20 Kwi 2008, Nie 20:03, PID: 20482
trelemorele napisał(a):Muszę czymś się pochwalić. Jesteśmy razem i jestem taaaaka szczęśliwa, że aż słów mi brak... To forum bardzo mi pomogło... i pomaga nadal...Gratulacje
20 Kwi 2008, Nie 20:03, PID: 20482
trelemorele napisał(a):Muszę czymś się pochwalić. Jesteśmy razem i jestem taaaaka szczęśliwa, że aż słów mi brak... To forum bardzo mi pomogło... i pomaga nadal...Gratulacje
26 Kwi 2008, Sob 22:51, PID: 21059
To ja może opowiem o swojej walce z fobią społeczną . I co najważniejsze o POPRAWIE !! którą zauważyłem!!.
Jak już gdzieś napisałem do psychologa chodzę od 7 miesięcy. Podczas tego okresu miałem indywidualną terapię Behawioralno - poznawczą . Polegała ona oczywiście na wykonywaniu ćwiczen. Efekt : Fobia zmalała w niektórych przypadkach i to w jakich !!!! -Najbardziej mnie cieszy, że wreszcie od czasu do czasu udaje mi się porozmawiać z dziewczyną bez skrępowania !!Chcę to w najbliższym czasie wykorzystać , chyba nie muszę wytłumaczyć w jakim celu -Pcham się na siłę w wystąpienia publiczne w mniejszym gronie tzn. wyrażanie opinii w gronie 6-7 osób. I czasami już robię to odruchowo !! Lęk jednak co pewien czas się pojawia, i czasami naprawdę przeszkadza. Wystąpienia publiczne w liczniejszym gronie to już koszmar. Jednak co zauważyłem. Lepiej mówić to co się myśli w tym momencie , a nie czekać- myśląc czy wypada czy nie. Pozwala to nie nakręcać się w środku ! Fakt czasami strach przychodzi wtedy nieco później, ale jak jest to krótka uwaga, wtrącenie to czasami warto!! strach nas dopadnie jak będziemy już siedzieli cicho. Robić wiele rzeczy spontanicznie nie patrząc na konsekwencje, jak się zaczniesz zastanawiać czy wypada czy nie ?? to już lęk nas dopadnie !! Wtedy można jeszcze próbować go przełamać ale fakt faktem, będzie dyskomfort.
27 Kwi 2008, Nie 14:46, PID: 21087
Gratulacje Maciej. Oby tak dalej
27 Kwi 2008, Nie 15:40, PID: 21094
chciałbym tylko się z tego wyleczyć całkowicie tak aby jeśli lęk sie pojawił to przynajmniej nie "dotykał" mojego umysłu....a to jest dla mnie największa bolączka, że jestem niepełnosprawny umysłowo w tych trudnych momentach - wystąpienia publiczne
07 Maj 2008, Śro 0:38, PID: 21684
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07 Maj 2008, Śro 0:48 przez Sosen.)
Cześć wszystkim!
Znowu długo się nie odzywałem. Ostatnio bywało ze mną różnie. Już wiem że mój pierwszy dobry miesiąc był spowodowany odstawieniem leków(tak odstawieniem, zawsze czułem się lepiej po odstawieniu). Później było ze mną coraz gorzej, tego już nie chciałem pisać na forum. Od dwóch miesięcy czytam poradnik Gillian Butler Overcoming Social Anxiety and Shyness. Jest tam zamieszczona kompletna wiedza o chorobie i o tym co robić aby z niej wyjść. Teraz to widzę. Poradnik czytałem ale przez to że miałem tylko chwilowe napady paniki/lęku nie miałem jak tej wiedzy wcielić w życie. Bo kiedy? Przez te parenaście minut kiedy wracało moje stare myślenie? Od około 3 tygodni mój stan jest w miarę stabilny i zacząłem wcielać tą wiedzę w życie. Nie mówię że wcześniej jej nie stosowałem, po prostu ostatnio miałem do tego więcej okazji, przez większy lęk i przez to większy wgląd w moje negatywne myśli. Miałem wiele momentów załamania. Myślałem sobie że teraz to już koniec. Ze było tak dobrze i znowu jest do d*py. Ale myliłem się. To unormowanie mojego stanu pozwoliło mi na pracę nad sobą. Jest ze mną coraz lepiej. Polecam każdemu, kto jest w stanie kupić poradnik żeby go kupił. Swangoz bardziej rozumiem co nas napędza. Swangoz bardziej rozumiem te mechanizmy. W centrum błędnego koła podtrzymującego i napędzającego naszą chorobę jest (ang.) self-consciousness, czyli tłumacząc na polski samoświadomość, wycofanie uwagi do środka, do swoich własnych myśli i uczuć. Czerpiemy po prostu wiedzę o świecie ze swoich przeżyć. Przykład: stoimy wśród ludzi i patrzymy się w ziemię. Zdaje nam się że każdy się na nas patrzy(jednak nie wiemy tego bo patrzymy się w ziemię). To sprawia że widzimy, zapamiętujemy i interpretujemy tą sytuację tak jak widzimy ją w swoim wewnętrznym świecie myśli i uczuć. Widzimy ją jako niebezbieczną: każdy się na nas patrzy, ocenia nas, krytykuje, chce nam coś zrobić, zawstydzić, wyśmiać. Opisałem to w wielkim skrócie. Właśnie teraz nad tym pracuję i widzę jakie redukcja samoświadomości daje olbrzymie efekty. Tutaj mamy więcej na ten temat: http://en.wikipedia.org/wiki/Self-consciousness Tyle narazie. Jeszcze się odezwę. Pozdrawiam!
