19 Gru 2012, Śro 17:05, PID: 330904
Nie wiem co dalej...
Mam średnie bez zawodu(brakło punkta w teorii ), zdałem maturę, co prawda beznadziejnie, ale wytrzymywałem tylko maks 30min. na sali, wiadomo cisza, nerwy, atak paniki...
Dostałem szanse od życia i przyjęli mnie na dzienne studia. Od końca średniej dokonałem wielkich postępów wobec fobii. Czułem się świetnie, jedyne co mi zostało to lekkie trzęsienie rąk i problemy w kontaktach studencikami. Ale było okej starałem się stać się coraz to bardziej "normalny".
Potem przyszedł nawał materiału, przekładałem wszystko na później, później i później.Aż w końcu przyszło co do czego i niezaliczylem 4/5 kolosów.
Poza tym, gdy na ćwiczeniach musiałem podejść do tablicy, czułem jak moja reputacja w oczach innych runie na glebie. Lęki kompletnie uniemożliwiły mi zrobienie najprostszych zadań, w mojej głowie myślałem tylko żeby już siąść czy wyjść z sali...
Ostatnio mi znów coś odbiło. Pierw grypa, potem problem z sercem. I tak nie ma mnie już 2-3 tyg. na uczelni. Nie czuje/czułem się chory po prostu nie potrafię się zebrać i coś zrobić. Mam kompletnego doła, szlajam się po mieście bez celu. Czuje się jakbym znowu zawiódł wszystkich, rodzine, siebie... W dodatku dzisiaj zgubiłem wszystkie l4, skierowanie do kardiologa i 30zł... Nie wiem co mam zrobić, mam ponad norme "eNek", w cholere zaległości i nawet nie wiem czy mnie już nie wyrzucili. Nie mam siły aby tam pójść, popytać, wybłagać czy nadrobić...
Nie wiem co o tym myslec, czy to olac i isc do pracy, potem sprobowac znowu na studiach... a nawet jeśli to jak to przekazać matce... że lęki nie pozwoliły mi dokonać czegoś w życiu... to jest załosne...
Mam średnie bez zawodu(brakło punkta w teorii ), zdałem maturę, co prawda beznadziejnie, ale wytrzymywałem tylko maks 30min. na sali, wiadomo cisza, nerwy, atak paniki...
Dostałem szanse od życia i przyjęli mnie na dzienne studia. Od końca średniej dokonałem wielkich postępów wobec fobii. Czułem się świetnie, jedyne co mi zostało to lekkie trzęsienie rąk i problemy w kontaktach studencikami. Ale było okej starałem się stać się coraz to bardziej "normalny".
Potem przyszedł nawał materiału, przekładałem wszystko na później, później i później.Aż w końcu przyszło co do czego i niezaliczylem 4/5 kolosów.
Poza tym, gdy na ćwiczeniach musiałem podejść do tablicy, czułem jak moja reputacja w oczach innych runie na glebie. Lęki kompletnie uniemożliwiły mi zrobienie najprostszych zadań, w mojej głowie myślałem tylko żeby już siąść czy wyjść z sali...
Ostatnio mi znów coś odbiło. Pierw grypa, potem problem z sercem. I tak nie ma mnie już 2-3 tyg. na uczelni. Nie czuje/czułem się chory po prostu nie potrafię się zebrać i coś zrobić. Mam kompletnego doła, szlajam się po mieście bez celu. Czuje się jakbym znowu zawiódł wszystkich, rodzine, siebie... W dodatku dzisiaj zgubiłem wszystkie l4, skierowanie do kardiologa i 30zł... Nie wiem co mam zrobić, mam ponad norme "eNek", w cholere zaległości i nawet nie wiem czy mnie już nie wyrzucili. Nie mam siły aby tam pójść, popytać, wybłagać czy nadrobić...
Nie wiem co o tym myslec, czy to olac i isc do pracy, potem sprobowac znowu na studiach... a nawet jeśli to jak to przekazać matce... że lęki nie pozwoliły mi dokonać czegoś w życiu... to jest załosne...