27 Mar 2011, Nie 11:02, PID: 245765
Ja tam nieustannie zabawiam ludzi historyjkami o zdrowym żywieniu i zaskakującymi faktami z życia pierwotniaków .
27 Mar 2011, Nie 11:02, PID: 245765
Ja tam nieustannie zabawiam ludzi historyjkami o zdrowym żywieniu i zaskakującymi faktami z życia pierwotniaków .
31 Mar 2011, Czw 11:28, PID: 246463
Byłam dzisiaj w podobnej sytuacji co autorka wątku i zauważyłam, że niektórzy ludzie potrafią być chamscy. Sytuacja w pracy. Jesteśmy trzy kobiety w jednym pomieszczeniu. Jedna z nich nadaje jak najęta, druga słucha, ja próbuję wtrącić swoje zdanie, ta pierwsza mi przerywa za każdym razem, gdy się odezwę. Raz udało mi się wtrącić zdanie, bez odzewu, jak by mnie nie było. Doszłam do wniosku, że to nie moja wina, że ktoś jest chamski i mnie ignoruje, przestałam się odzywać, po co się odzywać, jeśli drugiej osoby nie interesuje co mamy do powiedzenia, szkoda strzępić język. Zastanowiłam się, po co ja na siłę chcę rozmawiać z kimś, kogo nawet nie lubię i dołuję się zachowaniem osoby, która za mną nie przepada? Potrzebuję akceptacji osób, które mnie olewają? Zła jestem na siebie za to, że tak się zachowuję. Od dzisiaj rozmawiam tylko z tymi, którzy mnie lubią.
31 Mar 2011, Czw 12:15, PID: 246469
Takich sytuacji miałam wiele. Na tyle, że zaczęłam wytłumaczać to na różne sposoby. To może być, że tak jak piszesz ktoś faktycznie jest chamski i niemiły. To może być, że tak się zagadały że takie wtrącenia nie były przez nich słyszane. Może być że nie było to "w ich stylu" i nie na ich fali.
Próbowałam to jakoś odnieść do siebie i chyba jest w róznych sytuacjach po trochę wszystkiego. Doszłam też do wniosku że większość ludzi działa na innej fali niż ja. Też nie z każdym potrafię pogadać o duperelach na dłuższą metę, chyba że kogoś dobrze znam to wtedy to jakby przychodzi łatwiej. I też miałam to, skoro ich nie lubię, bo i tak ignorują co się mówi, to po co się do nich odzywać. Tyle że później zauważyłam, że to duużo ludzi dookoła, i np. praktycznie wszyscy ci ludzie w pracy. Z drugiej strony, takie nie-gadanie może powodować że ludzie autentycznie się do nas zniechęcą, bo może oni nie robią tego świadomie, a tu spotkają się ze świadomym nie-gadaniem. Jakoś doświadczenie z ostatniej pracy mi mówi, że chyba warto dla pozorów i świętego spokoju zachować choćby koleżeńską stopę. To nie gra ze mną bo nie lubię robić nic wbrew sobie, ale tu wyważam parę czynników i wychodzi że lepiej mieć spokój w pracy, gdzie spędza się większość swojego czasu. O ile to jest możliwe przy FS, kiedy grają różne cięższe emocje. Powodzenia i wytrwałości aneczka36
31 Mar 2011, Czw 12:25, PID: 246470
Też miałam taką sytuację. Wyszłam po prostu. Nie będę siedzieć w towarzystwie, w którym się nudzę i nawzajem. Zagadywanie kończyło się słowem na odczepne.
Na drugi dzień kolega wyskoczył z pytaniem czemu się obraziłam i że to było bardzo dziwne z mojej strony, że nie chciałam siedzieć wśród jego znajomych i patrzeć w sufit. Na nie które znajomości szkoda czasu ; )
31 Mar 2011, Czw 19:25, PID: 246529
Dzięki frezjo :-), nie zniechęcam się i Ty też się nie zniechęcaj.
