PhobiaSocialis.pl
Problem z samoakceptacją? - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Działy tematyczne (https://www.phobiasocialis.pl/forum-9.html)
+--- Dział: Nieśmiałość, Fobia społeczna (https://www.phobiasocialis.pl/forum-11.html)
+--- Wątek: Problem z samoakceptacją? (/thread-4802.html)

Strony: 1 2 3 4


Re: Problem z samoakceptacją? - MK30 - 17 Sie 2010

Cytat:Nie ma czegoś takiego. Samoocena jest niezależna od wszystkich rzeczy na świecie. W rzeczywistości wszyscy ludzie są równi, tylko nasza psychika nie wiadomo dlaczego dzieli ludzi na lepszych i gorszych, według absolutnie nielogicznych kryteriów. Nasza własna osoba też pod to podpada.

Tak naprawdę nasza samoocena zależy tylko od nas samych. Odpowiednio się nastawisz - czujesz się dobrze; nieodpowiednio się nastawisz - źle.
W idealnym świecie w ogóle nie powinno być takiej rzeczy, jak samoocena. Ona absolutnie niczemu nie służy. Nie ma ludzi lepszych i gorszych

Przepraszam ale to co piszsz to kompletna bzdura. Samoocena to nic innego jak poczucie wlasnej wartosci ktorej dokonujesz sam. A tej oceny dokonujesz (nawet nie w pelni swiadomie) wlasnie na podstawie srodowiska w ktorym zyjesz. Nie rodzisz sie z zawyzona albo zanizona samoocena. Od dziecka to jak postrzegaja cie rowiesnicy zarowno pod wzgledem fizycznym i spolecznym , to jak jestes postrzegany i traktowany przez rodzicow, wszystkie opinie i osady na temat twojej osoby ksztaltuja to jak postrzegasz samego siebie. To jak sie postrzegasz (samoocena:Stan - Uśmiecha się - Mrugając: determinuje twoj nastroj nie odwrotnie. Prosty przyklad - ubierasz sie elegancko (czujesz sie pewniej siebie) , znajdujesz sie w dobrym towarzystwie w ktorym jestes hmm lubiany - twoje samopoczucie sie poprawia etc.

Ludzie lepsi i gorsi ? - nie bardzo rozumiem co przez to rozumiesz ale jasne ze sa ludzie lepsi i gorsi , lepsi w np matematyce sporcie gorsi w czym kolwiek innym, bogatsi i biedniejszy , brzydsi , ladniejsi. Juz w komunizmie bylo wszystko po rown:Stan - Uśmiecha się - Anielsko: Rowno mozna traktowac ludzi(baaa powinno sie:Stan - Uśmiecha się: no ale to juz zupelnie co inneg:Stan - Uśmiecha się - Anielsko:


Re: Problem z samoakceptacją? - panpanpan - 17 Sie 2010

Cytat:Spójrz: mediana płac w Polsce to ok. 3500zł. Połowa ludzi zarabia więcej niż ta kwota. Dlaczego i Ty nie mógłbyś do nich należeć? Dlaczego nie mógłbyś robić tego samego, co oni? Skoro oni mogą, to dlaczego Ty nie?
Połowie osób w Polsce się to udało, więc nie może być to aż tak trudne.

Część osób po prostu boi się podjąć lepszej pracy. Nie wiem czemu, ale niektórzy mają jakiś taki syndrom ofiary, niewolnika, malkontenta. Chcą koniecznie pracować w złych warunkach, za psi grosz i być nieszczęśliwymi, bo z jakiegoś względu boją się podjąć dobrej pracy, chociaż mogliby.

Klocek jesteś dziwnym przypadkiem. Wlazłeś na forum dla fobików, jesteś tu zalogowany, więc czujesz ze masz problem z fobią społeczną. A jednocześnie w tym samym momencie próbujesz uskuteczniać swoje wywody, iż ludzie nie chcą podjąć lepszej pracy, ponieważ czują się jak ofiary.
Wiedz, że niektorzy mają poważniejsze kłopoty zdrowotne, aniżeli twoje wydumane, no bo jeśli stać Ciebie na takie wielkie wywody prokarierowe, to inaczej nie sposób napisać o twojej osobie. Także jeśli ktoś tu się loguje, więc jednocześnie zalicza się do fobików, a następnie nazywa się innych ludzi ofiarami z powodu ich słabości np: niskiej odpornoci na stres, lękowej, to jest zwykłym hipokrytą.

Wiedz o tym,że fobia społeczna nie bierze się tylko z twoich przyczyn fobii(bo nie awansowałeś na dyrektora z kierownika i wkurzają Cię wspolpracownicy). Pojmij człeczku, iż są tutaj zapewne osoby u których fobia jest skutkiem powazniejszych schorzeń jak np: skrajna nerwica lękowa, choroba afektywna dwubiegunowa, schizofrenia. Na przyszłość radzę: znaczniej mniej hipokryzji albo pogadaj z herr Ryzym Frycem w jaki sposób masz Polaków mobilizować do kariery, bo narazie jest to kiepskie(hehe). Pozdrawiam.


