PhobiaSocialis.pl
Medytacja. - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Pomoc (https://www.phobiasocialis.pl/forum-3.html)
+--- Dział: Inne wątki związane z wychodzeniem z nieśmiałości i leczeniem fobii (https://www.phobiasocialis.pl/forum-47.html)
+--- Wątek: Medytacja. (/thread-369.html)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42


Re: Medytacja. - haraczu - 07 Cze 2013

mc napisał(a):Jedną z praktyk w tradycjach mistycznych jest wzięcie jakiegoś wersetu z którejś z świętych ksiąg, i powtarzanie go w umyśle jak mantry

Nawiązując do tradycji wrzucam Bjork śpiewającą modlitwę serca. Plus można się pogapić na ładne wizualizacje fraktali.

https://www.youtube.com/watch?v=lEhq3rkbVr8


Re: Medytacja. - uno88 - 07 Cze 2013

clouddead napisał(a):utrzmywanie umysłu w Teraz.
umysł nie-wiem
pustostan w głowie

Ja tam się nie znam, ale chyba właśnie chodzi o to powyższe? Z tego co przeczytałem i obejrzałem do tej pory to taki właśnie nasuwa się wniosek. Każdy jest świadomością, tą przestrzenią, w której pojawiają się myśli, emocje, uczucia, pragnienia i cierpienie itd. a nie nimi samymi. Rozkminianie na temat tego całego duchowego towaru to nadal myślenie i tworzenie nowych obiektów (nieakceptacji, oczekiwań, uczuć z tym związanych itd.) Ostatnio spotkałem się z takim dziwnym zdaniem: "zaakceptuj swoją nieakceptację". Np. fobia. Nie akceptuję tego, chciałbym się pozbyć, nie akceptuję swoich myśli, lęku, złości i smutku. Jak mam zacząć coś akceptować to właśnie do własnej nieakceptacji mi jakoś najbliżej. Może wystarczy od tego zacząć, a dalej już pójdzie i to błędne koło przerwie się samo.

mc nie wiedziałem co Ci odpisać na priva :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: Właśnie niczego nie praktykuję od dłuższego czasu i mi wstyd z tego powodu. Jednak wczoraj obejrzałem te filmiki, które wrzuciłeś i na nowo jestem nastrojony, aby znów się tym zająć.


Re: Medytacja. - clouddead - 07 Cze 2013

Cytat:CHociaż przeczytałem ostatnio Rozmowy Z Bogiem Neale Donalda Walscha - rozmyła mi wątpliwości i pozbawiła złudzeń oraz nadziei.
Nie czytałem tego. Nadziei na co? :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:[/quote]

Na wszystko. Po prostu poczułem po przeczytaniu tej książki taką bezradność, żę ego samo znikło. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


Re: Medytacja. - mc - 07 Cze 2013

Ja ostatnio przeczytałem taką książkę "Qabalah - Mystical Heritage of the Children of Abraham". Rozwiała moje pomieszanie i wątpliwości o różnych praktykach i tradycjach mistycznych. Wychodzi z niej, że wszystkie tradycje mistyczne przedstawiają jedno i to samo nauczanie, a różnią się tylko zewnętrzną formą i nazewnictwem, a ich rdzeń jest jeden i ten sam. :Stan - Uśmiecha się:

@icy - to jest właśnie typowa uniwersalna praktyka, znana w każdej tradycji. Moja praktyka jest bardzo podobna. Choć mi chodziło tak naprawdę o coś innego, np. bierzesz sobie taki werset dajmy na to z ewangelii Jana (czy z jakiejkolwiek innej księgi):
"Na początku było Słowo a Słowo było u Boga,i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało."
I mielisz go w umyśle odcinając wszystkie myśli dopóki nie odkryje się przed Tobą prawdziwe znaczenie tego wersetu. Później bierzesz inny werset, który jakoś specjalnie do Ciebie przemawia, itp.
To jest podobna praktyka do mantry, ale ma trochę inny cel.

@uno88 - spoko, chyba będę musiał cześciej wrzucać takie budziki :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Sam też ich potrzebuje. Co do fobii to ja robiłem coś takiego, że starałem się nie walczyć z tym i dosłownie "poddawałem się". Jest to rodzaj akceptacji swojej słabości, anulowanie tego, że jestem czymś "waznym". W sensie, nie przykuwasz do tego większego znaczenia, bo poddałeś swoje ego. Kultywujesz w sobie świadomość, że jesteś niczym, w odniesieniu do poglądów,woli, pragnień, itp. Tylko to chyba musi być totalne. Można to też stosować w sytuacji kiedy ktoś Cię atakuje, ośmiesza albo krytykuje albo kiedy próbujesz bronić swoich racji, albo kiedy czujesz sprzeciw wewnątrz przeciwko czemuś. Jak to ktoś powiedział: jeśli nie ma "mnie", nie ma problemu :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Kiedy wydajesz się ważny sam dla siebie, poprzez twoje opinie, poglądy, emocje czy działania, twoje ego dominuje nad tobą. Chyba muszę do tego wrócić, i pouczam tu samego siebie, bo jak mi się to parę razy całkowicie udało to daje to uczucie "to jest właściwy kierunek", bo ego zostaje jakby na chwilę odsunięte na bok, zneutralizowane. Daje to uczucie jakby zrzucić z siebie bardzo ciężki plecak. W każdym innym wypadku nosi się coś ciężkiego (ego) i jest poczucie, że jesteś jakby na złej drodze..
Niestety ego to cwana bestia i jak frankenstein natychmiast wskrzesza siebie i pojawia się w nowej, silniejszej odsłonie, zmutowane :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Więc trzeba chyba stale mieć takie podejście i nie zapominać o tym, bo chyba brak tego wywołuje największe cierpienia i upadki.
Ten Cień to jest właśnie całkowitym przeciwieństwo tego, bo ego wtedy dominuje, usiłuje zapanować nad sytuacją. Daje to odczucie niesamowitej ciężkości. Trzeba się chyba całkowicie poddać, zrzucić z siebie ciężar ego. To jest chyba akceptacja.


Re: Medytacja. - clouddead - 07 Cze 2013

Ego żyje nadzieją. Dlatego polecam tą książkę Walsch'a, ona pozbawi każdego człowieka nadziei i sensu. Moje ego rozpadło się na strzępy po przeczytaniu tego. Mamy po prostu tak przeje..ne, że nic tylko się poddać i z tej bezradności wyłania się wesoła radość Jaźni, ho ho ho. To jest takie szczęście z rozpaczy, innymi słowy "śmiech buddy". Śmiech bezradnego człowieka przygniecionego głazem albo przybitego do krzyża.


