PhobiaSocialis.pl
Problem z samoakceptacją? - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Działy tematyczne (https://www.phobiasocialis.pl/forum-9.html)
+--- Dział: Nieśmiałość, Fobia społeczna (https://www.phobiasocialis.pl/forum-11.html)
+--- Wątek: Problem z samoakceptacją? (/thread-4802.html)

Strony: 1 2 3 4


Problem z samoakceptacją? - Werter - 23 Cze 2010

Witajcie... Nie wiem od czego zacząć.... Może od tego, że ostatnio zorientowałam się, że mam dość istotny problem z wychodzeniem z domu i nie tylko... Praktycznie każde wyjście jest u mnie poprzedzone całym mnóstwem obaw. A dokładnie: w co mam się ubrać, aby nie zwrócić przypadkiem na siebie uwagi, jak zatuszować to, że mam nadwagę. Boję się że na zewnątrz wszyscy będą się na mnie gapić, obgadywać mnie i śmiać się.... to jest koszmarne... gdy już jestem na zewnątrz to ciągle poprawiam ubranie i wszędzie widzę patrzące na mnie osoby. Pragnę wówczas jak najszybciej wrócić do domu... Często wtedy rezygnuję z wielu planów... To kompletnie dezorganizuje mi dzień...

Jestem też podejrzliwa co do nowych znajomych... ciężko mi zaufać w ich dobre intencje i zamiary. Jak ktoś się ze mną dłużej koleguje, to wtedy znowu mam wrażenie że z przyzwyczajenia... W końcu nie jestem rozrywkową nastolatką... Nie lubię imprez, w zasadzie to w ogóle na nie nie chodzę. Poza tym ciężko mnie gdzieś wyciągnąć. Czuję się inna, bo jestem raczej typem romantyka który woli przebywać z dala od ludzi, na łonie natury... Moim idealnym środowiskiem jest las, cisza, spokój, góry, rzeka...W mieście się gubię... Często też płaczę bez powodu i mam melancholijne nastroje. Czy to jest normalne? Czy ze mną jest wszystko w porządku? Mam kochającą rodzinę i nie wiem skąd mi się to wzięło... Może problem tkwi w braku samoakceptacji?

Często nie wierzę we własne możliwości... zawsze zakładam najgorsze scenariusze... pesymistyczne... Każde wystąpienie publiczne jest dla mnie horrorem. Nie potrafię tego wyjaśnić... gdy mam coś powiedzieć w szerszym gronie to zaczynam się jąkać, denerwować, zaczyna mi brakować słów i przez to jeszcze bardziej się ośmieszam... Teraz chciałam sie wybrać na studia, ale na samą myśl to już odczuwam panikę ... Boję się, że nie dam sobie rady, że odpadnę zaraz na początku, że nowi ludzie mnie nie zaakceptują, jak zareagują na mój wygląd...Najgorsze jest to, że brak życia towarzyskiego, zawsze sobie rekompensowałam nauka, tzn spełniałam się na płaszczyźnie szkolnej... Lepsze oceny od innych pozwalały mi chwilowo choć trochę czuć się lepszą... szybko jednak to ustępowało, ja zaczęłam być postrzegana jako kujon i kolejne zmartwienie... teraz obawiam się, że na studiach będą ludzie o wiele mądrzejsi ode mnie i stracę jedyną możliwość dowartościowania samej siebie...

Bardzo chciałabym poznać jakiegoś fajnego chłopaka, kogoś kto by mnie zaakceptował, przy kim czułabym się szczęśliwa bez udawania kogoś kim nie jestem, przy kim przestałabym być samotna, ale jednocześnie wiem że jest to teraz nierealne.... Ja na chwilę obecną na pewno nie jestem w stanie nikogo zagadać, a do mnie przecież nikt nie podejdzie :Stan - Niezadowolony - Płacze:

Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale musiałam się wyżalić....Przedstawić komuś moją sytuację... Już dłużej tak nie mogę... Nie chcę być do końca życia sama, zamknięta w pokoju... Jak macie jakieś sugestie jak sobie z tym poradzić to piszcie... A tak w ogóle to nie wiem czy to jest taki kryzys, czy to jest już coś poważnego... Czy mam socjofobię? A może to jest depresja? Zwykły problem z samoakceptacją? Gdzie leży problem? Nie potrafię tego ocenić... Macie pewnie większe doświadczenie niż ja... Proszę o odp.... z góry dziękuję :Stan - Zadowolony - Całuje:


Re: Problem z samoakceptacją? - Zoe - 23 Cze 2010

Cześć, Werter :Stan - Uśmiecha się:

Z tego co piszesz istotnie Twoje poczucie własnej wartości lokuje się niziutko-z pewnością nie bez powodu.
Wspomniałaś o rodzinie. Mogłabyś napisać więcej o Twoich rodzinnych ralacjach?
Cytat:bardzo chciałabym poznać jakiegoś fajnego chłopaka, kogoś kto by mnie zaakceptował, przy kim czułabym się szczęśliwa bez udawania kogoś kim nie jestem, przy kim przestałabym być samotna, ale jednocześnie wiem że jest to teraz nierealne....
jakie warunki musiałyby być spełnione, by spełniło się to pragnienie?


Re: Problem z samoakceptacją? - Werter - 23 Cze 2010

Dziękuję, że chciało ci się przeczytać to co wcześniej napisałam.... :Stan - Zadowolony - Całuje: Czuję się przez wszystkich w rodzinie bardzo kochana... Mam bardzo dobre relacje zarówno z rodzeństwem jak i z rodzicami... Często mnie pocieszają, wspierają, dużo ze sobą rozmawiamy... kiedy widzą, że mam problem z którym nie potrafię sobie poradzić, starają sie mi pomóc, ale to najczęściej skutkuje tylko na chwilę... Następnego dnia znowu jest to samo.... Gdy przełamię sie, postanowię, że będę wychodzić do ludzi, wystarczy tylko jedno dziwne spojrzenie, a ja znowu popadam w kompleksy.. Chciałam też delikatnie sprostować to co wcześniej napisałam...bo teraz jak to czytam to wychodzi na to, że cały czas chodzę przygnębiona... ja bardziej skrywam to w sobie... staram się nie okazywać innym że coś jest nie tak, co czuję... staram się uśmiechać, żartować ze swojej tuszy, ale jest to bardziej taka maska... np w szkole wśród rówieśników, gdy byłam zmuszona przebywać z osobami wiodącymi zupełnie inny tryb życia, często kłamałam że jestem zajęta, aby nigdzie z nimi nie wychodzić... Często nie potrafię powiedzieć otwarcie, że nie chcę z nimi iść... ciągle kogoś udaję i czasami wydaje mi się, że już się w tym pogubiłam...

Teraz nie mogę podejść do chłopaka bo się wstydzę, boję wyśmiania, odtrącenia z jego strony, mam mnóstwo kompleksów... Myślę że najpierw muszę zaakceptować siebie taką jaka jestem... przestać się przejmować tym co inni powiedzą... Na tą chwilę jest to dla mnie bardzo trudne...

Ostatnio nawet myślałam, że problem może wziął się od tego, że ciągle się przejmuję tym co inni powiedzą, czy inni mnie zaakceptują, jak mnie ocenią, czy innym się spodoba to co lubię robić... itd... czytając różne wypowiedzi użytkowników na tym forum wydaje mi sie, ze to się bierze z nieuzasadnionego lęku... nie wiem czy dobrze myśle, ale na pewno przyczyna nie leży u mnie w rodzinie.... czytając ostatnio wiele artykułów na różne tematy doszłam do wniosku, że powinnam być szczęśliwa, bo mam osoby które mnie kochają, mam ciepły dom, wszyscy są w miarę zdrowi... Moje problemy są niczym w porównaniu z problemami innych... Jednak łatwo powiedzieć, a gorzej wprowadzić w życie....

Od czego więc najlepiej zacząć, aby podbudować samego siebie?


