15 Cze 2013, Sob 23:52, PID: 354603
Mam 17 lat i mam ogromny problem. Wszyscy mnie denerwują, a szczególnie, kiedy ich dobrze znam. Kiedy poznaję nową osobę, wszystko jest w porządku. Ale im dłużej z nią przebywam, im bardziej ją poznaję - staje się to nie do zniesienia. Niby zawsze tak jest, ale w moim przypadku to jest za bardzo nasilone, aby było normalne. Z roku na rok jest coraz gorzej. Kiedy byłam dzieckiem, denerwował mnie tylko tata. Potem zaczęła mama. A teraz wszyscy inni ludzie. Nienawidzę mlaskania i ogólnie kiedy ktoś je. Rozsadza mi to głowę, nie mogę wytrzymać i muszę zamknąć się w pokoju - uciec jak najdalej od kuchni. Kiedy ktoś to robi, zaczynam wrzeszczeć. Wszystkie dźwięki związane z jedzeniem są dla mnie obrzydliwe. W mamie ostatnio okropnie denerwuje mnie samo mówienie. Nienawidzę, kiedy rozmawia przez telefon, kiedy rozmawia z osobą obok, kiedy rozmawia ze mną, kiedy krzyknie, jak coś się np. przewróci, nienawidzę jak kaszle albo się krztusi, jak kicha czy dmucha nos. Od razu zaczynam krzyczeć, żeby była cicho. Nie mogę też z nią normalnie rozmawiać od jakichś 3 lat, codziennie się kłócimy, ale z miesiąca na miesiąc to coraz bardziej się nasila. Już nie mogę przebywać w domu, każdy dźwięk mnie denerwuje, tłuczenie talerzami, wszystko. Teraz np. się krztusi i ciągle kaszle, a we mnie się wszystko gotuje, mam ochotę wybiec z domu i zatkać uszy. Nienawidzę, kiedy ktoś w domu coś ode mnie chce, o coś prosi, mama ciągle mi wchodzi do pokoju i mi głowę zawraca, a ja nie mogę już na nią patrzeć, do tego lata jak taka zaślepiona ćma obijająca się o wszystkie ściany. Jeszcze 2 lata temu ciągle się do niej przytulałam, ciągle mi jej brakowało, a teraz mogłabym wyjechać i nigdy więcej nie wrócić, nie chcę już żyć w tym domu, dopóki nikogo nie ma - jest wspaniale. Jestem już zmęczona tymi wszystkimi odgłosami, zachowaniami, gestami, nie potrafię tak funkcjonować, wszystko się we mnie skręca. Mama ciągle się czepia, że mi nic nie można normalnie powiedzieć, ale co ja poradzę, że mnie to denerwuje, nie mogę nikogo już słuchać. Nie chcę taka być, jestem okropna dla moich rodziców, ale nie potrafię być inna.
Tak samo denerwują mnie moi bliscy znajomi i przyjaciele. Jest to szczególnie okropne, bo przyjaźniąc się z drugą osobą nie powinnam w myślach jej wiecznie krytykować. Np. w klasie mam przyjaciółkę, która jest dla mnie kochana, a ja nie mogę czasami na nią patrzeć. Szczególnie denerwuje mnie na sprawdzianach - pisze z takim skupieniem, oblizuje usta, siedzi w taki a nie inny sposób, uśmiecha się, kiedy coś jej się uda napisać, a mnie to tak denerwuje, że nie mam ochoty już z nią dłużej przebywać. I tak jest z każdym - im mocniejsza więź, tym większe nerwy. Dlatego boję się, że nigdy nie znajdę sobie męża, bo żaden człowiek ze mną nie wytrzyma. Zacznie mnie denerwować i co wtedy? Zrobię się nie do zniesienia. Najgorsze jest to, że kiedy ktoś mnie denerwuje, wzbudza to we mnie ogromną agresję. Często mam ochotę kogoś pobić, jak np. ktoś się ze mną w czymś nie zgadza. Raz mi się nawet śniło, że zaczęłam drapać moją najlepszą przyjaciółkę po twarzy i byłam strasznie agresywna - boję się, że naprawdę kiedyś może do tego dojść, bo tracę nad sobą kontrolę.
U psychologa byłam raz (w sumie 2, ale kiedyś, jak byłam mała i tylko kolorowałam jakieś głupie obrazki) - ostatnio. Mama wysłała mnie tam, bo "nie radzę sobie z własnymi emocjami". I w sumie było bardzo miło, miała być kolejna wizyta, ale minęły już dwa miesiące, bo coś wypadało i teraz pewnie mama zapomniała. Ale nie sądzę, żeby to coś dało. Mam wrażenie, że ja już nigdy się nie zmienię i muszę wyjechać z dala od domu.
