16 Mar 2019, Sob 15:58, PID: 785547
Witam,
Temat będzie o seksie i będą w nim używane zwroty kulturalne, acz o takim charakterze. A także o mojej historii, dość unikatowej, z nim związanej.
Wiem, że mówi tak każda - z tą unikatowością - ale sami oceńcie, a ja dziękuję za złudnie anonimowy charakter internetu i możliwość opowiedzenia o swojej chorobie.
Postanowiłam poruszyć na forum ten kontrowersyjny temat, choć jest to bodajże mój drugi lub trzeci post na forum. W pierwszym poście odsłoniłam kotarę milczenia i opowiedziałam o sobie bardzo dużo, także o nałogach oraz chorobach, z jakimi walczę (tutaj duże, bardzo duże dla tego wątku będzie miał PCOS i związana z nim budowa ciała; mimo niecałych 180cm brzuch, grube uda, no nadwaga o te 10kg czy 15, a także nadmierne owłosienie z którym walczę 2 razy dziennie, rano i wieczorem) i chciałabym, choć nie jest to warunek konieczny, by osoby mnie oceniające (wolałabym tego uniknąć, acz zrozumiem) zapoznały się z nim i przemyślały, zanim zaczną ewentualnie rzucać epitetami. Najpierw opiszę zjawisko ze swojej perspektywy, a potem chciałam nawiązać dyskusję odnośnie ogólnego zjawiska. To, że golę się 2x dziennie jak facet, weszło mi już w nawyk; mam przy lustrze piankę i zestaw maszynek...
Niedługo miną moje 23. urodziny. Urodziny, jak wiadomo, są czasem podsumowań i przepraszam tych, którym nie odpowiedziałam na forum; zniknęłam, sinusoida online-offline szalała... Postaram się to nadrobić w najbliższym czasie. Mieszkam z pruderyjną (bardzo) babką, matką (kochającą i rozumiejąca moje WSZYSTKIE problemy) a także trójką kotów, ale to ma już mniejsze znaczenie. Ot, futrzaki mam po to, by nie czuć się już kompletnie samotna. We wrześniu wyprowadziłam się z mieszkania swojego -ex, choć nie wiem, czy powinnam tak go nazywać; łączył nas właściwie jedynie nałóg i bardziej opłacało się tak żyć. Obydwoje mieliśmy fobiczne zachowania, rozumieliśmy się w nich i, jak mi się wydawało, wspieraliśmy się też w próbach wychodzenia z nałogu; nie o tym ten temat. Dodam jednak tylko tyle, że był to typ faceta, który nie kupił mi nigdy prezentu w postaci ładnej bielizny, perfum (nawet za 10 zł), czegoś do makijażu, a potem potrafił wypomnieć "chodzenie ciągle w tym samym". Aby go w ogóle 'poderwać', co u fobika jest dziwne, musiałam "startować' dwa razy; za każdym razem z dobrym winem i dopiero za drugim razem do czegoś doszło, "załapał", wtedy uprawialiśmy miłość francuską (wzajemnie) i leżeliśmy w jednym łóżku, ciasnym. Po zamieszkaniu u niego (w jego wynajętym pokoju, gdzie dokładałam się do czynszu niecałe 300 zł), ale i przed, zaczął się ode mnie odsuwać fizycznie. Potrafiliśmy rozmawiać całą noc, czułam połączenie dusz, pociągał mnie seksualnie (wow!), ale był jeden problem - ja chyba jego nie... Był wychowany mocno po katolicku, ale też był hipokrytą, choćby poprzez swój nałóg i mieszkanie ze mną przed ślubem.
Dlaczego o tym mówię? Wychowywałam się bez ojca, b. złe relacje. Nikt nigdy nie nazwał mnie księżniczką ani najpiękniejszą, wiecie, takie typowe dziewczęce komplementy jakie tatusiowie dają swoim ukochanym dzieciom. Byłam wpadką, najpierw chciał namówić mamę na aborcję, potem przepraszał ją na kolanach, ale liczył na syna. Warto dodać, że jedno dziecko z inną kobietą już miał; syna; z nim także nie utrzymał relacji...
