23 Mar 2012, Pią 22:02, PID: 295820
No więc po prawie roku przerwy od tego posta: http://phobiasocialis.pl/forapl_redirect...,6188.html
poszedłem na terapię. Co prawda wtedy jak się zarejestrowałem to nie poszedłem (w lipcu) byłem trochę poddenerwowany tym. No ale w końcu udało mi się zebrać na tą (dzisiejszą) wizytę.
Szczerze to głównie dlatego że już miałem dosyć tego poddenerwowania, krótkiego oddechu i trzęsących się rąk w autobusie gdy koło mnie usiadła fajna blondynka a ja nawet nie potrafiłem do niej zagadać wydusić chociażby z siebie słowa. Czy też gdy rozwiązywałem zadanie przy tablicy to ręka mi tak się trzęsła a także przyśpieszonego tętna tak że nie mogłem napisać cyferki miałem wrażenie że wszyscy się na mnie patrzą.
A do tego dochodzi do tego że nie mam prawdziwych znajomych co prawda w pobliżu mnie mieszka kilku ale nie utrzymuję z nimi stałego kontaktu. A znajomi ze studiów no trochę ciężko bo większość jest ode mnie starsza. I mam wrażenie że biorą mnie za jakiegoś dziwaka, który nawet nie potrafi utrzymać ciekawej rozmowy.
Do tego rozpamiętuje swoje sytuacje z przeszłości np. pamiętam jak razem ze znajomym biłem się podczas przerwy w szatni bo zwyzywał mnie. I jak skłamał przy p. Dyrektor że ja go wyzywałem i miałem go przeprosić a sam miałem rozcięty łuk brwiowy. Do tego ten kolega mieszka na tej samej ulicy co ja z 4 domy dalej. Co prawda żywię do niego urazę we wnątrz nie wiem nie wypominam mu tego ale nie potrafię tego wyrzucić z siebie. A ta sytuacja miała miejsce 7 lat temu. I trochę żałuję tego że nie donosiłem wtedy na tych znajomych jak mi dokuczali może bym tego zapobiegł.
A jeszcze miałem takiego który za plecami mnie obmawiał a jak nie było jego "ziomków" to prosił mnie bym mu naprawił komputer do tego za każdym razem obiecywał "alkohol" ale NIGDY go nie postawił. A chodziłem do niego z 20 razy naprawiać mu go. I nigdy nic w zamian mi nie dał. Do tego jego naleganie tj. no weź zrób to, czemu nie? no weź... Już tego miałem dosyć i napisałem do jego dziewczyny żeby się ode mnie już odczepili bo mam tego dosyć. I teraz ten kolega się do mnie nie odzywa ale nie wiem czy zrobiłem dobrze myślę że z logicznego pkt. widzenia że tak. Ale może jako przyjaciel to nie bardzo ale czy przyjaciele obmawiają siebie za plecami?
Pamiętam też jak raz "koledzy" "złapali" mnie nałożyli mi na głowę czarny worek, i jeden z tych kolegów nasikał do butelki i oblali mnie tym. Do tego trochę siedziałem w tym a Ci koledzy co jakiś czas się odzywają "pomożesz mi zrobić to i to?" Jednym z tych kolegów był tez ten od komputera wyżej.
Przez te sytuacje też unikałem szkoły przez co myślę że mógłbym być lepszym uczniem bo mówiłem wychowawczyni że idę do lekarza (chorowałem na astmę). I zawsze przynajmniej raz na tydzień to było moją standardową wymówką zawsze działało. I trochę tego żałuję bo gdybym powiedział nauczycielce czy też p. pedagog wtedy o tych przeżyciach to pewnie moje życie potoczyłoby się inaczej.
Nie wiem czy opisywałem też swoją maturę którą wkuwałem kilka dobrych tygodni wszystko było zaplanowane na ostatni guzik. A tu nagle podczas prezentacji zaciąłem się, byłem cały czerwony i jąkałem się.
Albo też w zeszłym roku napisałem program na zajęcia o którym opowiadałem prowadzącemu z 30 minut. Zaciąłem się i zrobiłem się cały czerwony ręce mi się trzęsły. Co prawda dostałem wtedy max'a ale byłem poddenerwowany.
To by było na tyle z przyczyn dla których postanowiłem się udać na wizytę dziś u lekarza.
Na początek dostałem parogen 1/4 przez tydzień potem 1/2 i w końcu cała tabletka. Mam nadzieję że choć trochę mi pomoże.
Teraz w niedzielę mam prezentację na zajęciach mam nadzieję że uda mi się to przetrwać. Ale pewnie zaczerwienie się i serce zacznie mi mocniej bić bo u mnie to chyba standardowa reakcja organizmu...
