07 Gru 2016, Śro 22:29, PID: 600467
homo_fob, a czego się tak uczepili?
Ankieta: Czy zdarzało ci się być wyśmiewanym? Nie posiadasz uprawnień, aby oddać głos w tej ankiecie. |
|||
Nie/nie przypominam sobie | 7 | 3.59% | |
Tak - pojedyncze przypadki | 70 | 35.90% | |
Tak - przez dłuższy czas | 118 | 60.51% | |
Razem | 195 głosów | 100% |
*) odpowiedź wybrana przez Ciebie | [Wyniki ankiety] |
07 Gru 2016, Śro 22:29, PID: 600467
homo_fob, a czego się tak uczepili?
07 Gru 2016, Śro 23:25, PID: 600497
U dzieci to jest jeszcze można jakoś zozumieć, ale dorośli robiący takie rzeczy to niezłe s!@#$%syny.
07 Gru 2016, Śro 23:43, PID: 600505
Wyczaili, że nie wychodzę z chaty. Potem w tym wszystkim przewijała się też narodowość i inna moja przypadłość, ale teraz nie chcę o niej wspominać.
11 Gru 2016, Nie 5:37, PID: 601121
Sku**syny to jedno, ale jak oni się musieli tam cholernie nudzić, skoro uciekali się do tak desperackich i chamskich prób poprawy humoru.
13 Gru 2016, Wto 8:02, PID: 601533
Myślę, że się nie nudzili. To była "spontaniczna okazja wyżycia się" raczej.
15 Gru 2016, Czw 8:30, PID: 602053
nie mam slow, i tyle ludzie to okrutne bestie
17 Gru 2016, Sob 0:09, PID: 602455
Chce ktoś pogadać na skype? Bo odbija mi od tej izolacji.
24 Sty 2017, Wto 17:57, PID: 610729
Pewnie już pisałam to na tym forum, ale się powtórzę. W 6 klasie pokłóciłam się z przyjaciółkami, które należały do klasowej elity. Kiedy więc się ode mnie odwróciły, odwróciła się też i cała klasa.
To było dla mnie bolesne. Wtedy zaczęłam się izolować. Klasa mną pogardzała i śmiała się ze mnie. Najgorzej było na WF-ie. Z powodu swojej niepewności i lęku nie mogłam skupić się na grze w piłkę i zawsze moja drużyna "cierpiała" z powodu mojej nieudolności. Śmiali się ze mnie, a ja jeszcze bardziej zamykałam się w sobie. Doszło do tego, że zaczęłam bać się innych ludzi, nie tylko tych w szkole. Przestałam wychodzić z domu. Przestałam chodzić nawet do sklepu. Izolacja pełną parą. I tak to się ciągnęło od podstawówki, przez gimnazjum, do liceum. A, no i na studiach było podobnie z tym, że już byłam silniejsza i nie pozwalałam sobie na śmianie się z siebie. Czasem też zgłaszałam się na lekcji przełamując swoją niepewność
14 Maj 2017, Nie 14:38, PID: 701653
Przez osiem lat podstwowki choć nie nazwała bym tego wysmiewaniem a pastwieniem się. Hmmm odstawalam sporo od rówieśników czy to wyglądem czy zachowaniem. Nie raz wracam ze łzami w oczach.....
15 Maj 2017, Pon 10:18, PID: 701728
moim zdaniem jest to zachowanie które daje przywilej w grupie, bycia fajniejszym, silniejszym, sam całą podstawkę wyśmiewałem się z kilku osób, robiliśmy im różne rzeczy, ciągle byli nasi rodzice wzywani do szkoły, to jakieś głupie zaczepki, to szydzenie, bicie, z moimi kilkoma kolegami, byliśmy niezłymi urwisami... Same problemy, gdzie z perspektywy czasu sam teraz się tego wstydzę, ale jak się miało mniej lat to chciało się być w klasie na najwyższej pozycji, i zaimponować innym, głupotą, wielką...
