Byłem raz. Byłem chyba wtedy w ostatniej klasie podstawówki. W sumie niewiele pamiętam.
Mniej więcej dwa lata temu miałem okazję się pojawić na takiej uroczystości. Oczywiście odmówiłem. Byłem już wtedy pełnoletni ale wciąż nie mógłbym się napić wódy. Tańczyć nie umiem więc co miałbym tam robić ? To było wesele mojej dalszej rodziny wiec musiałbym się liczyć z obecnością jakichś obcych osób. Poza tym musiał bym się zmierzyć z pytaniem dlaczego przybyłem bez partnerki...
ja byłam na weselu chyba dokładnie rok temu. to dopiero była porażka. nawet nie chce mi się tego wspominać. nie dość, że mój ojciec narobił mi obciachu i wiochy to jeszcze wybuchła wielka rodzinna awantura. to dopiero było wesele, jak się patrzy. pamiętam, że wróciłam do domu taksówką o 3 w nocy i się rozpłakałam.
To ja mam jeszcze inaczej,bo całkowicie unikam wesel i innych takich imprez. Przez całe życie byłam na weselu cioci mając 6 lat,wcześniej na innym,ale nie pamiętam i na poprawinach wesela wujka,bo nie miałam odwagi iść na wesele. Taka ze mnie porażka. Na dyskotekach byłam tylko kilku w podstawówce i gimnazjum, w liceum wcale, po liceum byłam może raptem 3 razy w jakimś klubie. Taka jestem aspołeczna, bo boję się ludzi, boję się rozmawiać z ludźmi, nawet teraz po miesiącu jedzenia xetanoru nie jestem w stanie gdzieś wyjść bez strachu i pocenia się.Do tego mam prawie cały czas ból głowy,ale przecież nikogo to nie obchodzi.
Witam po sporej przerwie ale sporo się ostatnio u mnie działo i nie odwiedzałem forum...
Pojawił się ostatnio problem... Kolega z pracy zaprosił mnie na swój ślub zaznaczając (słownie i na zaproszeniu), że mile widziana jest osoba towarzysząca ... Pana młodego znam od 3 lat z pracy i naszych wspólnych zainteresowań poza pracą. Panią młodą też bardzo lubię. Obojgu nie chciałbym zrobić przykrości, ale pojawić się samemu na weselu gdzie będzie ponad 100 osób w głowie mi się nie mieści ... nikogo nowego tam nie poznam, a siedzieć w kącie ? ... Nie wiem co począć ... Jedyna kumpela, którą mógłbym prosić o pomoc w tej sprawie wyjechała do Wawy i nie mogę na nią liczyć. Mam czas na potwierdzenie mojej obecności do 31 maja ... Jakieś porady co zrobić w tej sytuacji ? Dodam, że nikt nie wie o moich problemach z fobią itd.
Jak masz kogos zaprosci i Ona ma siedziec przy stole to lepiej isc samemu.
Ja zawsze chodze sam i pije zdrowie Panstwa mlodych co chwile ... a potem to juz ochota na tance jak nigdy, a i partnerek nie brakuje
Cześć ponownie, Pałker.
Pojęcia nie mam, co doradzić. Może masz w tej pracy jakąś koleżankę? Wtedy mógłbyś ją zaprosić, wypić coś na początku wesela i może będzie fajnie A jak nie, to może siostra, kuzynka? Zresztą, jak pójdziesz sam, to nic się nie stanie, ale rozumiem, że możesz czuć się niekomfortowo.
Cytat:Ja zawsze chodze sam i pije zdrowie Panstwa mlodych co chwile ... a potem to juz ochota na tance jak nigdy, a i partnerek nie brakuje
Kłopot w tym, że gdybym był w stanie zaprosić koleżankę z pracy to pewnie bym nie zawracał wam głowy i nie pisał na tym forum. Inna sprawa, że z tego co wiem ze spotkania firmowego i na tyle na ile znam te osoby to wszystkie dziewczyny są zajęte
Członkowie rodziny odpadają ... to by dopiero byłą siara ... facet 29 lat przychodzi na wesele z siostrą o_O ...
Co do alkoholu ... zapomnijcie ... nie pomaga mi w niczym, nie ważne ile bym wypił dalej fobia robi swoje. Naprawdę chciałbym żeby alkohol mnie tak luzował jak niektórych moich znajomych ...
No nic pokombinuję jak tu grzecznie nie pojawić się na imprezie. Pozdrawiam!
A nie możesz mu po prostu wymyślić jakiejś ściemy, że chciałeś przyjść z Kimś, ale ta osoba nagle się rozchorowała/musiała wyjechać czy coś w tym stylu. Gdy nie przyjdziesz w ogóle to nie będzie ładne z Twojej strony.
