14 Kwi 2012, Sob 20:20, PID: 298479
Ja też mam problem odnośnie tego, że nie miałem zazwyczaj jak się odezwać. Teraz rozmyślam w samotności, bo z nikim nie mam pogadać i szukam różnych miejsc typu to forum, żeby się wygadać. Zastanawiam się dlaczego akurat ja, widocznie miałem akurat ja takiego pecha, że coś mi uniemożliwiało nawiazywać normalny kontakt z rówieśnikami.
Dziś gdy poszedłem kupić brukselkę do tesco, napotkałem grupę młodziaków z dziewczynami, wszyscy po około 15-17 lat. Ściskajace się i całujace pary. Wracałem do domu przybity. Dlaczego ja nie mam dziewczyny? Dlaczego nie mam znajomych, koleżanek chociaż? Kiedyś gdy byłem w grupie szkolnej, zamurował mnie lęk, nlie umiałem do nikogo się otworzyć, naturalnie nikogo nie poznawałem i nie budowałem zwykłych relacji jak ta młodziez która dziś widziałem. Zawsze bardzo chciałem, marzyłem o tym, ale to nigdy się nie stało. Byłem cichy, nieśmiały, spokojny i na uboczu. Bałem odezwać się na lekcjach. Teraz 33 lat mi stuknęło. Zero znajomości, przyjaciół, nic nie zbudowałem. Te dzieciaki nawet nie wiedza jakie maja szczęście. Ja miałem potwornego pecha w życiu.
Po tylu latach moja nieśmiałość zamilkła, nie pełni żadnej roli, nie przeszkadza mi, nie ujawnia sie nawet. ale i sytuacji żadnych już nie ma. żyje w odosobnieniu mieszkania, nikt mnie nie odwiedza, ja nie odwiedzam nikogo. Została straszna blizna, pustka, samotność i niby wszystko jest ok. ale nie jest.
Dobrze że mam co robić. Mam pracę, która sam sobie stworzyłem, bo pewnie nigdy nie otrzymałbym stałego stanowiska. a zmęczyło mnie zmienianie pracodawcy co 2 miesiace. Miałem dość być "przynieś zanieś pozamiataj" Mam swoja firmę i to mnie ratuje przed totalna beznadzieja. Bo cos robię, coś tworzę, nie jestem bezużyteczny. Ktoś czeka na efekt mojej pracy, ktoś płaci. Nie jest tak żle. Da sie wytrzymać. Choć sa tak trudne momenty, że żyć się nie chce. Inni maja o wiele cięższa robotę. Ja mam lajcik. Byleby nie ta samotność. Czasem chce skończyć ze soba, wtedy nie będe się więcej męczył, nie będzie dręczyć mnie ta niesprawiedliwość. Niesprawiedliwość, która powoduja, no własnie co? Czy to wybory znajomych z przeszłości? Ja dla tych koleżanek byłem akurat niepotrzebny? Ja byłem gorszy? No bo przecież każda dziewczyna ma chłopaka. Gdy pytam to zawsze taka jest odpowiedź. "Ja już mam chłopaka. Nie nie, raczej nie, ty jesteś z innej bajki, chyba więcej nie pogadamy".
Czy to sprawiedliwe? Czy dziewczyny sa sprawiedliwe? Dlaczego mnie zawsze odtracały? Czy tak trudno powiedzieć pierwsza słowo do kogoś takiego jak ja? Czy zawsze musze być tym nieznajomym, który jest tylko intruzem?
Pytam się siebie bardzo często: dlaczego ja nie mogę być po tej drugiej stronie, dlaczego ja nie jestem tym ściskajacym się z dziewczyna facetem?
Pech, taki się urodziłem. Nie umiem znaleźć dziewczyny.
Dziś gdy poszedłem kupić brukselkę do tesco, napotkałem grupę młodziaków z dziewczynami, wszyscy po około 15-17 lat. Ściskajace się i całujace pary. Wracałem do domu przybity. Dlaczego ja nie mam dziewczyny? Dlaczego nie mam znajomych, koleżanek chociaż? Kiedyś gdy byłem w grupie szkolnej, zamurował mnie lęk, nlie umiałem do nikogo się otworzyć, naturalnie nikogo nie poznawałem i nie budowałem zwykłych relacji jak ta młodziez która dziś widziałem. Zawsze bardzo chciałem, marzyłem o tym, ale to nigdy się nie stało. Byłem cichy, nieśmiały, spokojny i na uboczu. Bałem odezwać się na lekcjach. Teraz 33 lat mi stuknęło. Zero znajomości, przyjaciół, nic nie zbudowałem. Te dzieciaki nawet nie wiedza jakie maja szczęście. Ja miałem potwornego pecha w życiu.
Po tylu latach moja nieśmiałość zamilkła, nie pełni żadnej roli, nie przeszkadza mi, nie ujawnia sie nawet. ale i sytuacji żadnych już nie ma. żyje w odosobnieniu mieszkania, nikt mnie nie odwiedza, ja nie odwiedzam nikogo. Została straszna blizna, pustka, samotność i niby wszystko jest ok. ale nie jest.
Dobrze że mam co robić. Mam pracę, która sam sobie stworzyłem, bo pewnie nigdy nie otrzymałbym stałego stanowiska. a zmęczyło mnie zmienianie pracodawcy co 2 miesiace. Miałem dość być "przynieś zanieś pozamiataj" Mam swoja firmę i to mnie ratuje przed totalna beznadzieja. Bo cos robię, coś tworzę, nie jestem bezużyteczny. Ktoś czeka na efekt mojej pracy, ktoś płaci. Nie jest tak żle. Da sie wytrzymać. Choć sa tak trudne momenty, że żyć się nie chce. Inni maja o wiele cięższa robotę. Ja mam lajcik. Byleby nie ta samotność. Czasem chce skończyć ze soba, wtedy nie będe się więcej męczył, nie będzie dręczyć mnie ta niesprawiedliwość. Niesprawiedliwość, która powoduja, no własnie co? Czy to wybory znajomych z przeszłości? Ja dla tych koleżanek byłem akurat niepotrzebny? Ja byłem gorszy? No bo przecież każda dziewczyna ma chłopaka. Gdy pytam to zawsze taka jest odpowiedź. "Ja już mam chłopaka. Nie nie, raczej nie, ty jesteś z innej bajki, chyba więcej nie pogadamy".
Czy to sprawiedliwe? Czy dziewczyny sa sprawiedliwe? Dlaczego mnie zawsze odtracały? Czy tak trudno powiedzieć pierwsza słowo do kogoś takiego jak ja? Czy zawsze musze być tym nieznajomym, który jest tylko intruzem?
Pytam się siebie bardzo często: dlaczego ja nie mogę być po tej drugiej stronie, dlaczego ja nie jestem tym ściskajacym się z dziewczyna facetem?
Pech, taki się urodziłem. Nie umiem znaleźć dziewczyny.