samej w roli "w sumie niepotrzebnej koleżanki". O co w tym chodzi?
Jakiś czas temu dostałam zaproszenie od jednego znajomego do knajpy, (on ma dziewczynę, więc to nie jest kwestia spraw płciowych, tylko po prostu znajomości). Nie znam go zbyt dobrze, powiedzmy że jest jakimś tam znajomym z przeszłości. Miało też być parę jego znajomych osób. Więc pomyślałam, ok czemu nie, zobaczymy co będzie.
Z nim nie widziałam się już jakiś rok czasu, więc w sumie trochę wody upłynęło i mieliśmy o czym pogadać - ja w każdym razie nastawiłam się pozytywnie. Przyszliśmy mniej więcej w podobnym czasie, a na miejscu była już jakaś tam jego koleżanka. No więc siadamy do stolika, przedstawiamy się i zaczyna się rozmowa. On rozmawia z nią w najlepszego, ja siedzę obok i trochę dziwnie się czuję. Zagaduję go o coś tam, ale rozmowa i tak w sumie odbywa się między nimi. Wtrącam coś tam żeby jakoś zaznaczyć siebie że tam jestem. I tak rozmowa toczy się przez pierwsze 15 minut. Spodziewałam się czegoś mniej więcej: "o cześć! co u ciebie słychać? kopę czasu się nie widzieliśmy, opowiadaj!" a było mniej więcej, on rozmawia z kimś innym i gdzieś po dłuższym czasie zagaduje, ale w sumie to nie jest bardzo zaitneresowany, tylko tak o. Więc... po kiego ja tam wogóle mam być? ?
Jak to rozumieć, myślę, jak się kogoś zaprasza kogo się nie widziało to chce się z nim rozmawiać, zwłaszcza jak ta osoba nie zna praktycznie nikogo z towarzystwa. Potem przyszło parę innych osób i w sumie każdy rozmawiał o jakiś duperelach, jakoś tam wgryzałam się w tematy i potem było w miarę ok.
Co mam na myśli, nie chciałam dać się zażenować tym marnym startem spotkania, dużo wysiłku mnie to kosztowało, ale tu nie o to chodzi. Nie rozumiem intencji takiej osoby, nie wiem jak to odczytać i czy to jest normalne. Z mojej perspektywy uważałabym to za nieuprzejme i sama nie zrobiłabym tak wobec zaproszonej osoby, nawet jeśli to nie jest nikt bardzo dla mnie ważny. Ale może ludzie bez FS tak nie myślą i inaczej patrzą na te sprawy. Nie mam pojęcia. W każdym razie, mimo że później na tym spotkaniu atmosfera była przyjemna, to jakoś nie mam ochoty tego powtarzać, znowu być świadkiem siebie samej w roli "w sumie niepotrzebnej koleżanki". O co w tym chodzi?