Re: Problem z samoakceptacją? - gośćx - 17 Sie 2010

MK30,
chciałem to samo napisać :Stan - Niezadowolony - Martwi się:mt001


Re: Problem z samoakceptacją? - panpanpan - 17 Sie 2010

Cytat:Przepraszam ale to co piszsz to kompletna bzdura. Samoocena to nic innego jak poczucie wlasnej wartosci ktorej dokonujesz sam. A tej oceny dokonujesz (nawet nie w pelni swiadomie) wlasnie na podstawie srodowiska w ktorym zyjesz. Nie rodzisz sie z zawyzona albo zanizona samoocena. Od dziecka to jak postrzegaja cie rowiesnicy zarowno pod wzgledem fizycznym i spolecznym , to jak jestes postrzegany i traktowany przez rodzicow, wszystkie opinie i osady na temat twojej osoby ksztaltuja to jak postrzegasz samego siebie. To jak sie postrzegasz (samoocena:Stan - Uśmiecha się - Mrugając: determinuje twoj nastroj nie odwrotnie. Prosty przyklad - ubierasz sie elegancko (czujesz sie pewniej siebie) , znajdujesz sie w dobrym towarzystwie w ktorym jestes hmm lubiany - twoje samopoczucie sie poprawia etc.

Ludzie lepsi i gorsi ? - nie bardzo rozumiem co przez to rozumiesz ale jasne ze sa ludzie lepsi i gorsi , lepsi w np matematyce sporcie gorsi w czym kolwiek innym, bogatsi i biedniejszy , brzydsi , ladniejsi. Juz w komunizmie bylo wszystko po rown:Stan - Uśmiecha się - Anielsko: Rowno mozna traktowac ludzi(baaa powinno sie:Stan - Uśmiecha się: no ale to juz zupelnie co inneg:Stan - Uśmiecha się - Anielsko:

Dokładnie pan mk30 bredzi tak samo jak pan klocek. Ludzie są równi jedynie pod tym względem, iż są ludźmi. Więc trzeba ich szanować. Niestety to co ci panowie bredzą to są jakieś herezje. Ludzie nie są równi i to nigdy nie zmieni się. Tak samo jak to, że jeden jest kierownikiem, a drugi nigdy nim nie bedzie. Z wielu powodów:jeden ma znajomosci, sile przebicia inny nie, jednemu naplujesz w twarz i bedzie smiał się(typowy mistrz działu, kierownik, dyrektor), drugiemu naplujesz na twarz i nie wyjdzie przez pol roku z domu. Jeden na potezna odpornosc na stres, innego załamuje najmniejsza drobnostka. Ludzie byliby równi, gdyby wszyscy wyglądali jak Brad Pitt, a w czaszce zamiast mozgu mieli próżnię. Niestety mozg każdego człowieka jest diametralnie inny. A te psychologiczne farmazony możecie sobie schować. Oczywiście psychologia jest istotna, bardzo wiele pomaga. Aczkolwiek do czasu następnej akcji i zderzenia z rzeczywistoscia(klotnia w pracy, w domu).
Wtedy psychologia sypie się, a zaczyna wchodzić charakter organiczny mozgu. Niestety często nikt sobie nie wybiera domu, przyjaciół, pracy, otoczenia, srodowiska, ponieważ to nie jest utopia tylko życie.
Co do durnego wywodu o medianie i zarobkach na poziomie 3,5 tys, to kolejne brednie. Wejdz sobie kolego na strony publicznych sluzb zatrudnienia i poogladaj wiekszosc zarobków. Większosc jest 1317-1380brutto. Ewentualnie trafia się rzadko coś 1800-2500brutto.


Re: Problem z samoakceptacją? - MK30 - 17 Sie 2010

a gdzie ja napisalem ze sa rowni?


Re: Problem z samoakceptacją? - klocek - 17 Sie 2010

Lol, ludzie :Stan - Uśmiecha się:. Nie rozumiem, o co się spinacie.

Ludzie równi. To, co nie jest równe, to ich czyny, a te zawsze można zmienić.
Wniosek jest prosty: nie należy się z nikim porównywać.

Nasza samoocena zależy od nas samych, tylko niektórzy jeszcze o tym nie wiedzą. Można ją kontrolować jak się chce.
Kiedyś ludzie nie umieli kontrolować liczby dzieci i sądzili, że zależy ona od jakichś abstrakcyjnych czynników w rodzaju bocianów. Dzisiaj już umiemy w prosty sposób mieć dokładnie tyle dzieci, ile chcemy.
Samoocenę czeka taka sama ewolucja.

