26 Cze 2012, Wto 18:12, PID: 306092
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26 Cze 2012, Wto 18:19 przez BlankAvatar.)
czytalem, ze to jest rzadkie zaburzenie. moze byc mylone z os. unikajaca wlasnie (np. niektorzy 'psychodynamiczni' uwazaja os. unikajaca i schizoidalna za rozne warianty jednego zaburzenia, co nie jest prawda).
chyba podstawowym pytaniem, na ktore trzeba sobie odpowiedziec, to dlaczego izolujesz sie od ludzi. odpowiedz musi byc jednak SZCZERA, a to jest trudne, bo ludzie lubia sie oszukiwac, zeby poczuc sie lepiej. jesli izolujesz sie od ludzi, bo rzeczywiscie nie jestes w stanie odczuwac przyjemnosci z przebywania z nimi, nie czujesz zadnych wiezi, zadnych emocji z tym zwiazanych i -co istotne- nie czujesz zadnej potrzeby, by 'isc do ludzi', to wtedy mozna zaczac myslec o schizoidalnosci.
ale mam poczucie, ze zaraz wpadnie tu grupa ludzi, ktora zacznie diagnozowac sobie owe zaburzenie, a jak sie ich popytac dokladniej, to dojdzemy do tego, ze albo sie ludzi BOJA, ludzie ich DENERWUJA badz wrecz NIENAWIDZA ludzi, co nie jest oznaka OBOJETNOSCI, czyli tego co definiuje schizoidalnosc. obojetnosc mialaby byc na tyle duza, ze osoba schizoidalna nie ma wiekszego pojecia jak zachowywac sie w kontakcie z innymi ludzmi (bo nie ma doswiadczen lub nie zaprzata sobie glowy, by sie uczyc na tych nielicznych) i co istotne, osoba taka nie odczuwa leku, a jej samoocena 'nie cierpi' z tego powodu (bo jest tak dalece obojetna). co najwyzej, 'schizoidalny' wpada w zaklopotanie, bo znowu ktos chce 'czegos' od niego, a on nie rozumie 'czego'.
schizoidalnosc wynika ze splycenia emocjonalnego badz calkowitego braku mozliwosci ich odczuwania. inni ludzie (jesli np. nie maja epizodu depresyjnego) potrafia sie czyms podniecic, zaciekawic, zirytowac badz czegos przestraszyc, a os. schizoidalne sa od dziecinstw obojetne, 'oderwane od swiata', zyja na uboczu, wypelniajac czas nielicznymi zajeciami lub hobby i moga nawet nie byc w stani okreslic czy w ogole lubia dana czynnosc, bo nie umieja powiazac z nia emocji.
mozna latwo sobie wyobrazic, ze taka jednostka nie radzi sobie z zyciem w spoleczenstwie. nie jest zainteresowana rodzina, zdobywaniem znajomych, a na studiach/w pracy ma ciagle nieumyslnie spowodowane konflikty z innymi, bowiem nie za bardzo wie jak sie porozumiewac z ludzmi. co wiecej, nie bedzie polepszac swoich zdolnosci interpersonalnych, bo zwyczajnie nie jest tym zainteresowana, nie czuje samotonosci i ma raczej w dup*e, to co inni ludzi sobie o niej mysla. os. schizoidalne, nie sa nawet sklonne marzyc czy fantazjowac, ze mogloby byc inaczej.
konczac te czesc wywodu, to byl taki krotki opis 'czystej' osobowosci schizoidalnej z mojej strony. jesli, po przeczytaniu, stwierdzisz, ze az tak u ciebie to 'nie wyglada', to dobrze (zaburzenie nie musi byc glebokie). cechy os. unikajacej rowniez sa dobrym prognostykiem. mozna wysnuc pocieszajaca teorie, ze tak naprwde wiecej u ciebie bylo cech os. unikajacej. po pewnym czasie, po licznych niepowodzeniach, a potem co bylo ich skutkiem, dlugotrwalej izolacji, moglas stracic zainteresowanie ludzmi i wyksztalcic cechy schizoidalne. pocieszajace jest w tym to, ze im pozniej wyksztalcasz owe cechy, tym latwiej sie ich pozbyc.
na pocieszenie powiem ci jeszcze, ze u mnie poczatkowo psychiatra wraz z psycholog stwierdzily os. schizotypowa, a nawet straszyly schizofrenia, czyli zaburzeniami bardziej patologicznymi niz os. schizoidalna. po pewnym czasie owe teorie obalono. takze, nie martw sie na zapas.
