Problem z samoakceptacją? - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Działy tematyczne (https://www.phobiasocialis.pl/forum-9.html) +--- Dział: Nieśmiałość, Fobia społeczna (https://www.phobiasocialis.pl/forum-11.html) +--- Wątek: Problem z samoakceptacją? (/thread-4802.html) |
Re: Problem z samoakceptacją? - olka - 10 Sie 2010 Mary Jane, nie wiem z jakimi ludzimi masz stycznosc w Polsce, ale moi znajomi sa wspaniali i bardzo mnie wspieraja- buduja moja samoocene. Obcymi sie nie przejmuje. Ciezko sie nie zgodzic, ze w Anglii spoleczenstwo przedstawia oplakany obraz. Poza tym Mary Jane, nie uwazasz, ze jak ma sie niska samoocene to takie afirmacje pozwalaja dojsc do normalnego poziomu a nie ponad to? To jak z okularami- nie pozwalaja widziec lepiej, a normalnie (ludzie mysla, ze widze lepiej, bo mam okulary... wiec to jak afirmacje, mowie je zeby poczuc sie normalnie, a nie ekstra lepiej). Re: Problem z samoakceptacją? - Mary Jane - 10 Sie 2010 olka napisał(a):Mary Jane, nie wiem z jakimi ludzimi masz stycznosc w Polsce, ale moi znajomi sa wspaniali i bardzo mnie wspieraja- buduja moja samoocene. Znajomi walą prosto z mostu swoje opinie o bliskich im ludziach. Impulsywne charakterki Oczywiście, że się wspieramy ale potrafią też powiedzieć, że coś chyba jest ponad kogoś siły albo jest złym pomysłem. Sama też taka jestem, chociaż staram się być 'subtelna'. A rodzina już w ogóle jest krytyczna. Jako najmłodszy element, zawsze byłam coś na kształt produktu do regularnego zatwierdzania jakości olka napisał(a):Poza tym Mary Jane, nie uwazasz, ze jak ma sie niska samoocene to takie afirmacje pozwalaja dojsc do normalnego poziomu a nie ponad to? próbowałam kiedyś tych bardzo pozytywnych afirmacji i czułam się gorzej, bo w zetknięciu z rzeczywistością okazywało się, że to w co już prawie uwierzyłam, np. "jestem odważna, potrafię z każdym luźno sobie pogadać" nie jest prawdą i czułam się niekomfortowo podczas rozmowy, mój organizm czuł się oszukany i zdezorientowany, przez co objawy fizjologiczne były równe tym, które następują po dołujących myślach. Mega pozytywne afirmacje są za mną i do nich nie wrócę. Teraz wolę formułować racjonalne myśli typu "Byćmoże będę czuć się chwilami niekomfortowo ale jestem w stanie porozmawiać z daną osobą" i rzeczywiście tak się dzieje. To jest nadal pozytywny przekaz (dawniej w ogóle z tą osobą nie rozmawiałam) ale nie jest kłamstwem, nie wprowadza chaosu do mózgu, motywuje i bardzo dobrze działa w życiu i w walce z fobią. znalazłam artykuł: GWPS Skuteczność afirmacji Re: Problem z samoakceptacją? - olka - 11 Sie 2010 Wcielo mi post. Moja przyjaciolka bardzo mnie wspiera, mowi, ze moge dac rade, ze jestem swietna i udowadnia mi to, pomaga i tak cala rodzina. Otrzymuje duzo realnego wsparcia. Warto wierzyc w siebie. Co do afirmacji- wydaje mi sie, ze zle sformulowalas afrimacje. Nie masz 7 milowych butow i nie przeskoczysz drobnych kroczkow. Ja mowie sobie, ze jestem np. ladna i zaczynam sie lepiej czus we wlasnej skorze. Twoja afirmacja czy rozmowa, ma lepszy ksztalt. Nie mozna sobie od razu powiedziec 'jestem odwazna', 'jestem seksbomba'- troche realizmu. Bo przeciez mozesz na luzie pogadac z kims a ja jestem ladna- tylko, ze zadna z nas w to nie wierze. Nie wierzymy w rzeczywistosc. Tylko nie wolno przesadzac Re: Problem z samoakceptacją? - Embody - 11 Sie 2010 Nie