Zaufać czy nie... - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html) +--- Dział: Relacje międzyludzkie (https://www.phobiasocialis.pl/forum-19.html) +---- Dział: O RELACJACH OGÓLNIEJ (https://www.phobiasocialis.pl/forum-77.html) +---- Wątek: Zaufać czy nie... (/thread-550.html) |
Zaufać czy nie... - gemsa84 - 20 Kwi 2008 Nikt z moich najbliższych nie wiem, że mam fs. Ani mama, ani przyjaciele. Nikt…Kiedy trafiłam na to forum zaczęło mi to ciążyć…pewnie dlatego, że wcześniej miałam jeszcze nadzieję, że to może nie to, a tak potwierdziły się moje najgorsze przypuszczenia. Od tego momentu strasznie chodziłam struta... Koleżanka pytała, co mi jest, ale ja nie byłam w stanie jej powiedzieć. Momentalnie łzy napływały mi do oczu i jakaś gula stawała w gardle. Nie mogłam…nie wiem, czego się boję…najgorsze jest to, że inna moja znajoma zwierzyła mi się ze swoich problemów. Powiedziała, że chodzi na terapię i że jest lepiej (nie jest chora na fs). Ja nie potrafię jej tego powiedzieć, a ona wie, że coś jest nie tak. Nie chcę żeby pomyślała sobie, że jej nie ufam…a może właśnie tak jest?... Zastanawiałam się jak by to było, gdyby ktoś wiedział. Chyba najbardziej boję się litości…nie wiem dlaczego, ale tak właśnie sobie to wyobrażam, że stoję np. na środku grupy czytając jakiś referat, a ona sobie myśli: „Biedna to przez tą fobię tak się denerwuje. To straszne”. Boję się, że od momentu jak ktoś się o tym dowie, nie będzie mnie traktował normalnie. Jak będą chcieli iść na piwo w większym gronie to już nie będą pytać „Idziesz z nami?” tylko „Jesteś w stanie iść z nami? Bo jak nie, nie będę nalegać. Rozumiem, że możesz się bać”. I mimo, że nie mam już większego problemu wyjść z większą grupą na piwo to zacznę go mieć na nowo… A mama? Jej to już w ogóle boję się powiedzieć. Sama leczyła się na nerwicę lękowo-depresyjną po śmierci taty, a teraz to… Jej jedyna córka…jakby mało miała problemów...znowu zacznie szukać winnych…nie chcę żeby wiedziała. Czy wasi rodzice, przyjaciele wiedzą? Nie chodzi mi o wypisanie sobie na czole „mam socjofobię”, ale czy w ogóle komuś powiedzieliście i czy Wam to pomogło? Jak te osoby zareagowały? Wspierały was, czy wręcz przeciwnie, odsunęły się od was? Przepraszam jeśli post o takiej tematyce już się pojawił. Przyznaje, wszystkich nie czytałam… Re: Zaufać czy nie... - sm - 20 Kwi 2008 Re: Zaufać czy nie... - gemsa84 - 20 Kwi 2008 Nie wiem czy kiedykolwiek odważyłaby się wszystkim powiedzieć narazie będę pracowała nad tym jak to powiedzieć przyjaciółce...może się w końcu uda...może. A co do rodzinki to chyba nie bardzo. Nawet nie wiem czy coś podejrzewają. Czasami sobie myślę że mają mnie za wzór jakiś. Taka porządna, poukładana, i zawsze dobrze się uczy, i studia kończy, i pracuje, i w ogóle...tylko taka trochę nieśmiała, ale to nic...aaa no i mogłaby w końcu z jakimś chłopakiem się pokazać. Aż mi się rzygać chce momentami. Nic o mnie nie wiedzą! ale może to i dobrze...jeszcze by się rozczarowali Re: Zaufać czy nie... - Tomek90s - 20 Kwi 2008 Ja powiedziałem to kilku osobom, albo to olali albo wyśmiali lub też zaczeli mi tłumaczyć że żadnej fobii nie mam...jakby byli częścia mnie. Póki co powstrzymuje się komu kolwiek mówić o tym, ludzie są tak zawistni że mogą nawet ten fakt wykorzystywać przeciwko mnie Re: Zaufać czy nie... - Victor Mancini - 20 Kwi 2008 Moja mama dowiedziala sie o mojej przypadlosci dopiero w styczniu tego roku. Za pomoca komunikatora Gadu-Gadu Powiedzialem/napisalem jej po 6 latach zycia z FS. Mialem jak Ty duze obawy zwiazane z jej reakcja. Mama wiedziala ze ze mna jest cos nie tak, bo tabletki bralem, ale zbyt zainteresowana detalami do tej pory nie byla. Chodzilo pewnie troche o jej komfortort psychiczny bo teoretycznie problem, o ktorym sie nie mowi nie istnieje. Od kilku ladnych lat, z powodu alkoholizmu ojca, komunikacja u mnie w rodzinie byla mocno zaklocona.Mama skupila sie na zapewnieniu nam zywnosci i ubran, strona emocjonalna byla mocno zaniedbana. Nie winie mamy za to. To normalne u