PhobiaSocialis.pl
Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Działy tematyczne (https://www.phobiasocialis.pl/forum-9.html)
+--- Dział: Nieśmiałość, Fobia społeczna (https://www.phobiasocialis.pl/forum-11.html)
+--- Wątek: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. (/thread-2506.html)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Ilsa - 19 Kwi 2009

Też się tego bałam i byłam raczej przekonana, że sobie postudiuję do pierwszej sesji, a potem sio. Jakoś to jednak poszło i póki co się trzymam, pomimo iż mam trochę zaległości z zeszłych lat i wiem, że studiów raczej nie ukończę w terminie. Na szczęście są przedłużenia kart, warunki, urlopy dziekańskie itp. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Chodzi o to żeby nie stać w miejscu tylko iść do przodu, choćby małymi kroczkami.

W kwestii formalności to zdarzało mi się słyszeć upiorne opowieści o paniach z dziekanatów, ale żadne z nich się dotąd nie sprawdziły. Najpierw była taka starsza, typ dobrej cioci, potem poszła na emeryturę i przyszła nowa, też miła. Często jak tam przychodzę to się żali na starostę mojej grupy (całkiem słusznie zresztą, bo to człowiek, który w słowach nie przebiera i prawie wszystko potrafi załatwić) :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Ogólnie rzecz biorąc jest całkiem znośnie, warto spróbować.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Luna - 19 Kwi 2009

Funiu, ja też Cię zachęcam do studiowania. Bałam się tego strasznie, ale było całkiem fajnie. No, początki były trudne, te pierwsze dni.

I żadnych formalności się nie bój. Pamiętaj tylko o ważnych terminach (płatności, oddanie indeksu) i chyba tyle. U nas niemal wszystkie ważne sprawy w dziekanacie załatwiał starosta.

Cytat:W kwestii formalności to zdarzało mi się słyszeć upiorne opowieści o paniach z dziekanatów, ale żadne z nich się dotąd nie sprawdziły.
U mnie tak sobie :Stan - Niezadowolony - Obraża się: Panie w dziekanacie to większości były młode dziewczyny, niewiele starsze od nas. Ale często nie wiedziały, co się w ogóle dzieje i zdarzało się, że lubiły pokazać swoją władzę :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: Ale do żadnych upiornych rzeczy nie dochodziło :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Ja zresztą niewiele miałam z nimi do czynienia.

Funiu, naprawdę radzę Ci spróbować, zawsze możesz przecież zrezygnować :Stan - Uśmiecha się: Zastanów się tylko dobrze, co chciałabyś studiować, zajrzyj na stronę internetową uczelni, obejrzyj ją osobiście i na pewno będzie dobrze :Stan - Uśmiecha się:


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - krys840 - 19 Kwi 2009

Funia, masz więcej powodów do zadowolenia, skoro tak cierpisz. Spójrz na to ze strony Twojego powiększającego się martrologicznego dorobku, rosnącej dojrzałości w pojęciu człowieczeństwa i wartości wewnętrznego duchowego bogactwa, co jest drogą do spełnienia, poznania oraz rozumienia. A świadomość wielkości drogi jaką przechodzisz, to droga do chwały, to krok od ukojenia przez dotarcie do kresu walk i świętowania swoich zwycięstw. Przechylasz szalę zwycięstwa na swoją korzyść, kiedy stale się zmagasz. Kiedy zrozumiesz, gdzie jesteś, wówczas być może sama będziesz zabiegać o chwałę, bo jesteś jej bliżej niż wszyscy swawolni i nieszczęśni uczniacy. :Stan - Uśmiecha się:


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Danika - 20 Kwi 2009

Funia ucz się dalej. To świetny pomysł. Sam fakt, że chcesz to robić świadczy, że nie jest z Tobą tak fatalnie, a w Twoim życiu potrzeba zmian, czegoś co je ożywi, zmotywuje Ciebie. Chęć popełnienia samobójstwa to tak naprawdę rozpaczliwa walka o pomoc.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Uśmiechnięta - 27 Kwi 2009