Re: Problem z samoakceptacją? - Schiza005 - 25 Cze 2010

Werter napisał(a):Boję się że na zewnątrz wszyscy będą się na mnie gapić, obgadywać mnie i śmiać się.... to jest koszmarne... gdy już jestem na zewnątrz to ciągle poprawiam ubranie i wszędzie widzę patrzące na mnie osoby. Pragnę wówczas jak najszybciej wrócić do domu... Często wtedy rezygnuję z wielu planów... To kompletnie dezorganizuje mi dzień...

Mam dokładnie taki sam problem...strasznie mi to przeszkadza bo chciałabym się ubierać dość...dziwnie jak na człowieka żyjącego w Polsce. Przez to czuję się strasznie ograniczona, czasami kupie coś a potem tego nie noszę z obawy że ktoś będzie się za mna gapić...Ostatnio w sklepie taki facet gapił się na mnie przez około 8 min. myślałam że nie wyrobie, strasznie sie denerwowałam i starałam sie nie patrzeć w jego stronę. Cały czas wydaje mi się, ze jestem gruba, ale kiedy patrze w lustro widzę że wcale nie jest tak jak sobie to wyobrażam. Boję się zmian, właściwie to nie. Nie boję się samych zmian, tylko reakcji otoczenia...


Re: Problem z samoakceptacją? - Werter - 26 Cze 2010

Schiza005 , świetnie cię rozumiem... Moim zdaniem reakcja otoczenia świadczy o skrajnej niedojrzałości społeczeństwa... Niby Polacy są tacy tolerancyjni... Jak na razie to w ogóle tego nie widać... Gdy tylko ktoś różni się czymś od innych, to od razu jest wytykany, tępiony, albo skazany na samotność... Prawda jest taka, że nasze życie wyglądałoby zupełnie inaczej, gdyby nie presja otoczenia... Czasem tak się zastanawiam jakby świat wyglądał, gdyby każdy ubierał się jak chce, każdy wyrażał bez skrępowania swoje poglądy... Myślę, że byłoby bardziej kolorowo, ciekawie, różnorodnie... Jak dobrze zrozumiałam, to u nas jest pewien paradoks: z jednej strony cenimy indywidualizm, a z drugiej podporządkowujemy się ogólnie przyjętym zasadom (z obawy przed reakcja innych....). :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Może kiedyś nadejdzie taki dzień, że się odważymy na radykalną zmianę... :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: I może nareszcie ktoś dostrzeże w tym zaletę i objaw wyjątkowości, a nie dziwactwo... :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


Re: Problem z samoakceptacją? - Schiza005 - 26 Cze 2010

Mam nadzieję że jak się wylecze to miała dość odwagi żeby w takich ciuchach bez żadnych oporów wyjść na zewnątrz 8)


Re: Problem z samoakceptacją? - Werter - 26 Cze 2010

Byłoby fajnie :Stan - Uśmiecha się - LOL: Tego ci życzę :Stan - Zadowolony - Całuje:


Re: Problem z samoakceptacją? - c'est bon - 26 Cze 2010

Werter napisał(a):ostatnio zorientowałam się, że mam dość istotny problem z wychodzeniem z domu i nie tylko... Praktycznie każde wyjście jest u mnie poprzedzone całym mnóstwem obaw.

Jestem też podejrzliwa co do nowych znajomych... ciężko mi zaufać w ich dobre intencje i zamiary.

Często nie wierzę we własne możliwości... zawsze zakładam najgorsze scenariusze... pesymistyczne...

niestety z autopsji wiem jak to jest... staram się walczyć każdego dnia - z różnym skutkiem. Taki dżihad z sobą :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: w pewnym momencie zrezygnowałam z samochodu, bo zauważyłam, że jeszcze trochę i w ogóle nie będę w stanie kontaktować się z ludźmi. Kiedy w czasie choroby zmuszona byłam przez 2 tyg. nie wychodzić z domu myślałam, że już tak zostanie. Wyjście mnie przerosło!! Przejazd tramwajem traktuję jak trening.... żal


