21 Lip 2013, Nie 19:16, PID: 357714
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02 Sie 2013, Pią 3:57 przez Nawyk.)
...
21 Lip 2013, Nie 21:34, PID: 357726
predzej obcy osmy pasazer, k-pax byl takim przyjemnym filmem
25 Lip 2013, Czw 11:06, PID: 357985
Ja często nie wychodzę przez cały tydzień, tkwię w domu "od niedzieli do niedzieli"
10 Lut 2016, Śro 13:26, PID: 514570
Tak miesiąc maksymalnie Czasem 1,5
10 Lut 2016, Śro 14:31, PID: 514580
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10 Lut 2016, Śro 15:03 przez Tearedapart.)
Ja bym powiedzial cale zycie, ale tak na powaznie to od okolo 6-7 lat, zaraz po skonczeniu ogólniaka. Od tamtej pory kazdy moj dzien wyglada tak samo, bez wyjatkow. Nie chodze do lekarzy i innych takich, jak wychodze to tylko po jedzenie. Mozna powiedziec moj umysl zafundowal mi dozywotnia odsiadke lub bezdomnosc.
10 Lut 2016, Śro 19:51, PID: 514636
Nie da się całkiem nie wychodzić, bo przecież każdy chodzi do szkoły, na studia czy do pracy. Nie wiem ile najdłużej nie wychodziłam, bo zawsze gdzieś się jednak wyjdzie: czy to do sklepu, czy na spacer albo załatwić jakieś sprawy... Spotkania ze znajomymi (bardzo nielicznymi, dodajmy) zdarzają się raz na wiele miesięcy, tak to raczej piszemy lub dzwonimy do siebie, bo każdy ma swoje zajęcia: studia, praca.
10 Lut 2016, Śro 22:14, PID: 514662
Zdziwiłabyś się
11 Lut 2016, Czw 2:00, PID: 514732
A myslisz o przyszlosci, czy kompletnie sie wylaczasz? Rodzina nie bedzie cie wiecznie utrzymywac, podobnie zreszta jak mnie... .
11 Lut 2016, Czw 2:42, PID: 514736
Pewnie niektórych zdziwi ta odpowiedź, ale po tygodniu mam już dość siedzenia w domu. Dosłownie rozsadza mnie od środka...
Nie mówię o tym, żeby wyjść "do ludzi", ale chociaż się przejść do lasu, gdziekolwiek. Nie mogę siedzieć zbyt długo w domu. Może jest to związane z małym uzależnieniem od sportu i potrzebą ruchu, nie wiem. Wiem, że fobia społeczna nie jest łatwa do zwalczania, ale dla mnie nie należy się poddawać. Trzeba iść do przodu, bo ucieczka nie jest najlepszym rozwiązaniem. Prowadzi w złą stronę. Trzeba zmierzyć się z przeciwnościami losu i lękiem...
11 Lut 2016, Czw 4:38, PID: 514746
Ja dużo czasu straciłam na oglądaniu telewizji, oglądałam dniami i nocami, najbardziej lubiłam oglądać "Rozmowy w toku", "Kubę Wojewódzkiego" i "Trudne sprawy", długie siedzenie w domu powoduje depresję, po tygodniu siedzenia w domu ja już muszę wyjść gdzieś, w lato jeździłam na rowerze i chodziłam na basen, trzeba uprawiać sport, w zimę też trzeba wychodzić na spacery chociaż jest tak zimno na dworze, że najchętniej bym leżała pod kołdrą i ciepłym kocem.
11 Lut 2016, Czw 10:36, PID: 514750
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11 Lut 2016, Czw 10:39 przez Alikene.)