Być może z powodu fobii społecznej oraz depresji nie potrafię obiektywnie ocenić własnej urody, figury i wszystkich kobiecych cech, jednak NIE czuję się w pełni kobietą. Dostawałam komplementy od ludzi, głównie starszych i obcych, jednak zawsze brałam je za ironię... Nie nazwę siebie dziewicą (choćby z przyczyn technicznych - kulki waginalne, inne zabawki, które musiały mi wystarczać podczas dwuletniego związku) - ale przez te dwa lata raz jedyny po moim płaczu wziął durexy i spróbował we mnie wejść; zrobił to samą główką, po czym spojrzał na mnie (pozycja misjonarska) i powiedział coś w stylu "przepraszam, nie mogę". Nie odzywaliśmy się dobrych parę dni. Wcześniej zadowalałam go oralnie, on mnie też, próbował pieścić rękami, ja jego również, wystąpił także seks analny - tak, jak robią to homoseksualiści, jakie to skłonności u niego podejrzewałam. Ten człowiek podsycił moje wszystkie lęki odnośnie własnej atrakcyjności, bo wcześniej pocieszałam się, że skoro mam mężczyznę, to nie jest tak źle, prawda? Był ode mnie starszy o około pięć lat, specjalnie nie chcę podawać zbyt wiele danych.
Nie mogę znieść takiego stanu zawieszenia, determinuję swoje bycie kobieta od stosunku seksualnego. Postawiłam także sobie i mamie twardy warunek, że rozpoczniemy leczenie hormonalne (trudne, kosztowne i w którym będzie mnie wspomagać) i pójdę do ginekologa, odważę się mu pokazać swoje ciało, jeśli najpierw odbędę stosunek z penetracją z jakimś mężczyzną. Mam złe doświadczenia, jak mówiłam; od jednego usłyszałam, że nie mam prawa mieć wymagań...
Weszłam na pewien portal na R* i znalazłam tam Pana, który odpowiadał mi w 100% - był idealny. Niestety, jak na złość, usunął profil. Nie mogłam i nie mogę w to uwierzyć. Znalazłam kolejnych dwóch, odrzucając tych oferujących się za 50zł, tych bez zdjęcia czy tych wspominających o seksie bez prezerwatyw. Tu przechodzimy do prezerwatyw - z powodu choroby nie mogę tabletek, muszę zabezpieczać się tylko prezerwatywą. Dlaczego tylko? Ano dlatego, że dla mnie ta warstwa lateksu (nie mam uczulenia) jest budzącą strach, potencjalną przyczyną niechcianej ciąży. Dodam tu, że POSIADAM aktualną tabletkę wczesnoporonną (do pięciu dni, EllaOne) z czasów, gdy była dla nas, kobiet, dostępna jeszcze bez upokorzeń i z datą kończącą się za dwa miesiące.
Obecnie zaniknęła mi miesiączka od dobrych dwóch, trzech lat, ale liczę, że zebrany w tej tabletce potężny środek zrobi co trzeba, gdyby prezerwatywa nie wytrzymała. Umiem je zakładać, liczę, że wynajęty Pan profesjonalnie także będzie umiał, więc tu nie ma problemu... Ale we mnie jest ciągle strach przed ciążą. Przez najważniejszy czas w życiu - dojrzewanie - wychowywała mi pruderyjna babka. Powiedziała, że kobieta to same kłopoty, a seks to powinność. O antykoncepcji powiedziała mi tylko tyle, bym pooglądała sobie kondomy albo przeczytała książkę i że "kiedyś nie było takich świństw". Nie uznaje miłości francuskiej, hiszpańskiej, analnej, żadnej - innej, niż prokreacyjnej. Sama ma tylko jedno dziecko (moją matkę) i bez żartów podejrzewam, że seks uprawiała kilka razy W ŻYCIU, bowiem też ma problem z jajnikami utrudniający jej zajście w ciążę. To nie przeszkodziło jej jednak mi nagadać, że seks oralny (!) daje szansę zajścia w ciążę (to tylko jedno z głupstw) - jak biologicznie, nie wiem, może grawitacją plemniki spływają; że wystarczy kontakt z PENISEM pośladków, by zajść w ciążę; że jeśli śpię nago z facetem, a ten ma nocne polucje i polucja trafi na mnie, to zajdę w ciążę. Podobnie z przenoszeniem spermy niechcący na palcach przeze mnie czy przez niego. Moja matka wpadła w furię, gdy mogła się już zająć mną i WYPROSTOWAŁA wszystkie te sprawy, a ja oralne dziewictwo straciłam w wieku około 17 lat będąc na tyle ogarniętą, by nie zapłodnić się przez żołądek... Jednak ciągle mam w głowie słowa babki - mężczyźni to same kłopoty, przyjdziesz z brzuchem, kilka minut względnej przyjemności i po co to? Traktuje mnie jak małą dziewczynkę, nie rozumiejąc chyba, że teraz wiek inicjacji seksualnej ciągle się obniża, a ja odstaję od rówieśników i w teorii, i w praktyce. Jestem zadbaną kobietką - nie kobietą, właśnie - która tuszuje swoje mankamenty i czasem wyławia spojrzenia, ale z powodu przeszłości, płoszy się. Na Tinderze wzbudziłam wielkie zainteresowanie, aż z jednym umówiłam się, ale tylko po to, by w dzień spotkania napisać rano o swoich obawach, że wg. niego wydawałam się na zdjęciu ładniejsza i że go oszukałam, że chcę mu oszczędzić rozczarowań... Usunęłam Tindera mimo 100+ serduszek w jeden dzień, półtora właściwie, czy jak to tam się nazywa.
