27 Lis 2011, Nie 13:04, PID: 281179
Witam Chciałam dać wam moje świadectwo, jako dowód że z fobii można wyjść i niekoniecznie musi to długo trwać
Jeśli ktoś nie ma ochoty dalej czytać po moim stwierdzeniu, które zaraz przedstawię to zrozumiem. Jednak ufam że są tu osoby wierzące. A mianowicie uzdrowiła mnie wiara, a dokładniej Bóg
W szkole znęcano się nade mną przez kilka lat i od tego się zaczęło. Pamiętam jak szłam do LO- głowa w dół i z nikim nie rozmawiałam, chyba że ktoś pierwszy zapytał. Ludzie musieli mnie postrzegać za typową dziwaczke- gburowata, smutna, odpowiadająca głównie "tak" lub "nie", całkowicie unikająca towarzystwa. To co działo się wtedy ze mną było okropne- z resztą sami o tym wiecie.
Jednak po pewnym czasie nawiązałam kontakt z dwiema dziewczynami. No i od tamtej pory do końca Liceum trzymałyśmy się razem. Nie powiem że ta znajomość nic mi nie dała, bo dała- troche poprawiła się moja samoocena, w rozmowie tylko z kimś drugim nie odczuwałam aż tak bardzo dużego lęku jak te kilka lat wcześniej. Jednak nadal zawsze, oprócz rozmów z bliskimi mi osobami miałam pustkę w głowie, lęk itd. W grupie było w zasadzie, że to samo.
Zaraz przed maturą dowiedziałam się o mojej fobii. Zaczęłam leczyć się paroksetyną i przy okazji wyszła ChAD. Po 4 miesiącach przerwałam leczenie na fobię. Teraz od ok. miesiąca biorę leki ns ChAD. Jestem na pierwszym roku studiów.
Nawróciłam się jakoś kilka miesięcy przed maturą, czyli ok. w styczniu tego roku. Z obojętności do Boga zrodziła się we mnie wielka miłość do Niego. Zaczęłam się zmieniać. Gdy brakowało mi sił i nadzieji, wiara mnie podtrzymywała. A w tym okresie byłam w depresji. Bóg wystawiał i wystawia mnie na wiele prób, cierpień, ale one są nam potrzebne. Bez nich nie zrozumiemy prawdziwego szczęścia jakim jest Bóg, który jest Miłością. W całym tym czasie formowałam się i raz było lepiej, raz gorzej. Im bardziej traciłam zaufanie do Boga, tym gorzej było ze mną.
Gdy rozpoczynałam studia zdarzało się, że prawie że płakałam w obecności studentów. Fobia i ChAD łączą się i dopełniają zarazem.
Teraz czuje się bardzo dobrze jeśli chodzi o fobię. Niemożliwe żeby leki tak bardzo mi pomogły przez te 4 miesiące, tym bardziej że cały czas było coś z nimi nie tak, mój organizm nie chciał ich.
Teraz nie czuję pustki w głowie, lęk jest dużo mniejszy, normalnie uśmiecham się i żyję pełnią zycia Oczywiście nie jest idealnie- w dużych grupkach osób czasem lęk jest, ale rzadko. Niedawno podczas Mszy Świętej dwa razy zgłosiłam się do czytania Ewangelii na ambonie Wiedziałam, że wszystko będzie dobrze, bo przecież Bóg mnie kocha i jest ze mną A wszelkie lęki pochodzą od szatana.
Nastrój jeśli chodzi o ChAD praktycznie że wyrównał mi się. Ostatnie kilka miesięcy to była wielka huśtawka, nie było nawet kilku dni stabilizacji. A przypominam że leki biorę od ok. miesiąca.
Oczywiście wyprowadzka z domu, w którym dusiłam się na pewno pozytywnie wpłynęła na mnie.
A więc nawróćcie się, bo wiara potrafi przenosić góry
BÓG JEST MIŁOŚCIĄ
Jeśli ktoś nie ma ochoty dalej czytać po moim stwierdzeniu, które zaraz przedstawię to zrozumiem. Jednak ufam że są tu osoby wierzące. A mianowicie uzdrowiła mnie wiara, a dokładniej Bóg
W szkole znęcano się nade mną przez kilka lat i od tego się zaczęło. Pamiętam jak szłam do LO- głowa w dół i z nikim nie rozmawiałam, chyba że ktoś pierwszy zapytał. Ludzie musieli mnie postrzegać za typową dziwaczke- gburowata, smutna, odpowiadająca głównie "tak" lub "nie", całkowicie unikająca towarzystwa. To co działo się wtedy ze mną było okropne- z resztą sami o tym wiecie.
Jednak po pewnym czasie nawiązałam kontakt z dwiema dziewczynami. No i od tamtej pory do końca Liceum trzymałyśmy się razem. Nie powiem że ta znajomość nic mi nie dała, bo dała- troche poprawiła się moja samoocena, w rozmowie tylko z kimś drugim nie odczuwałam aż tak bardzo dużego lęku jak te kilka lat wcześniej. Jednak nadal zawsze, oprócz rozmów z bliskimi mi osobami miałam pustkę w głowie, lęk itd. W grupie było w zasadzie, że to samo.
Zaraz przed maturą dowiedziałam się o mojej fobii. Zaczęłam leczyć się paroksetyną i przy okazji wyszła ChAD. Po 4 miesiącach przerwałam leczenie na fobię. Teraz od ok. miesiąca biorę leki ns ChAD. Jestem na pierwszym roku studiów.
Nawróciłam się jakoś kilka miesięcy przed maturą, czyli ok. w styczniu tego roku. Z obojętności do Boga zrodziła się we mnie wielka miłość do Niego. Zaczęłam się zmieniać. Gdy brakowało mi sił i nadzieji, wiara mnie podtrzymywała. A w tym okresie byłam w depresji. Bóg wystawiał i wystawia mnie na wiele prób, cierpień, ale one są nam potrzebne. Bez nich nie zrozumiemy prawdziwego szczęścia jakim jest Bóg, który jest Miłością. W całym tym czasie formowałam się i raz było lepiej, raz gorzej. Im bardziej traciłam zaufanie do Boga, tym gorzej było ze mną.
Gdy rozpoczynałam studia zdarzało się, że prawie że płakałam w obecności studentów. Fobia i ChAD łączą się i dopełniają zarazem.
Teraz czuje się bardzo dobrze jeśli chodzi o fobię. Niemożliwe żeby leki tak bardzo mi pomogły przez te 4 miesiące, tym bardziej że cały czas było coś z nimi nie tak, mój organizm nie chciał ich.
Teraz nie czuję pustki w głowie, lęk jest dużo mniejszy, normalnie uśmiecham się i żyję pełnią zycia Oczywiście nie jest idealnie- w dużych grupkach osób czasem lęk jest, ale rzadko. Niedawno podczas Mszy Świętej dwa razy zgłosiłam się do czytania Ewangelii na ambonie Wiedziałam, że wszystko będzie dobrze, bo przecież Bóg mnie kocha i jest ze mną A wszelkie lęki pochodzą od szatana.
Nastrój jeśli chodzi o ChAD praktycznie że wyrównał mi się. Ostatnie kilka miesięcy to była wielka huśtawka, nie było nawet kilku dni stabilizacji. A przypominam że leki biorę od ok. miesiąca.
Oczywiście wyprowadzka z domu, w którym dusiłam się na pewno pozytywnie wpłynęła na mnie.
A więc nawróćcie się, bo wiara potrafi przenosić góry
BÓG JEST MIŁOŚCIĄ