Re: Medytacja. - mc - 07 Cze 2013

Ciekawy wykres ku przestrodze wszystkim tym którzy na swojej drodze szukają różnych magicznych czy jogicznych "mocy":
[Obrazek: Way_Saint-Wizard.gif]

Lewe drzewo przedstawia ścieżkę maga. Mag wzrasta po stopniach prawej strony, ale kieruje się zawsze na lewo, święty wzrasta po ścieżkach lewej strony, ale kieruje się zawsze na prawo.
źródło: http://www.workofthechariot.com/TextFiles/Trees-WayOfSaint-Wizard.html

Tu są natomiast opisane drogi środka: http://www.workofthechariot.com/TextFiles/Trees-CentralColumn.html

Np. bhakti jogin, sufi albo hezachysta, który podąża drogą środkowej kolumny osiąga zjednoczenie z Bogiem-Majacym-Formę, i poznaje, że "wszystko jest Bogiem", a następnie cytując chrześcijańskiego mistyka "wyrzeka się Boga dla Boga" i wchodzi na ścieżkę jhana jogi, najpierw osiągając stan świadka (witness), a następnie wgląd w Pustkę (AYN), czyli wchodzi w nirwanę. Postrzega całe stworzenie jako projekcję umysłu.
Ktoś kto np. praktykuje ścieżkę niedualną np. zen, dzogczen, jhana joga od razu pragnie osiągnąć wgląd w Pustkę wszystkiego, i nie interesuje go połączenie z Bogiem-Mającym-Formę. Obie drogi więc prowadzą do tego samego, choć taki sufi może się tak rozmiłować w Ukochanym, że nie będzie chciał się go wyrzekać :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Stąd można zrozumieć lepiej takich mistycznych poetów jak Rumi (edit: a z drugiej strony beznamiętnych guru takich jak choćby Nisargadatta Maharaj).


Re: Medytacja. - masterblaster - 07 Cze 2013

clouddead napisał(a):Bóg czy wszechświat daleko przerasta naszą zdolność pojmowania. Kiedy znika ego, otwiera się umysł i widzę wyraźnie jaką kupą g..wna jestem w porównaniu do Jego standardów. Jego drogi są niepojęte i nie pozostaje nam nic innego jak to zaakceptować. Ja staram się jak to się mówi "płynąć z prądem" bo nic innego mi nie pozostaje, walka z prawami istnienia nie ma większego sensu. (...)

Nic więcej nie chcę wiedzieć, nie czytam już tekstów bo to też nie ma za bardzo sensu. CHociaż przeczytałem ostatnio Rozmowy Z Bogiem Neale Donalda Walscha - rozmyła mi wątpliwości i pozbawiła złudzeń oraz nadziei.
Wow, aż sprawdzałem co to za herezje ten Walsch wystrugał i trudno mi uwierzyć, że czytałeś to dobrowolnie..


Re: Medytacja. - mc - 08 Cze 2013

To wklejcie jakieś ciekawe cytaty od tego Walscha, z chęcią poczytam :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Narazie chyba nie mam weny żeby czytać całość.


Re: Medytacja. - uno88 - 08 Cze 2013

Ja trochę poczytałem tego i mi się podoba. Znacznie bardziej od katolicyzmu. Cytatów nie wrzucę bo to jest strasznie obszerne. Mogę jedynie wypisać ważne wg. mnie wnioski, które wysnułem z tych paru stron: 1. Każda myśl i ludzka działalność ma źródło w miłości lub strachu. To jedyne motywacje jakie istnieją i wszystko się z nich wywodzi. 2. Bóg kocha nas bezwarunkowo i nie obchodzi go co tutaj robimy, niczego nam nie zsyła, nie tworzy okoliczności, ani nie spełnia próśb. 3. Jako dusze, czyli światło, zeszliśmy do ciemności po to, aby poznać siebie, stworzyć siebie na nowo, w odniesieniu do właśnie ciemności. Gdyby wszystko było światłem to właściwie nic nim by nie było, bo niby w odniesieniu do czego? No i oczywiście sami na siebie zsyłamy rzeczywistość dlatego nie może się obyć bez brania pełnej odpowiedzialności za swoje życie. Generalnie zainteresowany warto, aby przeczytał, a niezainteresowany, aby został przy swoim. Bez zbędnych spięć.


Re: Medytacja. - mc - 08 Cze 2013

Chyba nie ma co wierzyć nikomu, trzeba się samemu przekonać jak to jest :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

To dość ciekawe na co natrafiłem:
Cytat:Kłopot w tym, że ludzie przeważnie mylą miłość z potrzeba. Myślą, że te dwa słowa i te dwa doświadczenia, są zamienne. A nie są. Kochać kogoś, a potrzebować kogoś, to dwie różne rzeczy.

Można kogoś kochać i jednocześnie go potrzebować, ale nie kocha się dlatego, że się kogoś potrzebuje. Jeśli kochasz kogoś, ponieważ go potrzebujesz, to wcale nie kochasz jego, tylko to, co tobie zapewnia.

Jeśli kochasz drugiego za to, kim jest, bez względu na to, czy daje ci to, czego tobie potrzeba, czy nie, wówczas prawdziwie miłujesz. Kiedy nie potrzeba ci niczego, wtedy dopiero może zaistnieć prawdziwa miłość.
źródło: https://zenforest.wordpress.com/tag/rozmowy-z-bogiem/


Re: Medytacja. - mc - 09 Cze 2013

uno88: tak mi przyszło do głowy a propos co napisałeś z pkt. 2, bo z jednej strony czułem, żeby coś napisać, z drugiej nie wiedziałem wcześniej co, ale chyba już wiem.