No dałem tak czadu, że o 22 musieli mnie zawieźć na chatę bo po co na weselu pijane zwłoki, No ale od początku:
Ślub w cerkwi, postaliśmy godzinkę, a ja zdążyłem zauważyć, że wszyscy w sumie w parach. Dobra jedziemy na wesele. Uznano, że skoro mam 19 lat dobrym pomysłem będzie posadzenie mnie z młodzieżą. Na lewo mój brat z partnerką, którego nie znoszę. Na prawo jakiś kryminalista z partnerką. Na przeciwko jakieś inne pary, a po środku ja - rodzynek Pierwsze pół godziny siedziałem w milczeniu. Potem wszyscy momentalnie zmyli się na parkiet, ja zostałem sam przy stole. Głupio się czułem wiec polazłem do stlika swojej starszej i zacząłem pić wódkę z wujkiem Antkiem. Potańczyłem z ciotkami i kilkoma dziewczynami. W międzyczasie zakumplowałem się z tym kryminalistą - vodka connecting people. Wytrzymałem do tej 22 i kazalem się zwieźć na chatę bo lada moment podzielę się z wszystkimi treścią żółądka. Dziś poprawiny to już nie pojechałem. Najsłabsza impreza na jakiej byłem.
Matatjahu napisał(a):Na lewo mój brat z partnerką, którego nie znoszę. Na prawo jakiś kryminalista z partnerką. (...)W międzyczasie zakumplowałem się z tym kryminalistą - vodka connecting people.
Matatjahu napisał(a):Na lewo mój brat z partnerką, którego nie znoszę. Na prawo jakiś kryminalista z partnerką. (...)W międzyczasie zakumplowałem się z tym kryminalistą - vodka connecting people.
Mnie też Matatjahu w ogóle fajne posty pisze
pałker napisał(a):Jakieś porady co zrobić w tej sytuacji ?
Może masz jakąś przyjaciółkę w internecie? Nie wiem jak Tobie, ale mnie łatwiej przychodzi dzielenie się swoimi uczuciami z ludźmi z netu, potem nawiązują się wcale niezłe przyjaźnie... może też masz jakąś przyjaciółkę, której mógłbyś wyjaśnić sprawę i zaprosić i może nie odmówi.
Cytat:W międzyczasie zakumplowałem się z tym kryminalistą - vodka connecting people
Ja tez po.
Jak dla mnie bylo sztucznie, bo jestem na bakier z rodzina, niby sie znamy, ale w sumie nie pale sie do rozmow, no bo o czym tu gadac?
Wypilem trzy kielony, niestety nie bylo towarzystwa do picia, wiec poki nie bylo za pozno przezucilem sie na piwo. Niestety trzy kielony + piwo zrobily swoje i byl maly kociol, ktory jednak udalo sie opanowac poprzez pepsi i wode mineralna, potem jeszcze ze cztery piwka i pas, az tu przyszedl moj starszy wujek, no i mowi, ze nigdy nie pilismy, i trzy kieliszki z nim prawie mnie uziemily. Wylazlem na pole i z godzine trawilem na spacerze a jak wrocilem to brat sie zebral no to i ja mowie ze tez juz ide ... oczywisicie w swoim stylu, niezbyt grzecznie wymknalem sie tylnymi drzwiami. NIe lubie nie podziekowac, ale tak jak pisalem, to wesele to byl taki przymus, nie umiem rozmawiac z tymi ludzmi.
Potanczyc tez nie tanczylem, ze stolka sie ruszalem tylko po trunki i do taolety.
Szczerze, to myslalem, ze bedzie gorzej, nawet mialem ochote jeszcze posiedziec, no ale trudno.
Za miesiac nastepne, kumpla ...
... ale lipa wczoraj do pracy wparowała narzeczona kolegi, który mnie zaprosił na swoje wesele. Oczywiście zapytała czy już potwierdziłem przybycie... kurde nie wiedziałem co powiedzieć. Więc jakieś pierdoły nawymyślałem. Tak czy siak do końca dnia było mi z tym bardzo źle Dobrze, że na treningu trochę puściło. Tak czy siak sprawa mojego uczestnictwa w imprezie pozostaje otwarta. Całe szczęście ominie mnie wieczór kawalerski bo mam następnego dnia zgrupowanie i muszę być wypoczęty.
Ja na wesele ide za tydzień, choć będzie to takie wesele bardzo kameralne. Ale iść musze bo to wesele mojej siostry. Już dzisiaj zacząłem się denerwować z tego powodu.
Byłam na trzech weselach - u siostry, brata (gdzie byłam świadkiem, ale nie miałam wtedy jeszcze nerwicy) i kuzyna, za każdym razem sama i była to totalna porażka. Nigdy więcej nie pójdę na żadne wesele jak mam iść sama. Żadna frajda tańczyć z ojcem (który na wesele przecież idzie z żoną) i innymi panami, którzy z litości mnie proszą do tańca.