wiedziałem, że afirmacje mają z tym związek. Wg mnie samoakceptacja, to zaakceptowanie tego co jest. Nie jestem piękny, ok. Akceptuję to, nie wmawiam sobie, że jest inaczej. Jestem mało rozgarnięty, nie wkręcam sobie że jestem błyskotliwy. Itd. Re: Problem z samoakceptacją? - olka - 12 Sie 2010 Embody, tylko, ze czasem trudno zaakceptowac rzeczywistosc. Ile osob tak naprawde sie akceptuje? Bo ja nie znam ani jednej osoby, ktora lubi sie i akceptuje w 100% Zobacz na botoksy, operacje- albo nawet makijaz- to tez poprawiania rzeczywistosci. A trzeba zaczac od glowy i tego, co w srodku. Afirmacje to taki make-up dla umyslu. Re: Problem z samoakceptacją? - trash - 12 Sie 2010 Dla mnie afirmacje to "zabawa w idiotę", żałosna metoda forsowania czegoś przez czerep ... właśnie nawet dobre porównanie z tą tapetą na mózg. Niektórzy [w tym ja] mają chyba jakieś uczulenie na tego typu rzeczy. Re: Problem z samoakceptacją? - olka - 13 Sie 2010 Trash: 1.To, ze na Ciebie to nie dziala, to nie oznacza, ze inni nie maja z tego korzysci. 2.Twoj post byl bardzo obrazliwy i proponuje sformulowac go inaczej, bo obraziles wszystkich, ktorzy w afrimacje wierza. A ja nie lubie byc obrazana, szczegolnie gdy nie mozesz mi spojrzec w twarz tylko jestes odwazny przez Internet. Re: Problem z samoakceptacją? - trash - 13 Sie 2010 Przepraszam. Nie chciałem nikogo obrazić, napisałem "dla mnie" bo takie mam zdanie na ten temat. "Zabawa w idiotę" czyli udawanie czegoś przed samym sobą uważam za coś żałosnego do bólu, skuteczność ... mnie to w ogóle nie rusza przyprawia co najwyżej o wymioty i nie tylko mnie. Oczywiście na niektórych to działa, ale w tym miejscu gryzę się w język i zamykam ryj, bo zaraz faktycznie kogoś obrażę . Re: Problem z samoakceptacją? - olka - 15 Sie 2010 Trash, a zatem jak polepszyc swoja samoocene i pewnosc siebie. Jak sie samozakceptowac? Re: Problem z samoakceptacją? - trash - 15 Sie 2010 Można pewnie na wiele sposobów, choćby osiągając jakieś swoje cele i zamierzenia, wtedy życie samo udowadnia człowiekowi jego wartość. Nie ma terapii czy jedynie słusznej metody dla każdego, terapeuta postawi np. na terapię behawioralno-pozn. a jakiś 'kołcz' od sprzedawania ludziom "sukcesu" [czy raczej propagandy sukcesu] będzie wciskał afirmacje. Niektórzy są po prostu "afirmacjo oporni" :-P i nie mam pojęcia od czego to zależy, czy od sposobu myślenia , słabej podatności na sugestie czy ilości dopaminki w główce Poza tym afirmacje kojarzą mi się źle, bo stały się wręcz fetyszem "sprzedawców marzeń", łopatologów socjotechniki, szamanów sukcesu i masy innych cudotwórców, żerujących na wyławianiu "frajerstwa" [czy to z dolnej czy z górnej półki]. Re: Problem z samoakceptacją? - klocek - 15 Sie 2010 Mi afirmacje pomogły w początkowym okresie. Uzależnianie swojego poczucia wartości od sukcesów życiowych jest złym pomysłem. Pozbawia nas pewności siebie właśnie w momentach, kiedy jej najbardziej potrzebujemy. Re: Problem z samoakceptacją? - trash - 15 Sie 2010 Cytat:Uzależnianie swojego poczucia wartości od sukcesów życiowych jest złym pomysłem.I tak i nie, bo imo to nie jest kwestia wyboru. Chodzi mi o to że osiągnięcie czegoś w życiu (niezależnie jak to rozumieć) daje człowiekowi silny obiektywny bodziec, używając języka mojego znajomego "człowiekowi rosną jaja" . Przy tym bledną wszystkie afirmacje, terapie, analizy po prostu dochodzisz