Wydaje mi się, że to to zależy od wybranej drogi: jeślii idziesz drogą miłości ku Bogu, a to jest droga łatwiejsza dla większości ludzi to nie możesz powiedzieć, że Bóg nic nie zsyła, dlatego, żeby obudzić miłość do Niego musisz postrzegać, że On jest wszystkim, a ty jesteś niczym. A więc wszystko wychodzi od Niego. Czyli Bóg musi być dla Ciebie wszystkim, życiem, miłością, światłem, itp. Spełnianie próśb jest nieważne, bo ktoś kto idzie tą drogą pragnie by jego własna wola i Wola Boga były jednym, więc nie pragnie nic dla siebie, a pragnie wypełniać wolę Ukochanego. To jest chyba uniwersalne na tej drodze. Więc jedyną prośbą jest by twoja wola została poddana Jego Woli lub coś podobnego, dlatego, że to jest droga zjednoczenia lub bezwarunkowej miłości. Taka prośba oznacza więc całkowite poddanie ego Bogu.

Na drodze negacji jest nieco inaczej, ale nie idę to drogą, więc się nie wypowiem.

Cytat:Gdyby wszystko było światłem to właściwie nic nim by nie było, bo niby w odniesieniu do czego?
Tak, ciemność, czyli duchowe życzenie będące pustym od światła jest odczuwane jako ciemność, to życzenie rozprzestrzenia się wraz ze Światłem, lecz jest odczuwalne jako coś oddzielnego dopiero po odejściu światła, czyli światło jakby wyznacza granice życzenia, a potem odchodzi. Czemu odchodzi? Właśnie to co napisałeś jest odpowiedzią.


Re: Medytacja. - masterblaster - 09 Cze 2013

Wydaje mi się, że w praktyce chyba ze wszystkiego można wyciągać pewne użyteczne przemyślenia dla siebie. Niemniej czasem po prostu zadziwia mnie jakie ścieżki się tutaj pojawiają i nie chcę tego oceniać jakoś, ale mam czasem ochotę dać wyraz swojemu subiektywnemu zdumieniu. :-D

Cytat:Kłopot w tym, że ludzie przeważnie mylą miłość z potrzeba.
Powiedziałbym nawet, że nierzadko upierają się, że 'obłąkanie/chora zależność' jest miłością.

mc napisał(a):żeby obudzić miłość do Niego musisz postrzegać, że On jest wszystkim, a ty jesteś niczym.
Tego nie bardzo rozumiem dzisiaj, czuję tu jakąś fundamentalną sprzeczność..


Re: Medytacja. - uno88 - 09 Cze 2013

mc napisał(a):jeślii idziesz drogą miłości ku Bogu, a to jest droga łatwiejsza dla większości ludzi to nie możesz powiedzieć, że Bóg nic nie zsyła, dlatego, żeby obudzić miłość do Niego musisz postrzegać, że On jest wszystkim, a ty jesteś niczym. A więc wszystko wychodzi od Niego

Z tego co zrozumiałem z tych "rozmów z Bogiem" wynika, że każda dusza jest Jego częścią i każda dusza ma tym samym zdolność kreacji, a świadomość (czy nieświadomość) zbiorowa to już w ogóle właściwie jest sprawcą wszystkiego co się dzieje. Więc chyba kochając Boga siłą rzeczy każdy musi kochać swoją duszę, tym czym jest się na prawdę, gdyż ta dusza jest właściwie Nim. Nawet nie jego dziełem, ale jego częścią. Stąd się bierze powiedzenie, że Bóg jest w każdym z nas. Z tym, że nic nie zsyła to chodzi o to, że jakoby ten Bóg-Ojciec, który Jest i który dał ludziom wolną wolę, nie tworzy okoliczności bo byłoby to pogwałceniem tej wolnej woli. Jednak za sprawą swojej duszy, czyli "Boga w każdym z nas" tworzymy w pewien sposób rzeczywistość. Nasza forma, ciało, umysł, ego, rzeczywiście są niczym. Wszystkie moje wnioski to zaledwie dwadzieścia parę stron tej książki skażone moim rozumieniem, więc mogę się mylić :Stan - Uśmiecha się - LOL:


Re: Medytacja. - mc - 09 Cze 2013

Tyle ścieżek ile dusz na tej ziemii :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Każdy jest inny, dlatego każdy musi odnaleźć swoją, unikalną drogę.

Cytat:Tego nie bardzo rozumiem dzisiaj,
Przyjmij, że to pewnie tylko etap drogi, a nie jakaś ostateczna prawda. Ale stąd można zrozumieć całą różnorodność podejść, sprzeczności i nauk.

@uno88: tak, chyba zaczynasz pojmować. :Stan - Uśmiecha się: Z jednej strony jesteś niczym, z drugiej uświadamiasz sobie, że twoja dusza jest cząstką Boga, więc miłując swoją duszę miłujesz Jego. Dusza jest więc światłem,miłością, życiem, cząstką Boga i Prawdziwym Ja jednocześnie, które przekracza ego i twoją osobistą "historię". Powrót do Boga to więc to samo co Powrót do Siebie Samego (Self), do swojej duszy.


Re: Medytacja. - trash - 09 Cze 2013

masterblaster napisał(a):Wydaje mi się, że w praktyce chyba ze wszystkiego można wyciągać pewne użyteczne przemyślenia dla siebie. Niemniej czasem po prostu zadziwia mnie jakie ścieżki się tutaj pojawiają i nie chcę tego oceniać jakoś, ale mam czasem ochotę dać wyraz swojemu subiektywnemu zdumieniu. :-D
hehe

bo to już chyba nie tyczy się medytacji, to już kroczek w stronę lepienia sobie jakiegoś para-religijnego zapychacza.


Re: Medytacja. - mc - 12 Cze 2013

Przyszło mi do głowy takie porównanie: księżyć w pełni odbija całe światło od słońca, słońce jest więc dla niego wszystkim, czując jego żar na sobie może powiedzieć "jestem słońcem", natomiast gdy księżyc jest w stanie odwrotnym do pełni (nie znam fachowej nazwy) to słońce się w nim nie odbija. Księżyć poznaje swoją ciemność, że jest niczym bez słońca. Uświadamia sobie, że całe światło pochodziło od Słońca. Tu chyba jest podobnie, zresztą w różnych tekstach mistycznych często podaje się metaforę słońca albo księżyca, jest chyba taki tekst tantryczny "Union of Sun and Moon".:Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

[Obrazek: snapshot5.png]


