04 Lis 2014, Wto 17:03, PID: 419206
Tak, jestem zmęczona życiem, mam dość, nienawidzę swoich dalszych krewnych, z którymi mieszkam, za to, że mi nie pomogli wcześniej, nie doszłoby do tragedii, a mogli to zrobić. Nienawidzę krewnej za to, że odnosi się do mnie zimno, chłodno i wyniośle. Nienawidzę jej za to, że mówi "Nie zatańczy ci nikt tak, jak ty mu zagrasz." Straciłam dom, pieniądze, bezpieczeństwo, szacunek u rodziców, a ta wiedźma mi na to:"nie tylko ty masz problemy, mnie też ojciec zostawił." Nienawidzę jej za to, że gdy przychodzę do niej z problemem, ze świat mi się zawalił, mówi:"no, tak jest, co zrobisz. NIC nie zrobisz.", a mnie wtedy piecze, dławi w gardle, dosłownie pali od środka, jak ogień (znacie to wyniszczające uczucie?). Nienawidzę jej za to, że nieustannie przypomina o upływie czasu, nienawidzę za to, że na wszystko patrzy "racjonalnie" (w jej pojęciu). Chcę, żeby umarła.
Nie wiem, czy dorosły człowiek może mieć coś takiego jak "radość życia", nigdy jej nie miałam, nawet w dzieciństwie. Mniej się boję śmierci niż życia. Teraz będzie już tylko z górki. Czasem żałuję, że mnie pielęgniarka nie utopiła przy urodzeniu. Nienawidzę mojej krewnej za to, że mówi "twój ojciec woził cię wózkiem po urodzeniu, tak się cieszył, zajmował tobą." Teraz on mnie nie chce, potępił mnie, kiedy byłam u niego w firmie po ciężkim pobycie w szpitalu, bo się nie odezwał słowem, otworzył drwi i powiedział grobowym głosem "Zjeżdżaj", groził, że jak nie wyjdę, to zadzwoni na pogotowie. Powiedziałam, że za nieuzasadnione wezwanie pogotowia grozi kara, on na to "To pogotowie oceni, czy nieuzasadnione."Nienawidzę go. Chcę, żeby umarł, wtedy mi ulży. On żyje, mieszka 500 m dalej, nie widziałam go cały rok, do domu nie mam wstępu, rozpoczął procedurę wymeldowania.
Nie wiem, czy dorosły człowiek może mieć coś takiego jak "radość życia", nigdy jej nie miałam, nawet w dzieciństwie. Mniej się boję śmierci niż życia. Teraz będzie już tylko z górki. Czasem żałuję, że mnie pielęgniarka nie utopiła przy urodzeniu. Nienawidzę mojej krewnej za to, że mówi "twój ojciec woził cię wózkiem po urodzeniu, tak się cieszył, zajmował tobą." Teraz on mnie nie chce, potępił mnie, kiedy byłam u niego w firmie po ciężkim pobycie w szpitalu, bo się nie odezwał słowem, otworzył drwi i powiedział grobowym głosem "Zjeżdżaj", groził, że jak nie wyjdę, to zadzwoni na pogotowie. Powiedziałam, że za nieuzasadnione wezwanie pogotowia grozi kara, on na to "To pogotowie oceni, czy nieuzasadnione."Nienawidzę go. Chcę, żeby umarł, wtedy mi ulży. On żyje, mieszka 500 m dalej, nie widziałam go cały rok, do domu nie mam wstępu, rozpoczął procedurę wymeldowania.