Droga Funiu:Stan - Uśmiecha się:Przeczytałam cały temat i pojawiały się w nim różne pomysły,rady.Myślę,że jest z nimi tak,jak to ujęła jedna z wypowiadających się osób-w takim stanie słowa to może być za mało.Nie jestem facetem,ale jeśli szukasz kogoś kto by Cię wysłuchał i przytulił i nie przyszkadza Ci fakt mojej płci,to ja jestem gotowa jechać do Ciebie choćby zaraz i porozmawiać,po prostu być.Nie masz nikogo na miejscu? To nic,mogę Cię regularnie odwiedzać-z wielką chęcią Cię poznam.Wiem,że to brzmi banalnie.Ale sama kilka lat temu miałam poważną depresję, a dziś widzę tysiące powodów by żyć.Depresja była trudnym okresem i udało mi się go przezwyciężyć właśnie dlatego,że gdy cała rodzina odwróciła się ode mnie,znalazła się obca osoba.Ta obca osoba wysłuchiwała mnie ilekroć tego potrzebowałam,brała za fraki i zmuszała gdy nie chciało mi się czegoś zrobić,za co dziś jestem jej ogromnie wdzięczna.Chodziła ze mną do psychiatry i psychologa.Dzieliła wszystkie moje drobne i większe problemy,bo nikogo w rodzinie nie obchodziło co się dzieje z 13,14-letnią wówczas dziewczyną.Ja też chcę coś zrobić dla Ciebie.Ja też miałam swojego czasu chlew w domu.Wstydzenie się takich spraw,niepotrzebnie może zamykać nam furtkę wyjścia.Jest tu dużo życzliwych Ci osób i warto skorzystać z ich propozycji.Pomyśl o tym co proponujemy Ci ja i Krys840. Możesz tylko zyskać.
Na koniec odnośnie samobójstwa,przytoczę fragment książki Beaty Pawlikowskiej "W dżungli życia" który od razu przyszedł mi na myśl w związku z tym tematem:
"Wyobraźcie sobie rzeźbiarza,który próbuje ulepić figurkę z gliny.Ciągle coś mu nie wychodzi i jest niezadowolony z kolejnych prób.Raz figurka ma za długi nos,to znowu za krótkie nogi,jest za gruba albo za chuda,albo brak jej...czegoś,czego nawet nie potrafi określić.Mijają miesiące.Pewnego dnia rzeźbiarz wchodzi do swojej pracowni,patrzy na kulkę z gliny,z której bezskutecznie próbował coś ulepić i czuje,że to mu się nigdy nie uda.Po prostu nigdy tego nie będzie w stanie zrobić.Nigdy! A więc koniec z tym,koniec!Bierze kulkę gliny i wrzuca ją do ognia.
To była jedyna kulka takiej gliny na świecie.Rzeźbiarz spłonął razem z nią.
Nigdy nie będzie mógł niczego ulepić.Nawet gdyby bardzo chciał.(...)"


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Whisper - 27 Kwi 2009

Jak masz bajzel w domu to wyrzuć wszystko przez okno!!! Pojawi się w Twoim pokoju przestrzeń, poczujesz się lepiej :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - twoja stara - 27 Kwi 2009

Funia napisał(a):Ja tego nie wytrzymam, nie wytrzymam...
Nie wiem, co ze sobą zrobić.
Mam okropny bałagan w domu, który tutaj zawsze był...
Nie potrafię sobie poradzić z codziennością.
A muszę pozmywać, zamieść i wytrzeć podłogę, ugotować obiad, wyprać sobie skarpety, bo mam już wszystkie brudne tylko nie mam siły, żeby to zrobić. Jak ja mam żyć, co mam zrobić... Potrafię się nawet rozpłakać z tego powodu, że nie chce mi się zamieść podłogi... to jest chore, ja tego nie wytzrymam. Ciale myślę tylko o sprżataniu... to jest chore.
od grudnia ciągle chodze i płaczę. Prawie każdego dnia...
Nie chcę istnieć, nie chcę żyć...
Chodzę do psychologa, od stycznia ale to nic nie daje.
Ja nie dam rady, to wszystko jest do niczego, ja tego nie wytrzymam...
Ja się nie nadaję do życia...

