stres przed wejściem do wspólnej kuchni... - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Działy tematyczne (https://www.phobiasocialis.pl/forum-9.html) +--- Dział: Osobowość unikająca (https://www.phobiasocialis.pl/forum-39.html) +--- Wątek: stres przed wejściem do wspólnej kuchni... (/thread-11684.html) |
stres przed wejściem do wspólnej kuchni... - tyna223 - 11 Sty 2015 Witam, jestem nowa na forum. Nie będe zamęczać wstepem, bo myślę że większość z użytkowników ma tak samo. Całkiem niedawno odkryłam, że prawdopodobnie fobia społeczna dotyczy także i mnie, w niektórych aspektach. Ogólnie, nie mam problemów z nawiązywaniem kontaktów, odzywaniem się w grupie, fakt jestem z natury spokojna niektórzy odbierają mnie jako cichą. No więc, ze mną jest tak, że boje się nowych sytaucji, tzn musze wiedzieć, co dokładnie mnie czeka. Może przytocze przykład, bo nie umiem jasno tego wytlumaczyć. Siedze z koleżanką w nienanym pubie, chce iśc do łazienki, nie wiem gdzie ona jest, i mam taka obawe przed pójściem, że nie trafie tam, wejde gdzie indziej, pomyle drzwi,a ktoś to zobaczy i będzie wstyd. O dziwo, na pozór gorszych rzeczy, np rozmowy z wykładowcami, załatwianie czegoś mnie nie przeraża, po prostu jest to normlaną rzeczą dla mnie. Druga sprawa, telefon.Moja wielka zmora od zawsze. Gdy mam coś zalatwić telefonicznie to nastawiam się mentalnie kilka godzin, układam sobie scenariusze w głowie (wiem, że na forum jest taki temat). NO i teraz to czego dotyczy mój temat. Obecnie mieszkam w akademiku. Niby wszystko okej, do braku intymności już przywykłam, ale jest jedną dobijająca mnie rzecz- wspólna kuchnia. Robie wszystko byle do niej nie iśc, gdy są tam ludzie, ktorzy się znają,rozmawiają ze sobą itd. Ja znam tylko garstkę osób z akademika. Po prostu jest to dla mnie straszne, gdy musze wejśc do tej cholernej kuchni, gdy jest tam sporo osób, np gotujących razem rozmawiającychl, żatujących sobie. Nie wiem, czy to przez to, że ich słabo znam, i gdy znałabym ich lepiej nie miałabym tego problemu. Jeszcze pól biedy,gdy są akurat osoby,ktore nie rozmawiają między sobą, tylko po prsotu gotują, wtedy jest komfortowo, cześc cześć i robisz swoje. Chodzi o to, że czuje się wtedy jak taki dzikus, bo wypada odezwać się chociaż kilkoma zdaniami oprócz cześć,a ja wchodze, skrępowana robie swoje i mam wrażenie, że ludzie mają mnie w tej sytaucji za jakiegoś dzikusa, ktory nawet się nie odezwie i jest mi bardzo głupio. Najgorsze jest to, że jak juz muszę tam iść, to nasłuchuje,czy dobiegają stamtad jakieś glosy, jak wydaje mi się, że nikogo już tam nie ma, wtedy dopiero ide. Najwiekszy stres wywoluje mnie to to, że nie wiem kto tam dokładnie jest, co tam się dzieje itd. Najzabawniejsze jest to, że jak już mówilam- w czasie jakichś imprez tam czuje się normlanie, albo gdy mam iść do czyjegos pokoju po coś, bez problemu,a wejście do kuchni wywoluje u mnie taki stres... Co o tym sądzicie? Jest jakiś sposób by to pokonać? Bardzo mi to utrudnia życie... Czy takie coś można podpiąc pod osobowośc unikającą? Re: stres przed wejściem do wspólnej kuchni... - ajuka - 13 Sty 2015 Jeżeli nie odczuwasz lęku w innych sytuacjach to to nie jest duży problem i można (tak mi się wydaje) go wyeliminować. Taka sytuacja gdy wchodzi się w jakieś towarzystwo i jest się zestresowanym w jakimś stopniu jest normalne, grzej jak unikasz konfrontacji z tą sytuacją. Proponuję jak najwięcej przebywać w kuchni to pomoże w oswojeniu miejsca jak i ludzi. Warto