Cytat:Klocek jesteś dziwnym przypadkiem. Wlazłeś na forum dla fobików, jesteś tu zalogowany, więc czujesz ze masz problem z fobią społeczną.
Udało mi się już pokonać fobię, całkiem z resztą niedawno. Kiedy rejestrowałem się na tym forum w styczniu, to miałem jeszcze zaawansowane lęki. Nie potrafiłem mijać ludzi na ulicy i wychodziłem z domu tylko w nocy.
Za symboliczną datę mojego wyleczenia uważam dzień 1. czerwca.

Dodajmy, że podniesienie samooceny nie pomogło mi wyjść z fobii samo w sobie. Nad poczuciem wartości pracuję już od dobrych dwóch lat i to był najważniejszy czynnik mojego wyjścia z depresji. Fobię pokonałem innymi metodami.

Mówiąc najogólniej: trzeba rozwijać inteligencję emocjonalną.

Cytat:Ludzie nie są równi i to nigdy nie zmieni się. Tak samo jak to, że jeden jest kierownikiem, a drugi nigdy nim nie bedzie.
Nieprawda. Jeżeli jeden człowiek coś osiągnął, to drugi może osiągnąć to samo, wykonując odpowiednie czynności. Wszystko jest możliwe.

Oczywiście na świecie istnieją pewne nieprzekraczalne prawa, ale one są póki co wysoko ponad nami. Na razie my tu na tym forum jesteśmy na etapie walczenia z samymi sobą.

Cytat:Co do durnego wywodu o medianie i zarobkach na poziomie 3,5 tys, to kolejne brednie. Wejdz sobie kolego na strony publicznych sluzb zatrudnienia i poogladaj wiekszosc zarobków. Większosc jest 1317-1380brutto. Ewentualnie trafia się rzadko coś 1800-2500brutto.
Tutaj jest artykuł z "Wyborczej" o medianie zarobków w Polsce w 2009 r. ze względu na wykształcenie: http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,103345,7696674,Zarobki_osob_o_roznym_wyksztalceniu_w_2009_roku.html
Tutaj jest podział ze względu na miasta (2008 r.): http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,98557,7026338,Wynagrodzenia_w_miastach_roznej_wielkosci_w_2008_roku.html
Tutaj jest artykuł o medianie zarobków osób idących do pierwszej pracy (2009 r.): http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,90442,8257199,Ile_zarobisz_w_pierwszej_pracy_.html

Owszem, w państwowych pośredniakach nie da się znaleźć dobrej pracy, dlatego trzeba szukać gdzie indziej. W wątku "Boję się iść do pracy" sporo osób napisało o swoich próbach.


Re: Problem z samoakceptacją? - trash - 17 Sie 2010

Cytat:Nasza samoocena zależy od nas samych, tylko niektórzy jeszcze o tym nie wiedzą. Można ją kontrolować jak się chce.
Kiedyś ludzie nie umieli kontrolować liczby dzieci i sądzili, że zależy ona od jakichś abstrakcyjnych czynników w rodzaju bocianów. Dzisiaj już umiemy w prosty sposób mieć dokładnie tyle dzieci, ile chcemy.
Samoocenę czeka taka sama ewolucja.
Porównanie mocno chybione. :Różne - Koopa: wiemy i tyleż samo potrafimy jesli idzie o funkcjonowanie umysłu i psychiki. Możemy się co najwyżej domyślać jakichś zależności w oparciu o naukę, która raz jest bliżej prawdy, raz błądzi po omacku, ewentualnie modlić się na kolanach do NLP czy czegoś co w podobny sposób na "naukę" pozuje i karmi ludzi [często złudną] nadzieją [będąc jednocześnie substytutem "wiary"]

Cytat:Ludzie są równi.
pseudo-idealistyczny wyssany z palca banał.
Powiedz to zezowatym, krzywonogim, dzieciom z bidula, niepełnosprawnym, biedocie, ludziom którym na prawdę dostało się po dup*e od losu i nie bądź zdziwiony jak się okaże że to ich w+:Ikony bluzgi kurka:.

Tak jak to określił panpanpan 'prokarierowe' frazesy można śmiało o dupę rozbić, bo w starciu z rzeczywistością flaczeją jak dmuchana lala [już nawet nie odniosę się nawet do tych linków i twoich 3 i pół kafla] . Dlaczego drażnią ? bo w gruncie rzeczy opierają się na irracjonalnym kulcie bliżej nieokreślonego czegoś, współczesnym zabobonie, nachalnej propagandzie sukcesu. BTW twój kolejny post coraz bardziej utwierdza mnie w przekonaniu że tu właśnie o to chodzi [o to że działa to głównie na zasadzie wiary w skuteczność, placebo, zabobon jak zwał tak srał]

Cytat:Heh Domyślam się, że przechodzisz coś, co nazywam "etapem drugim". U mnie też to trwało dobrych kilka lat, zanim w końcu dopuściłem do siebie myśl, że jednak inni ludzie mogą mi pomóc.