15 Maj 2017, Pon 16:25, PID: 701750
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15 Maj 2017, Pon 16:30 przez niki11.)
Ja od zawsze odstawałam od reszty, już od przedszkola tak było, ale zawsze miałam jakieś koleżanki, nigdy nie byłam zupełnie samotna w okresie szkolnym więc zawsze coś, ale gimnazjum wspominam najgorzej, oprócz tej całej nienawiści słownej nieraz bywałam też opluta na korytarzu, wszystko dlatego, że byłam strasznie cicha i niezbyt ładna. I jak niby po czymś takim mam być teraz normalna? XD
15 Maj 2017, Pon 16:42, PID: 701752
W podstawówce nie byłam akceptowana, ale jakoś w miarę asertywnie sobie z tym radziłam, choć bolało oczywiście to odrzucenie, bolało. Ale to było takie bardziej dziecinne. W gimnazjum to odrzucenie już przybierało bardziej wyrafinowane formy wbijania szpil psychicznych, izolowania towarzyskiego, plotkowania itp. Całe szczęście w liceum już miałam normalne towarzystwo, ale co z tego gdy ja przez przeżycia w podstawówce i gimnazjum już byłam spie..lona społecznie ^_^
15 Maj 2017, Pon 16:46, PID: 701753
Jawnie nigdy wyśmiewany nie byłem. Gdzieś tam za plecami moze, kto wie. Bardziej przybierało to forme ignorowania, pewnej takiej nautralności, że skoro ja nikomu w droge nie wchodze, mimo ze moge być dziwny to i inni mi nie wchodzą
15 Maj 2017, Pon 17:59, PID: 701765
W podstawówce byłam kozłem ofiarnym. Nie spodobałam się najpopularniejszej dziewczynie w klasie, nie mam pojęcia czemu. I za nią poszli wszyscy. Dzieciaki uwielbiały ze mnie drwić i poniżać. Dodatkowo nie umiałam się bronić, jedyne na co było mnie stać w takich sytuacjach to spuszczona głowa i odwracanie wzroku. Sporo płakałam. Dzisiaj nie mogę sobie wybaczyć takiej reakcji, jak mogłam tak się dać, przecież to żałosne.
A w gimnazjum też byłam obiektem do wyśmiewania, wszystko właśnie przez to fobiczne zachowanie. Ale wtedy nauczyłam się już troszkę reagować, uśmiechałam się w odpowiedzi na wyzwiska albo nawet odpowiadałam czymś co zbijało takiego osobnika z tropu. Pomogło, z czasem trochę odpuścili. Tylko to był też okres, w którym za bardzo zaczęło do mnie to wszystko docierać, za dużo analizowałam i rozmyślałam i w rezultacie w domu odreagowywałam na sobie. W liceum na szczęście nikt już się nade mną nie znęcał. Może parę razy ktoś rzucił jakimś żartem na mój temat, kiedy przechodziłam korytarzem, a może tak sobie wmawiam. Widziałam też wyraźną niechęć i zazdrość ze strony panienek z klasowej elity, ale mnie to nie interesuje <_< Znalazły się nawet osoby, które czasem próbowały zagadać o jakimś sprawdzianie. Rzadko i widać było, że z litości, ale doceniam takie gesty, bo wcześniej się to nie zdarzało.
15 Maj 2017, Pon 18:27, PID: 701771
Współczuję bardzo, bardzo wszystkim którzy doświadczyli wyśmiewania lub innej formy przemocy psychiczno - fizycznej w okresie szkolnym. Potrafię sobie to wyobrazić, głęboki uraz na wiele lat. Nie wiem czy moja psycha wytrzymałaby coś tak traumatycznego, miałem dużo szczęścia.