Widziałam wiele takich tematów napisanych przez Ciebie. Jednak chcesz robić to wszystko, skoro nadal robisz. Może wmawiasz sobie, że nie chcesz? Inaczej już dawno popełniłabyś samobójstwo, nikt tak nie pisze w kółko tego samego, gdy naprawdę ma dość.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - krys840 - 27 Kwi 2009

Samobójstwa się nie planuje, bo to raczej afekt i bardziej bezwiedne działanie. Jeśli zatem ktoś mówi, że chce się zabić, wówczas woła o pomoc i chwała mu za to, bo mamy wtedy okazję wykazać się swoim społecznictwem i wyrazić siebie, jako dojrzałe istoty dbające nade wszystko o siebie nawzajem, przez zabieganie o wspólne bezpieczeństwo. Samobójstwo Funi to byłaby nasza porażka, ale nie jest bez znaczenia, w jakim stopniu angażujemy się w pomoc dla niej. To wyraz stanu naszej moralności i umiejętności realizacji również swoich potrzeb, utożsamianych ściśle z innymi, bez których kreowany przez nas świat byłby jedynie sprawczym dziełem rzucanych na rzeź dzieci. Oddając jedynie realizm rzeczywistości poprzez np. freudyzm, poprzestawalibyśmy na kultach przeróżnych tajemnych źródeł, nie umiejąc ocenić rzeczywistej wartości cierpienia mierzonej tragizmem dociekań do prawdy. Są nimi modlitwa i analiza ofiarności życia bliźnich, z często towarzyszącym aktem śmierci jako najbardziej godnego człowieka przedmiotu kultu.
Przedmiotem kultu godnego człowieka jest więc pamięć, cześć i kształtowana tak tożsamość, oraz chęć dzielenia podobnego losu z tymi, którzy cierpią, by pokonać strach i panować nad tym, co poprzez zmysły i umysł oddaje nasz jeden wspólny los - będący nicością bez odszukania heroizmu żyjących. Losem tym jest nieutożsamianie się ze zjawiskami natury i bezwiedne niepoddawanie się biegom wydarzeń, jakby te nie miały być przez nas samych stanowionym losem, jakbyśmy nie byli obdarzeni wolą stanowienia o sobie - wolnością wyboru. To dopiero przedmiot walk żyjących: podmiotowość istnienia i pytanie o miłosierdzie, równość, braterstwo, jako świadomości jawiącej się ostatecznie prawdy o istnieniu. Ta oddawana jest podmiotowością, nadrzędnością rozumienia odwiecznej woli Bożej, z którą się utożsamiając, sami zamierzamy sobie dzieje i piszemy historię ludzkiej istoty stworzonej na obraz i Boże podobieństwo. Tak poznajemy, rozumiemy, trwamy z godnością jedynie ludzką, bo mając świadomość jesteśmy wolnymi istotami. Tragizm dochodzenia do prawdy daje nam wyobrażenie na temat tego, że jesteśmy nicością bez swych bliźnich, bo nie możemy bez nich rozumieć sakrum, jakim jest odrodzenie się do życia w innej rzeczywistości - z przywilejem stanowienia o sobie za zasługi doczesności - bądź odrodzenia w doczesności, uzyskawszy pewność kresu swoich cierpień dla jednej jedynej tylko jednostki, zbiorowości.
Wierzę w zwycięstwo prawdy bardziej niż w żyjących, ale wiem, że zginę sam jeśli poprzestając na jej kulcie, nie pomogę jej ujrzeć światła dziennego. Musimy pokrzepić Funię nie tylko słowem, ale również czynem.
Pomagając Funi, pomagamy samym sobie, zgłębiamy sens własnej, chorej, cielesnej i ograniczonej egzystencji, by uzyskać świadomość i ukojenie, by nie popaść w depresję przez utratę piękna heroizmu człowieka rozpiętego na krzyżu! XD

Funiu, pasjonująca jest Twoja walka! Składam Ci cześć słowem i czynem, wierzę w Twoje odrodzenie i radość, może będzie dane nam się kiedyś spotkać, świętując nasze wspólne zwyciestwo! Nie będzie to już padół płaczu, bo razem walcząc ze śmiercią, uwalniamy się od afektów. Trwamy nade wszystko. Widzą to i cierpią, jak my cierpieliśmy!:Stan - Uśmiecha się:

EDYCJA:
lol


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Whisper - 27 Kwi 2009

Cytat:eśli zatem ktoś mówi, że chce się zabić, wówczas woła o pomoc i chwała mu za to, bo mamy wtedy okazję wykazać się swoim społecznictwem i wyrazić siebie, jako dojrzałe istoty dbające nade wszystko o siebie nawzajem, przez zabieganie o wspólne bezpieczeństwo.

Tak, to jest wołanie o pomoc, ale często nikt takiego wołania nie słyszy i dochodzi do najgorszego...