A tak naprawdę to był tylko narcyzm i potrzeba wyjątkowości. Doznałbym uszczerbku na dumie, gdybym zastosował do siebie te same metody, które stosują wszyscy. Uważałem, że moja choroba jest na tyle niezwykła, że potrzebuję niezwykłych sposobów leczenia.
W końcu dotarło do mnie, że jestem po prostu człowiekiem, ani lepszym ani gorszym od innych. Warto skorzystać z doświadczenia innych. Zastosowałem na sobie po prostu te metody, które pomogły innym i okazało się, że mi pomogły.
To źle się domyślasz :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Ja po prostu dezawuuję metody NLP-o podobne, które dla mnie są papką stworzoną na potrzebę chwili, substytutem zabobonu panierowanym w "nauce" . Nie działa to na każdego i nie jest żadną idealną metodą. Sam przekaz tych technik jest już "sitem" bo u części wywoła co najwyżej wymioty.

Zgodzę się jednak z tobą że niemal każdy jest w stanie osiągnąć więcej niż ma [wyłączając z tego grona jakąś połowę ludzkości żyjącą w nędzy, dziwnych ustrojach/społeczeństwach, wojnie itp], nie wszystko da się przeskoczyć i nikt z nikim nie jest równy, ale oczywiście próbować trzeba.


Re: Problem z samoakceptacją? - gośćx - 17 Sie 2010

klocek napisał(a):Tutaj jest artykuł z "Wyborczej" o medianie zarobków w Polsce w 2009 r. ze względu na wykształcenie: http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,103345,7696674,Zarobki_osob_o_roznym_wyksztalceniu_w_2009_roku.html
Tutaj jest podział ze względu na miasta (2008 r.): http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,98557,7026338,Wynagrodzenia_w_miastach_roznej_wielkosci_w_2008_roku.html
Tutaj jest artykuł o medianie zarobków osób idących do pierwszej pracy (2009 r.): http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,90442,8257199,Ile_zarobisz_w_pierwszej_pracy_.html


Bujasz w obłokach,
już to jest bardziej wiarygodne;
http://praca.money.pl/wiadomosci/artykul/wzrost;plac;to;fikcja;dla;wiekszosci;polakow,128,0,541312.html


Re: Problem z samoakceptacją? - panpanpan - 18 Sie 2010

Ted Bundy, seryjny morderca, amerykańska legenda jest najlepszym przykładem na jak wygląd zewnętrzny, powierzchowność, deficyt lęku, brak skrupułów przyczynia się do tego jak odbierają nas ludzie. Oskarzono go o zamordowanie 50kobiet, ale niektorzy sądza ze mogl zabić około 100kobiet. Ten człowiek o niegannym wygladzie zewnetrznym pokazuje jak liczy się powierzchowność w dzisiejszym chorym świecie. Podejrzewam, że gdyby był brzydki i uposledzony, to pewnie pierwsza kobieta nie dałąby się nabrać na jego podryw.
Ten zwyrodnialec wyglądał nienagannie. Teraz co do samoakceptacji: jesli Ted Bundy by miał dużo samoakceptacji dla siebie, ale jednoczaesnie był osobą brzydką, przeciętną(złym głosem, wygladem), to nawet samoakceptacja nic nie dałaby. Tak na prawdę ludzi nie interesuje to czy wewnętrznie ktoś się akceptuje, tylko to co widzą. Gdyby Ted Bundy był brzydkim uposledzonym brzydalem, na pewno nie stałby się amerykanską legendą. Byłby tylko zwyklym świrem zabójcą. To wszystko pokazuje jak obecny swiat jest zepsuty zgnilizną po sam łeb. Także przestancie wciskać te durnoty o samoakceptacji. Bo samoakceptacją nic nie zdziałacie. Oczywiscie nie mowie ze wszyscy ludzie są bezwzglednymi wzrokowcami. Natomiast jest ich spokojnie 95%.


Re: Problem z samoakceptacją? - anikk - 18 Sie 2010

Ja się nie zgadzam z powyższym, nawet zachowanie wpływa na to, czy ktoś jest postrzegany jako ładny czy brzydki. Dla mnie takim przykładem jest Czesław Mozil i wolałabym go sto razy bardziej niż jakiegoś Teda, tak samo Brad Pitt, jak dla mnie ohyda. Ale racja ludzie są wzrokowcami, tylko że podoba im się co innego i do tego dochodzi właśnie charakter, charyzma...

Aaa i moja samoocena nie zależy ode mnie, zależała od moich rodziców, którzy do tej pory uważają, że nic nie umiem i oni zrobią lepiej oraz że wszystkiego się boję, więc żebym sobie dała spokój, a także że mam za śmiałą koleżankę i nie pasuje do mnie. Tego nie da się wymazać z pamięci, a dodatkowo patologia i inne nieciekawe zdarzenia.


Re: Problem z samoakceptacją? - klocek - 18 Sie 2010

Cytat:Tego nie da się wymazać z pamięci
Da się i to nawet całkiem szybko, w miesiąc lub dwa. Tzn. nie dostajesz jakiejś cudownej amnezji, ale jesteś w stanie żyć z tymi wspomnieniami i już się nimi nie dołujesz.