Nie dziwi mnie to. W sumie jak mialam wakacje w szkole to potrafilam cale wakacje przesiedziec w domu tj. wyjsc raz na tydzien albo i nie. Jak szkola trwala to tez nie wychodzilam w sumie nigdzie tylko do szkoly. Ale tak to nie mam problemu z tym zeby wyjsc. Gorzej jest jak mam zalatwic jakies sprawy albo po prostu rozmawiac na neutralnym gruncie, nawiazywac znajomosci. Jak mam zrobic cos co mnie bedziec stresowac jest faktycznie gorzej. Unikam jak tylko moge lekarzy, zalatwiania jakichs spraw. Chociaz ostatnio i tak jakos prawie nie mysle o leku i jest lepiej. Potrafie cos robic i dopiero w polowie jakiejs czynnosci dopada mnie stres i napiecie, a nie jeszcze zanim w ogole zaczne te czynnosc. Lapie mnie to na zasadzie: no przeciez powinnam teraz czuc stres. Ale wtedy mysle sobie, ze to guzik prawda: zadnego stresu miec nie powinnam. Najgorsze jest to, ze czlowiek jest swiadomy, ze ten glupi lek moze wrocic w kazdej chwili. I tez mysle, ze dobrze jest jednak nawet samemu gdzies sie przejsc, tymbardziej, ze przez brak ruchu nie wiem co to forma i kondycja. Musze wrocic do codziennych spacerow. ????
11 Lut 2016, Czw 13:53, PID: 514778
Raczej codziennie gdzieś wychodzę (uczelnia, zakupy itp.) ale jak chodzi o wyjścia ze znajomymi to raczej rzadkość
11 Lut 2016, Czw 16:28, PID: 514818
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11 Lut 2016, Czw 16:38 przez Ertix.)
Już 2 lata (czyli po skończeniu szkoły). Pierwsze 1.5 roku mi nie przeszkadzało, ale ostatnia połówka powoli zaczyna wywoływać u mnie depresję.
Po prostu nie wiem co mam ze sobą zrobić, gdzie iść i w ogóle. Do pracy boję się iść, a co do szkoły to najchętniej powróciłbym do gimnazjum. Brakuje mi po prostu ludzi, ale jeszcze bardziej obawiam się tego, że sam będę musiał podejmować za siebie decyzje, i, że nikt nie stanie w mojej obronie. Ale tak do ludzi na więcej niż 5 minut to chyba już od najmłodszych lat. Ostatnio z kolegami na dworze szalałem w trzeciej/czwartej klasie podstawówki, potem zamknąłem się w sobie i tak potem było szkoła<->dom. Dosłownie.
11 Lut 2016, Czw 16:37, PID: 514822
Ja mysle, ze takich ludzi jak nas, nieporadnych zyciowo, nie wychodzacych z domu miesiacami/latami, bez pracy i "dzialania" swiat przezuje i wypluje bez litosci do rynsztoku lub z nami skonczy. Swiat zapoerdziela jak szalony, ludzie zabijaja sie o stanowiska, walcza ze soba, tworza kontakty i kontakciki, caly czas cos robia, a i tak czesto nie wyrabiaja pomimo tylu dzialan i doswiadczen... to co dopiero bedzie z nami? Z tymi co nie robia praktycznie NIC?
11 Lut 2016, Czw 18:08, PID: 514840
mimo, że jestem hardkorowym nołlajfem to nawet mnie męczy wieczne siedzenie w domu, dlatego godzinkę, dwie nieraz 3 włóczę się po mieście, lesie i marketach
11 Lut 2016, Czw 18:11, PID: 514842
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11 Lut 2016, Czw 18:14 przez Alikene.)
Nie, no ja wychodzę, chociażby na uczelnię czy gdzieś dla siebie, wtedy gdy poczuję, że niewychodzenie zaczyna mi przeszkadzać, ciążyć. Faktycznie takie zamykanie się w czterech ścianach prowadzi do depresji, do roztrząsania negatywnych myśli. Lepiej zawsze mieć się czym zająć, by odcinać się od myśli. Ja nie uważam, że nic nie robię, bo jednak dążę do wykształcenia, do samorozwoju. To, że różnię się od rówieśników w wielu sprawach nie znaczy, że świat mnie przeżuje i wypluje. Zamknięte w sobie osoby mogą mieć nawet więcej do przekazania niż ci, którzy podążają za tłumem, pędzą, imprezują, biorą udział w walce szczurów. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Nie ma co skreślać samego siebie, chociaż no wiadomo, że każdy z nas chciałby, żeby coś się u niego zmieniło na lepsze. Po prostu często nie pasujemy, bo chcemy wartościowych znajomości, a nie powierzchownych. Nie godzimy się na bylejakość, potrzebujemy głębszej przestrzeni niż niektórzy pozbawieni refleksji ludzie. I w tym jest nasz problem, ale to zarazem zaleta, że jednak umiemy patrzeć głębiej.