Re: Problem z samoakceptacją? - Werter - 27 Cze 2010

c'est bon , nie przejmuj się.... taki przejazd tramwajem jest na prawdę dobrym treningiem :Stan - Uśmiecha się: W zasadzie każdy kto nim jedzie jest skoncentrowany na tym aby dotrzeć do celu, wysiąść na swoim przystanku i nie zwraca większej uwagi na otoczenie... Można więc pozostać jakby anonimowym przy jednoczesnym kontakcie z ludźmi :Stan - Uśmiecha się - LOL: Przynajmniej ja tak na to patrzę :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Też tak czasami "oswajam się" z innymi :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:


Re: Problem z samoakceptacją? - panpanpan - 28 Cze 2010

Jest mi ktoś w stanie wyjaśnić jak można zaakceptować własną osobę, jeśli nie otrzymuje się tej akceptacji od innych? Nie rozumiem tego. Przecież osoba, która probuje się sama akceptować, nie otrzymując tej akceptacji, tolerancji od rodziny, przyjaciół, pani w sklepie, na ulicy,w pracy jest zwykłym hipokrytą, który oszukuje samego siebie. Przecież sztuczne akceptowanie samego siebie, budowanie własnej wysokiej samooceny na siłę jest niczym innym jak granie kogoś kim się nie jest. Jest nawet masa poglądów, ktore zabraniają bycia sztucznym i prób na siłę grania kozaka, czy osoby pewnej siebie. Przeciez masa jest poglądów: badz sobą, nie graj, nie strzelaj popisów, nie udawaj kogos innego. A czym innym własnie jest sztuczne budowanie własnego wizerunku, pewnosci siebie jak 99 % swojego życia jest się niesmiałbym zamkniętym w sobie brzydalem. To może juz lepiej zostać tą skromną, zamknieta w sobie osobą, niesmialą osobą, aniżeli odgrywać swoje zycie jak grę aktorską.


Re: Problem z samoakceptacją? - klocek - 28 Cze 2010

Cytat:Jest mi ktoś w stanie wyjaśnić jak można zaakceptować własną osobę, jeśli nie otrzymuje się tej akceptacji od innych?
Związek przyczynowo-skutkowy jest odwrotny: to Twoje własne poczucie wartości wpływa na Twoją ocenę przez innych.

Cytat:Przecież sztuczne akceptowanie samego siebie, budowanie własnej wysokiej samooceny na siłę jest niczym innym jak granie kogoś kim się nie jest.
Po pierwsze, trzeba oddzielić wartość człowieka od jego osiągnięć. Człowiek ma pewną niezbywalną godność, która nie zależy od tego, ile ktoś zarabia i czy ma bicepsy.
Problem z nami jest właśnie taki, że kwestionujemy swoją własną wartość, nas jako osób.

Z doświadczenia powiem, że nikt tego nie zrobi za nas. Trzeba samemu, bez niczyjej pomocy zacząć wierzyć, że jednak jest się człowiekiem a nie psem. Akceptacja ze strony innych nic nie pomoże. Nic nie zmienia także brak szacunku ze strony innych.
To jedna z tych rzeczy, które zależą wyłącznie od nas.

Cytat:Przeciez masa jest poglądów: badz sobą, nie graj, nie strzelaj popisów, nie udawaj kogos innego.
Odpowiedź jest prosta: trzeba się zmienić wewnętrznie. Nie wystarczy po prostu udawać kogoś fajnego. Trzeba być fajnym.

Moje budowanie pewności siebie opierało się na kilku filarach. Po pierwsze, wyleczyłem depresję. Po drugie, stosowałem afirmacje i starałem się wyciszać złe myśli. Po trzecie, odsunąłem od siebie wszystkie osoby, które mnie nie szanowały, zwłaszcza ojca.