A, i jeszcze nie tylko denerwują mnie ludzie, ale też np. ubrania. Kiedyś potrafiłam chodzić w bardzo niewygodnych ubraniach i nie sprawiało mi to problemu, ale w ostatnim czasie nie mogę chodzić w żadnych normalnych ubraniach, bo od razu robię się jakaś wściekła, nie mogę nic robić, od razu mnie wszystko uwiera i gryzie, przebieram się kilka razy dziennie, bo nie mogę normalnie funkcjonować. Nawet w staniku już nie mogę chodzić po domu, a kiedyś to było dla mnie nie do pomyślenia. Jest mi dobrze tylko jak mam na sobie wygodną piżamę albo luźną koszulkę. Od razu się uspokajam. Do tego jeszcze ciągle obsesyjnie myślę o jedzeniu. Nie mogę się uczyć, bo odliczam czas do następnego posiłku. Kiedy zjem ogromny obiad, po 2 minutach zastanawiam się, co by tu jeszcze zjeść (ale nie mogę, bo gdybym ulegała takim pokusom, pewnego dnia nie zmieściłabym się w drzwiach - jestem szczupła, ale i tak bardzo przytyłam). Z nadejściem lata trochę się to uspokoiło, na szczęście, ale wcześniej zachowywałam się jak wariatka, bo po pół godzinie po posiłku ssało mnie w żołądku.
Mam jeszcze mnóstwo różnych fobii i natręctw. Swangoz gorzej mi się z tym żyje, problem w tym, że nikt o tym nie wie, a mnie to przerasta. Ostatnio w wolnym czasie bardzo dużo śpię w dzień, żeby zabić czas i nie musieć się niczym denerwować.
Nie wiem co mam robić, pomocy
Tak samo denerwują mnie moi bliscy znajomi i przyjaciele. Jest to szczególnie okropne, bo przyjaźniąc się z drugą osobą nie powinnam w myślach jej wiecznie krytykować. Np. w klasie mam przyjaciółkę, która jest dla mnie kochana, a ja nie mogę czasami na nią patrzeć. Szczególnie denerwuje mnie na sprawdzianach - pisze z takim skupieniem, oblizuje usta, siedzi w taki a nie inny sposób, uśmiecha się, kiedy coś jej się uda napisać, a mnie to tak denerwuje, że nie mam ochoty już z nią dłużej przebywać. I tak jest z każdym - im mocniejsza więź, tym większe nerwy. Dlatego boję się, że nigdy nie znajdę sobie męża, bo żaden człowiek ze mną nie wytrzyma. Zacznie mnie denerwować i co wtedy? Zrobię się nie do zniesienia. Najgorsze jest to, że kiedy ktoś mnie denerwuje, wzbudza to we mnie ogromną agresję. Często mam ochotę kogoś pobić, jak np. ktoś się ze mną w czymś nie zgadza. Raz mi się nawet śniło, że zaczęłam drapać moją najlepszą przyjaciółkę po twarzy i byłam strasznie agresywna - boję się, że naprawdę kiedyś może do tego dojść, bo tracę nad sobą kontrolę.
U psychologa byłam raz (w sumie 2, ale kiedyś, jak byłam mała i tylko kolorowałam jakieś głupie obrazki) - ostatnio. Mama wysłała mnie tam, bo "nie radzę sobie z własnymi emocjami". I w sumie było bardzo miło, miała być kolejna wizyta, ale minęły już dwa miesiące, bo coś wypadało i teraz pewnie mama zapomniała. Ale nie sądzę, żeby to coś dało. Mam wrażenie, że ja już nigdy się nie zmienię i muszę wyjechać z dala od domu.
A, i jeszcze nie tylko denerwują mnie ludzie, ale też np. ubrania. Kiedyś potrafiłam chodzić w bardzo niewygodnych ubraniach i nie sprawiało mi to problemu, ale w ostatnim czasie nie mogę chodzić w żadnych normalnych ubraniach, bo od razu robię się jakaś wściekła, nie mogę nic robić, od razu mnie wszystko uwiera i gryzie, przebieram się kilka razy dziennie, bo nie mogę normalnie funkcjonować. Nawet w staniku już nie mogę chodzić po domu, a kiedyś to było dla mnie nie do pomyślenia. Jest mi dobrze tylko jak mam na sobie wygodną piżamę albo luźną koszulkę. Od razu się uspokajam. Do tego jeszcze ciągle obsesyjnie myślę o jedzeniu. Nie mogę się uczyć, bo odliczam czas do następnego posiłku. Kiedy zjem ogromny obiad, po 2 minutach zastanawiam się, co by tu jeszcze zjeść (ale nie mogę, bo gdybym ulegała takim pokusom, pewnego dnia nie zmieściłabym się w drzwiach - jestem szczupła, ale i tak bardzo przytyłam). Z nadejściem lata trochę się to uspokoiło, na szczęście, ale wcześniej zachowywałam się jak wariatka, bo po pół godzinie po posiłku ssało mnie w żołądku.
Mam jeszcze mnóstwo różnych fobii i natręctw. Swangoz gorzej mi się z tym żyje, problem w tym, że nikt o tym nie wie, a mnie to przerasta. Ostatnio w wolnym czasie bardzo dużo śpię w dzień, żeby zabić czas i nie musieć się niczym denerwować.
Nie wiem co mam robić, pomocy