Re: Medytacja. - clouddead - 13 Cze 2013

http://www.youtube.com/watch?v=SvNBuUkarTM


Re: Medytacja. - mc - 13 Cze 2013

Ciekawe, szczególnie to ostatnie stwierdzenie o świetle.. Choć mało romantyczne :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Akurat zapoznaje się ostatnio z mistyką suficką, i tam wiadomo: Ukochany, Ukochana, itp. Osobiście jakoś bardziej bliskie jest mi takie podejście, niż taka całkowita beznamiętność.
Ja czytałem, że to, że świat czy materialność na duchowej drodze postrzegamy jako ciemność (albo, że materialne jest bezsensem) jest swego rodzaju cieniem, który przy realizacji Self powinien być zintegrowany. Czyli przy realizacji dusza nie powinna postrzegać już takiego rozrzutu pomiędzy duchowym i materialnym. Ale to narazie dla mnie teoria, narazie wiem, że duchowe to powolne umieranie dla starego "ja" i umieranie dla "świata". Ta ciemność - a czasami też ból - ułatwia nam umieranie. Ego protestuje gdy nic nie dostaje i widzi ciemność i w materialnym i duchowym. Gdy słuchamy ego wpadamy w jeszcze większe cierpienie i spowalniamy proces. Gdy podejmujemy wyzwanie to wtedy jest łatwiej, podążamy jakby z prądem rzeki. Tak mi się wydaje na dzień dzisiejszy. Gdzieś czytałem, że trzeba zamknąć bramy nadzieji, a otworzyć bramy przygotowania na śmierć. :Stan - Uśmiecha się:


Re: Medytacja. - clouddead - 14 Cze 2013

Rozpad ego to bolesny proces, wiąże się z bardzo nieprzyjemnymi objawami psychicznymi i fizycznymi, u mnie to było na granicy szaleństwa i samobójstwa brr. Nie chcę do tego wracać. Generalnie sprawa wygląda tak, że jeśli nie pokonamy bestii (czyli zwierzęcej części naszej natury) to odradzamy się z powrotem jako człowiek. Tzn. bestii nie da się pokonać na jej poziomie, trzeba wznieść się ponad nią. Mi to zajęło łącznie około sześciu lat.


Re: Medytacja. - uno88 - 14 Cze 2013

U.G. Krishnamurti - Stan Naturalny [PL]

Cytat: "Od najmłodszych lat U.G. miał obsesję na punkcie dwóch pytań: "Czym jest oświecenie?" oraz "Jak mogę je osiągnąć?". Po wielu próbach uzyskania odpowiedzi na swoje pytania, w wieku 49 lat U.G. nagle zrozumiał, że to jego poszukiwanie odpowiedzi uniemożliwiało mu osiągnięcie celu". Wychodzi na to, że Ego, małe "ja", które woła: "chcę być oświecony", "chcę końca cierpienia" tak na prawdę wcale tego nie chce. Musiałoby pragnąć własnego końca, a tak na prawdę jedyne czego pragnie to zaszczytów i przyjemności jaka się rzekomo wiąże z byciem oświeconym. Zwyczajnego bycia lepszym od innych.


Re: Medytacja. - mc - 15 Cze 2013

"The thing we tell of can never be found by seeking; yet only seekers find it." :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Cytat:Wychodzi na to, że Ego, małe "ja", które woła: "chcę być oświecony", "chcę końca cierpienia" tak na prawdę wcale tego nie chce. Musiałoby pragnąć własnego końca, a tak na prawdę jedyne czego pragnie to zaszczytów i przyjemności jaka się rzekomo wiąże z byciem oświeconym. Zwyczajnego bycia lepszym od innych.
To bardziej niż na rozum, raczej trzeba pojąć poprzez odczucia w sobie, bo we wszystkich takich stwierdzeniach są sprzeczności. Trzeba bardziej zbadać na ile np. dane pragnienie pochodzi z ego, a na ile z duszy i zobaczyć co dane słowo znaczy z tych dwóch perspektyw, np .cierpienie, zadowolenie, wolność, miłość, itp. Na ile w tym jest moja niższa natura, a na ile wyższa. Co dane słowo znaczy dla mojego ego, a co oznacza dla mojej duszy? Co to jest przyjemność czy zadowolenie dla mojego ego, czym jest dla mojej duszy?
Co do zaszczytów to chyba zawsze musisz mieć siebie za nic, bo chyba jest to największa przeszkoda, wywyższanie się nad innych itp. Z drugiej strony znowu, trzeba rozróżnić na ile coś pochodzi z duszy, a na ile z ego. To jest chyba fundamentem, badanie wszystkiego pod tym kątem. Różnica oczywiście będzie w odczuciu.

Taka ciekawostka: 5 przyczyn z powodu których jeszcze nie jesteś oświecony :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Conceptualization – Madhyamika Buddhism
Objectification – Yogacara Buddhism
Seeking – Dzogchen (e.g. as found within Tibetan Buddhism)
Differentiation – Vedanta Hinduism
Lovelessness – Esoteric Christianity

źródło: http://integrallife.com/loft-series/five-reasons-youre-not-enlightened


Re: Medytacja. - mc - 16 Cze 2013

Czytam własnie taką lekturę: http://www.goldensufi.org/book_desc_bond.html
Autor bardzo uniwersalnie i prosto, a jednocześnie głęboko, przedstawia ścieżkę ku Bogu bez żadnych religijnych czy ezoterycznych konceptów. Jest tam wszystko łącznie z nocami duszy, pustynią i śmiercią ego w miłości. Sama esencja, wszystko przystępnie wyjaśnione, póki co czytam rozdział o modlitwie.


Re: Medytacja. - clouddead - 16 Cze 2013

"Rozmowy z Bogiem" aut. Neale Donald Walsch

Cytat:Wyobraź sobie, że przebywasz w białym pomieszczeniu, z biała podłogą, białym sufitem, bez kątów.
Wyobraź sobie, że za sprawą jakiejś niewidzialnej siły jesteś zawieszony w tej przestrzeni. Dyndasz tak sobie w
powietrzu. Niczego nie możesz dotknąć, niczego nie słychać, a poza bielą niczego nie widać. Jak długo twoim
zdaniem „istniałbyś” w swoim własnym doświadczeniu?