rodzin zyjacych z nalogowcem. Permanenty lek, wstyd i poczucie beznadziejnosci. Balem sie powiedziec bo rodzic/rodzice maja to do siebie ze czesto obwiniaja siebie za porazki/wady swoich pociech. Mama jest tez mocno zestresowana bo zyjemy, ze tak powiem jako rodzina dysfunkcyjna, wiem chcialem oszczedzic jej tego oszalamiajacego niusa. Jednak pewnego styczniowego dnia rozmawiamy sobie a ja mowie do mamy ze bede musial lekarza w Polsce zobaczyc jak najszybciej bo bardzo zle sie czuje i musi mi wizyte zaklepac. Padlo pytanie co Ci jest. Mamo, to fobia spoleczna. Co? Przeciez Ty nie jestes niesmialy! Tak nie jestem niesmialy, jestem chorobliwie niesmialy!. Co to jest, itp. Powiedzialem wszystko. Czuje sie lepiej. Mama chyba tez. Poza moja mama o mojej fobii nie wie nikt. Znajomi mowia ze brakuje mi pewnosci siebie itp. Nie zaprzeczam. Gdybym znal kogos z problemami, niekoniecznie z FS, to by powiedzial tej osobie. Jak te Twoja kolezanke z problemami psychicznymi znasz dobrze, to moglabys sprobowac jej wyjawic swoja tajemnice. Byloby Ci lzej. Nie zakladaj, ze wypepla wszystko calej klasie. Ludzi z problemami, cechuje raczej spora doza empatii... Re: Zaufać czy nie... - MR.X. - 20 Kwi 2008 ja powiedzialem paru osobom paru jeszcze pewnie o tym powiem napewno nie powiem o tym rodzicom nie chce dobijac i tak umeczonej zyciem z alkoholikiem matki apropo ojca alkoholika to zauwazylem na forum zesporo osob tez ma taki schemat wracajac do tematu ci ktorym powiedialem nie maja mnie za czubka czy jakiegos gorszego my fobicy ogolnie zbyt duzo zastanawiamy sie co bedzie jak i jak nas ludzie ocenie tak naprawde to bez sesu podsumowujac powiedzialem i nie zaluje Re: Zaufać czy nie... - maciej - 26 Kwi 2008 Różnie bywa...ja mówię, że lekarze dopatruja się u mnie fobii spolecznej, to raczej nikt w to nie wierzy. Oczywiście mowię to osobom zaufanym a nie każdemu na ulicy. Czyli zawsze zostawiam furtkę otwartą , a nie że klamka zapadła i jestem 100% psycholem. Rodzice dowiedzieli sie o tym w ten sam sposób. Czyli wiedzą ale nie wiedzą. To w sumie mój pierwszy post więc tak na wstępie dzien dobry . Zapomniałem dodać, że teraz właśnie znalazlem to forum, z czego bardzo się cieszę ale i zaczynajac je przeglądać coraz bardziej się martwię . Napady lękowe miałem od dziecka tzn. stwierdzono u mnie w dzieciństwie nerwice (na początku miał to być wyrostek, później zespół jelita.......... a w końcu mdłości wyszły w postaci....) po tym jakoś rodzina zapomniała o wszystkim ale we mnie to siedziało. Leczę się lekami od roku, do psychologa chodzę od 5 lat ale od 7 miesięcy leczę się konkretnie z lęku społecznego. Wszedłem na forum, bo juz sie poddałem. Tzn. wystąpienia publiczne, które mnie paraliżowały nadal paraliżują i na tym poprzestanę. Re: Zaufać czy nie... - Victor Mancini - 27 Kwi 2008 Zaufajcie, bedzie lzej. Re: Zaufać czy nie... - gemsa84 - 27 Kwi 2008 Najgorsze jest to, że kiedy nie mam żadnej załamki i nawet spoko mi życie płynie to nie mam ochoty nikomu się zwierzać. Dopiero jak przychodzi ten okropny okres i co chwilę napływaja mi łzy do oczu, wtedy mam dziwny przypływ szczerości, tzn wydaje mi się że mam, bo jak przyjdzie co do czego to wymiękam. Ostatnio mam coraz zadziej takie dni więc i okazji brak na zwierzenia, ale to chyba dobrze tzn. dobrze że tych okropnych dni mniej Re: Zaufać czy nie... - maciej - 27 Kwi 2008 czasami jak mamy wyrozumiałych ludzi to jest ok..ja mam kilku znajomych, z którymi mogę szczerze pogadać i zrozumieli to , ba nawet mnie nakrecają tzn. sami się śmiejemy z tyc niezręcznych sytuacji . Ale i mam takich palanatów, że żałowałem jak im powiedziałem. Jak powiedziałem, że mi coś dolega to on powiedział,: że żartuję .... i już nie wiedziałem jak wybrnąć z tego . Trzeba uważać komu sie mówi. Ludzie są nieobliczalni , jedni zrozumieją a inni tylko powiedzą: nie, nie uwierzę, o jakiej ty fobii gadasz.... dodadzą , że każdy tak ma, że lęk jest sprawą normalną ......juz im dalej nie starałem się tłumaczyć , że u mnie z ta różnicą, że ten lęk