Ajka, fajnie ze potrafiłaś się postawić, reagować uśmiechem lub kontratakiem. Gorzej jeśli ktoś nie ma odwagi na taki gest, brak reakcji to najgorsza z opcji, wtedy wróg czuje się bezkarny i ciągnie to dalej. -__-
15 Maj 2017, Pon 22:55, PID: 701791
Ciężki temat. To i ja dodam coś od siebie.
Wyśmiewana byłam w podstawówce. Zapewne dlatego, że dawałam sobie wchodzić na głowę i nie miałam za grosz asertywności, umiejętności ripostowania itp. Klasycznie, grupka dziewczyn, jedna - 'przewodnicząca grupki', która co jakiś czas (chyba z nudów) obrażała się za byle co, najczęściej padało na mnie. Podśmiechujki za plecami, obgadywanie, pisanie chamskich rzeczy na przerwie na tablicy klasowej na mój temat. Nie wiem czy to ja byłam taka słaba, czy to one takie mocne w swoim działaniu, ale już w 5-6 klasie miałam pierwsze myśli samobójcze, z tego właśnie powodu. Strach przed pójściem do szkoły. Do tego dochodziła osiedlowa grupka dziewczyn (również z tej samej szkoły, tylko starszych o dwa lata), które wyśmiewały moją małomówność nazywając mnie tępakiem. Często specjalnie koczowały na mojej klatce, by zobaczyć jak się stresuję gdy je widzę, mam łzy w oczach. Na przerwach w szkole zastępowały mi drogę i przezywały mnie. Podstawówka to był mój najgorszy koszmar. Ale i jest ciąg dalszy - nieco bardziej optymistyczny. 1) "Przewodnicząca grupki" dziewczyn z klasy - po skończeniu podstawówki zakumplowałyśmy się (blok w blok mieszkałyśmy), sama nie wiem, jak to możliwe. Diametralnie zmieniła się po rozwodzie rodziców - jakby spokorniała. I wówczas to ja byłam bardziej pewna siebie, niż ona... 2) Będąc już w gimnazjum (zupełnie inne środowisko) byłam z koleżankami z klasy na łyżwach (słabo jeżdżę do tej pory, nie umiem hamować itp ). Na lodowisku spotkałam tamte dziewczyny z osiedla. Jeździły za mną specjalnie, podstawiały mi nogi, raz się wywaliłam. Sparaliżował mnie strach, nie chciałam jeździć. Ale wkur.. rzyłam się i jak je spotkałam w szatni to podeszłam i spytałam jedną "masz ze mną jakiś problem?!" (groźnym tonem). Tamta chyba była w szoku (że ja coś powiedziałam!) i milczała. Coś tam nagadałam żeby się odpier... I poszłam. 3) Z rok temu przypadkowo znalazłam na fb kolejną z nich. Patrzę, psychologię skończyła. Nosz kurde. Wysmarowałam jej prywatną wiadomość na temat tego, jak się mają jej studia do jej poczynań wobec mnie w przeszłości. Odpisała, przeprosiła, tłumaczenie w stylu "też miałam ciężkie dzieciństwo". Ale miałam satysfakcję, jakby rozprawiłam się z przeszłością. Ale to wszystko wciąż się za mną ciągnie, boję się kobiet, boję się wchodzić z nimi w bliższe relacje, bo chyba mam w mózgu zakodowane, że dziewczyny udają miłe, a za plecami się śmieją i obgadują.