Napiszę trochę więcej o tej sytuacji. Jedna koleżanka mało się odzywała, była słuchaczem, druga nadawała do niej o komputerach, bo chce sobie kupić laptop i radziła się jej jakiej firmy jest najlepszy. Siedziałyśmy razem przy jednym stoliku.Ta spokojna nie bardzo znała się na temacie, ja więcej, więc próbowałam poradzić tej co dużo mówiła, jaki jest najlepszy, bo też niedawno kupiłam laptop, trochę wiedziałam na ten temat, ale nie chciała mnie słuchać, na koniec zadecydowała, jakiej firmy kupi i okazało się, że to najgorsza, bo tej firmy się psują, próbowałam ją ostrzec, ale mi przerwała, nie słuchała. Zadecydowałam, że od dziś będę ją ignorować. Prawda, że niegadanie zniechęca do nas innych, tylko myślę, że musimy odróżnić, kto jest nam życzliwy a kto nie i starać się, szukać do rozmowy tych co nam dobrze życzą. paris, wyjście z z towarzystwa może być dobrym pomysłem, ważne jest chyba to, abyśmy sami się dobrze czuli ze sobą i niczego nie udawali. Nie wiem, czy to trafne spostrzeżenie, ale zauważyłam, że człowiek świadomie lub nie może okazywać wyższość i ignorancję temu, kto jest od niego słabszy psychicznie, niektórzy robią to z premedytacją. Skąd się to bierze?
31 Mar 2011, Czw 19:37, PID: 246530
aneczka36 napisał(a):Nie wiem, czy to trafne spostrzeżenie, ale zauważyłam, że człowiek świadomie lub nie może okazywać wyższość i ignorancję temu, kto jest od niego słabszy psychicznie, niektórzy robią to z premedytacją. Skąd się to bierze? Chyba mylisz pojęcia. Silny psychicznie, to jest ktoś, kto przeżył coś przerażającego i nadal jakoś się trzyma, a nie ktoś, kto uznaje się za lepszego od innych i demonstruje swoją 'wyższość' (co jest raczej oznaką głębokich kompleksów). Idąc Twoim tokiem rozumowania, to silni psychicznie są np. dresiarze, którzy napadają gimnazjalistów i kradną im komórki.
03 Kwi 2011, Nie 13:11, PID: 246865
Skąd ja to znam
Rok temu byłem z dwoma starymi przyjaciółmi (od kilku lat mieszkamy w różnych miastach) na wyjeździe na rozdanie nagród na pewnym konkursie. Sytuacja bardzo podobna, byłem przez nich olewany. Również bałem się zareagować, bo mi się wydawało, że nadinterpretowałem te fakty. Ale myślę, że po roku jestem już w stanie ocenić to obiektywnie i nadal uważam, że zostałem potraktowany przez nich niewłaściwie. Sytuacje takie miewam dosyć często, jak tematy rozmowy schodzą na sfery towarzyskie lub sportowe. Nie można bez przerwy rozmawiać o tym, co było zadane do domu lub co się zdarzyło na lekcji, a niestety moje życie składa się jedynie ze szkoły i domu. Więc się automatycznie wyłączam bo nie mam nic do powiedzenia
04 Kwi 2011, Pon 16:37, PID: 246979
zastanawiałam się nad tym, co znaczy siła psychiczna i nie bardzo potrafię to wyjaśnić, ale wiem, że przy niektórych osobach czuje się ważna, pewna siebie a przy innych jestem cichą szarą myszką, piszę na podstawie swoich odczuć, mnie nie przyszło by nawet do głowy wykorzystywać swoją przewagę a są ludzie, którzy czują się przy mnie lepsi i to wykorzystują. Nie wiem, może źle myślę...
04 Kwi 2011, Pon 18:50, PID: 246991
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04 Kwi 2011, Pon 19:04 przez frezja.)
To chyba wszystko zależy od człowieka. Mamy dość czuły zmysł odbioru drugiej osoby, i o ile nie przyćmiewa go jakiś nagły strach, to uważam że potrafimy dobrze wyczuć innych. Czasem chyba aż za dobrze.
I tak właśnie, łatwo da się odczuć jeśli ktoś traktuje nas na równi, albo jeśli traktuje nas z góry. Inni też nas wyczuwają, jaką mamy pewność siebie i kiedy np. zobaczą że ktoś za dużo tej pewności nie ma, to albo zareaguje przyjaźnie i potraktuje jak na równi, albo to wykorzysta w jawny lub nie jawny sposób. Jak teraz myślę o sytuacjach które wy opisaliście, to podsuwa mi się myśl, że wasi znajomi może niekoniecznie są złośliwi, albo robią coś celowo. Może są po prostu lepiej zgrani, i nie jest łatwo z nimi tak wskoczyć w dobry klimat. To też dużo zależy od energii w danym momencie i entuzjazmu. Im więcej ma się zapału, radości, swobody i dobrego humoru, tym łatwiej złapać z innymi wspólny język i płynąć w rozmowie na fali. Oczywiście o ile inne osoby podchodzą do nas w miarę otwarcie, traktują nas na równi i nie są jakimiś zołzami albo złośliwcami. To też jest coś takiego że nas może onieśmielać pewność siebie innych osób i o ile sami nie czujemy się akurat super, to może być trudno rozmawiać swobodnie, o ile taka osoba sama serdecznie nie zagada i nie przełamie jakiś lodów. Możliwe też, że osoby które są pewne siebie widzą świat dokoła przez ten filtr pewności i jeśli np. ktoś się nie odzywa, to uznają że po prostu nie chce. My natomiast możemy to odebrać, że taka osoba sama nas nie zagadując, traktuje nas obojętnie albo olewatorsko.