Niedługo. Istniałbym, ale nic o sobie bym nie wiedział. Zapewne szybko postradałbym zmysły.
Właśnie, i to całkiem dosłownie. Twoje zmysły służą do wychwytywania danych napływających z zewnątrz, a
bez żadnych danych nie mają nic do roboty, stają się bezużyteczne.
Kiedy tracisz zmysły, tracisz rozeznanie w swoim własnym doświadczeniu. Nie wiesz niczego konkretnego o
sobie.
Czy jesteś duży? Czy jesteś mały? Nie sposób stwierdzić, ponieważ nie ma nic na zewnątrz ciebie, do czego
mógłbyś siebie odnieść.
Czy jesteś dobry? Czy jesteś zły? Nie wiadomo. Czy ty w ogóle tutaj jesteś? Nie sposób stwierdzić, ponieważ
niczego tam nie ma.
Nic nie możesz wiedzieć o sobie w swoim własnym doświadczeniu. Możesz snuć na ten temat rozmaite
koncepcje, ale nie możesz tego poznać doświadczalnie.
Wtedy następuje w tym wszystkim zmiana. Na ścianie pojawia się maleńka kropka. Tak, jakby ktoś strzyknął
atramentem. Nie wiadomo, skąd wzięła się tam ta plamka, ale to nieważne, ponieważ kropka cię uratowała.
Teraz jest coś innego. Jesteś Ty oraz Kropka na ścianie. Nagle znów możesz decydować, znów możesz
czegoś doświadczać. Plamka jest tam. To znaczy, że ty musisz być tu. Kropka jest mniejsza od ciebie. Ty jesteś
większy od niej. Zaczynasz na nowo siebie określać – w odniesieniu do plamki na ścianie.
Związek między tobą a kropką staje się święty, ponieważ przywrócił ci poczucie własnego „ja”.
Teraz w pomieszczeniu pojawia się kotek. Nie wiesz, kto się za tym kryje, kto sprawia to wszystko, ale
czujesz wdzięczność, ponieważ możesz dokonać następnych ustaleń. Kotek wydaje się bardziej miękki. Ale ty
sprawiasz wrażenie bystrzejszego (przynajmniej okresowo!). On jest szybszy. Ty jesteś silniejszy.
W pokoju przybywa nowych rzeczy i zaczynasz poszerzać swoje pojęcie siebie. Wtedy doznajesz olśnienia.
Tylko w obecności czegoś innego możesz poznać siebie. To coś innego jest tym, czym nie jesteś ty. Tak oto: z
braku tego, czym Nie Jesteś, to, czym Jesteś... nie jest.

Przypomniała ci się doniosła prawda i przyrzekasz sobie, że nigdy więcej jej nie zapomnisz. Z otwartymi
ramionami witasz wszystko inne w swoim życiu – osoby, miejsca, rzeczy. Niczego nie odrzucasz, gdyż teraz
widzisz, że cokolwiek pojawia się w twoim życiu, stanowi błogosławieństwo, znakomitą okazję do określenia
siebie i poznania siebie takim w doświadczeniu.

Ale czy mój umysł nie połapałby się w tym wszystkim? Nie oświadczyłby: „Hej, jesteś w białym
pomieszczeniu, to wszystko. Odpręż się i baw”?
Z początku, owszem. Ale wkrótce w braku nadchodzących danych, nie wiedziałby, co myśleć. Biel, pustka,
nicość, samotność wkrótce dałyby mu się we znaki.
Czy wiesz, co stanowi jedną z najgorszych wymyślonych przez was kar?

Przymusowe odosobnienie.
Właśnie. Nie możemy znieść dłuższej samotności. W najbardziej nieludzkich więzieniach karcery
pozbawione są nawet światła. Zamykają za tobą drzwi i otaczają cię egipskie ciemności. Nie ma co czytać nie
ma co robić, w ogóle nie ma nic.
Jako że myślenie równa się tworzeniu, przestałbyś tworzyć swoją rzeczywistość, gdyż do tworzenia umysł
potrzebuje danych. Twory umysłu nazywacie wnioskami, a gdy dojście do jakichkolwiek wniosków przez umysł
jest niemożliwe, porzucacie go – wykraczacie poza umysł.
To nie jest takie złe. Za każdym razem kiedy dostępujecie cennego wglądu, wychodzicie poza umysł.

Hmm. To znaczy?
Nie sądzisz chyba, że źródłem wglądu jest umysł? Cóż, zawsze myślałem...
l w tym szkopuł! Ty zawsze myślisz. Spróbuj nie myśleć raz na jakiś czas! Spróbuj po prostu być.
Właśnie kiedy zwyczajnie „jesteś” z jakimś problemem, zamiast rozmyślać o nim bez przerwy, przychodzi
wgląd najwyższego rodzaju.
To dlatego, że myślenie jest procesem twórczym, a bycie stanem świadomości.

Nie bardzo rozumiem. Pomóż mi, proszę. Sądziłem, że problem polega na niemożności myślenia. Facetowi
w białym pomieszczeniu przecież odbija.
Ja nie powiedziałem, że mu odbija. To ty powiedziałeś. Ja powiedziałem, że porzuca swój umysł. Przestaje
tworzyć swoją rzeczywistość, bo brakuje mu danych.
Oczywiście, gdyby przestał tworzyć swoją rzeczywistość na dłużej, to co innego. Ale załóżmy, że stałoby się
to tylko na chwilę? Na mgnienie oka? Czy taka „przerwa” zaszkodziłaby mu, czy wyszła na dobre?

