26 Cze 2009, Pią 20:42, PID: 160042
ja też miałam nadwagę jako dziecko. to było dziwne, bo raz byłam chuda a za rok gruba. nie miałam z tego powodu jakiś wielkich przykrości, ale pamiętam niektóre
26 Cze 2009, Pią 20:42, PID: 160042
ja też miałam nadwagę jako dziecko. to było dziwne, bo raz byłam chuda a za rok gruba. nie miałam z tego powodu jakiś wielkich przykrości, ale pamiętam niektóre
26 Cze 2009, Pią 20:44, PID: 160048
a rude włosy są za+
26 Cze 2009, Pią 21:07, PID: 160056
[quote]a rude włosy są za+]
Zgadza się. I u kobiet i u facetów. A u cpt wyglądają świetnie, widziaaałem
26 Cze 2009, Pią 21:12, PID: 160061
ja też lubię.
27 Cze 2009, Sob 12:14, PID: 160141
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28 Cze 2009, Nie 8:27 przez cpt.)
Wiem, że z dzieciakami tak nie do końca jest, stąd gwiazdeczki.
Taa-a nagle wszyscy lubią rude. Jeszcze kilka wpisów a doszedłbym do wniosku, że nie potrafię docenić jakie szczęście mnie spotkało. (...)
27 Cze 2009, Sob 12:35, PID: 160150
Nie ma nic złego w rudych włosach. To jest kolejny stereotyp, który powielają głupi ludzie.
Ja tam nie wiem czy lubię, czy nie. To by zależało od dziewczyny, kolor włosów nie ma żadnego znaczenia.
27 Cze 2009, Sob 13:11, PID: 160164
Celowo, oszczędzając nerwy i tylko "zerkam" na tematy stricte "fobialne". Bo kiedy czytam o Waszych doświadczeniach i przeżyciach, kiedy odkrywam w nich siebie, swoje życie jak choćby w tym co opisali gemsa84, Kaktus, Karaib, Soulja, Luke i Kuleczka w całej rozciągłości... przychodzi fala potężnego bólu, którego nie jestem w stanie znieść.
Wiem, że neurotyzm w mojej rodzinie, był przekazywany z pokolenia na pokolenie. Wiem, że moi Rodzice, mimo najszczerszych chęci i serca, które mi ofiarowali są przyczyną pogłębiania się moich problemów. Urodziłam się z tym - jestem późnym dzieckiem pokolenia wojennego - a więc, tak jak moi Rodzice, należę do tzw. "ocaleńców". Na razie jestem "w kropce" - nie mogę rozwiązać problemów tak jak bym tego chciała.
01 Lip 2009, Śro 19:52, PID: 161116
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01 Lip 2009, Śro 20:05 przez Unnecessary.)
Ja szukałam na siłę przyczyn mojej ,,choroby'' ... (na siłe gdyż byłam (jestem) wychowywana w domu w którym miałam co tylko zdołałam wymyślić gdzie poświęcano mi sporo czasu i troszczono się o moje zdrowie...fizyczne ale psychiczne również)
Przypominał mi się wzrok mojego ojca gdy był zły .... i ten który mówił i tak Ci się nie uda (nawet jeśli w danej chwili miał uśmiech na twarzy). Przypomina mi się matka ,która zawsze ,,mocno wierzy'' ale i tak wiem że wiara w moje osiągnięcia to ostatnie co nosi w sercu. Jest masa sytuacji ,która mogła mieć wpływ na pogłębienie lęku ... ale bardzo mocno wierzę w to że wszystkie lęki są ,,zasługą'' genetyki .
01 Lip 2009, Śro 20:13, PID: 161126
Unnecessary napisał(a):Jest masa sytuacji ,która mogła mieć wpływ na pogłębienie lęku ... ale bardzo mocno wierzę w to że wszystkie lęki są ,,zasługą'' genetyki . Im szybciej przestaniesz w to wierzyć - tym lepiej dla Ciebie.
01 Lip 2009, Śro 20:15, PID: 161130
Hektor napisał(a):Im szybciej przestaniesz w to wierzyć - tym lepiej dla Ciebie. Nie cytujemy całości poprzedniego posta. Proszę o przeczytanie regulaminu, brak jego znajomości nie będzie usprawiedliwieniem. Ale właściwości osobnika mają znaczenie - czemu mój brat jest duszą towarzystwa, a ja prawie nie wyłażę spod kamienia? Przecież mieliśmy to samo, średnio imponujące dzieciństwo.
01 Lip 2009, Śro 21:25, PID: 161168
Bo dzieciństwo jest przeważnie podstawą lękowych reakcji, buduje podatność na reagowanie lękiem. Reszta to już przeważnie dalsze przeżycia. Ja np. fobii nabawiłem się w przedszkolu, ale już wtedy miałem duże problemy emocjonalne.