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - shade - 28 Kwi 2009

TS, ciut nieprzyjemne to co napisałaś. fakt, jeśli ktoś rzeczywiście chce się zabić, to przeważnie o tym nie opowiada.
ale skoro dziewczyna pisze, że ma taki zamiar, to chyba jednak jest znak, że jest jej źle i szuka wsparcia, jakiegokolwiek..


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Funia - 28 Kwi 2009

Mimo iż potrzebuję pomocy, nie chcę nikomu robić kłopotu i nie wiem co mam zrobić...Wydaje mi się, że jestem zamknięta w takim błędnym kole bez możliwości wyjścia i pomocy.

twoja stara napisał(a):Widziałam wiele takich tematów napisanych przez Ciebie. Jednak chcesz robić to wszystko, skoro nadal robisz. Może wmawiasz sobie, że nie chcesz? Inaczej już dawno popełniłabyś samobójstwo, nikt tak nie pisze w kółko tego samego, gdy naprawdę ma dość.
Myślę, że zawsze może być gorzej. Chce robić to wszystko - czyli co? Obserwuję to i widzę, ze to powli postępuje, od natrętnych myśli samobójczych, poprzez ogromną chęć popełnienia samobójstwa, zaczną się próby samobójcze - jedna już była, możliwe, że będzie następna, z coraz większym rozmachem, aż w końcu mogę "dopiąć" swego.
Jednak odganiam te myśli. Wyobrażenie tego jak by to wpłynęlo na moje otoczenie mnie przeraża...


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - krys840 - 29 Kwi 2009

W takim razie, Funiu, jesteś w tragicznym położeniu. Wiem, że w obecnej chwili manifestujesz dramat takiej sytuacji, że apelujesz o pomoc, a swoją postawą wysnuwasz jasny postulat: "Chcę się zabić, domagam się, żądam uznania mnie, zrobiłam wszystko, co miałam wykonać!" Krzyczysz, nawołujesz, przestrzegasz i jesteś zaangażowana w drodze do podkreślenia swojej wolności oraz godności, ponieważ nie ma takiego losu, którego nie jesteś w stanie przezwyciężyć, ale - nade wszystko - wołając, spełniasz swój obowiązek. Uświęcasz tak swoją coraz bardziej bezwiedną i mimowolną postawę społeczną, by stając się już dziś przedmiotem kultu, jako problemu treści: ofiara złożona ku czci naszej - stać się już na zawsze sprawą ludzką, podmiotem ludzkich myśli, natłokiem przytłaczających wizji, by żyć, pomimo śmierci i domagać się sprawiedliwości. Musisz być wartościowym człowiekiem, ponieważ potencjalne samobójstwo, jego próby bądź manifestacja, są krańcowym etapem nieuznania Cię jako użytecznej jednostki, która bynajmniej nie powinna szukać aprobaty swojego stanowiska wobec niesprawiedliwości. Trzeba bowiem być ofiarą losu, by nie chcieć żyć... Twoje tragiczne położenie wynika z niewynagrodzenia Ci trudów i cierpień, które niszczy sens współpracy i wyobrażenie na temat przywileju życia, oraz przyczynia się do jeszcze większego rozłamu społecznego, przez zwątpienie osób z Twojego otoczenia w sens jakiegokolwiek zaangażowania na rzecz innych - bo nie wynagrodzone, nie daje szczęścia. Twoje cierpienie staje się przedmiotem kultu, przejawem nieuznawania praworządnych metod dochodzenia do prawd, przez zatajanie rzeczywistej wartości Twojej pracy, przez zaangażowanie i cierpienie, które jest wynikiem postawy dezaprobaty tych, którzy nie chcąc się teraz z Tobą utożsamiać - odrzucają Cię, marginelizują. Tak, że stając się odludna i wyobcowana, będąc samotna, nie mogąc cieszyć się swoimi dotychczasowymi zmaganiami, choćby to były przysłowiowe wiatraki, nie możesz realizować siebie, nie możesz zachować godność swoją. Będąc większa, powinnać mieć szczególne miejsce i uznanie w oczach innych. To jest przejaw wolności ludzkiej, godności mającej podłoże bynajmniej nie będące genetyczne, a społeczne. To więzy społeczne motywują nas, określają nasze stanowiska i mogą doprowadzać do zrodzenia pobudek, takich jak wykonanie zamierzenia samobójstwa. Funia, zabijemy się razem, ale wtedy, kiedy będzie trzeba - pamiętaj, że powinnaś wołać, byśmy wiedzieli, że jest kres cierpień dla jednostki, który gdy kończy się śmiercią, jest tragedią żyjących.
EDYCJA:
Nie tylko, gdy kończy się śmiercią jest dramatem wszystkich! :Stan - Uśmiecha się:


