26 Cze 2010, Sob 1:28, PID: 212138
Ja kiedyś, w sumie mniej więcej w Twoim wieku, miałem bardzo ostrą jazdę podobnego typu - wszystko co usłyszałem, co zobaczyłem, utwierdzało mnie w przekonaniu, które akurat miałem w głowie - a przekonania te były tragiczne, czyli że wszyscy się ze mnie śmieją, że wszyscy mają mnie za "innego" itd. itd. Było to w sumie dość egoistyczne Wszystko, co usłyszałem, interpretowałem od razu jako skojarzenie z moją osobą. Było to coś na kształt samospełniającej się przepowiedni.
Wiem, jak trudno pozbyć się tych myśli. Kiedy już się tak ma, wydaje się, ba, jest oczywistym, że jest właśnie tak, jak sobie wyobrażasz, czyli faktycznie wszyscy Cię obgadują, obserwują i jesteś jak małpka w zoo. "Schiza".
Jak się tego pozbyć? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Sam po części wciąż miewam podobne jazdy - w o wiele mniejszym natężeniu, choć raz na ruski rok zdarza mi się popaść w totalny rozstrój umysłu i wszystko do mnie wraca. Ja nie leczyłem się specjalistycznie, moje "wyjście z mroku" zawdzięczam głównie walce z samym sobą. Obserwowanie innych ludzi, ich zachowań i wpajanie w samego siebie prawdy, że normalność jako taka nie istnieje - ludzie zachowują się w naprawdę najprzeróżniejszy sposób i nie ma po co tracić energii na rozkminianie tego, co "powinno być", a co nie. Nie ma takich reguł.
A czy tak naprawdę wyszedłem? Nie. Popadłem w obojętność. Wciąż nie potrafię zawiązać rozmowy, wciąż dokładnie widzę bodźce, które kiedyś potrafiły mnie w jednej chwili pogrążyć. Różnica jest tylko taka, że potrafię to jakoś puścić "mimo uszu" - nie przeżywam już tego całym swoim jestestwem. Problem jest jednak taki, że ja już prawie nic nie przeżywam. Złe emocje nie zamieniły się w dobre, po prostu oddzieliłem wszystkie stosunkowo trwałym murem.
Podsumowując nie chodzi mi tu o to, by Cię w jakikolwiek sposób zmartwić - każdy jest inny i każdy w inny sposób rozumuje i funkcjonuje. Musisz jednak wiedzieć, że to, co masz w głowie, jest tylko i wyłącznie Twoim oglądem sytuacji, Twoją subiektywną wersją tego, co się wokół dzieje. Świat jest dokładnie taki, jakim widzisz go Ty. W tym momencie widzisz świat inaczej niż, zapewne, byś chciała, ale musisz zdać sobie sprawę z tego, że to nie jest "prawdziwa prawda", bo taka w przyrodzie nie występuje :-)
I wiesz co, najlepsze jest to, że wiem, że dla Ciebie w tym momencie to są tylko puste słowa, bo sam byłem w takim stanie. Dlatego niezbędne jest, byś podjęła walkę - niekoniecznie tak jak ja, we własnym zakresie, bo jak już mówiłem, każdy jest inny i inne metody mogą na niego zadziałać. Psycholog nie gryzie ;-)
A i jeszcze coś - bardzo ważne słowa powiedział pawel18. Też miałem wrażenie, że widzę więcej, że zauważam ukryte powiązania faktów, że, mimo moich lęków i depresji, doświadczam jakiegoś ponadzmysłowego świata. To nie jest dar. To choroba. Wytwór Twojego umysłu, który łączy wszystko w sposób, który aktualnie mu pasuje.
Wiem, jak trudno pozbyć się tych myśli. Kiedy już się tak ma, wydaje się, ba, jest oczywistym, że jest właśnie tak, jak sobie wyobrażasz, czyli faktycznie wszyscy Cię obgadują, obserwują i jesteś jak małpka w zoo. "Schiza".
Jak się tego pozbyć? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Sam po części wciąż miewam podobne jazdy - w o wiele mniejszym natężeniu, choć raz na ruski rok zdarza mi się popaść w totalny rozstrój umysłu i wszystko do mnie wraca. Ja nie leczyłem się specjalistycznie, moje "wyjście z mroku" zawdzięczam głównie walce z samym sobą. Obserwowanie innych ludzi, ich zachowań i wpajanie w samego siebie prawdy, że normalność jako taka nie istnieje - ludzie zachowują się w naprawdę najprzeróżniejszy sposób i nie ma po co tracić energii na rozkminianie tego, co "powinno być", a co nie. Nie ma takich reguł.
A czy tak naprawdę wyszedłem? Nie. Popadłem w obojętność. Wciąż nie potrafię zawiązać rozmowy, wciąż dokładnie widzę bodźce, które kiedyś potrafiły mnie w jednej chwili pogrążyć. Różnica jest tylko taka, że potrafię to jakoś puścić "mimo uszu" - nie przeżywam już tego całym swoim jestestwem. Problem jest jednak taki, że ja już prawie nic nie przeżywam. Złe emocje nie zamieniły się w dobre, po prostu oddzieliłem wszystkie stosunkowo trwałym murem.
Podsumowując nie chodzi mi tu o to, by Cię w jakikolwiek sposób zmartwić - każdy jest inny i każdy w inny sposób rozumuje i funkcjonuje. Musisz jednak wiedzieć, że to, co masz w głowie, jest tylko i wyłącznie Twoim oglądem sytuacji, Twoją subiektywną wersją tego, co się wokół dzieje. Świat jest dokładnie taki, jakim widzisz go Ty. W tym momencie widzisz świat inaczej niż, zapewne, byś chciała, ale musisz zdać sobie sprawę z tego, że to nie jest "prawdziwa prawda", bo taka w przyrodzie nie występuje :-)
I wiesz co, najlepsze jest to, że wiem, że dla Ciebie w tym momencie to są tylko puste słowa, bo sam byłem w takim stanie. Dlatego niezbędne jest, byś podjęła walkę - niekoniecznie tak jak ja, we własnym zakresie, bo jak już mówiłem, każdy jest inny i inne metody mogą na niego zadziałać. Psycholog nie gryzie ;-)
A i jeszcze coś - bardzo ważne słowa powiedział pawel18. Też miałem wrażenie, że widzę więcej, że zauważam ukryte powiązania faktów, że, mimo moich lęków i depresji, doświadczam jakiegoś ponadzmysłowego świata. To nie jest dar. To choroba. Wytwór Twojego umysłu, który łączy wszystko w sposób, który aktualnie mu pasuje.