Mity z porno zweryfikowałam w rozmowie z mamą, bo to z porno musiałam się uczyć, nie mając jak rozmawiać - a chciałam. Nie mam odruchu wymiotnego, więc seks francuski np. w pozycji leżącej i opuszczając głowę o ramę łóżka z jednoczesną masturbacją stał się dla mnie "alternatywą" dla pełnego stosunku, ale... w wieku 23. lat chciałabym mieć pełen stosunek (z penetracją) za sobą. Taki, jak w filmach... (normalnych);' taki, jaki Drogi Czytelniku masz przed oczami myśląc "heteroseksualny seks". Jestem biseksualna, mam doświadczenie z jedną kobietą, która jednak wprowadziła mnie w arkana miłości kobiecej nie bezinteresownie, a za coś zakresu używek i szybko uciekła. Pisząc to, spływają mi łzy. Dodatkowe preferencje seksualne pozostawię w domyśle, ale jestem uległa, lubię ból i dominację (być może to kwestia wydawania mi się, że na to zasługuję; może faktycznie fetysz; może uwielbienie od kolczyków i tatuaży - nie wnikam, sprawia mi dodatkową przyjemność), toteż większość panów-prostytutek chyba z chęcią odbyłoby ze mną USŁUGĘ. Ostatnio na forum o tych sprawach doczytałam jednak, że Pan taki ma prawo odmówić swojej klientce, naturalnie nie biorąc wtedy pieniędzy. Porozmawiałam o tym z Mamą i powiedziała mi, że woli profesjonalnego Pana do towarzystwa, który wie, co robi, ma aktualne badania i nie skrzywdzi mnie, niż nowopoznanego faceta w klubie, które poznam dzięki przełamaniu lęku garścią benzodiazepin i przy trzecim drinku wyszepta "chodźmy do mnie", na co ja skwapliwie przystanę. Podobnie myśli o Tinderze, tam też nie wiadomo, z kim idzie się do łóżka; powiedzie można wszystko, podobnie jak wygenerować graficznie. Od wynajętego Pana nie wymagam niestworzonych rzeczy, a odpowiedzialności, czystości, miejsca, użycia prezerwatywy przy stosunku analnym oraz pochwowym, a także dostępności prysznica i mile widziany byłby penis o choć przeciętnej, a jeszcze milej charakter, który byłby w stanie zapobiec skurczom pojawiającym się w sytuacjach o napięciu erotycznym, bolesnym i również uniemożliwiającym zbliżenie; je jednak z siłą woli umiem pokonać, ale u Panów musi to dziwnie wyglądać, to znaczy dla nich, jak poproszę o danie mi chwili i DOPIERO się rozluźnię. Nie jest to problem anatomiczny; ex facet, nie chcąc wkładać mi penisa do pochwy, zaproponował fisting (jakoś tak samo wyszło od pieszczot dwoma palcami) i fisting się powiódł do nadgarstka (a dłonie miał duże i umięśnione palce), więc o krótkiej, małej pochwie nie ma mowy; jest adekwatna do wzrostu niemal 180cm.
Wczoraj o północy, jakoś parę minut po, napisałam dwa SMSy do w.w. Panów pytając ich, czy dysponują lokum i jeśli tak, to z jaką dopłatą się to wiąże, bo interesuje mnie usługa na godzinę, a jako studentka nie mam warunków pozwalających nam na intymność. SMS był utrzymany w pewniejszym niż zwykle, uprzejmym tonie, zakończony "serdecznie dziękuję z góry za odpowiedź i czekam". Rozumiem, że być może są tak zajęci, ale czas pracy mieli wpisany "cały czas"; może odpiszą za jakiś czas. Chciałabym zdążyć na urodziny, czyli pod koniec tego miesiąca.
Nie chcę - chyba, że dodatkowo - rozprawiać tu o moralnym aspekcie takiego zawodu. Jest to samodzielna decyzja obu stron.
Powody, dla których zdecydowałam się, zawarłam w tekście wyżej.
Czy wśród Was jest ktoś, kto skorzystał z takiej usługi? Chwalicie sobie to? Czy gdybyście miały wiedzę o przebiegu tego spotkania zanim to się stanie, dalej zapłaciłybyście?