do czegoś co daje pozytywne emocje i motywuje do dalszego działania. Porażka boli i niestety nieraz trudno się z nią pogodzić, ale od tego mechanizmu nie uciekniesz. Na dłuższą metę nie oprzesz swojej motywacji na jakiejś "wewnętrznej latarce" niezależnej od słońca, bo prędzej czy później dostaniesz od życia albo marchewkę albo kijem po dup*e . Re: Problem z samoakceptacją? - Kasumi - 15 Sie 2010 Zgadzam się z trashem. Dobrze jest po prostu stawiać sobie jakieś cele i starać się je realizować. Ustalić "co powoduje moją niską samoocene" i następnie dążyć do wyeliminowania danego problemu, czy choćby do poprawienia tego stanu rzeczy. Jeśli coś takiego się uda, to sam ten fakt mocno dowartościowuje. Przynajmniej ja mam taką strategię ; d ale ok, to nie zawsze łatwe, trzeba wpierw znaleźć w sobie motywację Druga rzecz to staram się też racjonalizować pewne durne mysli, tłumaczyć sama sobie, że np. to nie prawda iż zwracam na siebie uwage; dużo innych osób też wystawia na widok swe grube nogi i się nie wstydzi ¦ D ; jacyś ludzie z którymi mam akurat styczność (w sensie - chwilową) i tak przecież o mnie zaraz zapomną, i wiele innych. W sumie pomaga Re: Problem z samoakceptacją? - klocek - 15 Sie 2010 Cytat:Ustalić "co powoduje moją niską samoocene"Nie ma czegoś takiego. Samoocena jest niezależna od wszystkich rzeczy na świecie. W rzeczywistości wszyscy ludzie są równi, tylko nasza psychika nie wiadomo dlaczego dzieli ludzi na lepszych i gorszych, według absolutnie nielogicznych kryteriów. Nasza własna osoba też pod to podpada. Tak naprawdę nasza samoocena zależy tylko od nas samych. Odpowiednio się nastawisz - czujesz się dobrze; nieodpowiednio się nastawisz - źle. W idealnym świecie w ogóle nie powinno być takiej rzeczy, jak samoocena. Ona absolutnie niczemu nie służy. Nie ma ludzi lepszych i gorszych. Cytat:Chodzi mi o to że osiągnięcie czegoś w życiu (niezależnie jak to rozumieć) daje człowiekowi silny obiektywny bodziecJest na odwrót. Dopiero jak masz wysoką samoocenę, to możesz coś osiągnąć. Inaczej nie wydostaniesz się z błędnego koła. A jeśli uzależnisz swoją ocenę od sukcesów, to zabraknie Ci jej w momencie porażki, właśnie wtedy, kiedy jest Ci najbardziej potrzebna. Zamiast wziąć się w garść, pogrążysz się jeszcze bardziej. Cytat:Na dłuższą metę nie oprzesz swojej motywacji na jakiejś "wewnętrznej latarce" niezależnej od słońca, bo prędzej czy później dostaniesz od życia albo marchewkę albo kijem po dup*e .Nie mam żadnej wewnętrznej latarki. Moja samoocena nie zależy od niczego obiektywnego. Sam ją sobie ustalam na takim poziomie, żeby się dobrze czuć, a żeby jeszcze nie być maniakiem. Dostaję od życia marchewki i kije, ale to nic nie zmienia, bo na moją samoocenę to nie wpływa. Samoocena nic dzisiaj nie znaczy, to spadek po małpach. Kiedyś może dawała nam jakąś ewolucyjną przewagę, dzisiaj już nie. Samoocena programuje nam prostą heurystykę: odnosisz sukces - rób tak dalej; odnosisz porażkę - przestań to robić. Dzisiaj to jest zła strategia, często trzeba robić najwięcej właśnie wtedy, kiedy coś się dzieje źle. Opisuję moje własne doświadczenia wyjścia z depresji. Moje metody okazały się skuteczne. Może pomogą i komuś innemu. Re: Problem z samoakceptacją? - trash - 15 Sie 2010 Cytat:Nie mam żadnej wewnętrznej latarki. Moja samoocena nie zależy od niczego obiektywnego. Sam ją sobie ustalam na takim