21 Paź 2014, Wto 16:14, PID: 417326
Czytam Wasze wypowiedzi i czuję się zupełnie tak, jakbym czytała o samej sobie Jestem perfekcjonistką aż do bólu, potrafię wszystko i wszystkich krytykować, nie wyłączając z tego oczywiście też samej siebie i swoich zdolności. Kiedyś mi to nie przeszkadzało - po prostu zamiast spędzić godzinę nad wypracowaniem siedziałam 2 albo 3, żeby wszystko było cud, miód i orzeszki. Teraz jest to moim przekleństwem; nie potrafię się zmobilizować do zrobienia czegokolwiek, bo ciągle wydaje mi się, że wykonam to źle, brzydko. Książki przestałam czytać w 3 gimnazjum, choć polonistka zachwycała się moimi opowiadaniami, bo uważałam, że za mało czytam jak na przyszłego pisarza. Potem, w połowie liceum przestałam rozwijać inną pasję, w związku z czym osoby o wiele mniej zdolne ode mnie są w chwili obecnej 100 mil świetlnych przede mną. I to mnie dołuje, wkurza, irytuje. Przecież gdybym coś wcześniej zrobiła ze swoim życiem, naprawiła je jakoś, to teraz nie musiałabym martwić się o to, że na żadne studia mnie nie przyjmą, bo jestem beznadziejnym beztalenciem, które nigdy niczego nie osiągnie.
I to schamienie, o którym ktoś już wyżej pisał...I mnie ono dopadło, jestem ignorantką o powierzchownej wiedzy i wstydzę się tego. Nienawidzę siebie za ten ciągły brak mobilizacji, za słomiany zapał i paradoksalnie wielkie aspiracje.
I to schamienie, o którym ktoś już wyżej pisał...I mnie ono dopadło, jestem ignorantką o powierzchownej wiedzy i wstydzę się tego. Nienawidzę siebie za ten ciągły brak mobilizacji, za słomiany zapał i paradoksalnie wielkie aspiracje.