26 Sie 2011, Pią 22:01, PID: 268970
Ja zawsze normalnie wychodzilam. Praca, szkola itd. Ale ostatnio tak mi sie pogorszylo, ze wogole nie chce mi sie nigdzie ruszac Bo czuje, ze i tak wszystko s+, przez swoje chore lęki
26 Sie 2011, Pią 22:01, PID: 268970
Ja zawsze normalnie wychodzilam. Praca, szkola itd. Ale ostatnio tak mi sie pogorszylo, ze wogole nie chce mi sie nigdzie ruszac Bo czuje, ze i tak wszystko s+, przez swoje chore lęki
27 Sie 2011, Sob 20:25, PID: 269108
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27 Sie 2011, Sob 20:30 przez klansman.)
Mój rekord nie wychodzenia z domu (kompletnie nigdzie nawet do sklepu) to 6 tygodni. W końcu wyszedłem bo musiałem iść do lekarza. A takto nie wychodzę jak nie muszę. Od października 2010 to ilość wyjść z domu poza pobytem w szpitalu, lekarzem i terapeutą to mogę policzyć na palcach jednej ręki.
30 Sie 2011, Wto 12:35, PID: 269494
ja do momentu zanim skonczylam szkole srednia wychodzilam dodziennie ze znajomymi , do szkoly i inne miejsca, po sredniej cos sie porobilo i nie chcialo mi sie nigdzie ruszac prawie wszyscy mnie oposcili oczywiscie raczej z mojej winy, ale najdluzej to kilka dni takiego siedzenia w domu , ale to sie z raz zdazylo, teraz wychodze codziennie o ile mozna to nazwac wychodzeniem, bo rzazdko sie z kims umawiam, ale nawet to ide chociazby do sklepu by sie przejsc lub pozalatwiac jakies sprawy na miescie.Przed wychodzeniem nie mam leku, predezej gdy kogos widze to wtedy uciekam jak mam zly dzien w sumie moze jeste niesmiala a nie fobikiem
26 Wrz 2011, Pon 12:06, PID: 273006
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26 Wrz 2011, Pon 12:18 przez crystalcastle.)
Ja do tegorocznych wakacji unikałam wszelkich nadobowiązkowych wypadów.
Szkoła, owszem. Wesela (chyba ze 4 albo 5), wycieczki, wypady na zakupy, spacery- nigdy!!! Szłam tylko tam gdzie było pusto. teraz jest trochę lepiej, ale dalej nie chce mi się ruszyć tyłka.
26 Wrz 2011, Pon 21:09, PID: 273047
Przez ostatnie 6 lat, aktywnie żyłem przez ok. pół roku (w sensie szkoła, praca)! 5,5 lat żyłem od imprezy do imprezy, jednak z roku na rok przerwy między nimi były coraz większe, aż rok temu nastąpił całkowity upadek mojego życia towarzyskiego, co wpędziło mnie w konkretną depresje.. Jednak pojawiło się światełko w tunelu, od dwóch tygodni pracuję i czuje się coraz lepiej i znowu zacząłem wychodzić do ludzi!
08 Paź 2011, Sob 15:18, PID: 274571
ja obecnie pracuje rok,mam 22 lata,dopiero niedawno zdiagnozowalem sam u siebie fs,rano przed praca biore omega-3 witaminy itp,mysli o pieniadzach powoduja ze chce mi sie 6 dni w tygodniu wstawac o 5;20.zauwazylem ze jak malo spie to mozg juz nie jest tak zajety fs.Pracuje po 10godzin dziennie.Przyjezdzam ok 19 do domu.Mam fobie nawet jak jestem w samochodzie.Jak jeden dzien nie ide do pracy to czuje sie samotnie bo oprocz pracy nigdzie prawie nie chodze.Ostatnio pierwszy raz oddalem krew.Nigdy nie mialem dziewczyny.Mysle ze jestem srednio przystojny.Czas wolny spedzam przy komp.na graniu,internet,i czasami masturbacje.Najgorzej jak widze zakochana pare to mam ochote sie powiesic tym bardziej ze moje rodzenstwo ma juz co najmniej 2 zwiazki za soba.Za miesiac ide pierwszy raz do psychiatry ale czuje wstyd tam pojsc
08 Paź 2011, Sob 19:57, PID: 274618
ILoveWhiteTea napisał(a):Najgorzej jak widze zakochana pare to mam ochote sie powiesic..Dla mnie to też było kiedyś przygnębiające. Teraz po pewnej pracy nad bardziej świadomym postrzeganiem rzeczywistości coraz częściej odczuwam współczucie.
08 Paź 2011, Sob 20:21, PID: 274624
Teraz to staram się wychodzić prawie codziennie, ale były okresy, że nie wychodziłem nawet ze 3 tygodnie (echh straszne czasy)
09 Paź 2011, Nie 13:09, PID: 274721
masterblaster, dlaczego współczucie?
(Sorki za oftop)
09 Paź 2011, Nie 13:25, PID: 274727
Ja wychodzę z domu głównie kiedy muszę czyli: do szkoły ,ze śmieciami ,na zakupy. A tak z własnej woli to w wakacje z rodziną.