poziomie, żeby się dobrze czuć, a żeby jeszcze nie być maniakiem.hmmm lubię drastyczne przykłady ... np. robisz jakiś wspólny interes, no i ni z gruchy ni z pietruchy wtapiasz spore siano ,wspólnik Cię wydymał w dupę, tracisz robotę zostajesz z długami, na dokładkę jakieś oprychy cię pobiły, okradły i splądrowały mieszkanie . Jak się wtedy czujesz ? Ze stoickim spokojem popijasz herbatkę w jadłodajni pod kościołem a twoja samoocena nie ulega zmianie ? To nie jest takie proste, ze myślę o sobie dobrze [czy w jakiś inny sposób "programuję"/"nlp-uje" tzw samoocenę] i jestem za+ niezależnie czy jest mi dobrze czy dostaję po łbie. To twoje pobożne życzenie. Cytat:A jeśli uzależnisz swoją ocenę od sukcesów, to zabraknie Ci jej w momencie porażki, właśnie wtedy, kiedy jest Ci najbardziej potrzebna. Zamiast wziąć się w garść, pogrążysz się jeszcze bardziej.Nie chodzi tylko o logiczną ocenę "sukcesów" i porażek" i o to czy tego chcesz czy nie chcesz, nie zamkniesz swojej psychiki w szklanej kopule niezależnej od rzeczywistości, wszystkie bodźce które dostajesz mają na Ciebie wpływ . Można sobie wmawiać, że nie uzależniam swojej oceny od niczego, albo ze w ogóle siebie nie oceniam, ale to tylko zaklinanie rzeczywistości . Cytat:Jest na odwrót. Dopiero jak masz wysoką samoocenę, to możesz coś osiągnąć. Inaczej nie wydostaniesz się z błędnego koła.a nie jest tak ze obydwie możliwości i tak jak piszesz ale i od d*py strony mogą służyć przerwaniu błędnego koła ? IMO tu nie ma sztywnej przyczyny i sztywnego skutku, wszystko się nakłada, kolejność nie musi mieć kluczowego znaczenia. Cytat:Samoocena jest niezależna od wszystkich rzeczy na świecie. W rzeczywistości wszyscy ludzie są równi, tylko nasza psychika nie wiadomo dlaczego dzieli ludzi na lepszych i gorszych, według absolutnie nielogicznych kryteriów.Troche za "filozoficznie". Moim zdaniem wpływ na samoocenę mają emocje (i tutaj już niezależnie czy bardziej od strony neurochemicznej czy przekładania tych emocji na myślenie/ działanie itd) . Re: Problem z samoakceptacją? - klocek - 15 Sie 2010 Cytat:robisz jakiś wspólny interes (...) pod kościołem a twoja samoocena nie ulega zmianie ?Idealnie by było, żeby nie uległa zmianie. W praktyce zapewne odbije się to jakoś na mojej psychice, supermanem nie jestem. Ale będę dążył do tego, żeby ten wpływ był jak najmniejszy. Na porażkach trzeba się uczyć a nie dołować się nimi. Cytat:a nie jest tak ze obydwie możliwości i tak jak piszesz ale i od d*py strony mogą służyć przerwaniu błędnego koła ? IMO tu nie ma sztywnej przyczyny i sztywnego skutku, wszystko się nakłada, kolejność nie musi mieć kluczowego znaczenia.Ja wypróbowałem oba kierunki. Kiedyś uzależniałem samoocenę od sukcesów, dzisiaj to raczej sukcesy wynikają z samooceny. Ta druga opcja jest znacznie lepsza, zarówno emocjonalnie jak i w realnym życiu. Bardziej konkretnie: zależało mi na tym, żeby ludzie mnie chwalili, okazywali mi sympatię i lubili mnie. Kiedy to miałem, moja samoocena rosła, kiedy nie miałem, spadała. To nie była dobra strategia, bo na ogół nikt mnie nie chwalił i czułem się źle. Dzisiaj nie uzależniam już mojego poczucia wartości od tych rzeczy, chociaż dalej mi na nich zależy. Dzięki afirmacjom i innym rzeczom udało mi się podnieść samoocenę niezależnie od sytuacji zewnętrznej. I co się okazało? Ludzie częściej mnie chwalą i częściej okazują mi