07 Maj 2008, Śro 20:40, PID: 21784
Problem fobii w większości wypadków polega na wkręcaniu sobie takich rzeczy. Oczywiście na pewnym etapie ktoś mógł Cię krytykować, naśmiewać się z Ciebie. Problem polega na tym że fobicy później odbierają tak większość sygnałów których nie powinni tak odbierać. Każdy jest czasem wyśmiewany. Znam takie osoby z których wszyscy się śmieją ale ich to nie tyka i dalej żyją. Mówi się że mają mocną psychikę. Chodzi po prostu o to że ich wychowanie nauczyło ich takich schematów myślowych że takie docinki jednym uchem do nich dochodzą a drugim wychodzą. Problem nie leży w otoczeniu tylko w nas samych. Takie jest moje zdanie.
29 Maj 2008, Czw 0:37, PID: 24658
Witajcie Drodzy Forumowicze!
Moja sytuacja wygląda następująco. Od ponad roku spotykam się ze wspaniałym wrażliwym facetem, który jest miłością mojego życia. Jest nam ze sobą dobrze, mamy podobne poglądy i upodobania, jednak W. (mój chłopak ) jest nieśmiały i cierpi na fobie społeczną. Ja do nieśmiałych osób nie należę i chociaż akceptuje go takim jaki jest to jednak w niektórych sytuacjach jest to pewien problem. Czasami wolałabym spędzić czas jakoś inaczej niż w dwójkę siedząc w domu. Chciałabym pomóc chłopakowi oswoić jego strach i przekonać go do przebywania w towarzystwie innych ludzi. Tylko On nie daje się nigdzie wyciągnąć. I w wielu sprawach boje się, że z jednej strony to może go przytłaczać, a z drugiej, że przecież nie możemy się ciągle izolować i że będzie nam ciężko tak przetrwać... Naprawdę chciałabym mu pomóc i martwie się, że nie potrafię... Myślicie, że możliwy jest związek osoby bardzo nieśmiałej z bardzo śmiałą? I jak pomóc mu się przełamać? Może jakieś rady, wskazówki, co mogę zrobić a czego absolutnie unikać? Będę wdzęczna za każdą odopowiedź Pozdrawiam serdecznie!
29 Maj 2008, Czw 3:08, PID: 24664
Podstawa do szczera rozmowa. Wyjaśnijcie sobie, co chcecie osiągnąć, dowiedz się, czego on się boi najbardziej i opracujcie jakiś plan. Realizujcie go krok po kroku zaczynając od najprostszych spraw. Da się to zrobić, jeżeli go przekonasz, że może Ci zaufać, że będziesz go wspierać i że warto się postarać, bo jest szansa na sukces. Żadne podchody, ani planowanie bez jego wiedzy chyba nic tutaj nie pomoże. Bądź cierpliwa, bo szybko się nie przełamie, ale ciągle naciskaj. Nie za mocno, ale jednak. Możesz go wyciągnąć do jakiegoś lekarza (jeżeli nie chodzi). Może zaprosisz go tutaj na forum?