09 Paź 2011, Nie 21:51, PID: 274799
Zalezy co sobie postanowie i co mam do zrobienia.. czasem nie wychodzę tydzien a czasem pare razy w tygodniu nie ma mnie w domu.. wszystko zalezy od tego czy chce wyjsc na jakies zakupy,zaplacic rachunki czy spotkac sie z chlopakiem czy tez wizyta u psychologa.. od jakiegos czasu jest mi duzzoo łatwiej wychodzic nie mam wrazenia ze ktos mnie obserwuje czy osadza, ja takze nauczyłam się patrzec na ludzi.. w co są ubrani, z kim ida itd.. (poza tym nigdy nie czułam się niewidzialna na ulicy wrecz przeciwnie). Wczesniej jeszcze chodziłam na studia teraz niestety juz nie.. Moim najwiekszym osiagnieciem jest az tydzien poza domem xd
10 Paź 2011, Pon 6:36, PID: 274860
No cóż duchsmoleńska. Ja cie bije na głowę. Od 5-4 lat wychodzę stopniowo coraz mniej a od roku praktycznie wcale.
10 Paź 2011, Pon 18:48, PID: 274949
to ja tylko np raz na tydzien, dwa. teraz czesciej
10 Paź 2011, Pon 19:30, PID: 274953
Cóż, chyba wracamy do ery jaskiniowców
Dzisiaj wychodziłem z domu, aż do ogródka :-D
11 Paź 2011, Wto 15:32, PID: 275063
no ja to w sumie mialem taki okres ale bez rewalacji..
kupilem rower i staralem sie jak najczesciej wychodzic na nim jezdzic... jechac jak najdalej od ludzi itp itd... az w koncu mialem potem problem zeby nie jezdzic... teraz pogoda sie zepsula wiec wychodze tylko do szkoly bo jeszcze mnie nie wywalili (ale to kwestia max do konca semestru)
13 Paź 2011, Czw 21:42, PID: 275417
Ja kiedyś z domu nie wychodziłam dwa lata...
nie wliczając zjazdów na studium ale to mama mnie przywoziła i odwoziła i wyjazdów do siostry fajnie nie.... a teraz wychodzę ale czasem jest mi ciężko, czasami wolałam bym zostać w domu....
23 Paź 2011, Nie 23:13, PID: 277162
Gdyby nie ta cholerna szkoła to siedziałbym cały czas w domu w którym czuję się najlepiej. Najwięcej nie wychodziłem z domu 2 miesiące i było to w ostatnie wakacje. Do maja tego roku wychodziłem spotkać się z kumplem, ale w końcu zerwałem wszystkie znajomości i teraz moje jedyne wyjścia to do szkoły i ewentualnie zakupy
01 Lis 2011, Wto 1:35, PID: 278179
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01 Lis 2011, Wto 1:38 przez Petrus.)
Ja szczerze mówiąc mimo fobii to nie mogę za długo w domu siedzieć. Tydzień bez wyjścia i czuję się fatalnie, tracę siły i w ogóle czuję się coraz gorzej. Najdłużej przesiedziałem w domu 2 tygodnie tylko przez to że chorowałem na ospę to było dawno temu jeszcze byłem normalny. Pamiętam jak szlag mnie trafiał że nie mogę wyjść
Chciałbym tu jeszcze dodać że wychodzę nie dla ludzi tylko kocham naturę uwielbiam spacerować po lesie chociaż teraz tego zaprzestałem bo nie mam z kim. Sam nie lubię takich wypraw. Teraz wychodzę tylko do roboty albo do sklepu.
18 Lis 2011, Pią 3:44, PID: 280180
grubo ponad 5 lat z wlasnej woli nie wychodze
18 Lis 2011, Pią 15:42, PID: 280215
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18 Lis 2011, Pią 16:04 przez Kerosine.)
Wychodzę z domu codziennie (dobra, prawie codziennie ), ale nie powiem, żeby sprawiało mi to jakąś szczególną radość czy choćby przyjemność. No ale to zależy też od tego, gdzie konkretnie się udaję Generalnie wszystko byłoby dobrze i w porządku, gdyby nie Ci wstrętni i okropni ludzie, których muszę spotykać na swej drodze i wchodzić z nimi w interakcje
20 Lis 2011, Nie 12:00, PID: 280362
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20 Lis 2011, Nie 12:04 przez Bibi94.)
Kiedyś miałam takie fazy,że potrafiłam wychodzić tylko do szkoły i resztę dnia przesiadywać w domu.Potem,kiedy byłam na oddziale otwartym to non stop były tam organizowane jakieś wyjścia,zajęcia...(Wszystko aby nie siedzieć w pokojach.) Na chwilę obecną rzadko kiedy wychodzę na dwór ponieważ w moim mieście nie mam znajomych,więc nie ma za bardzo dokąd pójść.Niestety mam tu zniszczoną opinię
(przez swoje problemy,które były widoczne.) Oprócz tego to małe miasteczko gdzie każdy każdego zna...i moi tzw"znajomi,kiedy mnie widzą nabijają się,rzucą jakiś złośliwy komentarz...Staram się unikać takich sytuacji.
11 Gru 2011, Nie 2:41, PID: 282789
Oprócz wychodzenia do sklepu, i czasem na uniwerek to będzie ze 4 lata...
11 Gru 2011, Nie 3:08, PID: 282814
Gdybym nie musiała wychodzić (szkoła i sporadyczne rzeczy z nią związane) to bym nie wychodziła już ze 4 lata. Może ten przykry obowiązek mnie ratuje...?
14 Gru 2011, Śro 4:50, PID: 283540
U mnie najdłuższa izolacja trwała rok. Mimo, że nie pracowałem, wychodziłem dosyć często, ale wyjście do sklepu czy do urzędu, to żadne wychodzenie. Ogólnie bardzo skutecznie zmarnowany rok. Najgorsze jest to, że później nie ma kompletnie tematu do rozmowy z ludźmi. Gdy się ktoś spyta ''co słychać''. Co powiesz? ''a super, rok nie wychodziłem z domu, mam depresję fobię, siedzę tylko przed kompem...'' Podejrzewam, że rozmówca raczej nie chciałby kontynuować rozmowy....
|
|