Jak w kontekście spotkania z męską prostytutką pozbyć się lęku? Wiem, że dobry facet tak poprowadzi grę wstępną, że nie wiedzieć kiedy, od całowania szyi przejdziemy do clue usługi.
I tak będę wówczas pod wpływem leków uspokajających (zawsze klonazepam 2mg antypadaczkowo oraz pewnie zorganizuję alprazolam na nerwy), co osłabia podniecenie...
Nie chcę Adonisa; chcę jedynie kogoś z podobnej do mnie "kategorii cyferkowej", ładnie to ujmując, a może o oczko-dwa wyżej, skoro płace trzycyfrową sumę za godzinę.
Nie bierzcie mnie proszę za prowokatorkę albo egoistkę; ŚWIAT OCIEKA SEKSEM. Jak może się czuć ktoś taki jak ja, skoro już w podstawówce, końcowych klasach, uprawiany jest petting, a nawet coś więcej? Nie pochwalam tego, ale... Może o to chodzi - tamte osoby niezbyt wiele myślą. Ja kręcę w głowie filmy z ewentualnego spotkania, co powiem, jak się zachowam, jak się rozbiorę, by nie było widać za bardzo wstydliwych dla mnie partii ciała (brzucha i piersi); gdybym w PCOS (policystyczne jajniki) była otyła i z piersiami, jakoś bym przeżyła, ale ja trafiłam na kombinację dużej masy ciała (rozmiar 40/42) i niewielkiego biustu, przekłutego symetrycznie estetycznymi kolczykami własnoręcznie. Z góry dziękuję, oczywiście jestem "zdrowa", nie "trafiona"; badam się regularnie z powodu nałogu oraz badałam się po zerwaniu, bo w końcu śpiąc z kimś, śpi się z poprzednimi partnerami tej osoby...
Przepraszam za chaotyczny charakter posta.
Nie wiem, co zrobię, jeśli Ci dwaj panowie mi nie odpiszą - przecież nawet mnie nie widzieli! Będę szukać dalej i wolę nie myśleć co, jeśli w ogóle nie znajdę. Nie chcę pisać tych słów tutaj; nie wiem zresztą, czy to nie zabronione tak bezpośrednio... -
Może myślą, że to jakaś, no nie wiem, prowokacja? Że to niemożliwe, by 23-letnia studentka nie mogła znaleźć seksu w swoje urodziny?
Żeby studentka nie mogła znaleźć seksu?
Żeby 23-letnia osoba nie mogła znaleźć seksu skoro jest go pełno w każdym klubie?
Oczywiście nie stałoby się nic, gdyby nie było "terminu" na dzień urodzin i wpisano mnie tydzień, dwa, trzy, miesiąc później. Ale nawiązanie kontaktu i odpowiedzenie na pytanie o lokum... Chyba nie popełniłam żadnego faux-pas.
Czy wgrywając załącznik, wgrywam coś, co zobaczy ktoś spoza nas? Mam na myśli użytkowników Forum.
Gdybym miała gwarancję, że zobaczą to tylko użytkownicy tego forum, wkleiłabym swoje zdjęcie, nie wiem jednak jak to zrobić, a to pod postem nie daje takiej informacji (załącznik).
Posiadam media społecznościowe (dość puste, ex usunął wszystkie zdjęcia ze mną i prosił o to stanowczo i chamsko mnie, ale ja się nie ugięłam przynajmniej na IG; na FB nie ma po nim śladu, za to jest kilka zdjęć i czarne tło + profilowe, awaryjnie...), a nawet InstaGram, jednak nie umieszczam tam zdjęć swojej sylwetki, a jakiekolwiek rzadko. Jeśli już, to jedno na sto, przemyślane i wypozowane, ale nigdy wyphotoshopowne; twarz za to łapią z reguły (czasem wyłączam) wbudowane filtry do selfie oprogramowania telefonu (takie lajtowe, typu rozjaśnienie lekkie zębów - ale ja nie pokazuję ich w uśmiechu... - błysk w oczach czy inne) z których też raczej nie korzystam, bo z pustego i Salomon nie naleje, za to ćwiczę delikatny "uśmiech" i patrzę na społeczny (tam również wypaczony, choć w stronę "wow") odbiór swojej osoby.
Jestem w rozpaczy. Proszę o... nie wiem, o co proszę; wymianę doświadczeń, jak Wy to widzicie, czy kiedykolwiek się nad tym zastanawialiście, zrobiliście, znacie kogoś i tak dalej.