sympatię. Sukcesy życiowe też odnoszę, chociaż na nich zależało mi mniej. Cytat:Troche za "filozoficznie". Moim zdaniem wpływ na samoocenę mają emocjePrzede wszystkim do samooceny nie należy przykładać miary logiki. To jest rzecz absolutnie nielogiczna, czysto emocjonalna, chociaż ludzie lubią to racjonalizować. Re: Problem z samoakceptacją? - Kasumi - 15 Sie 2010 klocek napisał(a):Od wpływu otoczenia też niezależna? Bezdura by to była.Cytat:Ustalić "co powoduje moją niską samoocene"Nie ma czegoś takiego. Samoocena jest niezależna od wszystkich rzeczy na świecie. U siebie widze jak najbardziej zależność samooceny od czynników zewnętrznych (oczywiście, nie całkowitą). Po pierwsze moja samoocena pogorszyła się znacznie na skutek działania innych ludzi, a po drugie... może nie powiem "polepszyła się" bo do tego jeszcze daleka droga, ale przestałam być tak bardzo fobiczna jak kiedyś (strach przed wychodzeniem z domu vs praktycznie normalne funkcjonowanie, jeno "z dyskomfortem"), na skutek zmian w wyglądzie - który to od zawsze był głównym źródłem moich "psychicznych problemów". Kurcze, przecież nasza samoocena nie bierze się wcale znikąd, jest raczej wynikiem "niezadowolenia z siebie", więc jeśli coś zdziałam w kierunku zmiany swojego życia, to i z samooceną będzie lepiej. Tak czy siak, ja tak absolutnie mam. Wiem, ze przy spełnionych pewnych 'warunkach' nie miałabym wielkich problemów z samooceną, szczególnie mam tu na myśli udział innych ludzi, akceptacje mnie. Przecież istnieje kolosalna różnica w mówieniu sobie do lustra "jesteś fajny", a w tym, gdy się od osoby trzeciej coś takiego słyszy. Z tym, że jak najbardziej zgadzam się, ze trzeba jakoś zacząć, a aby zacząć trzeba "poczuć się dobrze" czy po prostu uwierzyć, że mozna coś zmienić. <- jeno nie powiedziałabym tak jak ty, klocek: "Dopiero jak masz wysoką samoocenę, to możesz coś osiągnąć." Dla mnie 'motywacja' jest kluczowa. W te wakacje, pierwszy raz od kilku lat, się "rozebrałam" ;-) w sensie - zaczęłam znowu śmigać w krótkich spodenkach i kusych bluzkach (był to dla mnie problem), ponadto pierwszy raz udało mi sie uskutecznić jazde rowerem (zwykle jak poszłam kilka razy przez całe wakacje to wszystko) - to też nie było takie łatwe, z racji koniecznosci 'negliżowania sie' na rowerze i tez tego, że jeżdżę sama. Ba, również trzymam się innych moich postanowień dotyczących wakacji, aż się sama sobie dziwie. Dla mnie to jest sukces, na prawde, może nieduży jeszcze, ale sukces, i zaczęło się to nie od zdobycia wysokiej samooceny ale od zaciskania pięści : x Re: Problem z samoakceptacją? - klocek - 15 Sie 2010 Cytat:U siebie widze jak najbardziej zależność samooceny od czynników zewnętrznychNo to postaraj się zlikwidować tą zależność. Tak jest lepiej. Cytat:Z tym, że jak najbardziej zgadzam się, ze trzeba jakoś zacząć, a aby zacząć trzeba "poczuć się dobrze" czy po prostu uwierzyć, że mozna coś zmienić. <- jeno nie powiedziałabym tak jak ty, klocek: "Dopiero jak masz wysoką samoocenę, to możesz coś osiągnąć." Dla mnie 'motywacja' jest kluczowa.No nie wiem. Mi pomogło takie podejście, jak napisałem. Ale jeżeli na Ciebie podziałają inne metody, to OK. Napisz potem, czy Ci się udało . Re: Problem z samoakceptacją? - trash - 15 Sie 2010 klocek napisał(a):No nie wiem. Mi pomogło takie podejście, jak napisałem. Ale jeżeli na Ciebie podziałają inne metody, to OK. Napisz