15 Maj 2017, Pon 23:36, PID: 701795
Mnie też nie ominęło, zaczęło się w domu (ojciec), potem było przedszkole, podwórko, szkoła, w końcu praca. Nie było to samo wyśmiewanie, ale sadystyczne zadręczanie i zastraszanie. Z domu wyniosłam łatkę ofiary i tak się mnie trzymała całe życie, bardzo skrupulatnie przyszyta w widocznym miejscu, co by każdy poszukiwacz kozła ofiarnego zauważył od razu. Odkąd pamiętam jednostki o dręczycielskich skłonnościach upatrywały mnie sobie jako cel i miały radochę z pastwienia się nade mną. Byłam przez to w głębokiej depresji i bardzo często myślałam żeby ze sobą skończyć i nie musieć już nigdy iść do szkoły. W przeciwieństwie do Twoich doświadczeń, Ewl, mnie dziewczyny nigdy nie dokuczały, co najwyżej byłam przez nie ignorowana. Nawet specjalnie tym się kierowałam wybierając liceum (typowo dziewczyński profil) i dzięki temu po zakończeniu gimnazjum mogłam odetchnąć z ulgą.
Ludzi boję się do tej pory. Szczególnie tych mocno ekstrawertycznych lub wyżej opisanych typów sadystycznych. Mam przy nich poczucie bycia karaluchem, którego w każdej chwili można bezkarnie rozdeptać. W ogóle nie potrafię się bronić.
16 Maj 2017, Wto 10:14, PID: 701809
(15 Maj 2017, Pon 18:27)andy napisał(a): Ajka, fajnie ze potrafiłaś się postawić, reagować uśmiechem lub kontratakiem. Gorzej jeśli ktoś nie ma odwagi na taki gest, brak reakcji to najgorsza z opcji, wtedy wróg czuje się bezkarny i ciągnie to dalej. -__-Dokładnie, a najgorsze, że nauczyciele promują taką postawę "ignoruj to się znudzi".Nie, nie znudzi się, bezkarność go tylko bardziej rozzuchwali, a dziecko atakowane uczy się bierności, bezradności.
16 Maj 2017, Wto 18:49, PID: 701845
Zdarzały się sporadyczne przypadki, że ktoś się śmiał ze mnie, ale to raczej obce osoby, które mnie nie znają, ja się w ogóle tym nie przejmowałam.W podstawówce byłam bardzo nieśmiała, mimo to dzieciom to nie przeszkadzało, byłam zapraszana na urodziny, miałam jedną koleżankę, bardziej gadatliwą, w liceum ludzie mi współczuli, pytali się dlaczego nic nie mówię, ja na to pytanie nie znam odpowiedzi, więc nic nie mówiłam, nauczyciele zrobili aferę z tego powodu, że wcale nie odzywałam się do rówieśników, kazali mi chodzić do psychologa, chociaż nie chciałam.
16 Maj 2017, Wto 20:30, PID: 701871
ewl napisał(a):Ale to wszystko wciąż się za mną ciągnie, boję się kobiet, boję się wchodzić z nimi w bliższe relacje, bo chyba mam w mózgu zakodowane, że dziewczyny udają miłe, a za plecami się śmieją i obgadują. Zaiste chędogo: Może nie jeśli chodzi o sam strach przed kobietami, ale to całe rozgrywanie akcji za plecami, które prowadzi do tego, że jest po prostu trudno o bezpośrednią konfrontację. Ja bardzo wcześnie zrozumiałam, że lepiej jest się trzymać z chłopakami i kultywowałam w sobie takie poglądy przez długi czas. Oczywiście nie generalizuję i nie twierdzę, że wszystkie przedstawicielki płci żeńskiej posługują się takim schematem działania o jakim wspomniała @ewl, ale myślę, że we wczesnych latach życia wyraźnie widać takie obłudne zachowanie w stosunku do osób, do których dziewczynki nie pałają sympatią. Zresztą... Sama tego doświadczyłam. W sumie to doświadczałam różnych reakcji na moją osobę, ale skoro temat jest o wyśmiewaniu, to tylko o nim opowiem: W podstawówce trzymałam raczej z chłopakami, ale zdarzały się takie naturalne przebłyski chęci interakcji z dziewczynami. W mojej klasie dziewczyny stanowiły zdecydowaną mniejszość i wszystkie trzymały się razem... no oprócz mnie. ^_^" Lawirowałam między grupą kolegów a koleżanek, choć szczerze mówiąc zawsze