Jak by nie było, to: powodzenia
29 Maj 2008, Czw 8:07, PID: 24677
Billy the Mountain napisał(a):Podstawa do szczera rozmowa. Wyjaśnijcie sobie, co chcecie osiągnąć, dowiedz się, czego on się boi najbardziej i opracujcie jakiś plan. Realizujcie go krok po kroku zaczynając od najprostszych spraw. Da się to zrobić, jeżeli go przekonasz, że może Ci zaufać, że będziesz go wspierać i że warto się postarać, bo jest szansa na sukces. Żadne podchody, ani planowanie bez jego wiedzy chyba nic tutaj nie pomoże. Bądź cierpliwa, bo szybko się nie przełamie, ale ciągle naciskaj. Nie za mocno, ale jednak. Możesz go wyciągnąć do jakiegoś lekarza (jeżeli nie chodzi). Może zaprosisz go tutaj na forum? Dokładnie rozmowa jest najważniejsza. Pocieszę cię ,że skoro jesteś bardzo śmiała i jesteście razem to on wcale nie jest jakimś ciężkim przypadkiem.
29 Maj 2008, Czw 9:31, PID: 24678
przeciez w domu tez mozna milo spedzac czas hehe daj mu pokoj i nie ciagaj go tam gdzie nie chce isc
29 Maj 2008, Czw 17:37, PID: 24712
Niech się zacznie leczyć. Ja co prawda zwątpiłem w lekarzy i przekonałem się, że nawet w psychiatryku leczenie jest bzdurą i sprowadza się do kilku rozmów "o wszystkim i niczym" z psychologiem/psychiatrą, to jednak innym taka za przeproszeniem "terapia" może pomóc. Niekoniecznie w szpitalu, ale u zwykłego psychologa. Leki też potrafią zdziałać cuda pod warunkiem, że się trafi na właściwe. No i Ty, Fifi, jesteś jego dziewczyną. Możesz go sobą "wyleczyć". Kobiety ponoć mają taką moc, dlatego ja ciągle czekam aż któraś zechce mnie uzdrowić...
29 Maj 2008, Czw 20:23, PID: 24740
Hmm, pewnie trzeba by coś poczytać o oswajaniu dzikich zwierzątek. O oswajaniu, a nie o ujeżdżaniu czy tresowaniu. Bo od tego drugiego, to można uzyskać co najwyżej niewolnika. A nie o to chodzi, chyba. Czasem manie niewolnika może być fajne. Ale nie przez cały czas. Skoro jesteś taka śmiała, to pewnie byś chciała, żeby ktoś Cię spontanicznie klepnął w pupę, od czasu do czasu. A niewolnik tego nie zrobi. Chyba, że mu każesz. No, ale to nie będzie spontaniczne wtedy.
No więc trzeba powoli, stopniowo. Pokazywać, że nie jest się wrogiem, że nie chce się zrobić krzywdy. Nie kusić... jedzonkiem, bo to też forma niewolnictwa. Dogadywać się, słuchać się. Czuć się. Znaczy głaskać się i poklepywać po... tym... jak to się mówi... po końskich plecach, powiedzmy. Czesać swoje grzywy, to też fajne może być. No, zbliżać się, generalnie. Nie patrzeć w oczy. Przynajmniej na początku. Bo patrzenie w oczy, to wiadomo co znaczy. Konfrontacja. Patrzeć w tym samym kierunku i spoglądać na siebie, od czasu do czasu. Jak w kinie. Albo w samochodzie. Acha, nie dotykać się od razu. Przebywać ze sobą, w swoim towarzystwie. Niespecjalnie skupiając się na sobie. Znaleźć sobie jakieś zajęcie, obok siebie. Koń, to żre siano jakieś, pewnie. My możemy sobie patrzeć w niebo. I się oswajać ze sobą. Zobaczyć, że nic się nie dzieje złego, jak się ze sobą przebywa. I rzuci okiem, od czasu do czasu. I słowem rzuci. I gestem jakimś też. I klepnie po końskich plecach. I pogłaszcze po końskiej grzywie. No, a potem można coś tam skubnąć też. Jak przeczytam tą książkę o oswajaniu zwierzątek, to spróbuję to uporządkować, może. Doświadczenia mam marne, więc nie korzystałbym z tego co napisałem bez zastanowienia i przemyślenia sprawy. Sarny, to na ten przykład, spierniczają jak tylko mnie zobaczą. Ale zauważyłem, że dopiero wtedy jak podejdę na pewną odległość. Więc może coś z tego będzie
29 Maj 2008, Czw 21:03, PID: 24755
A ja tak pomyślałem, że skoro zostaliście razem i się kochacie to ... niewiele już można pomóc.