potem, czy Ci się udało .Nie chciał bym żeby to było odebrane jako dezawuowanie czegoś na siłę, ale o ile mnie pamięć nie myli pisałeś klocek kiedyś o tym że znalazłeś dobrą pracę, która trafiła ci się (nie umniejszając twojego samozaparcia, czy umiejętności) "jak ślepej kurze ziarno" i zdaje się sporo dobrego napisałeś o pracy i o tym z kim tam pracujesz i ze w ogóle podziałało to na Ciebie bardzo pozytywnie (jeśli coś przekręcam to mnie popraw) . Czy to nie był bardzo ważny/decydujący bodziec dla Ciebie ? I czy czasem nie jest tak że przypisujesz afirmacjom itp. "zasługi" na które sam zapracowałeś, a po części też zawdzięczasz je przypadkowi . Re: Problem z samoakceptacją? - stap!inesekend - 15 Sie 2010 To co mogę powiedzieć o własnych doświadczeniach: akceptacja innych ludzi podbudowała moją samoocenę w sferze, powiedzmy, metafizycznej, ale niestety w kwestiach praktycznych niezbyt. No, ale przynajmniej dostałem jakiegoś kopa do działania w celu polepszenia tego. Re: Problem z samoakceptacją? - klocek - 16 Sie 2010 Cytat:Nie chciał bym żeby to było odebrane jako dezawuowanie czegoś na siłę, ale o ile mnie pamięć nie myli pisałeś klocek kiedyś o tym że znalazłeś dobrą pracę, która trafiła ci się (nie umniejszając twojego samozaparcia, czy umiejętności) "jak ślepej kurze ziarno"No to historia mojego życia w skrócie: rzuciła mnie dziewczyna, wpadłem w depresję, po dwóch latach trafiła mi się ta praca, po kolejnych czterech latach zacząłem się leczyć na depresję i stosować wspomniane przeze mnie metody, po pół roku zakochałem się w drugiej dziewczynie i przez krótki czas ze sobą chodziliśmy, po kolejnym pół roku założyłem firmę i zakończyłem leczenie depresji, po kolejnym pół roku znalazłem to forum i zacząłem walczyć z fobią i po kolejnym pół roku pokonałem ją. Miało wyjść 8 lat. Pomiędzy znalezieniem pracy a moim wyjściem z depresji jest odstęp pięciu lat. Praca nie pomogła mi wyjść. Owszem, pomogła mi przeżyć, ale sama w sobie nie dała mi impulsu do wyjścia. Największy impuls dała mi ta druga dziewczyna, jeżeli mam szukać przyczyn zewnętrznych. Ale i tak decyzję o leczeniu podjąłem parę miesięcy wcześniej. Gdybym nie wierzył, że jestem coś wart, to nawet bym do niej nie startował. Warto też dodać, że miałem pracę, ale wcale dużo nie zarabiałem. Dostawałem ok. 1600zł, bo nie umiałem o siebie zadbać, negocjować ani prosić o podwyżkę, że o formalnościach nie wspomnę. Dopiero kiedy wyszedłem z depresji sformalizowałem cały ten układ i zacząłem zarabiać 5000zł. Cytat:I czy czasem nie jest tak że przypisujesz afirmacjom itp. "zasługi" na które sam zapracowałeś, a po części też zawdzięczasz je przypadkowi .Mam nadzieję, że Cię przekonałem. Re: Problem z samoakceptacją? - trash - 16 Sie 2010 Cytat:Mam nadzieję, że Cię przekonałem.No niekoniecznie, ale teraz trochę lepiej rozumiem Twoje podejście :-) Wniosek z którym bym się zgodził był by mniej więcej taki, że trzeba mieć silną motywacje, chęć do życia, wewnętrzny napęd (tak na marginesie to dla mnie fobia nie jest już takim problemem jak na przykład kompletny brak motywacji, pustka, defetyzm, czarnowidztwo, marna samoakceptacja). Wracając jeszcze do afirmacji i podobnych metod to ja ich działanie widzę na 2 sposoby : -pierwszy taki jak z założenia, że wpływa to na tzw podświadomość, ten cytat z gebelsa który wrzuciła Olka trafnie to streszcza. (rzecz IMO dość