Ci, którzy tutaj narzekają, że nic od nich nie zależy, w rzeczywistości robią niedojrzałe wymówki. Trzeba wziąć d*pę w garść a nie czekać na cud. Wyleczenie z chorób psychicznych leży w zasięgu naszych możliwości. Trzeba tylko wykazać trochę pokory i wysiłku.


Re: Problem z samoakceptacją? - anikk - 18 Sie 2010

Tak, masz rację da się. Jakbym się od tego odcięła, ale nie stać mnie w tej chwili na wyprowadzkę. Od kilku tygodni się nastrajam, że pójdę do pracy i nie mogę, ale patrz już kupuję normalnie w sklepie :Stan - Uśmiecha się - LOL: Uważasz, że tak samo łatwo jest osobie zupełnie zdrowej, jak i chorej (już nawet nie tylko na fobię, są gorsze choroby)? Teoretycznie szanse są takie same, ale tylko teoretycznie, bo ta druga osoba musi więcej pokonać i nie zawsze ją na niektóre czyny stać.

A i jeszcze coś, czy bałeś się iść do swojej pierwszej pracy? Mówię o takiej co się szuka, a nie sama Cię znajduje. Bo w takiej z przypadku jakoś się nie bałam, po prostu się samo jakoś potoczyło, ale nie wiem jak mam wpłynąć na to, żeby się nie bać i po prostu iść i jeszcze szczerze wierzyć, że to wszystko umiem. Brzmisz trochę tak jakbyś nigdy nie miał problemu z panicznym strachem w pracy, bo tego nie rozumiesz. Sama wiem, że wszystko zależy ode mnie, tylko jakoś dziwnym trafem nie jestem w stanie tego zrobić.

PS. Ja się nie dołuję, jestem pozytywnie nastawiona do życia, ale każde wydzieranie ryja powoduje moją niechęć i wszystko od nowa.


Re: Problem z samoakceptacją? - Tawrosz - 28 Wrz 2010

Na początek z góry przepraszam że odkopuje stary temat i za to że swoją wypowiedzią rozbujam pewnie paru osobom gula. Po mojemu afirmacja, stawianie sobie celów i ich osiąganie czy jakieś inne cuda na kiju np. nlp to jak przykryć kupę papierem zamiast spuścić wodę. Nasza dobra samoocena nie może być zależna od innych bo jednego dnia jesteśmy fajni i spoko a następnego pluje sie nam w twarz, tacy są ludzie. Jesteśmy tacy jacy jesteśmy, przecież nie będe się do końca życia biczował i przepraszał że żyje, jesteś lękliwy trudno, sądzisz że masz krzywe nogi, zdarza sie, boisz się wyjść z domu ok tak już masz ale nie wiń się o to, to nie twoja wina masz takie samo prawo żyć jak inni. Żyj tak żeby na starość móc spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie, nie byłem złamanym fiutem, było mi znacznie ciężej żyć niż innym ale dałem radę. Masz ochotę rozpłakać się idąc ulicą pełną ludzi, co z tego, dopóki nie robisz krzywdy innym rób co chcesz i wszystkim "normalnym" :Ikony bluzgi grzybek: do tego, jesteś jaki jesteś i zaakceptuj to bo inny nie będziesz. Do powyższych przeprosin dołączam jeszcze przeprosiny za przekleństwa.

ps. dodam jeszcze że debile i kretynki nie mają takich jazd w głowach jak my, do tego trzeba mieć co nieco pod kopułką i należy nam sie :Ikony bluzgi kurka: medal za przeżycie życia z takimi problemami.


Re: Problem z samoakceptacją? - Werter - 29 Wrz 2010

Pięknie to ująłeś Tawrosz... Gdyby tylko wszystko było takie proste.... Codziennie staram się obojętnie podchodzić do tego co mówią i myślą inni, ale jakoś mi to nie wychodzi.... :-( Może przyjdzie z czasem....


Re: Problem z samoakceptacją? - Tawrosz - 30 Wrz 2010

Werter, wiem że to jest trudne i niestety nie potrafię Ci doradzić w jaki sposób to ułatwić, mi pomógł gniew (co pewnie też nie jest najzdrowsze) ale też nie jest tak że cały czas czuje się świetnie poprostu dzięki takiemu podejściu częstotliwość dobrych chwil wzrosła i jak do tej pory, przynajmniej w moim przypadku najskuteczniej pomagało właśnie to a dodam że szukam sposobu na normalne funkcjonowanie od około 10 lat. Mam taką swoją małą teorię, czasem podnosi mnie na duchu a może pocieszy też Ciebie. Wydaje mi się że umysł człowieka z FS jest bardzo wyjątkowy, ten szczególny rodzaj wrażliwości być może nie jest wcale chory tylko nie potrafimy sobie z nim poradzić, cholera nie potrafię tego ubrać w słowa, spróbuje obrazkowo to tak jakby nasze umysły były jak człowiek współczesny a innych ludzi jak jaskiniowiec, jakby nasze były pod jakimiś względami duuuużo lepsze ale nie potrafimy tego wykorzystać. Pozdrawiam i jakkolwiek pompatycznie to zabrzmi życzę bezwarunkowej miłości i szacunku do siebie.