01 Lip 2009, Śro 22:43, PID: 161179
Hektor napisał(a):Im szybciej przestaniesz w to wierzyć - tym lepiej dla Ciebie.Lepiej ? Szczerze wątpię ...nie ma dla mnie znaczenia jaki jest powód ważne jest jak dam sobie z tym radę.
04 Lip 2009, Sob 11:14, PID: 161685
Ech, miałem tu napisać już ze dwa tygodnie temu, ale no cóż.
Jeśli chodzi o mnie, to w moim przypadku przyczyny są raczej jasne... Tak jak w wielu innych przypadkach winę ponoszą w dużej mierze rodzice. Matka histeryczka i ojciec pantoflarz, który wolał jej nie wchodzić w drogę, ja od najmłodszych lat musiałem uważać na każdym kroku żeby jej nie zdenerwować, bo od razu zaczynała lamentować, mieć o wszystko pretensje i ogólnie wylewać żale na cały świat (najgorsze że przez resztę czasu była w miarę w porządku - no, może trochę zbyt nadopiekuńcza - i dlatego nie czuję się moralnie uprawniony by ją nienawidzić za to co zrobiła z moją psychiką ) W rezultacie żyłem w przekonaniu że wszystko robię źle, że najlepiej żebym siedział cicho i udawał że mnie nie ma etc. Po pójściu do szkoły (w przedszkolu nie byłem) miałem trudności w nawiązywaniu kontaktów z innymi, dlatego mnie unikali i nie zapraszali do zabaw, uważając za dziwaka. To mnie tylko utwierdziło w przekonaniu że jestem jakiś inny i nie zasługuję na towarzystwo. Czasem miałem jakichśtam kumpli, ale raczej takich od wymieniania się grami i zżynania pracy domowej, a nie od imprez czy coś - zresztą wszystkie te znajomości w końcu się rozpadały, bo i tak były dość luźne a ja nie byłem w stanie ich podtrzymywać. Najgorsze było jednak jak się zaczął okres dojrzewania - rówieśnicy zaczęli odkrywać piękno płci przeciwnej, umawiali się na randki, tracili dziewictwo, jednym słowem korzystali z życia, gdy tymczasem ja rzecz jasna nie miałem odwagi nawet do takiej panny zagadać (co jak mnie wyśmieje? etc.) Dzięki temu jeszcze bardziej utraciłem wiarę w siebie. Po pójściu do LO praktycznie nawet nie próbowałem zawierać z nikim znajomości, dopiero na studiach skumplowałem się nieco z kilkoma kolesiami z którymi od czasu do czasu zamienię słowo albo spytam o coś z zajęć (z resztą roku gadam praktycznie tylko w czasie sesji, gdy trzeba przed egzamem akurat o coś zapytać - ale to wiadomo ) A tak na ogół to spędzam czas samotnie, nie mam przyjaciół, nigdy nie byłem na randce - generalnie rzecz biorąc trudne dzieciństwo na dobre zrujnowało mi psychikę. Mimo to nie poddaje się i wierzę że coś z tym da się jeszcze zrobić, zwłaszcza że czasem, w szczególnych sytuacjach (mała grupa, ja jestem w czymś lepszy, inni sympatyczni ale niezbyt jowialni) potrafię się nieco otworzyć na krótki czas, tak więc aż tak beznadziejnie ze mną nie jest
15 Lip 2009, Śro 16:15, PID: 163888
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18 Lip 2009, Sob 10:35 przez kolory_raju.)
16 Lip 2009, Czw 10:30, PID: 164008
ewelina napisał(a):Zadaliście sobie kiedyś pytanie co jest podłożem tej fobii? No jasne, tysiące/miliony razy zadawałam sobie to pytanie. I jak to u mnie - nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Na pewno niesamowita nadwrażliwość już od dziecka. Krytyczny rodzic z jednej, nadopiekuńczy z drugiej strony. Nephilim napisał(a):i dlatego nie czuję się moralnie uprawniony by ją nienawidzić za to co zrobiła z moją psychiką Świetnie to rozumiem. O wiele łatwiej obwiniać i nienawidzić rodzica, który krzywdził nas w sposób oczywisty, bezwzgledny... Łatwiej go wtedy zanegować, odrzucić i uznać, że to on ponosi całkowitą winę za nasze życiowe niepowodzenia. Sprawa się komplikuje, jesli rodzic miał tez "przebłyski" normalności. Wtedy mozna poczuc się zdezorientowanym....
16 Lip 2009, Czw 15:45, PID: 164066
Geny?