I w końcu czasami trzeba umieć spojrzeć na siebie z boku. Ocenić samego siebie obiektywnie, dokładnie tak samo, jak oceniamy innych. Dobrym sposobem jest patrzenie na samego siebie przez kamerę :Stan - Uśmiecha się:. Nie ma wtedy tego efektu jak z patrzeniem w lustro. Nasz mózg nie wie, że to my.
Umysł człowieka ma specjalny program wykrywania samego siebie. Zupełnie inaczej odbieramy siebie samych, a inaczej innych. Problem się pojawia, kiedy siebie traktujemy znacznie gorzej. Trzeba wtedy na chwilę "oszukać" mózg, żeby nie domyślił się, że to ja sam. Przez sekundę będę miał wtedy taki ogląd siebie, jaki mam w stosunku do innych (czyli lepszy). Potem można się już tego "normalnie" nauczyć.
Ja stosowałem dwie metody: patrzenie na siebie przez kamerkę i bardzo szybkie oglądanie zdjęć. Ta druga metoda wygląda następująco: bierzesz dużo zdjęć, na niektórych z nich jesteś ty a na innych nie. Oglądasz te zdjęcia jedno za drugim, maksymalnie dwie sekundy każde. Oceniasz osoby, czy ci się podobają: ich fryzury, urodę, styl ubierania.
Na ogół potrafimy precyzyjnie powiedzieć, co jakaś osoba ma w sobie zmienić, żeby się nam bardziej podobała. Dzięki tym metodom dowiemy się, co mamy zmienić w sobie samych, żebyśmy się sobie bardziej podobali.

Ja trochę zmieniłem w swoim wyglądzie. Jeszcze nie wszystko we mnie mi się podoba, ale na razie nie jestem w stanie zrobić więcej. Mam ogromny lęk przed oceną a moja rodzina nie jest w tym względzie najdelikatniejsza. Dobrze, że przynajmniej mieszkam już bez nich. Niemniej jednak, kiedy tylko znajdę w sobie odwagę, to jeszcze trochę zmienię styl, żebym w końcu sam się sobie podobał.

Również niedługo zamierzam sobie kupić mikrofon i zacząć do niego gadać a potem się słuchać, żeby poprawić swój styl mówienia.

Cytat:To może juz lepiej zostać tą skromną, zamknieta w sobie osobą, niesmialą osobą, aniżeli odgrywać swoje zycie jak grę aktorską.
Trochę gry aktorskiej też jest potrzebne. Ci, którym pokazujemy się bez żadnej gry, to rodzina i przyjaciele. W stosunku do innych trzeba przyjąć trochę konwencji społecznych.

Jedną z "gier" jest choćby samo ubieranie się. Czy jest sens chodzić na golasa po ulicy, z uzasadnieniem, że pokazujemy swoje prawdziwe ja?

Inną grą aktorską jest także kobieca "próżność" :Stan - Uśmiecha się:. Te wszystkie sukienki, kokardki, fryzura jak żyrandol, kolczyki, wisiorki i tipsiki :Stan - Uśmiecha się:. Kobieta zmienia samą siebie i jest w oczywisty sposób inna, niż w "rzeczywistości", ale czy to jest coś złego? Mi osobiście byłoby bardzo smutno, gdyby kobiety przestały się pewnego dnia stroić :Stan - Uśmiecha się:. Chociaż niektórzy na to pomstują, to ja uważam próżność dziewczyn za jedną z fajniejszych rzeczy na tym świecie.


Re: Problem z samoakceptacją? - Werter - 04 Sie 2010

Niestety całe "Życie jest grą, która toczy się według ustalonych zasad, człowiek jest aktorem, przyjmującym narzuconą mu rolę, bądź też zakładającym maskę z własnej, nieprzymuszonej woli, a świat jest teatrem" Bez tych wszystkich pozorów, masek, wszystko byłoby łatwiejsze... a tak nie wiadomo czego się spodziewać po drugim człowieku... i znów wkracza lęk przed nawiązaniem znajomości która ponownie mogłaby się okazać tragiczna w skutkach... lęk przed zranieniem i odrzuceniem...


Re: Problem z samoakceptacją? - pawel91 - 05 Sie 2010

to fobia spol a nie brak samoakceptacji , boisz sie oceny innych to moze przez rodzicow jakies zbyt duze wymaganie wzgledem twojej osoby nie wiem ale jak chcesz rady to mowie idz do psyhologa chociaz nie kazdy jest ogarniety i ci pomoze ale warto sprobowac.