Re: Problem z samoakceptacją? - Werter - 30 Wrz 2010

Tawrosz, kochany jesteś.... :Stan - Zadowolony - Całuje: Dzięki... Nie tylko potrafisz pięknie pisać, ale też umiejętnie pocieszać :-) Twoja teoria jest dość oryginalna, ale przy głębszym zastanowieniu coś w tym jest.... Nie jesteśmy "nienormalni", tylko "wyjątkowi"... to co uważamy za wadę może być naszą zaletą w pewnym sensie... Wyjątkowa wrażliwość... Dlaczego więc czujemy się gorsi od innych? Może to niezrozumienie siebie nawzajem, przepaść pomiędzy nami a resztą świata... faktem jest, że jesteśmy mniejszą grupą.... A każda mniejszość jest potępiana... światem kieruje "masa"... kółko się zamyka ponieważ wyróżniamy się z tej masy (jesteśmy wyjątkowi) ... Dobrze Cię zrozumiałam? :-)


Re: Problem z samoakceptacją? - Tawrosz - 30 Wrz 2010

Dokładnie, to trochę jak z muzyką jakiś procent populacji lubi muzykę poważną, jest ciężka w odbiorze zmusza do wysiłku ale w zamian oferuje sytą i wykwintną kolację dla ducha, nie każdy jest w stanie dostrzec walory tej muzyki żeby nie wiem jak sie starał, jednak większość woli muzykę lekką łatwą i przyjemną która oferuje mniej więcej tyle co cheeseburger w macdonaldzie. No i tu zaczynają się schody różnisz sie od reszty więc jesteś inaczej traktowana, tak to natura zorganizowała. Ale gdyby zmienić swoje podejście, zacząć się szanować pokochać siebie bez stawiania sobie warunków, jednocześnie zachowując umiejętność zaglądania w głąb siebie mogło by się okazać że jest to najlepsza jazda twojego życia i nie ma na świecie żadnych dragów które dały by ci choć promil tego co głębokie obcowanie ze samym sobą, fuck to było by po prostu za+:Ikony bluzgi kochać 2: ale podkreślam to tylko takie odczucie nie poparte żadnymi badaniami dowodami ani wo gule niczym


Re: Problem z samoakceptacją? - Werter - 01 Paź 2010

ha ha :-D ja lubię muzykę poważną... no dobra, może nawet nie tyle poważną, co instrumentalną, relaksacyjną.... wprawia mnie w "dobry nastrój"... :-) Albo słucham melancholijnych kawałków w zaciszu domowym... takie rozczulanie się na zawołanie :-D


Re: Problem z samoakceptacją? - jazon33 - 01 Paź 2010

Tawrosz napisał(a):Ale gdyby zmienić swoje podejście, zacząć się szanować pokochać siebie bez stawiania sobie warunków ... ale podkreślam to tylko takie odczucie nie poparte żadnymi badaniami dowodami ani wo gule niczym

Wieeeele lat zyję z fs i nigdy nie chcąc się poddać przedrążyłem masę książek, teorii, przeszedłem terapię porządkującą przeszłość, chcę teraz powalczyć nad cbt i powiem jedno: Po latach poszukiwań i wglądu w samego siebie mogę podpisać się pod tym co napisałeś. Jest to klucz do uzdrowienia, zaprzestania walki z samym sobą.

Mówisz o braku dowodów...

Nathaniel Branden '6 filarów poczucia własnej wartości'
John Powell 'Jak kochać i być kochanym'

I może z tej drugiej fragment przytoczony z pamięci, gdzie Powell cytuje jakiegoś uznanego psychiatrę: 'jestem przekonany po latach pracy w szpitalu, że od nerwic po ciężkie psychozy przyczyną jest zawsze brak autentycznej samoakceptacji i szacunku do samego siebie. Nerwica jest jakby walką z samym sobą'.

Ostatnio myśląc nad tym jak by to było żyć bez lęku nagle mnie olśniło, że przecież musiałbym ciągle analizować różne sytuacje codzienne by dostrzec zagrożenie. A lęk jest tutaj jak autoalarm, który automatycznie informuje mnie o zagrożeniu. Jest moim systemem zachowawczym. W takiej perspektywie zupełnie inaczej spojrzałem na lęk. Owszem mój problem polega na tym, że ten system przereagowuje ale myślę, że kluczowe jest to, iż widzę lęk jako tak naprawdę zaj ważny element siebie, mojego przyjaciela, który czasem musi być pogłaskany po głowie bo chcę się bić za mnie gdy nie ma powodu.