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Funia - 29 Kwi 2009

Próbuje sobie wyobrazić, ze to co dzieje się teraz jest tylko przejściowym etapem, że muszę przez to przejść potem coś się może zmienić, myślę, że jest szansa na to, aby to co dzieje się teraz odwróciło się. Wiem, że czekają na mnie wspaniałe momenty życia... Tylko, że nawet ta świadomość mi nie pomaga i i tak nie mam ochoty na życie, czy ono będzie dobre, czy nie... Nie wiem dlaczego tak się dzieje.

I nie wiem, co można dla mnie zrobić.

Uśmiechnięta napisał(a):Ja też miałam swojego czasu chlew w domu.
I jak sobie z tym poradziłaś?
U mnie to już jest totalny pobój. W kuchni brudna podłoga, brudne zachlapane szafki i blaty, brudny zlew, na stole wiecznie tak "naciapciane" jakby tam świnie jadły. Dziś rano nawet jak łyżeczkę chciałam podnieść to się przykleiła do tego stołu... w łazience czarny zlew, brudna wanna, toaleta, a nawet pralka... na półce pełno piachu, nie wiem skąd. W schowanku jak niedawno sprzątałam to wymiotłam całą kolonie nieżywych robali. W pokoju pełno taty ciuchów, na jednym fotelu ciuchy, na podlodze ciuchy, papiery, na kanapie ciuchy, na drugim fotelu gazety mamy torebki, na stole gazety papiery i wszystkiego innego tak na układane, cały stóg ruszyć to troche to wszystko leci na podłogę. Mama w swoim pokoju też ma niezły bajzel i trzyma tam brudne podpaski...
I żeby to wszystko posprzątać w czystości trzymać to bym musiała nic innego nie robić tylko sprzątać... jak umyłam podloge to jeszcze tego samego dnia była brudna... jak umyłam zlew to już za tydzień był cały czarny, wyprałam dywaniki w łazience to tata wlazł w kaloszach... umyłam kafwlki nad kuchenką niedługo były już całe zachlapane... I co ja mam zrobić to nie wiem, przecież nikt mnie nie będzie nawet chciał... kogoś kto żyje w takim bajzlu...
Ale się rozpisałam o tym bałaganie... Ale świadomość tego, że wiecie jak jest w moim domu, poprawia mi nastrój.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Enter - 29 Kwi 2009

Funia czytaj PW! 10 dni już czekam :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Sosen - 29 Kwi 2009

Może trzeba trochę rodzinkę poduczyć jak się zachowywać?

Jak jak raz na ruski rok coś posprzątam, to też mnie złość i dół bierze, że ktoś tego nie szanuje. Między innymi dlatego mało sprzątam.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - krys840 - 30 Kwi 2009

Czym się przejmujesz, Funia? Sprawdzałem kiedyś, oraz zazwyczaj to robię, stawiając sobie pytanie treśći: "Czy mógłbym na daną chwilę zrobić więcej", ile można w danych okolicznościach wykonać z przewidywanego planu pracy. Odpowiedź przeważnie wskazuje na to, że niemożliwe jest zajmowanie się tak prozaicznymi rzeczami, które opisujesz, kiedy przeżywa się tak głębokie rozterki emocjonalne, jakie masz. Pamiętam, że wiele razy byłem, podczas przeżywania depresji, w stanie, w którym wykonywanie takich zajęć zajmował mi kilka razy więcej czasu i poświęcenia, niż mojej mamie. Nie potrafiłem się w takim stanie wyzbyć chorobliwej perfekcji, natrętnych czynności powtarzania, bez poczucia granic rozsądku, podczas wykonywania pracy czy też nie umiałem skupić się w ogóle na rzeczy. Zawieszałem się nad pracą i pogrążony w gonitwie myśli, sukcesywnie się łamałem, albo zaczynałem sobie robić krzywdę. Próbując w takim stanie odpowiedzieć sobie na pytanie: "Co się dzieje", analizowałem swoje położenie, by dochodzić do wniosku, że nie jestem w stanie czego robić. Ba, wiem, że można krzywdzić siebie, ale też innych z otoczenia. Rzecz w tym, że aby być ze sobą w porządku, powinniśmy potrafić uzasadnić swoją postawę społeczną w danej chwili. Inaczej może dławić brak odpowiedzi, a to natomiast może spowodować niekontrolowane frustracje. Dlatego ja postarałem sie zbadać granice swoich możliwości i doszedłem do konkretnych wniosków. Ludzie z poważnymi rozterkami są w jakiś sposób bardziej podatni na wpływy z otoczenia, dlatego w tych męczarniach chodzi o to, by nauczyć się to otoczenie sobie okiełznać. :Stan - Uśmiecha się: Funia, Twoja praca, zaangażowanie są większe i choć świat nie chce o tym wiedzieć, to wiedz, że adekwatnie do zaangażowania masz większe umiejętności niż inni i jestes bardziej nieprzeciętna. Może pomyslimy, jak stworzyć sobie warunki do tego, by skorzystać z własnych możliwości? Odnosze bowiem wrażenie, że nasza pomyśloność - ludzi, którzy cierpią irracjonalne męki, jest znakiem czasu i zapowiedzią nowego kształtu społeczeństwa. Wówczas to wszyscy Ci, którzy spią bądź nie domagają, powstaną do życia. Trwaj, bo widzę, że musisz się jescze odrodzić w wierze. :Stan - Uśmiecha się:


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - janne - 30 Kwi 2009

@Funia
jak będziesz chciała ze mną pogadać, to zapraszam na priv :Stan - Uśmiecha się:


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Funia - 01 Maj 2009

Sosen napisał(a):Może trzeba trochę rodzinkę poduczyć jak się zachowywać?

Jak jak raz na ruski rok coś posprzątam, to też mnie złość i dół bierze, że ktoś tego nie szanuje. Między innymi dlatego mało sprzątam.

Niestety, ale to na nic. Zwłaszcza jeżeli chodzi o tate :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
On nawet monitor wyciera swoją koszulą... nieważne czy ścierka jakaś jest od podłogi, czy od czego wytrze nią stół... i gadaj z takim.

Czym się przejmuje. Tym, ze mieszkam w tym domu i że jest jakby on moją wizytówką. Jak mam kogoś zaprosić w ten brud i smród :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: Każdy mnie opatrzy od razu odpowiednią etykietką i nie będzie chciał z takim brudasem kontaktu utrzymać.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - krys840 - 01 Maj 2009

Dobra, rozumiem Cię, Funia. Może jednak powinnaś spróbować sobie uzmysłowić swoje położenie, które wyraźnie sygnalizuje, że to Tobie należałoby pomóc, próbując rozumieć Ciebie.
Byłem w stanie, jak Ty teraz, kiedy zaczynałem leczenie psychiatryczne, będąc po jakichś trzech tygodniach leczenia i wówczas wiedziałem, że nie pomoże mi nikt, ale ból egzystencjalny zmuszał do okazywania cierpienia otoczeniu. Robiłem to mimowolnie, by matka i inni nie zabili we mnie resztek chęci do walki. Jesteś w ciężkiej sytuacji, bo aby się dźwignąć, trzeba mieć choćby poczucie możliwości wydostania się z takiego stanu. To wiąże się z motywacją do życia - m.in., dlatego powinnaś pomyśleć nad tym, by nie stracić ducha. Można mieć dwubiegunowy charakter zaburzeń, wtedy pewnie sukcesywnie zaczniesz się podnosić, ale może być tak, że nie będziesz widzieć powodu do tego, by działać. Sama wiesz najlepiej, ile przeszłaś i czy będzie możliwe zrekompensować sobie cierpienie. Wiedz, że taki przebieg Twojego stanu przypomina mi mój, więc powiem Ci, że Twoja życie może być nieznośne jeszcze długo, zanim stwierdzisz, że pomimo cierpień, jednak warto podejmować starania. Kiedy zdasz sobie sprawę ze swojego heroizmu, możesz mieć ochotę odnalezienia potwierdzenia swoich odczuć, więc myślę, że już zawsze będziesz mieć "wyższe potrzeby duchowe". Lubię Cię, przypominasz mi siebie w sposobie przeżywania spraw, dlatego mam wrażenie, że myślimy podobnie i mamy podobną mentalność. Pamiętaj o mnie, o kimś, kto pragnie Cię, tak pięknej i wymagającej. :Stan - Uśmiecha się:


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Uśmiechnięta - 01 Maj 2009

Funia napisał(a):Zwłaszcza jeżeli chodzi o tate :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
On nawet monitor wyciera swoją koszulą... nieważne czy ścierka jakaś jest od podłogi, czy od czego wytrze nią stół... i gadaj z takim.

