06 Kwi 2012, Pią 23:02, PID: 297714
Właśnie, utrzymywanie kontaktu na odległość. Nie chodzi mi tu akurat o znajomości internetowe, które same w sobie są na odległość, tylko z kontakt z ludźmi, których zna się z otoczenia. U mnie to chyba z tym nie jest dobrze...w ogóle nie potrafię utrzymywać kontaktu na odległość, nawet z osobami, które lubię. Prosty przykład - w gim. miałam grupę koleżanek. Gadałyśmy ze sobą dzień w dzień itd. Skończyło się gim. i każda poszła w swoją stronę. Z jedną poszłam do tego samego liceum. Tak teraz myślę, że to co nas trzymało to były tylko takie sprawy codzienne, bo zainteresowania mamy całkowicie inne. Spotykamy się czasami, ale gł. po to, żeby ponarzekać na szkołę itd. Męczą mnie trochę takie spotkania, bo chcę się wyleczyć z narzekania. Kurcze, ludzie ciągle narzekają...z moich obserwacji wynika, że w szkole jest to najlepszy temat do rozmowy o.O Sprawdzone w praktyce No i takie spotkanie wydaje mi się trochę "na odwal". Niby się z niego cieszę, ale...
Często słyszę pretensję, czemu to zawsze do mnie trzeba pierwszego sms'a wysłać, a ja się do nikogo nie odezwę ot tak. Ja po prostu nie myślę o tym. Nawet jak się nudzę(co nieczęsto mi się zdarza) to pierwszą moją myślą nie jest "hmm... a może napiszę do...". Nie informuję też nikogo co aktualnie robię, jak to mają niektórzy w zwyczaju. Nie krytykuję tego, ale mnie osobiście mało obchodzi kto co kiedy robi.
Więc wniosek z tego taki, że jeżeli nie widzę kogoś przynajmniej kilka razy w tygodniu, to wszelki kontakt zanika lub jest sporadyczny. Z nowej klasy w liceum niby mam numery telefonów większości osób, ale nigdy nie poczułam chęci napisania do kogoś bez jakiejś konkretnej sprawy.
Albo aspołeczny dziwak jestem i tyle.
Albo osoby w moim otoczeniu wydają się mało interesujące, bo to też możliwe...
Albo...
Może u kogoś jest/było podobnie? I gdyby udało się doprecyzować jakąś przyczynę...
Często słyszę pretensję, czemu to zawsze do mnie trzeba pierwszego sms'a wysłać, a ja się do nikogo nie odezwę ot tak. Ja po prostu nie myślę o tym. Nawet jak się nudzę(co nieczęsto mi się zdarza) to pierwszą moją myślą nie jest "hmm... a może napiszę do...". Nie informuję też nikogo co aktualnie robię, jak to mają niektórzy w zwyczaju. Nie krytykuję tego, ale mnie osobiście mało obchodzi kto co kiedy robi.
Więc wniosek z tego taki, że jeżeli nie widzę kogoś przynajmniej kilka razy w tygodniu, to wszelki kontakt zanika lub jest sporadyczny. Z nowej klasy w liceum niby mam numery telefonów większości osób, ale nigdy nie poczułam chęci napisania do kogoś bez jakiejś konkretnej sprawy.
Albo aspołeczny dziwak jestem i tyle.
Albo osoby w moim otoczeniu wydają się mało interesujące, bo to też możliwe...
Albo...
Może u kogoś jest/było podobnie? I gdyby udało się doprecyzować jakąś przyczynę...