Założyłam kiedyś temat o swoich problemach na wizazu w odpowiednim dziale, ale te "harpie" stamtąd mnie zjadły, najpierw, że troll, a potem, że do psychiatryka. ;.C
Temat będzie o seksie i będą w nim używane zwroty kulturalne, acz o takim charakterze. A także o mojej historii, dość unikatowej, z nim związanej.
Wiem, że mówi tak każda - z tą unikatowością - ale sami oceńcie, a ja dziękuję za złudnie anonimowy charakter internetu i możliwość opowiedzenia o swojej chorobie.
Postanowiłam poruszyć na forum ten kontrowersyjny temat, choć jest to bodajże mój drugi lub trzeci post na forum. W pierwszym poście odsłoniłam kotarę milczenia i opowiedziałam o sobie bardzo dużo, także o nałogach oraz chorobach, z jakimi walczę (tutaj duże, bardzo duże dla tego wątku będzie miał PCOS i związana z nim budowa ciała; mimo niecałych 180cm brzuch, grube uda, no nadwaga o te 10kg czy 15, a także nadmierne owłosienie z którym walczę 2 razy dziennie, rano i wieczorem) i chciałabym, choć nie jest to warunek konieczny, by osoby mnie oceniające (wolałabym tego uniknąć, acz zrozumiem) zapoznały się z nim i przemyślały, zanim zaczną ewentualnie rzucać epitetami. Najpierw opiszę zjawisko ze swojej perspektywy, a potem chciałam nawiązać dyskusję odnośnie ogólnego zjawiska. To, że golę się 2x dziennie jak facet, weszło mi już w nawyk; mam przy lustrze piankę i zestaw maszynek...
Niedługo miną moje 23. urodziny. Urodziny, jak wiadomo, są czasem podsumowań i przepraszam tych, którym nie odpowiedziałam na forum; zniknęłam, sinusoida online-offline szalała... Postaram się to nadrobić w najbliższym czasie. Mieszkam z pruderyjną (bardzo) babką, matką (kochającą i rozumiejąca moje WSZYSTKIE problemy) a także trójką kotów, ale to ma już mniejsze znaczenie. Ot, futrzaki mam po to, by nie czuć się już kompletnie samotna. We wrześniu wyprowadziłam się z mieszkania swojego -ex, choć nie wiem, czy powinnam tak go nazywać; łączył nas właściwie jedynie nałóg i bardziej opłacało się tak żyć. Obydwoje mieliśmy fobiczne zachowania, rozumieliśmy się w nich i, jak mi się wydawało, wspieraliśmy się też w próbach wychodzenia z nałogu; nie o tym ten temat. Dodam jednak tylko tyle, że był to typ faceta, który nie kupił mi nigdy prezentu w postaci ładnej bielizny, perfum (nawet za 10 zł), czegoś do makijażu, a potem potrafił wypomnieć "chodzenie ciągle w tym samym". Aby go w ogóle 'poderwać', co u fobika jest dziwne, musiałam "startować' dwa razy; za każdym razem z dobrym winem i dopiero za drugim razem do czegoś doszło, "załapał", wtedy uprawialiśmy miłość francuską (wzajemnie) i leżeliśmy w jednym łóżku, ciasnym. Po zamieszkaniu u niego (w jego wynajętym pokoju, gdzie dokładałam się do czynszu niecałe 300 zł), ale i przed, zaczął się ode mnie odsuwać fizycznie. Potrafiliśmy rozmawiać całą noc, czułam połączenie dusz, pociągał mnie seksualnie (wow!), ale był jeden problem - ja chyba jego nie... Był wychowany mocno po katolicku, ale też był hipokrytą, choćby poprzez swój nałóg i mieszkanie ze mną przed ślubem.
Dlaczego o tym mówię? Wychowywałam się bez ojca, b. złe relacje. Nikt nigdy nie nazwał mnie księżniczką ani najpiękniejszą, wiecie, takie typowe dziewczęce komplementy jakie tatusiowie dają swoim ukochanym dzieciom. Byłam wpadką, najpierw chciał namówić mamę na aborcję, potem przepraszał ją na kolanach, ale liczył na syna. Warto dodać, że jedno dziecko z inną kobietą już miał; syna; z nim także nie utrzymał relacji...