11 Lut 2016, Czw 20:15, PID: 514866
Wychodzę przynajmniej raz dziennie na spacer lub biegam albo na fitness, jeśli brakuje mi ludzi to zdarza mi sie przesiedzieć gdzieś na ławce dłuższy czas i obserwować tłum na ulicy. Jesli nie liczyc tych spacerów czy ćwiczeń, to regularnie co tydzień musi byc impreza u kogoś, u mnie albo idziemy do klubu. Inaczej depresja jak cholera. Planuję te spotkania wczesniej, a gdy któreś nie wypali to w panice obdzwaniam te kilka osób które znam, żeby tylko gdziekolwiek wyjść. Pracuję w domu i dla mnie to jest cięzkie siedzieć w 4 ścianach jeszcze na weekendzie. Inni moze chcą odpocząć od świata a ja własnie odwrotnie. /na szczescie odkąd ostatnio dzięki autoterapii otwieram sie na ludzi, częściej mam okazję spotykać się z nowymi osobami, które zdają się mnie lubić nie wiem czemu. Zadziwia mnie to, ale i cieszy.
11 Lut 2016, Czw 20:33, PID: 514870
"na szczescie odkąd ostatnio dzięki autoterapii otwieram sie na ludzi, częściej mam okazję spotykać się z nowymi osobami, które zdają się mnie lubić nie wiem czemu. Zadziwia mnie to, ale i cieszy."
Jak to czemu, ludzie lubią się nawzajem tak po prostu za swoje dobre i nawet złe cechy.Wiem że niekiedy ciężko to pojąć
11 Lut 2016, Czw 23:39, PID: 514922
Teoretycznie to wiem, praktycznie tez ze swojej strony, ale oni wszyscy są jacyś tacy serdeczni dla mnie, nie wiem może dopiero teraz to zauważyłam, kiedy "zdrowieję" powoli. Widzę świat w jaśniejszych niż zwykle barwach
15 Lut 2016, Pon 4:51, PID: 515646
Gdyby nie praca, pewnie też bym nie wychodził za często. Mam to szczęście, że lubię swoją pracę i mimo stresujących momentów jest bardzo satysfakcjonująca. Swangoz bardziej doceniam to co mam.
25 Lut 2016, Czw 3:23, PID: 517734
Gdybym nie musiała chodzić do szkoły do bym chyba nigdy nie wychodziła, nie wiem co by ze mną było gdybym nie miała ani pracy ani szkoły ( ͡° ͜ʖ ͡°) W wakacje i ferie nie wychodzę z domu prawie wcale
25 Lut 2016, Czw 3:35, PID: 517740
Mam tak samo jak koleżanka wyżej,poza szkoła nie wychodzę z domu wcale.W domu też nie utrzymuje z nikim kontaktu(mam na myśli z nikim z zewnątrz.Z nikim nie piszę,nie telefonuje itd).Martwi mnie że czas który przez to zyskuje jest czasem zmarnowanym.
27 Lut 2016, Sob 18:15, PID: 518250
Odkąd skupiłam się na nowych celach, które sobie wyznaczyłam, czuję się o wiele lepiej. Bardzo rzadko myślę o lęku, a jego destrukcyjne wpływy wyraźnie się zmiejszyły. Robię więcej rzeczy dla siebie, dla swojego zdrowia i komfortu. Jeszcze zdrowsze odżywianie, ruch, więcej powera... To daje naprawdę dużo i zapewnia lepsze samopoczucie.
|
|