Re: Problem z samoakceptacją? - olka - 06 Sie 2010

Przeczytalam kilka pierwszych postow, ale u mnie juz pozno i do lektury wroce jutro.

Werter, czesc rzeczy o ktorych napisalas jest mi znana. Powiem Ci, co mnie wyleczylo z kwestii ubran- to, ze wyjechalam do Anglii na studia. Tam kazdy ubiera sie jak chce i nikt na nikogo nie patrzy, bo dziwadel nie malo. Raz na wyklad przyszedl facet, 40 lat w czerwonej balowej sukience :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ot tak, dla zartu.

Moje pewne problemy tez nie wynikaja z rodziny, bo mam najwspanialsza na swiecie, ktora zawsze mi mowi o tym jak wazna dla nich jestem i jak wspaniala itp.
Ja mam bardzo trudny charakter i to zraza ludzi do mnie, a potem ja mam wrazenie, ze jestem beznadziejna, bo oni sa zrazeni i tak w kolko.

Myslalas o tym, zeby sobie napisac plusy Twojej osoby?
Co do tuszy: a jakby dieta+cwiczenia? Moze przesadzasz ze swoja 'tusza' i wcale nie jestes wieksza niz myslisz.


Bardzo mi sie podoba post Klocka. Nie wiedzialam o tej kamerze- ja sie ogladam tak dosyc czesto, przez to ze skypuje z rodzicami. Zazwyczja wygladam koszmarniej niz w lustrze, bo jakos malo fotogeniczna jestem. Pokraka taka :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


Re: Problem z samoakceptacją? - panpanpan - 06 Sie 2010

pawel18 napisał(a):to fobia spol a nie brak samoakceptacji , boisz sie oceny innych to moze przez rodzicow jakies zbyt duze wymaganie wzgledem twojej osoby nie wiem ale jak chcesz rady to mowie idz do psyhologa chociaz nie kazdy jest ogarniety i ci pomoze ale warto sprobowac.

Panie Pawle psycholog w tej kwestii mało może zrobić. Uwierz mi. Po co wydawać 100pln na psychoterapie, jesli można samemu sprobować sobie w mówić, przykładowo: jestem debesciak, i nikt mi nie podskoczy. Zauwazcie, na pewno to widzieliscie ze są takie momenty, dni, chwile, godziny, ze człowiek jakby staje się entuzjastą, lepsze posiada samopoczucie, mniejszy lęk, itp. Niestety w pewnym momencie to pryska i bye bye. Wynika z tego, że nawet miła, skuteczna rozmowa z psychologiem problemów organiczno-psychologicznych nie utrzyma dłuzszy czas na zdrowym poziomie. Ja np tak mam, że niektore filmy, ksiazka i ich fabuła wyjątkowo robią ze mnie entuzjaste, aby nie bać się tylko coś robić i działać. Niestety mijają 1-2dni i poznownie jestem w pustce, lęku, ktore całkowicie zabierają mi chęci, motywację.
Także tej psychologi ja bym tak bardzo nie cenił. Na pewno dużo daje, ale na krótko metę. Jesli problemy człowieka wynikają z powanych zaburzeń organiczno-psychicznych, to raczej psychologia za dużo tu nie zdziała na dłuzsza metę. Tylko dobrze dobrane proszki+psychologia.
Pozdrawiam.


Re: Problem z samoakceptacją? - pawel91 - 06 Sie 2010

Nie wiesz o czym mowisz i te dni w ktorych jestes entuzjasta i wydaje ci sie ze jestes za+:Ikony bluzgi kochać 2: tez sa lekowe , przez fobie . Jezeli myslisz ze wyzdrowienie wyglada tak jak te dni to sie myslisz . I nie pisz takich pesymistycznych bzdur nikomu ty m nie pomagasz a i psycholog ani razu mi nie powiedzial ze jestem debesciak ani nic w tym sylu terapia nie polega na podbudowaniu wlasnej samooceny . I nie wiem jak mam Ci uwierzyć skoro mi pomogły wizyty.