pojawia się przed sytuacjami i w ich trakcie, w których oni czują się perfekcyjnie a ja fatalnie, to jest właśnie ta różnica!! np. urodziny koleżanki wigilia klasowa( na którą się balem chodzić ).... i innego typu spędy Re: Zaufać czy nie... - gemsa84 - 27 Kwi 2008 No jeśli powiem komuś to napewno tylko zaufanym osobom. Właściwie to obstawiam 2 no góra 3. Napewno nie będzie to moja mama...no chyba, że kiedyś jak trochę odpocznie po przeprowadzce i napewno nie będzie to mój kumpel (właściwie moge powiedziec przyjaciel) bo taka gaduła z niego i nie wiem czy nie wypapla dalej hmm...dziwne...skoro to mój przyjaciel to chyba powinnam mu zaufać?...a może to nie jest mój przyjaciel?...sie juz pogubiłam Re: Zaufać czy nie... - nolikeothers - 27 Kwi 2008 maciej napisał(a):np. urodziny koleżanki wigilia klasowa( na którą się balem chodzić ).... i innego typu spędyteż mam ten cholerny problem!Unikam jak mogę! Re: Zaufać czy nie... - Tirsa - 16 Maj 2008 Matury się skończyły, w końcu mogę się spokojnie skupić więc to dobra pora, żeby dodać coś od siebie w tym, już chyba zapomnianym, temacie. Myślą przwodnią jest tutaj kwestia czy powiedzieć innym o swojej fobii czy nie. Ja pozwolę sobię spojrzeć na to od strony tych "innych". Myślę, że o FS warto powiedzieć najbliższym i tym, którym na Was zależy. Nie informować wszystkich, bo nie wiadomo komu można zaufać, ale tym, którzy na to zasłużyli warto uchylić rąbka tajemnicy. Po co? Aby im pomóc. Mówię tutaj teraz z własnego doświadczenia (koleżanka ma fobię). Trzeba to przyznać, że sposób myslenia, reakcje i podejście osoby z fobią i bez niej czasami naprawdę się różnią. Te różnice są widoczne nawet w komunikacji niewerbalnej i bywają dla nas (nie-fobików) mylące. Np. nie patrzenie w oczy może być oznaką zdenerwowania, ale mnie osobiście długo kojarzyło się z brakiem szczerości (ze spojrzenia można wyczytać kłamstwo). Nerwowa zabawa długopisem czy czymkolwiek innym to dla mnie objaw znudzenia, podczas gdy dla mojej koleżanki to reakcja stresowa. Odmowna odpowiedź na propzycje wspólnych wyjść może zostać odebrana jako niechęć i brak sympatii do proponujących, podczas gdy tak naprawde chodzi o lęk. Gdybym nie wiedziała, że chodzi o FS moja interpretacja jej zachowania błądziłaby w całkiem niewłasciwych rejonach. Rozumiem ,że bardzo chcecie zrozumienia i akceptacji ( ja też chcę), ale to dla nas jest czasami trudne (bo wynika z braku wiedzy). Mówiąc o co chodzi możecie nam pomóc. Może warto spróbować i dać nam szansę? Re: Zaufać czy nie... - nolikeothers - 16 Maj 2008 ale nie wszyscy też zrozumieją chorego na FS. Re: Zaufać czy nie... - ZgarbionyFred - 16 Maj 2008 nolikeothers napisał(a):ale nie wszyscy też zrozumieją chorego na FS. W sumie to masz racje, ale to tez zalezy od samych ludzi, ich swiatopogladu itd. Ja osobiscie nikomu sie nie zwierzalem i nie zamierzam jak narazie. Moja matka czuje, ze cos jest nie tak jak i chyba reszta rodziny tez. Np w kazda wigilie zachowuje sie cicho a myslami jestem gdzies zupelnie gdzie indziej i czekam az sie skonczy ta meczarnia. Tak jest co roku, dlatego wydaje mi sie ze widza co ze mna nieteges Ale wole sie jeszcze upewnic i dopiero im wyjawic te straszliwa prawde Poki co zachowuje milczenie. Re: Zaufać czy nie... - nolikeothers - 16 Maj 2008 Jestem zagrożona z przedmiotu "x" i mogę wyratować się w pewien sposób projektem , aby podwyższyć sobie ocenę , ale projekt trzeba robić przed klasą...stojąc na podeście...I jak inni mówią , "a czemu ty nie zrobisz projektu ??"To mówię , że nie dam rady bo mnie to stresuje i , że mam coś w postaci nerwicy...ale jak o tym nie mówiłam to patrzyli jak na lenia.......Któremu się nic nie chce , robić w tym kierunku...Oczywiście nie mówię każdemu napotkanemu...ale jak i tak o tym powiedziałam paru koleżankom to odpowiedziały "aha"...tacy są ludzie.Oceniają , a nie wiedzą..Wszyscy są tacy sami. Re: Zaufać czy nie... - Mike - 16 Maj 2008 Ja mówię tylko osobom, które znam od podszewki i nie są tępi i jakoś to zrozumieją. Czyli mało komu |