było mi bliżej do tej pierwszej. W tej nielicznej grupie dziewczyny reprezentowały typ "księżniczki"(może nie tak w 100%, ale jakiś obraz pewnie już macie po moich słowach), z którym w ogóle się nie utożsamiałam. Z czasem zaczęły się prośby o załatwienie czegoś z chłopakami, o pomóc w czymś, również sama z własnej woli dzieliłam się z nimi różnymi przedmiotami, często częstowałam je swoimi cukierkami itp. Było mi z tym dobrze, bo darzyły mnie sympatią, ale jak się okazało: tylko taką powierzchowną. W międzyczasie zaczęłam dostrzegać sygnały, które świadczyły o ich fałszywości - liderka grupy zaczęła stopniowo przy mnie naśmiewać się przy mnie z moich potknięć(robiła przysłowiowe "widły z igły"), przejaskrawiała moje wady przy innych ludziach, aż któregoś dnia nastąpiło apogeum: Mój brat(który był razem ze mną w klasie) doniósł mi, że usłyszał, że dziewczyny obgadują mnie za plecami. Obrabiały mi tyłek, bo rzekomo tak wiele im dawałam za każdym razem i nie oczekiwałam niczego w zamian... dlatego, że byłam taka dobra i miła dla innych... Poleciało również parę wulgaryzmów pod moim adresem. Jak się potem okazało mój brat przekazał mi całą prawdę, bo mimochodem(dzięki nieuwadze moich "koleżanek") udało mi się usłyszeć te same kwestie, które mi przekazano. Oczywiste jest to, że wtedy bardzo mnie to zabolało i pogłębiło moją fobię społeczną. Nie szukałam pomocy ani u dorosłych, ani u rówieśników - po prostu jak najszybciej uciekłam do moich ziomeczków i już do końca podstawówki nie kumplowałam się z żadną dziewczyną. Jak się zachowywałam wobec moich "ciemiężycieli"? Zachowywałam się tak jakby nic się nie stało, ale równocześnie uciekałam od nich jeśli kontakt miał się zagęszczać lub gdy coś ode mnie chciały. Pomimo tych przykrych dla mnie wydarzeń, mogę stwierdzić, że podstawówka to najlepszy okres w moim życiu, bo na szczęście miałam do czego uciec. 8) W gimnazjum nie doświadczyłam wyśmiewania ze strony ludzi z mojej szkoły, raczej było to coś innego, ale w tym okresie mojego życia zostałam parę razy wyśmiana za wygląd przez przypadkowe osoby. Takie komentarze(jak pewnie nietrudno się domyślić) znacząco pogłębiły moją dopiero co rodzącą się dysmorfofobię i to zostało ze mną do dzisiaj. W liceum nastał okres odwilży i raczej nie doświadczyłam żadnych z wyżej wymienionych sytuacji, ale w pewnym momencie moja dawna przyjaciółka z podstawówki wraz z tą liderką grupy, która nie szczędziła ostrych słów w moją stronę, zaprosiły mnie na spotkanie w kawiarni, na którym kazały mi zrobić spowiedź z życia(a właściwie to było "rzycie", bo to one miały życie). Było to dla mnie niezmiernie stresujące i traumatyczne przeżycie, bo praktycznie cały czas siedziałam cicho, przysłuchując się ich opowieściom o imprezach, chłopakach, znajomych, a jak miała przyjść kolej na mnie, to nastawała martwa cisza, bo nie potrafiłam z siebie wykrztusić chociażby jakichś podkoloryzowanych faktów z mojego życia. Także tego... ^_^" Na srtudiach również doświadczyłam utyskiwań na mój charakter głownie ze strony jednej dziewczyny. Potrafiła wydrzeć się na cały korytarz, aby obwieścić wszystkim, jaka to ja nie jestem cicha i niezintegrowana z resztą grupy. Jak przyszła kolej na ocenę mojej pracy, to głośno komentowała każdą linijkę tekstu, widząc błędy tam, gdzie ich nie było. Potem te prace były i tak sprawdzane przez prowadzącą, która znacznie wyżej oceniała moje bazgroły. Te wszystkie wydarzenia mocno odbiły się negatywnie na mojej samoocenie i spowodowały zaostrzenie się pewnych zaburzeń psychologicznych, których skutki odczuwam do teraz.