Re: Problem z samoakceptacją? - Werter - 06 Sie 2010

Każdy z Was jest inny i dlatego może zdarzyć się tak, że podobne sposoby radzenia sobie z problemami będą dawać u każdego z Was inne rezultaty :Stan - Uśmiecha się - LOL: Nie chcę więc oceniać który sposób jest lepszy... :Stan - Uśmiecha się - LOL: Jeśli jednak pawel18 ma jakieś doświadczenie z wizytami u psychologa, to byłabym wdzięczna za udzielenie kilku informacji :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Przede wszystkim jak to wygląda i na czym polega, skoro nie podbudowuje się własnej samooceny... :-)

olka - do Anglii raczej nie pojadę, ale coś w tym jest :-) samopoczucie w dużej mierze zależy od otoczenia :-) Z tą listą zalet to spróbuję coś takiego zrobić, ale widzę że ty też masz problem z zaakceptowaniem swojego wyglądu :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: pomyśl nad słowami którymi mnie pocieszałaś :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:... może nasz wygląd faktycznie jest tylko naszym wyobrażeniem.... spróbuję więc metody Klocka


Re: Problem z samoakceptacją? - olka - 07 Sie 2010

Panpanpan- to, co napisales jest nieco bledne.

Zdania powinny byc pozytywne, bo wszechswiat nie rozumie, ze NIE moze byc pozytywne.

Czyli zdanie jestem debesciak i nikt mi nie podskoczy, we wszechswiecie brzmi 'jestem debesciak, kazdy mi podskoczy' czyli to sie kloci ze soba.

Trzeba mowic:
Jestem debesciak, rzadze, jestem najlepsza, moge wszystko, z kazdym dam sobie rade- Werter zapamietaj to sobie. Nie uzywaj slowa 'nie', bo nasz mozg go nie rozumie. 'NIE' ttraktuje jako negatyw. Czyli zamiast mowic sobie 'nie denerwuj sie', powiedz 'uspokoj sie'.
Zamiast 'nie traktuj mnie po chamsku', 'traktuj mnie lepiej' itp.

Ja np. dzisiaj w koncu pomalowalam oczy- niby tusz, a poczulam sie duzo seksowniej i od razu widzialam roznice w zachowaniu facetow (tutaj sie nie maluje, bo wilgotnosc powietrza plus moja cera mieszana powoduja, ze sie topie po paru minutach).

Napisz sobie na kalendarzu, naklej kartke na scianie 'jestem lubiana. jestem kochana. jest ladna. jestem madra.' i tak dalej. mnie duzo to pomoglo :Stan - Uśmiecha się: moze nie zmienilo mnie w 100%, ale na pewno podwyzszylo samoocene.

ja bylam na dwugodzinnej wizycie u psychoterpeuty. po raz pierwszy i jedyny w zyciu, ale duzo mi ta rozmowa uswiadomila. zaplacilam 100 zl za te dwie godziny, ale kobieta mi uswiadomila mase rzeczy i powiedziala, co i jak z tym robic. mniej lub wiecej. posiadanie swiadomosci, ze ma sie problem i jaki to problem to juz pierwszy krok do sukcesu..


Re: Problem z samoakceptacją? - pawel91 - 07 Sie 2010

roznica w zachowaniu facetow po pomalowaniu oczu ? malujesz sie po to zeby sie faceci zachwyali czy zebys ty sie dobrze czula? a takie mowienie sobie ze jestem debiesciak to chyba jest dla kogos kto w to watpi tak naprawde?


Re: Problem z samoakceptacją? - olka - 08 Sie 2010

pawel18 napisał(a):roznica w zachowaniu facetow po pomalowaniu oczu ? malujesz sie po to zeby sie faceci zachwyali czy zebys ty sie dobrze czula? a takie mowienie sobie ze jestem debiesciak to chyba jest dla kogos kto w to watpi tak naprawde?

Nie lubie sie powtarzac, ale skoro nie zrozumiales za pierwszym razem, to moja strata.
Napisalam, ze pomalowalam oczy i poczulam sie duzo lepiej i seksowniej, bo od dawna tego nie robilam. W momencie kiedy kobieta czuje sie pewniej i lepiej, zwraca uwage innych.
Poza tym zachwyt facetow jest bardzo lechcacy i podbudowuje.