Czym się przejmuje. Tym, ze mieszkam w tym domu i że jest jakby on moją wizytówką. Jak mam kogoś zaprosić w ten brud i smród :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: Każdy mnie opatrzy od razu odpowiednią etykietką i nie będzie chciał z takim brudasem kontaktu utrzymać.

Funiu-nie każdy Cię opatrzy taką etykietką.My znamy przyczynę takiego stanu rzeczy,więc daleko nam do pochopnego stawiania ocen.I wiesz co? Nie zarzucaj sobie tego,że nie sprzątasz-bo sprzątasz.To inni domownicy nie potrafią tego uszanować.Czy masz własny pokój?Jeśli tak,urządź z niego swój bastion,niech tam będzie zawsze czysto i pilnuj by nikt,a zwłaszcza Twój tata, tam nie wchodził i Ci nie nabrudził.Będziesz miała swoją oazę tylko dla siebie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
krys840-nie mogę się powstrzymać,może to zabrzmi dla niektórych groteskowo,ale dziękuję Ci za dobre słowa które masz dla Funi:Stan - Uśmiecha się:


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Funia - 02 Maj 2009

Uśmiechnięta napisał(a):Nie zarzucaj sobie tego,że nie sprzątasz-bo sprzątasz.To inni domownicy nie potrafią tego uszanować.Czy masz własny pokój?Jeśli tak,urządź z niego swój bastion,niech tam będzie zawsze czysto i pilnuj by nikt,a zwłaszcza Twój tata, tam nie wchodził i Ci nie nabrudził.Będziesz miała swoją oazę tylko dla siebie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Nie mam swojego pokoju :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
A ostatnio znowu zbastowałam z tym sprzątaniem. Znowu mi się nie chce a brud i kurz się piętrzy :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: A mi nawet papierka z podłogi się podnieść nie chce, a z drugiej strony czuje się jakbym tylko ja była w tym domu, bo nikt inny też go nie podniesie :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Dragons86 - 02 Maj 2009

A zapraszasz wogule kogoś do domu np. ktoś znajomy.Czy poprostu masz taka myśl że sprzątasz żeby było czysto ładnie i myślisz sobie że jak tak bedzie to wszystko się zmieni, i niebędzie wstydu kogoś zaprosić,lub coś w tym stylu.Mi się to kojarzy z takim dążeniem do perfekcji.Stara się człowiek nakręca,w końcu i tak mu sie już nic niechce,poddaje się.Najlepiej wszystko wypośrodkować, i niezwracać tak bardzo uwagi na detale.Powiem tak że jak idę do kogoś do domu to zbytni nie zwracam uwagi na to jak ma w domu.Wystarczy że jest tak w miarę posprzątane,i wtedy nic się tak bardzo nierzuca w oczy.Nikt przecież nie będzie chodził po domu z palcem i sprawdzał poziom kurzu czy czegoś innego.Wydaje mi się że jest to u ciebie taka natrętna myśl połączona z czynną.Nie ma co sobie nią zaprzątać głowy,bo ona ciągle będzie i będzie mijał czas i nic się nie będzie działo, zmieniało.Wiem że to nie jest takie proste powiedzieć ot tak sobie.Ale ja miałem pare takich myśli coś w stylu teraz tego nie będe robił bo mi to z czymś koliduje bądź w czymś przeszkadza,jak już tego nie będzie to wtedy będe mógł to robić.Choć tak naprawdę w niczym by mi to nie przeszkadzało.I teraz jest co :Różne - Koopa: z czasem robi się coraz gorzej.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Funia - 02 Maj 2009

Dragons86 napisał(a):Najlepiej wszystko wypośrodkować, i niezwracać tak bardzo uwagi na detale.Powiem tak że jak idę do kogoś do domu to zbytni nie zwracam uwagi na to jak ma w domu.Wystarczy że jest tak w miarę posprzątane,i wtedy nic się tak bardzo nierzuca w oczy.Nikt przecież nie będzie chodził po domu z palcem i sprawdzał poziom kurzu czy czegoś innego.
U mnie nawet tak w miarę się nie da. Nie mówię, żeby było perfekcyjnie, ale tak jako tako, żeby było posprzątane. A ja nawet w taki sposób nie potrafie nad tym zapanować. I wcale nie trzeba się jakoś specjalnie rozglądać, żeby zobaczyć podłogę, która wygląda jakby przeszło przez nią stado słoni, albo obmazane klejące blaty, czy zachalapane lustro w łazience...