Co rozumiem przez pogłaskanie?

Ja równowagi szukam w zharmonizowaniu tych informacji, które wysyła mi 'układ lękowy' z rozumem. Przyglądam się ze spokojem temu co budzi obawę i staram się to umieścić na zdrowej skali. Jeśli widzę, że te obawy są nadmuchane a lęk nadal 'buzuje' staram się patrzeć trzeźwo, tłumaczyć sobie i zaakceptować lęk, aż się uciszy.

Takie podejście samoakceptacji jest też postulowane jako najzdrowsza metoda uleczenia zaburzeń lękowych przez autorów 'oswoić lęk'.

Myślę więc, że trafiłeś w sedno.

Acha, co do wyobraźni i wrażliwości - cierpię owszem, ale jak robię projekt strony www czy loga, klienta wciska w fotel 'jak pan to połączył...och ach i te gry kolorów'. Tutaj też uderzyłeś w 10.


Re: Problem z samoakceptacją? - Tawrosz - 01 Paź 2010

Świetna wiadomość, bardzo się ciesze że niektóre sprawy jednak się potwierdziły bo to wszystko było z grubsza tylko wymacane we mgle i nie wiedziałem do jakiego stopnia można się na tym opierać żeby nie obudzić się potem z ręką w nocniku. A co do lęku to wydawało mi się zawsze że to tylko anachronizm z czasów kiedy trzeba było się powstrzymać od natarcia w pojedynkę na wkurzonego mamuta z dzidą w ręku bez względu na głód, taki śmieć ewolucyjny. Ale faktycznie skoro jest to jest częścią mnie i nie można się go wyprzeć, nawet jeśli często przesadza to można tak powiedzieć w dobrej wierze. Zresztą wielcy wojownicy też się bali, cała sztuka polegała na podjęciu działania pomimo strachu.
Dzięki za potwierdzenie niektórych spraw teraz kilka rzeczy będzie nieco prostszych.


Re: Problem z samoakceptacją? - jazon33 - 01 Paź 2010

Wypada mi jedynie dodać, że oprócz tej akceptacji potrzeba pracy nad schematami myślowymi, bo niekiedy lęk zaakceptować jest trudno i czekać sobie jak się sam wyciszy skoro twoje myślenie go ciągle wzbudza.

Mam na myśli właśnie taką akceptację gdzie pracuję nad zdrowym myśleniem a pomimo to lęk się utrzymuje. Wtedy objęcie go akceptacją, jakby wyrozumiałością dla samego siebie ze świadomością, że jest to często automatyczny odruch jest jedynym wyjściem. Ta praca nad myśleniem obok akceptacji jest kluczem.

Bo często myślimy lękowo, interpretujemy rzeczywistość jak wystraszone dziecko, wyolbrzymiając zagrożenia i nie doceniając własnych możliwości. A gdy jeszcze lękamy się lękania, koło się zamyka bo lęk przed lękiem wywołuje objawy a te napędzają lęk.

Czyli reasumując. Jestem w tłumie. Wiem już jak zdrowo myśleć o sobie i ludziach i lęku, którego się zawsze obawiałem. Moje myślenie jest już na dobrych torach. Ale....
Ponieważ tak długo w podobnych sytuacjach bałem się, że przyjdzie lęk, mój organizm wykształcił automatyczny odruch. Czyli myślę zdrowo ale odruchowo wszystko we mnie lata. I tu mam dwa wyjścia: zacznę się bać - a co powiedzą? ojej, zaraz zemdleję i koło się zamyka=sam się napędzam ALBO przyjąć to jako odruch, który potrzebuje czasu by się wyciszyć. Tylko tak można przerwać błędne koło lęku przed lękiem.

Podkreślę na koniec - rozpoznaj swoje myślenie budzące niepokój i koryguj je by pasowało do rzeczywistości. Do takich wniosków doszedłem w pracy nad swoją lękliwością i fs. Lepszej drogi nie widzę.

No chyba że chirurgiczne usunięcie ciała migdałowatego...:Stan - Uśmiecha się: Swoją drogą są ludzie cierpiący, podkreślę CIERPIĄCY na brak lęku. Gdy owo ciało w mózgu nie gra jak trzeba, ciągle ryzykują życie nie będąc w stanie odczuwać lęku. Mogą na przykład wychylić się na balkonie i zwyczajnie wylecieć... Ach to życie i jego barwy:Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Re: Problem z samoakceptacją? - Werter - 01 Paź 2010

Co racja, to racja... Wszystkie skrajności mogą być niebezpieczne dla człowieka... Zarówno fobia jak i brak jakichkolwiek zahamowań podczas próby podniesienia adrenaliny... Ciężko określić co gorsze.... Przy takich ludziach co w ogóle nie odczuwają lęku, to chyba wolę swoją fobię... :-D