Oczywiscie, ze takie powtarzanie jest dla osob, ktore maja problem z samoocena. Afirmacje to jedna z technik poprawy samopoczucia i samooceny. Samo sie nie poprawi, wiec trzeba to sobie powtarzac.
Jak to powiedzial Goebbels klamstwo powtrzone sto razy staje sie prawda.

Zrozumiales czy mam narysowac?


Re: Problem z samoakceptacją? - pawel91 - 08 Sie 2010

Zrozumiaplem i jest mi przykro ze twoja pewnosc siebie zalezy od takich :Ikony bluzgi pierd: jak pomalowanie oczu.A w te afirmacje nie wierze bzdura jakas i tyle.


Re: Problem z samoakceptacją? - SpawnVQX - 08 Sie 2010

Bah oczywiscie, ze wyglad jest bardzo wazny, dla mnie to podstawa dobrego samopoczucia. Werter kiedys mialem ten sam problem co Ty, chociaz ja nie mam juz fobii, to nadal nie wyjde z domu bez porzadnie zrobionej fryzury, perfum i wyprasowanej koszuli. Bo po prostu to jest czesc mojej osobowosci.
A co do afirmacji to lepiej sie wziasc za dzialanie niz cos sobie wmawiac, niestety chcac nie chcac czlowiek to istota spoleczna i jesli oswoi sie z pewnymi normami mimo dawnych traum, to bedzie mu sie dobrze zylo. Socjalizacja to bol ale to jest do zrobienia, psychosomatykczne problemy zanikna albo przestanie sie na nie zwracac uwage bo czlowiek zyjacy w spoleczenstwie ma na codzien za duzo do roboty zeby sie przejmowac co mysla o nim ludzie w autobusie...


Re: Problem z samoakceptacją? - olka - 08 Sie 2010

pawel18 napisał(a):Zrozumiaplem i jest mi przykro ze twoja pewnosc siebie zalezy od takich :Ikony bluzgi pierd: jak pomalowanie oczu.A w te afirmacje nie wierze bzdura jakas i tyle.

Powinienes sobie zafundowac kurs czytania ze zrozumieniem.

Nie powinno byc Ci przykro, bo nie ma o co. Naucz sie czytac. I nie szukaj w moich wiadomosciach drugiego dna.

A afirmacje- Ty nie wierzysz, ja widze efekty. Kazdy psycholog i terapeuta to wie, bo mysli maja wplyw na nasze cialo. Ja przekonalam sie robiac sobie taki test- zrobilam go innym, np. rodzicom... zadzialalo.


Re: Problem z samoakceptacją? - pawel91 - 09 Sie 2010

No nie wiem moj terapeuta wysmial te cale afirmacje . I nie rozumiem czego nie rozumiem wedlug ciebie ale moze , kazdy sie czasem myli , ale pojde na tn kurs specjalnie po to zeby zrozumiemiec lepiej to co piszesz!


Re: Problem z samoakceptacją? - Mary Jane - 09 Sie 2010

takie wmawianie sobie wspaniałych cech to też tworzenie zniekształconego obrazu siebie, tylko w drugą stronę. Poza tym w Polsce afirmacje nie za bardzo mają jak zadziałać, bardzo szybko społeczeństwo/znajomi wyprowadzą cię z błędu, jeśli się myśli o sobie zbyt dobrze. Na wyspach co innego, to inna kultura, inaczej ukształtowana, każdy wmawia sobie nawzajem, że jest wspaniały i pewnie, że człowiek czuje się dobrze i akceptowany ale traci trochę motywację do doskonalenia się, przez co w Wielkiej Brytanii sporo jest matołów przekonanych o swojej nieomylności, stu kilowe księżniczki, którym nikt nigdy nie powiedział, że są otyłe. Nie wiem, co jest lepsze. Idealnie byłoby jednak patrzeć na siebie możliwie realistycznie, przecież u nikogo nie brakuje mocnych stron, każdy ma coś, w czym jest dobry, tylko nie zawsze w tym, w czym by chciał - takie życie.


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.