06 Lis 2014, Czw 8:26, PID: 419340
Za najgorszy czas swojego życia uważam liceum-mnóstwo całkowicie różnych przedmiotów i wszystkiego trzeba się było uczyć w takim samym stopniu. Popełniłam "samobójstwo" wręcz-poszłam do klasy biologiczno-chemicznej, chociaż ani mi w głowie było zdawać biologię i chemię, chodziło mi tylko o to, żeby była to klasa elitarna, bo cieszyła się największym prestiżem, żeby wszyscy mnie z tego powodu szanowali, poważali i podziwiali. Chciałam zdawać maturę rozszerzoną z geografii i historii, zdawać archeologię na UJ, dostać się i zostać najsłynniejszym polskim archeologiem w XXI w. Okazało się, że wszyscy w mojej klasie chcieli iść na medycynę, poziom wymagań z biologii i z chemii był wręcz nieziemski, co im odpowiadało, mnie-doprowadziło do rozpaczy i załamania nerwowego. W końcu odechciało mi się wszystkiego, tak się wystraszyłam, że nie chciałam nawet podchodzić do matury, uważałam, że i tak mam przegrane życie i skończę marnie. W końcu zdawałam maturę podstawową z geografii i historii i się nie dostałam, studiuję pokrewny kierunek, gdzie jednak nie jest wcale a wcale sielankowo.
Gubię się w tym wszystkim, nie wiem, co robić, szkoda, że nie ma przepisu, instrukcji na życie. Gdy patrzę na tzw. dorosłych, opanowanych, spełnionych ludzi, zastanawiam się-jak to jest możliwe?! Jak oni to zrobili?! Przecież też kiedyś chodzili do szkoły. Chociaż nie umiem patrzeć na ludzi w ten sposób, dla mnie stary człowiek był zawsze stary, dziecko będzie zawsze małe.
Gubię się w tym wszystkim, nie wiem, co robić, szkoda, że nie ma przepisu, instrukcji na życie. Gdy patrzę na tzw. dorosłych, opanowanych, spełnionych ludzi, zastanawiam się-jak to jest możliwe?! Jak oni to zrobili?! Przecież też kiedyś chodzili do szkoły. Chociaż nie umiem patrzeć na ludzi w ten sposób, dla mnie stary człowiek był zawsze stary, dziecko będzie zawsze małe.