samemu przyjść ze znajomymi, rozmawiać i patrzeć jak reagują na taką sytuację inni co wchodzą do kuchni. Czy zagadują ? Czy olewają i nie przejmują się wami ? I spróbować zachowywać się jak oni. Re: stres przed wejściem do wspólnej kuchni... - shalafi - 20 Lut 2015 Doskonale rozumiem autorkę... Mieszkam obecnie z trzema współlokatorami. Są w porządku, ale to osoby ogólnie rzecz biorąc bardziej pewne siebie ode mnie, co wciąż jest dla mnie trochę deprymujące. Gdy mam coś do załatwienia w kuchni, to sto razy wolę być w niej sam, niż żeby mi się ktoś kręcił i zagadywał. Jeden z kolegów po prostu wchodzi i wychodzi bez słowa (oprócz "cześć") i wówczas dręczy mnie natrętna, głupia myśl, że to ja powinienem go zatrzymać, wymyślić temat do rozmowy, bo inaczej uzna mnie za mruka. Drugi kolega jest z kolei bardzo rozmowny - co tam, co tam, co gotujesz itp.. Z grzeczności podejmuję rozmowę, ale rzadko kiedy tak naprawdę mam na nią ochotę; nie mam jakichś świetnych umiejętności kulinarnych i temat swojego posiłku wolę zachować dla siebie, poza tym nie mam podzielnej uwagi, co jest kłopotliwe gdy jestem wówczas pod presją czasową. Re: stres przed wejściem do wspólnej kuchni... - cityofworms - 01 Mar 2015 Ja mam tak samo. Zazwyczaj idę do kuchni, robię sobie szybko jedzenie, nie zwracając na nikogo uwagi i równie szybko wychodzę. Sądzę, że uważają mnie za dzikusa. Re: stres przed wejściem do wspólnej kuchni... - królik - 02 Mar 2015 Dwa lata temu mieszkałam w niewielkim akademiku i doskonale wiem o czym mówisz! Stałam zawsze przy drzwiach od mojego pokoju i nasłuchiwałam czy dobiegają jakieś odgłosy z kuchni. Jeśli nie, to droga wolna, można było iść gotować Moją niechęć do gotowania przy świadkach powiększał fakt, że jako wegetarianka musiałam znosić uciążliwe pytania lub uwagi pozostałych. Ale szczytem unikania kuchni był moment, kiedy do jednego z pokojów wprowadził się stary Niemiec, który pracował gdzieś niedaleko (akademik był prywatny, a na parterze był hostel i czasem pokoje na piętrze też były zajmowane). Ponoć mówił bardzo cicho i niewyraźnie po angielsku i chciałam za wszelką cenę uniknąć rozmowy z nim. Ale z tego co wiem, to większość przed nim uciekała Moim zdaniem nie masz fobii, ani nawet osobowości unikającej. Nie musisz lubić wszystkich i ze wszystkimi się zapoznawać. Ma prawo Ci nie odpowiadać towarzystwo w akademiku i to normalne, że czujesz się przy nich niezręcznie, kiedy robisz coś prywatnego (umówmy się, że to nie jest naturalna sytuacja do której wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni, każdy robi posiłki w swoim zaciszu domowym, a nie przy obcych/mało znanych ludziach). Postaraj się przemóc i robić swoje nawet w obecności innych. Nie ma obowiązku rozmawiania w kuchni. Jeśli ktoś do Ciebie zagada, odpowiedz, albo zbyj go i tyle + z rozmowami telefonicznymi i tym przejmowaniem się w nowym miejscu "że nie trafię i co wtedy" mam DOKŁADNIE tak samo ale to bardziej wiązałabym z taką "niezręcznością" czy nieśmiałością społeczną. Dbaj o dobre samopoczucie i ogólny dobry stan zdrowia psychicznego (jakkolwiek by to nie brzmiało ). Wiem po sobie, że po długim czasie w nerwach i smutkach te problemy urastają do rangi ogromnych i takich problematycznych sytuacji w życiu codziennym zaczyna przybywać. Trzymaj się i gotuj śmiało Re: stres przed wejściem do wspólnej kuchni... - Zasió - 02 Mar 2015 cholera, te pastylki naprawdę działają. moze trzeba poszukać dilera a nie szamana od CBT |