Być może z powodu fobii społecznej oraz depresji nie potrafię obiektywnie ocenić własnej urody, figury i wszystkich kobiecych cech, jednak NIE czuję się w pełni kobietą. Dostawałam komplementy od ludzi, głównie starszych i obcych, jednak zawsze brałam je za ironię... Nie nazwę siebie dziewicą (choćby z przyczyn technicznych - kulki waginalne, inne zabawki, które musiały mi wystarczać podczas dwuletniego związku) - ale przez te dwa lata raz jedyny po moim płaczu wziął durexy i spróbował we mnie wejść; zrobił to samą główką, po czym spojrzał na mnie (pozycja misjonarska) i powiedział coś w stylu "przepraszam, nie mogę". Nie odzywaliśmy się dobrych parę dni. Wcześniej zadowalałam go oralnie, on mnie też, próbował pieścić rękami, ja jego również, wystąpił także seks analny - tak, jak robią to homoseksualiści, jakie to skłonności u niego podejrzewałam. Ten człowiek podsycił moje wszystkie lęki odnośnie własnej atrakcyjności, bo wcześniej pocieszałam się, że skoro mam mężczyznę, to nie jest tak źle, prawda? Był ode mnie starszy o około pięć lat, specjalnie nie chcę podawać zbyt wiele danych.
Nie mogę znieść takiego stanu zawieszenia, determinuję swoje bycie kobieta od stosunku seksualnego. Postawiłam także sobie i mamie twardy warunek, że rozpoczniemy leczenie hormonalne (trudne, kosztowne i w którym będzie mnie wspomagać) i pójdę do ginekologa, odważę się mu pokazać swoje ciało, jeśli najpierw odbędę stosunek z penetracją z jakimś mężczyzną. Mam złe doświadczenia, jak mówiłam; od jednego usłyszałam, że nie mam prawa mieć wymagań...
Weszłam na pewien portal na R* i znalazłam tam Pana, który odpowiadał mi w 100% - był idealny. Niestety, jak na złość, usunął profil. Nie mogłam i nie mogę w to uwierzyć. Znalazłam kolejnych dwóch, odrzucając tych oferujących się za 50zł, tych bez zdjęcia czy tych wspominających o seksie bez prezerwatyw. Tu przechodzimy do prezerwatyw - z powodu choroby nie mogę tabletek, muszę zabezpieczać się tylko prezerwatywą. Dlaczego tylko? Ano dlatego, że dla mnie ta warstwa lateksu (nie mam uczulenia) jest budzącą strach, potencjalną przyczyną niechcianej ciąży. Dodam tu, że POSIADAM aktualną tabletkę wczesnoporonną (do pięciu dni, EllaOne) z czasów, gdy była dla nas, kobiet, dostępna jeszcze bez upokorzeń i z datą kończącą się za dwa miesiące.
Obecnie zaniknęła mi miesiączka od dobrych dwóch, trzech lat, ale liczę, że zebrany w tej tabletce potężny środek zrobi co trzeba, gdyby prezerwatywa nie wytrzymała. Umiem je zakładać, liczę, że wynajęty Pan profesjonalnie także będzie umiał, więc tu nie ma problemu... Ale we mnie jest ciągle strach przed ciążą. Przez najważniejszy czas w życiu - dojrzewanie - wychowywała mi pruderyjna babka. Powiedziała, że kobieta to same kłopoty, a seks to powinność. O antykoncepcji powiedziała mi tylko tyle, bym pooglądała sobie kondomy albo przeczytała książkę i że "kiedyś nie było takich świństw". Nie uznaje miłości francuskiej, hiszpańskiej, analnej, żadnej - innej, niż prokreacyjnej. Sama ma tylko jedno dziecko (moją matkę) i bez żartów podejrzewam, że seks uprawiała kilka razy W ŻYCIU, bowiem też ma problem z jajnikami utrudniający jej zajście w ciążę. To nie przeszkodziło jej jednak mi nagadać, że seks oralny (!) daje szansę zajścia w ciążę (to tylko jedno z głupstw) - jak biologicznie, nie wiem, może grawitacją plemniki spływają; że wystarczy kontakt z PENISEM pośladków, by zajść w ciążę; że jeśli śpię nago z facetem, a ten ma nocne polucje i polucja trafi na mnie, to zajdę w ciążę. Podobnie z przenoszeniem spermy niechcący na palcach przeze mnie czy przez niego. Moja matka wpadła w furię, gdy mogła się już zająć mną i WYPROSTOWAŁA wszystkie te sprawy, a ja oralne dziewictwo straciłam w wieku około 17 lat będąc na tyle ogarniętą, by nie zapłodnić się przez żołądek... Jednak ciągle mam w głowie słowa babki - mężczyźni to same kłopoty, przyjdziesz z brzuchem, kilka minut względnej przyjemności i po co to? Traktuje mnie jak małą dziewczynkę, nie rozumiejąc chyba, że teraz wiek inicjacji seksualnej ciągle się obniża, a ja odstaję od rówieśników i w teorii, i w praktyce. Jestem zadbaną kobietką - nie kobietą, właśnie - która tuszuje swoje mankamenty i czasem wyławia spojrzenia, ale z powodu przeszłości, płoszy się. Na Tinderze wzbudziłam wielkie zainteresowanie, aż z jednym umówiłam się, ale tylko po to, by w dzień spotkania napisać rano o swoich obawach, że wg. niego wydawałam się na zdjęciu ładniejsza i że go oszukałam, że chcę mu oszczędzić rozczarowań... Usunęłam Tindera mimo 100+ serduszek w jeden dzień, półtora właściwie, czy jak to tam się nazywa.