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - krys840 - 02 Maj 2009

Uśmiechnięta. Groteskowa jest Funia, ze swoją postawą czynnego społecznictwa, bo manifestując absurdy życia, ograniczającego się do wykonawstwa, bez uwzględniania celowości naszych działań - co jak zauważyliśmy, jest przedmiotem jej trosk - nakazuje nam zadać pytanie o sens egzystencjalnej nicości i odszukać podmiotowość całej sytuacji. Tragizm tej dramatycznej sceny przypomnina nam wszystkim, o naszym trudnym losie samotników, nie mających bezpośredniego wpływu na swoje położenie. Jej cierpienie staje się przedmiotem kultu, dlatego ja nie poprzestanę w wierności oddawania jej przesłania, kontynuując czynności, które mogą być nam wszystkim drogą ku zbawieniu, przez wykupienie jej niezrozumiałego dla innych dramatu. Pomożemy Ci grać dalej tę scenę, Funiu. Innym niech się wydaje, że to adsurdalny los, pozbawiony sensu, bo zaprzątnięci sobą, nie chcą wiedzieć, że jesteśmy sobie tożsami. Ot taki kult wszystkich tych, którzy uczą nas, że tak okupiona wiedza wyrokuje swoją wartością na rzecz innych.
Zabawne, ale jesteśmy naprawdę delikatnymi istotami, które muszą widzieć w sobie sprzymierzeńców, co manifestuje się przez uznanie, a nawet pociąg do siebie...
Jesteśmy twórczy i zapobiegliwi, a o wszystkim, co będzie w przyszłości, można dedukcyjnie wnioskować, bazując na zasadzie konstruktywnej krytyki i poddawaniu w wątpliwość wszystkiego, co jeszcze niezrealizowane. Hipotetycznie można by mówić i wieszczyć, gdyby poglądów nie dało się weryfikować doświadczalnie, w procesie dowodzenia, poprzez rzeczową argumentację. Fakty, wydarzenia bądź treści - choć mogą nie mieć jeszcze aprobaty społecznej, przez nadanie im mocy sprawczej - przejawiają się jako jawne czynownictwo w drodze do postanowień. Tak, jak nieuznanie problemu cierpienia Funi, jako nadrzędnego interesu społecznego - oddającego zjawisko przemijalności, a dotyczącego nas wszystkich - jest powodem do tego, by się zatrzymać i oddać cześć żywemu dowodowi społecznej niesprawiedliwości, jakim jest położenie Funi. Co oddając przebieg całego dramatu, stanowić będzie w konsekwencji, co następuje...

Funia, melduj się ze swojego czynownictwa, byśmy wiedzieli, co mamy robić, by chciało Ci się bynajmniej nie tylko sięgąć po papierek. Myślę, że zasługujesz na to, byśmy się zastanawiali - w kontekście Twojego poświęcenia - nad wyrokiem całego Twojego martyrologicznego procesu męki, nad jego społecznym wymiarem. Kochamy Cię, świadomie czy też poprzez podświadomość. :Stan - Uśmiecha się:


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Enter - 02 Maj 2009

Funia daj spokój z tym sprzątaniem, za bardzo się tym przejmujesz. Może to sprzątanie to jakaś forma ucieczki jest ? Podświadomie próbujesz mieć w domu wszystko poukładane, wszystko elegancko posprzątane, bo twoje życie jest zupełnym tego przeciwieństwem ?
Przecież życie to nie tylko sprzątanie. Olej to, znajdź sobie jakieś inne zajęcia. Jak będzie miał ktoś przyjść to wysprzątasz na wysoki połysk godzine przed wizytą, żeby nie zdążyli nabałaganić i będzie :Stan - Uśmiecha się:
Poza tym jak się kiedyś tacie ręka do blatu stołu przyklei to sam weźmie i wytrze :Stan - Uśmiecha się: Ścierką do podłogi, no ale wytrze. Liczą się chęci! :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: A że ścierek nie rozróżnia to czemu ty się dziwisz, przecież większość facetów takimi drobnostkami sobie głowy nie zaprząta :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.