Miłość to jest wtedy, jak nic nie jest ważne, tylko druga osoba. ... A może mi się coś pomyliło? ...
29 Maj 2008, Czw 22:01, PID: 24797
Cytat:Miłość to jest wtedy, jak nic nie jest ważne, tylko druga osoba Nawet jest taka piosenka "Miłość to dwoje nas" Natomiast jeśli chodzi o temat to ja bym się zastanowił nad wizytą u lekarza/psychologa lub braniem leków. Jest odpowiedni dział o leczeniu o tu. Może np. zażywać lek przed waszym wyjściem do znajomych, do pubu i oboje będziecie zadowoleni Wiem, że to może być za proste, nie jestem specem od doradzania, ale może się udać. Tak myślę. No i oczywiście musisz koniecznie z nim porozmawiać, nie można tego problemu bagatelizować. Rzecz jasna to tylko jeden z możliwych sposobów, a jak Ty zrobisz Fifi87 to już twoja sprawa. W każdym razie życzę pwodzenia
29 Maj 2008, Czw 23:43, PID: 24818
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 30 Maj 2008, Pią 0:03 przez Niered.)
"Fifi87"
Twojemu chłopakowi brakuje po prostu pewności siebie, bo na tym właśnie fobia społeczna się opiera. Na tą pewność siebie składa się wiele czynników jak wygląd a więc i samoakceptacja, poczucie własnej wartości, nastrój i wiele innych czynników. Możesz powtarzać mu w kółko, że jest piękny, silny i mądry ale to też może nie pomóc, problem może tkwić głęboko w jego psychice a wtedy będzie ciężko (swoją drogą jak ktoś pozbawiony kompletnie wiary w siebie wyrwał sobie paniene tego nie rozumiem, może faktycznie nie jest z nim jeszcze tak źle ). Co jeszcze możesz zrobić, możesz zapisać go do psychologa, w cięższym przypadku do psychiatry ale leczenie może trwać latami i może nie przynieść żadnych pozytywnych skutków, szczególnie jeśli leki będą nie trafione. Wystawienie go na bezpośredni kontakt z powodem fobii tzn. ludźmi może okazać się pomocne, ale też nie musi, częste przebywanie z ludźmi może go nieco oswoić, równie dobrze może go także jeszcze bardziej rozbić. Przede wszystkim on sam musi chcieć stawić czoła fobii. Nie wiem co jeszcze, może sztuką afirmacji mógłby sobie pomóc co to jest afirmacja http://www.afirmacje.pl/c16.pewnosc_siebie.htm
29 Maj 2008, Czw 23:46, PID: 24819
Leki przejściowo...
Na stałe, to trzeba potrafić zrozumieć ocb np. w takich historiach: "Antwone Fisher". Co do piosenek o miłości, to jest jeszcze inna z samą prawdą: [Obrazek: audio.gif]
30 Maj 2008, Pią 10:41, PID: 24865
Fifi87 napisał(a):Witajcie Drodzy Forumowicze! Może trochę Ci pomogę. Sytuacja Trelemorele wydaje mi się podobna. http://phobiasocialis.pl/forapl_redirect...html?16242
31 Maj 2008, Sob 5:07, PID: 25020
Zgadzam się z PoCoMiTo, aż sobie w podpisie zawarłem pewną myśl, bo nudzi mnie powtarzanie.
02 Cze 2008, Pon 19:44, PID: 25446
Nocturnal pulse napisał(a):Ani psycholog, ani leki mu nie pomogą, jeśli dalej będzie siedział w domu tylko i nie będzie widział żadnego powodu, żeby zrobić inaczej. A myślę, że na pewno to Ty (a nie jakiś konował stawiający śmieszne, schematyczne diagnozy) jesteś w stanie zmienić jego podejście. Nie chciałbym żeby mnie leczył lekarz z takim podejściem... |
|
Podobne wątki… | |||||
Wątek: | |||||
Pomoc innych użytkowników | |||||
agresywne zaczepki bez powodu | |||||
Kontakt zerwany z najważniejszą osobą | |||||
Porady dla osób które chcą pomóc komuś z FS. |