Mity z porno zweryfikowałam w rozmowie z mamą, bo to z porno musiałam się uczyć, nie mając jak rozmawiać - a chciałam. Nie mam odruchu wymiotnego, więc seks francuski np. w pozycji leżącej i opuszczając głowę o ramę łóżka z jednoczesną masturbacją stał się dla mnie "alternatywą" dla pełnego stosunku, ale... w wieku 23. lat chciałabym mieć pełen stosunek (z penetracją) za sobą. Taki, jak w filmach... (normalnych);' taki, jaki Drogi Czytelniku masz przed oczami myśląc "heteroseksualny seks". Jestem biseksualna, mam doświadczenie z jedną kobietą, która jednak wprowadziła mnie w arkana miłości kobiecej nie bezinteresownie, a za coś zakresu używek i szybko uciekła. Pisząc to, spływają mi łzy. Dodatkowe preferencje seksualne pozostawię w domyśle, ale jestem uległa, lubię ból i dominację (być może to kwestia wydawania mi się, że na to zasługuję; może faktycznie fetysz; może uwielbienie od kolczyków i tatuaży - nie wnikam, sprawia mi dodatkową przyjemność), toteż większość panów-prostytutek chyba z chęcią odbyłoby ze mną USŁUGĘ. Ostatnio na forum o tych sprawach doczytałam jednak, że Pan taki ma prawo odmówić swojej klientce, naturalnie nie biorąc wtedy pieniędzy. Porozmawiałam o tym z Mamą i powiedziała mi, że woli profesjonalnego Pana do towarzystwa, który wie, co robi, ma aktualne badania i nie skrzywdzi mnie, niż nowopoznanego faceta w klubie, które poznam dzięki przełamaniu lęku garścią benzodiazepin i przy trzecim drinku wyszepta "chodźmy do mnie", na co ja skwapliwie przystanę. Podobnie myśli o Tinderze, tam też nie wiadomo, z kim idzie się do łóżka; powiedzie można wszystko, podobnie jak wygenerować graficznie. Od wynajętego Pana nie wymagam niestworzonych rzeczy, a odpowiedzialności, czystości, miejsca, użycia prezerwatywy przy stosunku analnym oraz pochwowym, a także dostępności prysznica i mile widziany byłby penis o choć przeciętnej, a jeszcze milej charakter, który byłby w stanie zapobiec skurczom pojawiającym się w sytuacjach o napięciu erotycznym, bolesnym i również uniemożliwiającym zbliżenie; je jednak z siłą woli umiem pokonać, ale u Panów musi to dziwnie wyglądać, to znaczy dla nich, jak poproszę o danie mi chwili i DOPIERO się rozluźnię. Nie jest to problem anatomiczny; ex facet, nie chcąc wkładać mi penisa do pochwy, zaproponował fisting (jakoś tak samo wyszło od pieszczot dwoma palcami) i fisting się powiódł do nadgarstka (a dłonie miał duże i umięśnione palce), więc o krótkiej, małej pochwie nie ma mowy; jest adekwatna do wzrostu niemal 180cm.
Wczoraj o północy, jakoś parę minut po, napisałam dwa SMSy do w.w. Panów pytając ich, czy dysponują lokum i jeśli tak, to z jaką dopłatą się to wiąże, bo interesuje mnie usługa na godzinę, a jako studentka nie mam warunków pozwalających nam na intymność. SMS był utrzymany w pewniejszym niż zwykle, uprzejmym tonie, zakończony "serdecznie dziękuję z góry za odpowiedź i czekam". Rozumiem, że być może są tak zajęci, ale czas pracy mieli wpisany "cały czas"; może odpiszą za jakiś czas. Chciałabym zdążyć na urodziny, czyli pod koniec tego miesiąca.
Nie chcę - chyba, że dodatkowo - rozprawiać tu o moralnym aspekcie takiego zawodu. Jest to samodzielna decyzja obu stron.
Powody, dla których zdecydowałam się, zawarłam w tekście wyżej.
Czy wśród Was jest ktoś, kto skorzystał z takiej usługi? Chwalicie sobie to? Czy gdybyście miały wiedzę o przebiegu tego spotkania zanim to się stanie, dalej zapłaciłybyście?