dyskusyjna, bardziej powierzchowna i iluzoryczna niż dokonująca realne realne zmiany) -drugi w skrócie "wiara". Przekonanie o skuteczności tego czegoś aka placebo, które potrafi zdziałać cuda. (w tym prędzej upatruję skuteczność tego typu technik, które w gruncie rzeczy służą jedynie sztucznemu pędzeniu motywacji, "podjaraniu się" jakimś tam substytutem ). Cytat:wcale dużo nie zarabiałem. Dostawałem ok. 1600złnie dużo ... okrutnie to względne ... zależy kiedy, za jaką pracę, ilość godzin ... . Re: Problem z samoakceptacją? - klocek - 16 Sie 2010 Cytat:trzeba mieć silną motywacje, chęć do życia, wewnętrzny napęd (tak na marginesie to dla mnie fobia nie jest już takim problemem jak na przykład kompletny brak motywacji, pustka, defetyzm, czarnowidztwo, marna samoakceptacja)W Twoim przypadku idealnie zadziałałyby wobec tego techniki NLP, motywacji, afirmacje i inne proste sztuczki, bo one zajmują się właśnie zwalczaniem przymiotów, o których wspomniałeś. Cytat:pierwszy taki jak z założenia, że wpływa to na tzw podświadomośćJestem zwolennikiem właśnie tej opcji. Nam fobikom i ogólnie ludziom z problemami psychicznymi brakuje inteligencji emocjonalnej. To emocje odpowiadają za "energię" i inne tego typu rzeczy i trzeba umieć tak pokierować uczuciami, żeby ją w sobie wykrzesać. Afirmacje to chyba najprostsza technika, jaka istnieje. Warto ją stosować na samym początku, daje wtedy dobre efekty. W większości z nas jest naprawdę olbrzymi potencjał. Wystarczy go odblokować, a można zdziałać naprawdę takie cuda, że nigdy byśmy ich sobie nie wyobrażali. Oczywiście samą psychologią nie da się osiągnąć wszystkiego. W pewnym momencie przestajemy walczyć z samymi sobą a zaczynamy mierzyć się z rzeczywistością, światem, prawami fizyki. Ale dopóki nie osiągniemy tego etapu, warto pracować nad własnym charakterem. Cytat:nie dużo ... okrutnie to względne ... zależy kiedy, za jaką pracę, ilość godzin ... .Lol, teraz dopiero zauważyłem, jak to wygląda . Ale to po prostu kwestia ambicji. Będziesz zarabiał własnie tyle, ile jesteś w stanie sobie wyobrazić. Spójrz: mediana płac w Polsce to ok. 3500zł. Połowa ludzi zarabia więcej niż ta kwota. Dlaczego i Ty nie mógłbyś do nich należeć? Dlaczego nie mógłbyś robić tego samego, co oni? Skoro oni mogą, to dlaczego Ty nie? Połowie osób w Polsce się to udało, więc nie może być to aż tak trudne. Część osób po prostu boi się podjąć lepszej pracy. Nie wiem czemu, ale niektórzy mają jakiś taki syndrom ofiary, niewolnika, malkontenta. Chcą koniecznie pracować w złych warunkach, za psi grosz i być nieszczęśliwymi, bo z jakiegoś względu boją się podjąć dobrej pracy, chociaż mogliby. To jest jedna z blokad psychicznych. Wystarczy ją zlikwidować i masz 2 razy więcej kasy. Prawdziwe życie zaczyna się dopiero od paru tysięcy złotych miesięcznie. Tam już naprawdę trzeba coś umieć i nie wystarczy dobre samopoczucie. Blokady psychiczne dzielę na 3 kategorie. W kolejności, od najłatwiejszej do najtrudniejszej: 1. brak wiary w siebie, brak wyobraźni, brak ambicji, złe wzorce, przyzwyczajenie do bycia nieszczęśliwym; 2. lęki, kompulsje, wyuczona bezradność, irracjonalne schematy zachowania, uzależnienia; 3. niska inteligencja racjonalna i emocjonalna, źle pojęte zakazy religijne i moralne, brak sensu w życiu. Zacznij małymi kroczkami od rzeczy najłatwiejszych a potem pnij się do góry. Dopiero w pewnym