25 Paź 2018, Czw 15:02, PID: 768727
No więc... Ostatnio wiele się pozmieniało w moim życiu.
W większości są to zmiany na moją niekorzyść. Mogłabym zrobić z tego niezłą wyliczankę, ale wymienię tylko te najbardziej mnie dołujące.
1. Spóźniłam się z deklaracją maturalną.
W drugiej klasie przeniosłam się do liceum zaocznego. Pech chciał, że we wrześniu słabo uczęszczałam na zajęcia i po prostu ominęła mnie informacja o deklarcji. Nie będę mogła podejść w tym roku szkolnym do egzaminu dojrzałości. Dopiero w przyszłym, o ile w ogóle się zdecyduję.. Strasznie podłamała mnie ta wiadomość, chociaż w sumie dobrze wyszło - sama nie wiedziałam z jakich przedmiotów podejść, a teraz przynajmniej będę miała czas na szlifowanie rozszerzeń. Mimo wszystko - rok psu w dupę.
2. Zrezygnowałam z pracy.
We wrześniu przełamałam się i złożyłam papiery na produkcji. Ogólnie, z pracą nie miałam żadnych problemów, całkiem przyjemne stanowisko dostałam. Aż któregoś dnia po prostu zadzwoniłam, że więcej już nie przyjdę. Nie wiem czemu to zrobiłam. Nie miałam żadnych powodów, no, może jeden - dojazd. Tyle, że mieliśmy bus pracowniczy, więc niczym nie musiałam się martwić. To był impuls. Żałuję.
Teraz szukam pracy, ale w mojej okolicy nic nie ma, będę musiała dojeżdżać na własną rękę. Myślę o pracy biurowej/call center. Myślę, że dałabym radę. Tyle tylko, że boję się wysłać gdziekolwiek CV. Boję się, że będę musiała iść na rozmowę kwalifikacyjną. Że sobie nie poradzę ze stresem, emocjami, etc. Straszna blokada.
3. Przytyłam.
Wiem, to wydaje się banalnie proste - dieta i ćwiczenia. Tu pojawia się problem, nie mam ani krzty motywacji do tego. Najchętniej tylko bym leżała i żarła. }:-( Nie umiem przestać się obżerać, ostatnio robię to coraz częściej, a nie mogę pomału patrzeć na siebie w lustrze. Ogólnie mam problemy z akceptacją siebie, ale teraz jest jeszcze gorzej. Tłusta klucha.
4. Wegetacja.
Nic się nie dzieje w moim życiu. Z chłopakiem widujemy się najczęściej w weekendy, ale zawsze w gronie jego paczki. Mam tego dość, chciałabym też spędzać czas tylko we dwoje. Tylko dom, pub. Rzygam już tym. Nie mam wielu znajomych, nie mam z kim popisać, z kim wyjść, etc. Mam serdecznie dość swojej mieściny, gdzie każdy każdego zna. Mam dość rutynowych wyjść z ekipą. Dość otoczenia z alkoholem, papierosami, głupim poczuciem humoru. Chciałabym zacząć żyć prawdziwie, ale nie mam pojęcia jak do tego dążyć.. Popisać, porozmawiać z kimś na jakieś ciekawe tematy, wymienić się przemyśleniami, muzyką, przeżyciami.. Po prostu znaleźć kogoś podobnego do mnie, nie tak płytkiego.. Eh.
OK, więc pisząc to, od razu lżej mi na duchu. Siedziało to we mnie troszkę długo.
Tylko o co mi chodzi - ano o to, że jak mam się z tym wszystkim pogodzić? Jak coś zmienić w swoim życiu? Jak zacząć myśleć inaczej, bardziej pozytywnie? Pomóżcie mi... Nie wiem już sama, co zrobić ze swoim życiem... ;-(
W większości są to zmiany na moją niekorzyść. Mogłabym zrobić z tego niezłą wyliczankę, ale wymienię tylko te najbardziej mnie dołujące.
1. Spóźniłam się z deklaracją maturalną.
W drugiej klasie przeniosłam się do liceum zaocznego. Pech chciał, że we wrześniu słabo uczęszczałam na zajęcia i po prostu ominęła mnie informacja o deklarcji. Nie będę mogła podejść w tym roku szkolnym do egzaminu dojrzałości. Dopiero w przyszłym, o ile w ogóle się zdecyduję.. Strasznie podłamała mnie ta wiadomość, chociaż w sumie dobrze wyszło - sama nie wiedziałam z jakich przedmiotów podejść, a teraz przynajmniej będę miała czas na szlifowanie rozszerzeń. Mimo wszystko - rok psu w dupę.
2. Zrezygnowałam z pracy.
We wrześniu przełamałam się i złożyłam papiery na produkcji. Ogólnie, z pracą nie miałam żadnych problemów, całkiem przyjemne stanowisko dostałam. Aż któregoś dnia po prostu zadzwoniłam, że więcej już nie przyjdę. Nie wiem czemu to zrobiłam. Nie miałam żadnych powodów, no, może jeden - dojazd. Tyle, że mieliśmy bus pracowniczy, więc niczym nie musiałam się martwić. To był impuls. Żałuję.
Teraz szukam pracy, ale w mojej okolicy nic nie ma, będę musiała dojeżdżać na własną rękę. Myślę o pracy biurowej/call center. Myślę, że dałabym radę. Tyle tylko, że boję się wysłać gdziekolwiek CV. Boję się, że będę musiała iść na rozmowę kwalifikacyjną. Że sobie nie poradzę ze stresem, emocjami, etc. Straszna blokada.
3. Przytyłam.
Wiem, to wydaje się banalnie proste - dieta i ćwiczenia. Tu pojawia się problem, nie mam ani krzty motywacji do tego. Najchętniej tylko bym leżała i żarła. }:-( Nie umiem przestać się obżerać, ostatnio robię to coraz częściej, a nie mogę pomału patrzeć na siebie w lustrze. Ogólnie mam problemy z akceptacją siebie, ale teraz jest jeszcze gorzej. Tłusta klucha.
4. Wegetacja.
Nic się nie dzieje w moim życiu. Z chłopakiem widujemy się najczęściej w weekendy, ale zawsze w gronie jego paczki. Mam tego dość, chciałabym też spędzać czas tylko we dwoje. Tylko dom, pub. Rzygam już tym. Nie mam wielu znajomych, nie mam z kim popisać, z kim wyjść, etc. Mam serdecznie dość swojej mieściny, gdzie każdy każdego zna. Mam dość rutynowych wyjść z ekipą. Dość otoczenia z alkoholem, papierosami, głupim poczuciem humoru. Chciałabym zacząć żyć prawdziwie, ale nie mam pojęcia jak do tego dążyć.. Popisać, porozmawiać z kimś na jakieś ciekawe tematy, wymienić się przemyśleniami, muzyką, przeżyciami.. Po prostu znaleźć kogoś podobnego do mnie, nie tak płytkiego.. Eh.
OK, więc pisząc to, od razu lżej mi na duchu. Siedziało to we mnie troszkę długo.
Tylko o co mi chodzi - ano o to, że jak mam się z tym wszystkim pogodzić? Jak coś zmienić w swoim życiu? Jak zacząć myśleć inaczej, bardziej pozytywnie? Pomóżcie mi... Nie wiem już sama, co zrobić ze swoim życiem... ;-(