Ciekawe pytanie.
Myśl, słowo i czyn to trzy poziomy tworzenia, tak?
[i]
Tak.
Kiedy myślisz, tworzysz. Każda myśl jest tworem. Owszem.
Więc kiedy zastanawiasz się nad problemem, starasz się wymyślić rozwiązanie.
Dokładnie. I co w tym złego?
Można albo starać się wymyślić rozwiązanie, albo uświadomić sobie rozwiązanie, które już zostało
stworzone.
Proszę jeszcze raz. Dla takich jak ja, którzy „pracują na wolnych obrotach”, mógłbyś to wyjaśnić jeszcze raz?
Żaden z was nie pracuje na wolnych obrotach! Ale niektórzy posługują się ślamazarną metodą tworzenia.
Usiłujecie tworzyć za pomocą myślenia. To jest możliwe. Ale mam dla was nowinę. Myślenie to najbardziej
ślamazarny sposób tworzenia.
Pamiętaj, do tworzenia twój umysł potrzebuje danych. Twoje jestestwo zaś obywa się bez danych. To
dlatego, że te dane są złudzeniem. To coś, co sam ustanawiasz raczej niż to, co jest.
Staraj się wychodzić od tego, co jest, a nie od iluzji. Twórz mocą swego jestestwa raczej niż mocą umysłu.
Próbuję za Tobą nadążyć, ale gubię się. Narzuciłeś zbyt szybkie tempo.
Nie da się błyskawicznie znaleźć odpowiedzi – żadnej odpowiedzi – rozmyślając o niej. Trzeba wyrwać się z
myśli, porzucić je i wejść w czyste jestestwo. Wiesz, co mówią wielcy wynalazcy czy specjaliści od łamigłówek
kiedy zwracasz się do nich z problemem? „Muszę pobyć z tym chwilę”?
Oczywiście.
Właśnie to mają na myśli. Ty możesz postąpić tak samo. Możesz być wielkim wynalazcą, ale nie, jeśli
wyobrażasz sobie, że rozwikłasz zagadkę „zachodząc w głowę”! Aby być geniuszem, trzeba stracić głowę!
Geniusz nie tworzy rozwiązania, on je znajduje.
Tak naprawdę, odkrywa to, co było dotąd zakryte, niewidoczne. „Było zagubione, lecz zostało odnalezione”.
Geniusz to ten, kto przypomniał sobie to, co wszyscyście zapomnieli.
- 54 -
Neale Donald Walsch
Nie pamiętacie między innymi o tym, że każda rzecz istnieje w Wiecznej Chwili Teraźniejszości. Wszelkie
rozwiązania, wszelkie odpowiedzi, wszelkie doświadczenia, wszelkie rozumienie. W istocie nie potrzebujecie
niczego stwarzać. Trzeba tylko, abyście uświadomili sobie, że wszystko, czego pragniecie i poszukujecie, już
zostało stworzone.
Większość z was to zapomniała. Dlatego posyłałem innych, aby wam przypominali o tym, że „jeszcze zanim
poprosicie, otrzymaliście”.
Nie mówiłbym ci tego, gdyby tak nie było. Ale nie można myśleniem wprowadzić się w stan uświadomienia.
Można tylko „być świadomym”, nie „myśleć świadomym”.
Świadomość to stan istnienia. Dlatego też jeśli w życiu stajesz w obliczu zagadki, gdy coś cię zbija z tropu,
nie warto łamać sobie nad tym głowy. Kiedy napotykasz na problem, nie próbuj ruszać głową.
Gdy wokół ciebie same negatywy, złe siły, nie trzeba głowić się.
Kiedy bierzesz to na rozum, poddajesz się jego władzy. Czy nie dostrzegasz tego? Stajesz się temu
poddany, ponieważ główkujesz. Raczej strać głowę.
Pamiętaj, jesteś istnieniem ludzkim, nie myśleniem. Dlatego zanurz się w jestestwo.
Co to znaczy? Nie rozumiem, co to do diabła znaczy.
Co jest w tobie w tej chwili?
Wzburzenie. Jestem wzburzony, ponieważ nie mogę się rozeznać w tych czarach-marach.
Czyli wiesz, czym jesteś.
Nie, wiem tylko, jak się czuję. Czuję się wzburzony.
I tym właśnie jesteś. Jesteś tym, co czujesz. Czyż nie mówiłem ci, że uczucie jest mową duszy?
No tak, ale nieco inaczej to pojmowałem.
To dobrze. Więc teraz przybyło ci zrozumienia. Owszem, trochę.
Zwróciłeś uwagę na moje słowa? Które?
Powiedziałem, „przybyło” ci zrozumienia. Co chcesz przez to powiedzieć?
Mówię, że ciągle coś ci „przybywa” lub „ubywa”. Ale możesz na to wpływać. Czym „bywasz”, możesz poznać
po tym, co czujesz. Uczucia nigdy nie kłamią. Nie potrafią. Mówią ci, czym jesteś w danej chwili. A możesz
zmienić swoje uczucia zmieniając po prostu sposób bycia.
Mogę? Jak?
Możesz wybrać inny sposób bycia!
To raczej niemożliwe. Czuję to, co czuję. Nic na to nie poradzę.
Uczucia stanowią reakcje na sposób bycia. A nad tym możesz panować. To właśnie staram ci się tu
przekazać. „Bycie” to stan, w jaki sam siebie wprawiasz, a nie reakcja. „Uczucie” jest reakcją, lecz „bycie” nie.
Bycie to wybór.
Wybieram, czym jestem? W rzeczy samej.
To dlaczego nie zdaję sobie z tego sprawy? Nic mi raczej o tym nie wiadomo.
Większości ludzi o tym nie wiadomo. Ponieważ zapomnieli, że są twórcami własnej rzeczywistości.
Ale to, że o tym zapomnieli, nie znaczy, że jej nie tworzą. Po prostu nie wiedzą, co robią.
„Ojcze, wybacz im, albowiem nie wiedzą, co czynią”.
Otóż to.
Lecz skoro nie wiem, co robię, jak mogę cokolwiek robić inaczej?
Teraz już wiesz. Oto chodziło w całym tym dialogu. Zwróciłem się do ciebie, aby cię obudzić. Jesteś teraz
obudzony. Jesteś świadomy. Świadomość to stan jestestwa, dlatego „jesteś” świadomy. Wychodząc z takiego
stanu świadomości możesz wybrać dowolne inne jestestwo, takie, w którym jesteś mądry czy wspaniały. Albo
wyrozumiały i miłosierny. Cierpliwy i wybaczający.
A czy mogę wybrać takie jestestwo, w którym jestem szczęśliwy?
Tak.
Jak? Jak to zrobić?
Nie rób tego, tylko bądź tym. Nie staraj się nic robić, aby być szczęśliwym. Po prostu „bądź” szczęśliwy, a w
ślad za tym pójdzie cała reszta. Pocznie się z tego. Z tego, czym jesteś, rodzi się to, co robisz. Zawsze miej to
na uwadze.
Ale jak mogę wybrać bycie szczęśliwym? Przecież szczęście to coś, co się przydarza? To znaczy, coś, co
jest wynikiem czegoś, co się dzieje lub co ma mieć miejsce?
Nie! To coś, czym wybierasz być w wyniku tego, co się dzieje lub ma mieć miejsce. Ty wybierasz bycie
- 55 -
Przyjaźń z Bogiem
szczęśliwym. Czy nigdy nie widziałeś dwojga ludzi odmiennie reagujących na taki sam splot zewnętrznych
okoliczności?
Oczywiście, ale dlatego, że znaczyły one dla każdego z nich co innego.
Ty przesądzasz o tym, co to znaczy. Ty nadajesz temu znaczenie. Dopóki nie zdecydujesz, co dana rzecz
oznacza, jest ona bez znaczenia. Pamiętaj, nic nie znaczy samo przez się.
Z twojego stanu Bycia wypływa znaczenie.
To ty, w każdej poszczególnej chwili, wybierasz, czy jesteś szczęśliwy, czy smutny. Wściekły czy
udobruchany, wybaczający, oświecony, jakikolwiek. Ty to wybierasz. Ty. Nic innego poza tobą samym. A twój
wybór jest całkiem arbitralny.
Posłuchaj, wyjawię ci wielki sekret. Możesz wybrać stan bycia, jeszcze zanim coś się wydarzy, dokładnie tak
samo jak po fakcie. W ten sposób możesz stwarzać swoje doświadczenie zamiast tylko mieć.
W gruncie rzeczy, robisz to właśnie teraz. W każdej poszczególnej chwili. Lecz może to odbywać się
bezwiednie, na podobieństwo osoby chodzącej we śnie. Jeśli tak jest, to pora się ocknąć.
Lecz nie można być w pełni przebudzonym, kiedy się myśli. Myślenie to forma istnienia jak we śnie. To
dlatego, że przedmiotem myślenia jest iluzja. Ale to nic. Żyjesz w obrębie iluzji, umieściłeś się tam, więc wypada
o niej pomyśleć. Ale pamiętaj, myśl tworzy rzeczywistość, więc jeśli nie odpowiada ci rzeczywistość, jaką
stworzyłeś, lepiej to przemyśl!