momencie zacznie mieć znaczenie to, co mówisz, że psychologia nie będzie miała wpływu na Twoją obiektywną sytuację, tylko będzie służyła "podjaraniu". Ale ten poziom jest zaskakująco wysoko. Można osiągnąć naprawdę dużo po prostu zrzucając z siebie niepotrzebne ciężary. Re: Problem z samoakceptacją? - trash - 16 Sie 2010 Jednemu przyda się młotek drugiemu cep, trzeciemu widelec. Na mnie to nie działa. Cytat:Nam fobikom i ogólnie ludziom z problemami psychicznymi brakuje inteligencji emocjonalnej. To emocje odpowiadają za "energię" i inne tego typu rzeczy i trzeba umieć tak pokierować uczuciami, żeby ją w sobie wykrzesać.Racja, problem leży w emocjach i mechanizmach przez nie utrwalanych. Cytat:Ale to po prostu kwestia ambicji. Będziesz zarabiał własnie tyle, ile jesteś w stanie sobie wyobrazić.jak bym słyszał cudotwórcę z amwaya . Cyferki podejrzane : raz - oderwane od rzeczywistości, dwa - brutto . Chociaż przekaz( nie traktując go do końca poważne i odcedzając kilka słów ) wydaje się nawet sensowny : skoro ktoś jest w stanie zarobić więcej ... to czemu nie zacisnąć d*py i też nie spróbować . Cytat:Zacznij małymi kroczkami od rzeczy najłatwiejszych a potem pnij się do góry. Dopiero w pewnym momencie zacznie mieć znaczenie to, co mówisz, że psychologia nie będzie miała wpływu na Twoją obiektywną sytuację, tylko będzie służyła "podjaraniu". Ale ten poziom jest zaskakująco wysoko. Można osiągnąć naprawdę dużo po prostu zrzucając z siebie niepotrzebne ciężary.Chyba nie do końca się zrozumieliśmy . Ja cały czas piję do afirmacji itp. (nie koniecznie psychologii jako takiej) Dzisiaj widzę to jako problem złożony (co nie znaczy że musi być trudny do rozwiązania) . Mimo wszystko wydaje mi się że obydwa czynniki: zewnętrzny i wewnętrzny (doprowadzenie siebie do pionu, jak i bodźce z zewnątrz i interakcja z otoczeniem) oddziaływają na siebie wzajemnie tak ściśle że trudno tu rozróżnić przyczynę od skutku (jajko czy kura). Cytat:Można osiągnąć naprawdę dużo po prostu zrzucając z siebie niepotrzebne ciężary.Racja, ale i dróżek jest w lesie masa, jedne proste inne krzywe, przez chaszcze, bagna, kozie bobki ... Różnie można ten ciężar definiować i radzić z nim sobie na różne sposoby. W każdym razie samo się nic nie zrobi . Re: Problem z samoakceptacją? - klocek - 16 Sie 2010 Cytat:Ja cały czas piję do afirmacji itp. (nie koniecznie psychologii jako takiej) Dzisiaj widzę to jako problem złożony (co nie znaczy że musi być trudny do rozwiązania) . Cytat:Racja, ale i dróżek jest w lesie masa, jedne proste inne krzywe, przez chaszcze, bagna, kozie bobki ... Różnie można ten ciężar definiować i radzić z nim sobie na różne sposoby. W każdym razie samo się nic nie zrobi .Heh . Domyślam się, że przechodzisz coś, co nazywam "etapem drugim". U mnie też to trwało dobrych kilka lat, zanim w końcu dopuściłem do siebie myśl, że jednak inni ludzie mogą mi pomóc. A tak naprawdę to był tylko narcyzm i potrzeba wyjątkowości. Doznałbym uszczerbku na dumie, gdybym zastosował do siebie te same metody, które stosują wszyscy. Uważałem, że moja choroba jest na tyle niezwykła, że potrzebuję niezwykłych sposobów leczenia. W końcu dotarło do mnie, że jestem po prostu człowiekiem, ani lepszym ani gorszym od innych. Warto skorzystać z doświadczenia innych. Zastosowałem na sobie po prostu te metody, które pomogły innym i okazało się, że mi pomogły. |