18 Mar 2012, Nie 16:31, PID: 295268
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18 Mar 2012, Nie 16:37 przez Zasió.)
no tak. można się w tym zgodzić. ale tylko podchodząa do szczęścia bardzo filozoficznie, przyjmując jego specyficzna definicję czy patrząc mam w specyficzny, konkretny spośród wielu sposób. zapewne odrzucenie leku i pokonanie fobii nie uczyni nikogo permanentnie szczęśliwym, można się pewnie równie dobrze zastanawiać czy to w ogóle nozliwe, choćby będąc zainspirowanym powiedzeniem że i pieniądze szczęścia nie dają, jeśli jednak weźmiemy pod uwagę pewien etap. wycinek życia możemy przyjąć że szczęście jest w min osiągalne. Słuszna uwaga - utożsamiany je pewnie z zadowoleniem czy realizacja. ale nie widzę w tym nic złego, to raczej nořmalne i logiczne, ich realizacja na pewno jest elementem szczęścia, i wątpię. czy ktoś komu fobia przeszkadza w dążeniu do celu jest szczęśliwy, ostateczne szczęście to inna sprawa. myśląc o min jako o braku trosk już na zawsze zapewne stwierdzimy. że czeka nas wieczne nieszczęście . zawsze można przypuszczać że pracę się straci, ukochaną wpadnie pod tramwaj albo za jakiś czas się zachoruje... więc pewnie najlepiej od razu kłaść się do trumny... ale ci którzy pocieszają się myślą że fobia nie przeszkadza w szczęściu a jedynie w przenikających xachciankach tylko się znieczulacię albo uprawiacie złudny i zgubny stoicyzm.