10 Lip 2011, Nie 22:54, PID: 261640
Zacznę od tego, że kolega był nieuprzejmy i ja bym na Twoim miejscu tam nie siedziała tak długo.
Myślę, że zaprosił Cię, bo stwierdził, że fajnie byłoby się spotkać. Z tym, że chyba tak naprawde nie wiedział o czym ma rozmawiać i wybrał rozmowę z koleżanką, z którą pewnie częsciej się widuje i mają wspólne tematy. Oczywiście, powinien był Cię wprowadzić do rozmowy i jakoś ułatwić konwersację, czego nie zrobił. I tu minus dla niego. Zapewne stwierdził, że skoro będzie na spotkaniu tyle osób, to na pewno z kimś porozmawiasz...niekoniecznie z nim. Chciał być miły, ale mu nie wyszło. Kurcze, ja też nie lubię być piątym kołem u wozu! A ostatnio coraz częściej tak się czuję...nie tak dawno spotkałam się z dwiema koleżankami i...cały czas rozmawiały między sobą o dietach! A ze jestem osobą bardzo szczupłą, to ten temat mnie w ogóle nie interesuje, więc siedziałam jak ten cieć. Dopiero po jakimś czasie rzuciły, że ja to mam dobrze...O.o po czym znów mówiły o swoich sprawach między sobą. Bardzo je lubię, ale od tamtego momentu wolę się spotkać z każdą z osobna.
10 Lip 2011, Nie 23:22, PID: 261656
...
11 Lip 2011, Pon 12:30, PID: 261695
A próbowałaś zasugerować koleżance, by przychodziła na spotkanie bez chłopaka? Bo z tego co piszesz niczego do spotkania nie wnosi, a jedynie przeszkadza swoim szczeniackim zachowaniem A koleżanka zwraca mu wtedy jakoś uwagę?
11 Lip 2011, Pon 13:25, PID: 261706
julka napisał(a):nie sadzę, żeby zwrócił uwagę na tak subtelną sprawę jak niekomfortowe samopoczucie koleżanki. albo pajac, albo Cie podrywa tak zeby jego dziewczyna nie zauwazyla.
11 Lip 2011, Pon 13:35, PID: 261712
...
11 Lip 2011, Pon 14:53, PID: 261734
no i co że 23? mezczyzni zawsze beda mieli cos z dziecka jak na mezczyzne 23 to malutko.
11 Lip 2011, Pon 22:35, PID: 261813
Faktycznie, pajac...niestety niektóre typy nigdy nie dorośleją...wiem, bo miałam podobną sytuację. Jeden chłopak z pracy cały czas wszystkich zaczepiał, a mnie to już wybitnie...potrafił kopnąć, popchnąć, dać ścierką po tyłku itp. Na początku zwalałam to na jego wiek (miał 19 lat), ale szybko przestałam.
Niestety pewnego dnia nie wytrzymałam i wychodząc z pracy rzuciłam odpowiednie bluzgi w jego stronę, nawet poskutkowało Ale raczej Ci tego nie radzę, żeby nie było
11 Lip 2011, Pon 22:44, PID: 261819
Elorien napisał(a):Faktycznie, pajac...niestety niektóre typy nigdy nie dorośleją...wiem, bo miałam podobną sytuację. Jeden chłopak z pracy cały czas wszystkich zaczepiał, a mnie to już wybitnie...potrafił kopnąć, popchnąć, dać ścierką po tyłku itp. Na początku zwalałam to na jego wiek (miał 19 lat), ale szybko przestałam.haha :-D nawet nie spróbuję, sądzę, że "bluzgi" w moim wykonaniu wyglądałaby komicznie, nie chcę wyglądać jak wściekły york
11 Lip 2011, Pon 22:54, PID: 261821
ahaha no tak, lepiej unikać takich sytuacji, szczególnie jeśli wiesz, że mogłoby to dać efekt odwrotny od zamierzonego pewnie jeszcze bardziej by Ci zaczął dokuczać
|
|