Nic nie jest złe, dopóki myśl go takim nie uczyni.
Dokładnie.
Więc raz na jakiś czas warto w ogóle przestać myśleć. Aby otworzyć się na wyższą rzeczywistość. Aby
przejrzeć iluzje.
Jak można przestać myśleć? Przecież myślę bez przerwy. Nawet myślę teraz o tym!
Przede wszystkim, bądź wyciszony. Przy okazji, zwróć uwagę na to, że powiedziałem „bądź wyciszony”. Nie
powiedziałem „myśl wyciszony”.
Ach, tak. To świetnie.
Dobrze. Kiedy pobędziesz wyciszony, zauważysz, że twoje procesy myślowe spowalniają się. Stają się
ociężałe. Czas wtedy zacząć myśleć o tym, co myślisz.
Co takiego?
Słyszałeś. Zacznij zastanawiać się, dokąd zmierzają twoje myśli. Następnie powstrzymaj je. Zogniskuj je.
Pomyśl o tym, co myślisz. To pierwszy krok ku mistrzostwu.
O rety. To mnie bierze.
Dokładnie. To znaczy, nie w tym sensie...
Tak, w tym sensie. Tylko że o tym nie wiedziałeś. To naprawdę bierze twój umysł, sprawia, że za chwilę go
opuścisz.
Kiedy ludzie zobaczą cię w takim stanie „bezmyślności”, spytają może „Czyś ty postradał zmysły?”. A ty
odpowiesz: „Owszem! Czyż to nie wspaniałe?”. Ponieważ twój umysł to nic innego jak przetwornik danych
zmysłowych, a ty przestałeś analizować napływające dane. Przestałeś o nich myśleć. Teraz rozmyślasz o
przedmiocie swoich myśli. Zaczynasz skupiać swoje myśli i niebawem skupisz je na niczym.
Jak można skupić się na niczym?
Najpierw skup się na czymś konkretnym. Nie można skoncentrować się na niczym, dopóki się nie
skoncentruje na czymś.
Szkopuł w tym, że umysł niemal zawsze skupia się na wielu rzeczach. Odbiera dane płynące ze stu różnych
źródeł naraz i przetwarza je z prędkością wyższą od światła, wysyłając ci informacje o tobie i o tym, co dzieje się
z tobą i wokół ciebie.
Aby skupić się na niczym, musisz przerwać ten mentalny zgiełk. Musisz nad nim zapanować, ukrócić go i
wreszcie wyeliminować. Chcesz się skupić na niczym, ale najpierw musisz skupić się na czymś w szczególności
raczej niż na wszystkim naraz.
Uprość całą sprawę. Zacznij od migocącego płomienia świecy. Spójrz na świecę, popatrz na płomyk,
przyjrzyj się temu, co zauważysz, wejrzyj głęboko. Pobądź z płomieniem. Nie myśl o nim. Pobądź z nim.
Po chwili zacznę ci opadać powieki, zrobią się ciężkie.
Czy to autohipnoza?
Staraj się nie szufladkować. Widzisz? Znowu to robisz. Rozmyślasz o tym. Analizujesz i chcesz mu nadać
miano. Rozmyślanie o czymś oznacza kres twojego bycia z tym. Nie zastanawiaj się. Pobądź z doznaniem.
W porządku.
Kiedy najdzie cię ochota zamknąć oczy, zamknij je. Nie myśl o tym. Niech powieki same opadną. Stanie się
- 56 -
Neale Donald Walsch
to naturalną koleją rzeczy, gdy przestaniesz na siłę je rozwierać.
Ograniczasz dopływ danych zmysłowych. To dobrze.
Teraz wsłuchaj się w swój oddech. Skup się na oddychaniu, zwłaszcza na wdechu. Wsłuchiwanie się w
siebie odrywa cię od słuchania całej reszty. Stąd pochodzą wspaniałe pomysły. Kiedy słuchasz swojego
wdechu, słuchasz swego natchnienia.
O, Mój Boże. Że też Ty potrafisz tak dobrać słowa!
Sza. Bądź cicho. Przestań o tym myśleć!
Teraz zogniskuj swój wewnętrzny ogląd. Gdyż teraz kiedy masz natchnienie, przyniesie ci ono wielki „wgląd”.
Skup swój ogląd na punkcie pośrodku czoła, nieco ponad linią oczu.
Na tak zwanym Trzecim Oku?
Tak. Skoncentruj na nim swoją uwagę. Wejrzyj głęboko. Nie oczekuj, że coś dojrzysz. Zajrzyj w tę nicość.
Bądź z tą ciemnością. Nie staraj się czegoś tam zobaczyć. Odpręż się, ciesz się spokojem, jakim emanuje
pustka. Pustka jest dobra. Stworzenie może dokonać się jedynie w próżni. Dlatego raduj się pustką. Nie oczekuj
niczego więcej, nie pragnij niczego więcej.
Co mamy zrobić z tymi wszystkimi myślami, jakie wciąż nas nachodzą? Można mówić o szczęściu, jeśli
zazna się choć trzy sekundy pustki. Czy mógłbyś wypowiedzieć się w sprawie tych natarczywych myśli, jakie nie
dają spokoju – zwłaszcza początkującym? Nowicjusze popadają we frustrację, kiedy nie udaje im się uciszyć
umysłu i przejść do tej nicości, o jakiej mówisz. Dla Ciebie to może łatwizna, ale dla większości z nas na pewno
nie.
Znowu o tym rozmyślasz. Proszę cię, abyś przestał.
Kiedy umysł wypełniają ci myśli, po prostu przyglądaj się, zaakceptuj to. Myśli przychodzą, a ty odsuwasz się
i zamieniasz w widza. Nie myśl o tym, tylko rejestruj. Nie zastanawiaj się nad tym, co myślisz. Odsuń się i
rejestruj. Nie osądzaj. Nie popadaj z tego powodu we frustrację. Nie zaczynaj mówić sam do siebie, na przykład:
„No i znowu! Nic tylko same myśli! Kiedy wreszcie osiągnę pustkę?”.
Nie można osiągnąć pustki narzekając bez przerwy, że jest się od niej daleko. Kiedy wyskakuje myśl – o
niczym szczególnym, bez związku z obecną chwilą – zauważ to. Zauważ i chwal, niech stanie się częścią twego
doświadczenia. Nie dumaj o tym. To uczestnik pochodu przewijającego się przed twym wewnętrznym oglądem.
Niech przejdzie. Podobnie postępuj z odgłosami czy uczuciami. Odkryjesz może, że nigdy nie słyszysz tylu
dźwięków jak wtedy, gdy próbujesz doznać absolutnego bezruchu. Przekonasz się może, że nigdy nie masz
takich trudności z zajęciem wygodnej pozycji jak wtedy, gdy próbujesz usiąść w absolutnie wygodnej pozycji.
Zarejestruj to. Cofnij się o krok i przyjrzyj się sobie, jak to rejestrujesz. Włącz to do swojego doświadczenia. Ale
nie dumaj o tym. To uczestnik pochodu. Niech przejdzie.
Podobnie ma się rzecz z zadanym właśnie przez ciebie pytaniem. To pytanie po prostu przyszło ci do głowy.
Ono również uczestniczy w pochodzie. Niech przejdzie. Nie staraj się szukać odpowiedzi czy rozwiązania, nie
próbuj go rozgryźć. Pozwól mu być, iść w pochodzie. Zauważ, że nic nie musisz w związku z nim robić.
W tym odnajdziesz wielki spokój. Jaka ulga. Nie trzeba niczego pragnąć, niczego robić, niczym być, z
wyjątkiem tego, czym się właśnie jest.
Niech będzie i niech minie.
Ale nadal patrz. Bez niepokoju, bez oczekiwania. Tylko... przyglądaj się na luzie. Niczego nie wypatruj... bądź
gotów na cokolwiek.
Za pierwszym razem, kiedy to robisz, za dziesiątym albo dopiero za setnym czy tysięcznym, możesz dostrzec
coś, co przypomina migocący błękitny płomień czy pląsające światło. Z początku może rozbłyskiwać, potem się
ustala. Pozostań z nim. Wniknij do niego. Jeśli poczujesz, jak stapiasz się z nim, niech tak się stanie.
Jeśli to się stanie, nie trzeba ci nic więcej mówić.
Czym jest ten błękitny płomień, to pląsające światło?
Tobą. To rdzeń twojej duszy. Otacza ciebie, przenika, jest tobą. Przywitaj swoją dusze. Wreszcie ją
odnalazłeś. Wreszcie jej doświadczyłeś.
Jeśli stopisz się z nią w Jedno, zaznasz prawdziwej błogości. Odkryjesz, że istota twojej duszy jest tożsama z
Moją istotą. Utworzysz jedność ze Mną. Chociaż na chwilę. Chociaż na nanosekundę. Ale to wystarczy. Potem
nic innego nie będzie się liczyło, nic nie będzie takie same, nic w fizycznym świecie temu nie dorówna. I wtedy
też zrozumiesz, że nie potrzebujesz niczego i nikogo poza samym sobą.