Jak w kontekście spotkania z męską prostytutką pozbyć się lęku? Wiem, że dobry facet tak poprowadzi grę wstępną, że nie wiedzieć kiedy, od całowania szyi przejdziemy do clue usługi.
I tak będę wówczas pod wpływem leków uspokajających (zawsze klonazepam 2mg antypadaczkowo oraz pewnie zorganizuję alprazolam na nerwy), co osłabia podniecenie...
Nie chcę Adonisa; chcę jedynie kogoś z podobnej do mnie "kategorii cyferkowej", ładnie to ujmując, a może o oczko-dwa wyżej, skoro płace trzycyfrową sumę za godzinę.
Nie bierzcie mnie proszę za prowokatorkę albo egoistkę; ŚWIAT OCIEKA SEKSEM. Jak może się czuć ktoś taki jak ja, skoro już w podstawówce, końcowych klasach, uprawiany jest petting, a nawet coś więcej? Nie pochwalam tego, ale... Może o to chodzi - tamte osoby niezbyt wiele myślą. Ja kręcę w głowie filmy z ewentualnego spotkania, co powiem, jak się zachowam, jak się rozbiorę, by nie było widać za bardzo wstydliwych dla mnie partii ciała (brzucha i piersi); gdybym w PCOS (policystyczne jajniki) była otyła i z piersiami, jakoś bym przeżyła, ale ja trafiłam na kombinację dużej masy ciała (rozmiar 40/42) i niewielkiego biustu, przekłutego symetrycznie estetycznymi kolczykami własnoręcznie. Z góry dziękuję, oczywiście jestem "zdrowa", nie "trafiona"; badam się regularnie z powodu nałogu oraz badałam się po zerwaniu, bo w końcu śpiąc z kimś, śpi się z poprzednimi partnerami tej osoby...
Przepraszam za chaotyczny charakter posta.
Nie wiem, co zrobię, jeśli Ci dwaj panowie mi nie odpiszą - przecież nawet mnie nie widzieli! Będę szukać dalej i wolę nie myśleć co, jeśli w ogóle nie znajdę. Nie chcę pisać tych słów tutaj; nie wiem zresztą, czy to nie zabronione tak bezpośrednio... -
Może myślą, że to jakaś, no nie wiem, prowokacja? Że to niemożliwe, by 23-letnia studentka nie mogła znaleźć seksu w swoje urodziny?
Żeby studentka nie mogła znaleźć seksu?
Żeby 23-letnia osoba nie mogła znaleźć seksu skoro jest go pełno w każdym klubie?
Oczywiście nie stałoby się nic, gdyby nie było "terminu" na dzień urodzin i wpisano mnie tydzień, dwa, trzy, miesiąc później. Ale nawiązanie kontaktu i odpowiedzenie na pytanie o lokum... Chyba nie popełniłam żadnego faux-pas.
Czy wgrywając załącznik, wgrywam coś, co zobaczy ktoś spoza nas? Mam na myśli użytkowników Forum.
Gdybym miała gwarancję, że zobaczą to tylko użytkownicy tego forum, wkleiłabym swoje zdjęcie, nie wiem jednak jak to zrobić, a to pod postem nie daje takiej informacji (załącznik).
Posiadam media społecznościowe (dość puste, ex usunął wszystkie zdjęcia ze mną i prosił o to stanowczo i chamsko mnie, ale ja się nie ugięłam przynajmniej na IG; na FB nie ma po nim śladu, za to jest kilka zdjęć i czarne tło + profilowe, awaryjnie...), a nawet InstaGram, jednak nie umieszczam tam zdjęć swojej sylwetki, a jakiekolwiek rzadko. Jeśli już, to jedno na sto, przemyślane i wypozowane, ale nigdy wyphotoshopowne; twarz za to łapią z reguły (czasem wyłączam) wbudowane filtry do selfie oprogramowania telefonu (takie lajtowe, typu rozjaśnienie lekkie zębów - ale ja nie pokazuję ich w uśmiechu... - błysk w oczach czy inne) z których też raczej nie korzystam, bo z pustego i Salomon nie naleje, za to ćwiczę delikatny "uśmiech" i patrzę na społeczny (tam również wypaczony, choć w stronę "wow") odbiór swojej osoby.
Jestem w rozpaczy. Proszę o... nie wiem, o co proszę; wymianę doświadczeń, jak Wy to widzicie, czy kiedykolwiek się nad tym zastanawialiście, zrobiliście, znacie kogoś i tak dalej.
Założyłam kiedyś temat o swoich problemach na wizazu w odpowiednim dziale, ale te "harpie" stamtąd mnie zjadły, najpierw, że troll, a potem, że do psychiatryka. ;.C