18 Maj 2017, Czw 11:52, PID: 702021
Zakładając ten temat nie przypuszczałam, że tak się rozwinie. Przykro te wasze komentarze czytać
Ja sama, nie biorąc pod uwagę trudnej sytuacji w domu, też czasem słyszałam wredne komentarze ze strony rówieśników, jaka to ja cicha nie jestem itd. Myślę, że strasznie zniechęciło mnie to do ludzi.
20 Cze 2017, Wto 9:28, PID: 705130
No proszę, temat stworzony jakby specjalnie dla mnie.
Najwspanialszą rzeczą, która mnie spotkała podczas obowiązkowej edukacji było zwolnienie z wfu w liceum, a to chyba o czymś świadczy . Gnębiono mnie bardzo. Nie tylko dlatego, że byłam cichym, dziwacznym i do tego brzydkim kujonkiem - ludzie w szkole od razu wyczuwali we mnie ofiarę i wykorzystywali to. To bycie ofiarą (losu ) jak sądzę wyniosłam z domu, gdzie widywałam dantejskie sceny (alkohol, przemoc fizyczna i psychiczna) i właśnie tu doszukuję się źródła swoich zaburzeń. Historii o różnego rodzaju znęcaniu się w gimnazjum (a i w liceum nie było wiele lepiej) mam całe mnóstwo. Te najbardziej upokarzające: - Nagminne mówienie o mnie w rodzaju nijakim ("Ale to ma z+ ryj!", "Patrz w co to się ubrało!", "To można ruchać tylko z litości, jak założy torbę na głowę"). - Chora zabawa polegająca na świeceniu mi po oczach światłem odbitym np od zegarka i zakładanie się, kiedy mrugnę (tak, kompletnie nieruchomiałam podczas tych szykan). - Teksty w rodzaju "Staje Ci na widok /moje nazwisko/" będące zniewagą, która krwi wymaga. Powtarzały się też w liceum . - Zabawa w śniadanie obok mnie i czytanie poradników dla par (jak się ułożyć w danej pozycji podczas stosunku żeby było jak najprzyjemniej), puszczanie wyjątkowo wulgarnych "rapsów", a to wszystko ku niezmiernej uciesze gawiedzi. Ten post nie miałby końca, gdybym miała wypisywać wszystko, więc na koniec dodam coś bardziej pozytywnego - aktualnie jestem na studiach w grupie, w której mam wreszcie normalną pozycję (czyli nie kozła ofiarnego) i ludzie traktują mnie normalnie (a nawet na swój sposób szanują, przez co dość długo bylam w szoku ).
20 Cze 2017, Wto 9:41, PID: 705132
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20 Cze 2017, Wto 9:41 przez soulmates.)
Ja to bym urwała jaja przy samej szyi.
Ale ja to bywam agresywna Dobrze, że wreszcie trafiłaś na ogarniętych ludzi. A tamtymi niedoje*ami się nie przejmuj, nie są warci nawet Twoich wspomnień.
20 Cze 2017, Wto 10:10, PID: 705133
Ależ ja jestem bardzo agresywna ale w stosunku do samej siebie.
To mnie w sumie najbardziej boli - oni już dawno zapomnieli, że w ogole istniałam (zresztą ich zachowanie to była raczej chęć zaimponowania grupie niż osobiste anse), a ja to wszystko doskonale pamiętam i dręczę się tym i rozkminiam, czy jednak nie mieli racji nazywając mnie niedojebańcem . |
|