Re: Problem z samoakceptacją? - Tawrosz - 01 Paź 2010

stare powiedzenie mówi że tylko głupcy i martwi się nie boją :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Przeczytałem kiedyś na pewnym blogu o ciekawym eksperymencie, grupie ludzi powiedziano że dostaną pewien lek który ma skutki uboczne tj. rozdrażnienie,szybsza akcja serca itp. dostali adrenalinę i pomimo wystąpienia tych skutków byli spokojni bo wiedzieli że to jest działanie leku ale była też druga grupa im powiedziano że dostaną witaminy. Po pewnym czasie druga grupa zaczęła lekko wariować bo nie wiedzieli co sie dzieje, stopili się z negatywnymi odczuciami sądząc że coś jest z nimi nie tak. Wniosek, znając mechanizmy i przyczyny strachu powinno dać się żyć ze strachem a nie w strachu


Re: Problem z samoakceptacją? - jazon33 - 02 Paź 2010

Tawrosz napisał(a):Po pewnym czasie druga grupa zaczęła lekko wariować bo nie wiedzieli co sie dzieje

Dokładnie, mamy potrzebę rozumienia. To daje poczucie kontroli nad problemem. Dlatego przyznam się wam, że problemem dla mnie osobiście jest chwila, gdy w moje rozumienie problemu wkrada się jakaś niejasność. Wówczas ogarnia mnie niepokój i drążę sprawę aż sobie wszystko poukładam i widzę jakiś model, który daje mi rozumienie i stąd poczucie bezpieczeństwa.

Rozumienie jest konieczne ale zauważam, że analizowanie i chęć rozumienia niesie ze sobą też pewne niebezpieczeństwo, a mianowicie przesadne przeżuwanie, roztrząsanie, upewnianie się, że dobrze rozumiem, że jestem bezpieczny. Przynajmniej tak działa to u mnie. Widzę ten problem i dlatego staram się czasem uprościć, nie dzielić włosa na 1000 kawałków. Myślę, że to ryzyko szczególnie istotne dla ludzi, którzy lubią myśleć, analizować, chcą rozumieć, są dociekliwi.

Przykład z życia.

Prowadzę zajęcia. Siedzę przed grupą. Wiem skąd wynika moja fs. Czuję pokój umysłu. Wypracowałem już zdrowe podejście do obawy, że 'przyjdzie lęk'. Cieszę się swoim poczuciem pewności przed grupą.

Przychodzi mi nagle do głowy pytanie 'ok, ale na czym opiera się ta moja pewność siebie?'. Myślę sobie 'na udanych zajęciach'. I dalej 'ok, ale do udanych zajęć potrzebna jest NAJPIERW pewność siebie bo ludzie nie odbiorą mnie jako pewnego siebie jeśli najpierw taki nie będę, to zamknięte koło, więc co jest pierwsze - pewność siebie czy udane zajęcia?' I tak pojawia się zamęt, niepokój i czekam na koniec zajęć by odetchnąć, na spokojnie to przewałkować i odzyskać pokój umysłu.

Kiedyś miałem do siebie żal i czułem gniew, że muszę zadręczać się jakimś analizowaniem, wałkowaniem. Czułem się z tym jak jakiś pokręcony odmieniec. Najchętniej wyciąłbym część siebie odpowiedzialną za myślenie.

Ale z czasem zrozumiałem, że rozumienie jest naszą naturalną potrzebą i niepokój, który budzi się gdy w rozumieniu problemów z lękiem powstaje zamęt, jest jak najbardziej naturalny i nie jestem jakimś świrem. Staram się dlatego teraz wziąć lekki dystans, podejść na spokojnie ze świadomością, że i tak jestem bezpieczny a przemyślę sobie to czy owo na spokojnie później gdy będzie wolna chwila. I staram się nie komplikować sprawy tworząc jakieś filozofie, choć ludzie z fs jak już wspomniano są najczęściej wrażliwi, myślący i stąd okiełznać umysł nie jest łatw:Stan - Uśmiecha się - Anielsko:

Się rozpisałem...


Re: Problem z samoakceptacją? - Tawrosz - 02 Paź 2010

"Przychodzi mi nagle do głowy pytanie 'ok, ale na czym opiera się ta moja pewność siebie?" A tutaj niepanimaju, rozumiem sens roztrząsania powodów lęku, żeby przekonać się że to fałszywy alarm i poziom lęku wraca do normalnych rozmiarów ale po co roztrząsać pewność siebie? przecież to normalny stan do którego dążymy, zdrowy stan taki jaki jaki powinien być (no chyba że jest to zbyt duża pewność siebie wtedy przegięcie w druga stronę) a jeśli poziom pewności jest normalny to nic, tylko żyć i cieszyć się chwilą :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Chyba już wiem o co camon. Jeśli długo żyje się w poczuciu że wszystko jest nie tak to po prostu nie pamięta się już co jest normą a co odchyłem od normy, trzeba wszystkiego uczyć się od nowa


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.