Re: Medytacja. - uno88 - 17 Cze 2013

Tony Parsons - Pełnia [PL]
Tony Parsons - Skąd mam być pewien, że to jest tym, co jest? [PL]
Tony Parsons - Czym jest niedualność [advaita] PL
Tony Parsons [PL] - Monachium (Munich, München) 24.02.2012

Koleś mówi o rzeczach, których nie potrafię pojąć ani zaakceptować, ale z drugiej strony wydają się jakieś takie prawdziwe. To chyba jest z tzw. nurtu niedualności. Spece pewnie wiedzą o co chodzi. Stan sprzed oświecenia - jestem oddzielną jednostką, stan po oświeceniu - wszystko jest jednym. Nie ma czegoś takiego jak osoba osiągająca oświecenie. Osoba zdaje sobie sprawę, że jej nie ma. Nie jest oddzielnym bytem. Nie wiem, dla mnie to niezrozumiałe. Rozumiem, że tu nawet nie chodzi o to, że ja jestem niczym, ale że ja nie istnieję, nie ma bytu ja. Mógłby ktoś to wyjaśnić?

Edit: Tony Parsons [PL] - Rozmowa z Tony o jedności, Eckharcie Tolle Filmik, który szczególnie mnie zszokował. Mam mętlik w głowie, który mogę jedynie podsumować stwierdzeniem: "wiem, że nic nie wiem".


Re: Medytacja. - clouddead - 17 Cze 2013

Wszechświat/kosmos jest jednolitym polem (absolutem), gdzie wszystko jest ze sobą połączone i perfekcyjnie współgra. W głębszych stanach medytacyjnych ewidentnie widać spójność, po prostu u ludzi na pewnym etapie wykształciła się myśl, że we wszechświecie czegoś brakuje i powstała iluzja oddzielenia. I z pokolenia na pokolenie ta iluzja się wzmacniała aż powstał świat z krainy czarów, powstały państwa, zrodziły się wojny, ludzie pozaszywali się w betonowych domach itd. W przyrodzie nie ma konfliktów, jest tylko harmonia. Jesteśmy rakiem na tej planecie.


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.