A co do pozytywnych odczuć spotkałem dziś znajomą na mieście chwilę porozmawialiśmy i powiedziała że może później porozmawiamy dłużej przy kawie. Ale jakoś nie wiem nie znam jej tak dobrze ale przy niej czuję się naprawdę luzacko.
poszedłem na terapię. Co prawda wtedy jak się zarejestrowałem to nie poszedłem (w lipcu) byłem trochę poddenerwowany tym. No ale w końcu udało mi się zebrać na tą (dzisiejszą) wizytę.
Szczerze to głównie dlatego że już miałem dosyć tego poddenerwowania, krótkiego oddechu i trzęsących się rąk w autobusie gdy koło mnie usiadła fajna blondynka a ja nawet nie potrafiłem do niej zagadać wydusić chociażby z siebie słowa. Czy też gdy rozwiązywałem zadanie przy tablicy to ręka mi tak się trzęsła a także przyśpieszonego tętna tak że nie mogłem napisać cyferki miałem wrażenie że wszyscy się na mnie patrzą.
A do tego dochodzi do tego że nie mam prawdziwych znajomych co prawda w pobliżu mnie mieszka kilku ale nie utrzymuję z nimi stałego kontaktu. A znajomi ze studiów no trochę ciężko bo większość jest ode mnie starsza. I mam wrażenie że biorą mnie za jakiegoś dziwaka, który nawet nie potrafi utrzymać ciekawej rozmowy.
Do tego rozpamiętuje swoje sytuacje z przeszłości np. pamiętam jak razem ze znajomym biłem się podczas przerwy w szatni bo zwyzywał mnie. I jak skłamał przy p. Dyrektor że ja go wyzywałem i miałem go przeprosić a sam miałem rozcięty łuk brwiowy. Do tego ten kolega mieszka na tej samej ulicy co ja z 4 domy dalej. Co prawda żywię do niego urazę we wnątrz nie wiem nie wypominam mu tego ale nie potrafię tego wyrzucić z siebie. A ta sytuacja miała miejsce 7 lat temu. I trochę żałuję tego że nie donosiłem wtedy na tych znajomych jak mi dokuczali może bym tego zapobiegł.
A jeszcze miałem takiego który za plecami mnie obmawiał a jak nie było jego "ziomków" to prosił mnie bym mu naprawił komputer do tego za każdym razem obiecywał "alkohol" ale NIGDY go nie postawił. A chodziłem do niego z 20 razy naprawiać mu go. I nigdy nic w zamian mi nie dał. Do tego jego naleganie tj. no weź zrób to, czemu nie? no weź... Już tego miałem dosyć i napisałem do jego dziewczyny żeby się ode mnie już odczepili bo mam tego dosyć. I teraz ten kolega się do mnie nie odzywa ale nie wiem czy zrobiłem dobrze myślę że z logicznego pkt. widzenia że tak. Ale może jako przyjaciel to nie bardzo ale czy przyjaciele obmawiają siebie za plecami?
Pamiętam też jak raz "koledzy" "złapali" mnie nałożyli mi na głowę czarny worek, i jeden z tych kolegów nasikał do butelki i oblali mnie tym. Do tego trochę siedziałem w tym a Ci koledzy co jakiś czas się odzywają "pomożesz mi zrobić to i to?" Jednym z tych kolegów był tez ten od komputera wyżej.
Przez te sytuacje też unikałem szkoły przez co myślę że mógłbym być lepszym uczniem bo mówiłem wychowawczyni że idę do lekarza (chorowałem na astmę). I zawsze przynajmniej raz na tydzień to było moją standardową wymówką zawsze działało. I trochę tego żałuję bo gdybym powiedział nauczycielce czy też p. pedagog wtedy o tych przeżyciach to pewnie moje życie potoczyłoby się inaczej.
Nie wiem czy opisywałem też swoją maturę którą wkuwałem kilka dobrych tygodni wszystko było zaplanowane na ostatni guzik. A tu nagle podczas prezentacji zaciąłem się, byłem cały czerwony i jąkałem się.
Albo też w zeszłym roku napisałem program na zajęcia o którym opowiadałem prowadzącemu z 30 minut. Zaciąłem się i zrobiłem się cały czerwony ręce mi się trzęsły. Co prawda dostałem wtedy max'a ale byłem poddenerwowany.
To by było na tyle z przyczyn dla których postanowiłem się udać na wizytę dziś u lekarza.
Na początek dostałem parogen 1/4 przez tydzień potem 1/2 i w końcu cała tabletka. Mam nadzieję że choć trochę mi pomoże.
Teraz w niedzielę mam prezentację na zajęciach mam nadzieję że uda mi się to przetrwać. Ale pewnie zaczerwienie się i serce zacznie mi mocniej bić bo u mnie to chyba standardowa reakcja organizmu...
A co do pozytywnych odczuć spotkałem dziś znajomą na mieście chwilę porozmawialiśmy i powiedziała że może później porozmawiamy dłużej przy kawie. Ale jakoś nie wiem nie znam jej tak dobrze ale przy niej czuję się naprawdę luzacko.