(juz koncze sie wymadrzac...)
co do leczenia, 'czysta' forma psychoterapii opartej na wgladzie (psychodynamiczna, psychoanaliza) jest raczej slabym rozwiazaniem, jesli nie jestes w stanie mowic o swoich wewnetrznych stanach emocjonalnych. lepsze maja okazac sie terapie laczace podjescia interpersonalne i poznawczo-behawioralne.
chyba podstawowym pytaniem, na ktore trzeba sobie odpowiedziec, to dlaczego izolujesz sie od ludzi. odpowiedz musi byc jednak SZCZERA, a to jest trudne, bo ludzie lubia sie oszukiwac, zeby poczuc sie lepiej. jesli izolujesz sie od ludzi, bo rzeczywiscie nie jestes w stanie odczuwac przyjemnosci z przebywania z nimi, nie czujesz zadnych wiezi, zadnych emocji z tym zwiazanych i -co istotne- nie czujesz zadnej potrzeby, by 'isc do ludzi', to wtedy mozna zaczac myslec o schizoidalnosci.
ale mam poczucie, ze zaraz wpadnie tu grupa ludzi, ktora zacznie diagnozowac sobie owe zaburzenie, a jak sie ich popytac dokladniej, to dojdzemy do tego, ze albo sie ludzi BOJA, ludzie ich DENERWUJA badz wrecz NIENAWIDZA ludzi, co nie jest oznaka OBOJETNOSCI, czyli tego co definiuje schizoidalnosc. obojetnosc mialaby byc na tyle duza, ze osoba schizoidalna nie ma wiekszego pojecia jak zachowywac sie w kontakcie z innymi ludzmi (bo nie ma doswiadczen lub nie zaprzata sobie glowy, by sie uczyc na tych nielicznych) i co istotne, osoba taka nie odczuwa leku, a jej samoocena 'nie cierpi' z tego powodu (bo jest tak dalece obojetna). co najwyzej, 'schizoidalny' wpada w zaklopotanie, bo znowu ktos chce 'czegos' od niego, a on nie rozumie 'czego'.
schizoidalnosc wynika ze splycenia emocjonalnego badz calkowitego braku mozliwosci ich odczuwania. inni ludzie (jesli np. nie maja epizodu depresyjnego) potrafia sie czyms podniecic, zaciekawic, zirytowac badz czegos przestraszyc, a os. schizoidalne sa od dziecinstw obojetne, 'oderwane od swiata', zyja na uboczu, wypelniajac czas nielicznymi zajeciami lub hobby i moga nawet nie byc w stani okreslic czy w ogole lubia dana czynnosc, bo nie umieja powiazac z nia emocji.
mozna latwo sobie wyobrazic, ze taka jednostka nie radzi sobie z zyciem w spoleczenstwie. nie jest zainteresowana rodzina, zdobywaniem znajomych, a na studiach/w pracy ma ciagle nieumyslnie spowodowane konflikty z innymi, bowiem nie za bardzo wie jak sie porozumiewac z ludzmi. co wiecej, nie bedzie polepszac swoich zdolnosci interpersonalnych, bo zwyczajnie nie jest tym zainteresowana, nie czuje samotonosci i ma raczej w dup*e, to co inni ludzi sobie o niej mysla. os. schizoidalne, nie sa nawet sklonne marzyc czy fantazjowac, ze mogloby byc inaczej.
konczac te czesc wywodu, to byl taki krotki opis 'czystej' osobowosci schizoidalnej z mojej strony. jesli, po przeczytaniu, stwierdzisz, ze az tak u ciebie to 'nie wyglada', to dobrze (zaburzenie nie musi byc glebokie). cechy os. unikajacej rowniez sa dobrym prognostykiem. mozna wysnuc pocieszajaca teorie, ze tak naprwde wiecej u ciebie bylo cech os. unikajacej. po pewnym czasie, po licznych niepowodzeniach, a potem co bylo ich skutkiem, dlugotrwalej izolacji, moglas stracic zainteresowanie ludzmi i wyksztalcic cechy schizoidalne. pocieszajace jest w tym to, ze im pozniej wyksztalcasz owe cechy, tym latwiej sie ich pozbyc.
na pocieszenie powiem ci jeszcze, ze u mnie poczatkowo psychiatra wraz z psycholog stwierdzily os. schizotypowa, a nawet straszyly schizofrenia, czyli zaburzeniami bardziej patologicznymi niz os. schizoidalna. po pewnym czasie owe teorie obalono. takze, nie martw sie na zapas.
(juz koncze sie wymadrzac...)
co do leczenia, 'czysta' forma psychoterapii opartej na wgladzie (psychodynamiczna, psychoanaliza) jest raczej slabym rozwiazaniem, jesli nie jestes w stanie mowic o swoich wewnetrznych stanach emocjonalnych. lepsze maja okazac sie terapie laczace podjescia interpersonalne i poznawczo-behawioralne.