17 Lip 2009, Pią 13:17, PID: 164202
Przypomniałem se (a może już o tym pisałem, nie pamiętam), jak w pierwszych latach edukacji szkolnej starsza chciała mnie kilka (kilkanaście?) razy z domu wyrzucić, bo nie mówiłem jej o ocenach niedostatecznych. Musiałem ją wręcz na kolanach błagać, żeby tego nie robiła. Niestety miałem swoje powody, by jej nie mówić, a mianowicie już wtedy była osobą znerwicowaną przez ciągłe kłótnie ze starym, przez co jeszcze bardziej się nakręcała. Więc i tak źle i tak niedobrze. Możecie mnie zjechać od kłamców, kombinatorów etc. ale tak naprawdę nie miałem wyboru [Obrazek: eusathink.gif] . I tak chodziłem na korepetycje po lekcjach, by jakoś poprawić te pały.
17 Lip 2009, Pią 22:29, PID: 164328
04 Sie 2009, Wto 17:40, PID: 167775
Myślę, że główną przyczyną fobi społecznej jest sposób traktowania dziecka przez rodziców. Ma to poważne konsekwencje w życiu dorosłym takiego człowieka. Przeczytajcie co napisała na ten temat Dorothy Notle:
Gdy dziecko żyje wśród ciągłej krytyki = uczy się potępiać. Gdy dziecko żyje w atmosferze surowości = staje się agresywne. Gdy dziecko jest stale wyśmiewane =staje się nieśmiałe. Gdy dziecko jest stale zawstydzane=ma nieustanne poczucie winy. Gdy dziecko przebywa w atmosferze tolerancji = uczy się wytrwałości i cierpliwości. Gdy dziecko doznaje zachęty = uczysię cenić swoją godność. Gdy dziecko spotyka się z uczciwością = uczy się sprawiedliwości. Gdy dziecko czuje się bezpiecznie =uczy się darzyć zaufaniem. Gdy dziecko spotyka się z aprobatą=uczy się znajdowania miłości w świecie.
04 Sie 2009, Wto 17:57, PID: 167779
Czyli ogólnie rzecz ujmując, jeśli dziecko jest kochane przez pełnych miłości rodziców, to wyrośnie z niego zdrowy człowiek. Można postępować pozornie dobrze z dzieckiem, ale bez tego prawdziwego uczucia i dojrzałości rodziców to może się zdać na nic.
04 Sie 2009, Wto 18:45, PID: 167787
Samek napisał(a):Myślę, że główną przyczyną fobi społecznej jest sposób traktowania dziecka przez rodziców. To jest fakt bezsprzeczny. Sęk w tym, że na forum ciągle przychodzi ktoś nowy i ciągle ktoś odkrywa tę prawdę na nowo(choć są też tacy co uparcie oponują).
04 Sie 2009, Wto 19:43, PID: 167796
Myślę, że należy się zastanowić jakie są przyczyny tego, że dziecko jest zaniedbywane emocjonalnie przez rodziców i ciągle szuka, nawet będąc już dorosłym człowiekiem tej wspaniałej energii jaką jest bezinteresowna miłość 8)
22 Sie 2009, Sob 18:15, PID: 171350
nie ma idealnych rodziców
moja mama w dzieciństwie nie miała lekko potem w życiu też przeżyła tyle że głowa boli i dopiero teraz jak jestem dorosła mam męza ona wynagradza mi braki w wychowaniu których jest świadoma bo wiele razy mnie za wszystko przeprasza i ona też ma fobie społeczna dopiero dziś to zrozumiałam nagle naszło mnie że zachowuje sie podobnie do mnie tylko ona inaczej sobie radzi nauczyła sie żyć w społeczeństwie (pomogła jej w tym praca, ja i bart bo w końcu ktoś musiał o nas dbać) ale nie bede analizować jej życia i pisać o tym co ją spotkało bo sama mam problemy z soba i nie wiem jak dać sobie z nimi radę zamierzam iść do psychologa (niestety ma urlop) jednak wiem że nauczyłam sie z nią żyć i bedzie mi cięzko walczyć z lękami i przyzwyczajeniem że życie toczy sie gdzies obok mnie
22 Sie 2009, Sob 19:32, PID: 171364
Cytat:Myślę, że należy się zastanowić jakie są przyczyny tego, że dziecko jest zaniedbywane emocjonalnie przez rodziców i ciągle szuka, nawet będąc już dorosłym człowiekiem tej wspaniałej energii jaką jest bezinteresowna miłość CoolCzasami miłość może być, owszem, niby bezinteresowna, ale totalnie wypaczona. A najgorzej jest, gdy raz matka pokazuje, że Cię kocha jak cholera (w sensie, że aż za mocno), a raz krzyczy do Ciebie za głupotę albo nawet bez powodu. Tak, jak moja... |
|
Podobne wątki… | |||||
Wątek: | |||||
Przyczyny neurobiologiczne i cała reszta ... | |||||
Jednak przyczyny biologiczne - ciekawe dane |